Magdalena Fijołek: Dziś Kościół w Polsce przekonuje już przekonanych
„Jest taki mem, skądinąd z fantastycznego serialu Czarnobyl: »Dajcie więcej papieża, młodzież wytrzyma«. A okazuje się, że nie, nie wytrzymuje. To przynosi odwrotny skutek. Żyjemy procesem kanonizacyjnym kard. Wyszyńskiego, który był fantastycznym człowiekiem, miał bardzo ciekawe pomysły, pod którymi wiele młodych osób mogłoby się podpisać, tymczasem nie potrafimy tego zagospodarować. Znowu Kościół tworzy posąg bez skazy, oprawia te postaci w ramki, ale przez to ci ludzie stają się odlegli i trudno się z nimi identyfikować” – mówiła Magdalena Fijołek podczas debaty Dlaczego nie wstaliśmy z kanapy? O młodych w Kościele zorganizowanej w ramach cyklu #ZamiastKongresu.
„Dlaczego znaleźliśmy się w takim miejscu, w jakim jesteśmy obecnie, podczas gdy jeszcze parę, albo paręnaście, lat temu, z dumą mówiliśmy o tym, że Polska to jest katolicki kraj, a zdecydowana większość z nas identyfikowała się jako katolicy? Co poszło nie tak? Budzimy się w rzeczywistości, w której Kościół pogubił się, zatracił swoje pierwotne powołanie i znaczenie. Myślę, że przyczyn jest kilka, one na siebie wpływają i przeplatają się. (…) W czasach PRL-u Kościół uchodził za ostoję wolności – wolność jest jedną z podstawowych wartości w chrześcijaństwie” – stwierdziła Fijołek.
„Wtedy było wiadomo, po której stronie jest wróg i ludzie, którzy na co dzień nie utożsamiali się z wartościami katolickimi, czy żyli z dala od Kościoła, ramię w ramię z tym Kościołem potrafili iść przeciwko totalitarnemu systemowi. Później, w okresie po transformacji (…) spoczęliśmy na laurach wierząc, że Papież Polak zapewni nam glejt na bycie wzorowymi katolikami i wzorowym społeczeństwem na kolejne dziesięciolecia” – skomentowała publicystka.
„W momencie, w którym wprowadzono do szkół naukę religii, to religia i katecheza stały się elementami działania państwa. A jeżeli młodzi ludzie mają w naturze to, że w pewnym momencie kształtowania się ich tożsamości przychodzi bunt względem systemu, to jeśli Kościół jest częścią tego systemu, to dostaje po głowie za bieżącą politykę. (…) To nie jest kwestia tylko ostatnich lat, samych rządów Prawa i Sprawiedliwości. Jak spojrzymy sobie wstecz, każdy rząd, nawet partie z lewicowością w nazwie, jakoś z Kościołem się dogadywały” – oceniła Fijołek.
„Te inicjatywy, które [w Kościele] już istnieją, w dużej mierze skierowane są do tych, który już w Kościele są, już są przekonani. (…) Nie będą problematyczni, nie będą zadawać trudnych pytań, nie będą prowokować, nie przyjdą na Mszę z tęczową torbą albo wlepką. (…) Tak jakby duszpasterze bali się wychodzić poza ramy i szukać tych, którzy są na zewnątrz. Ze smutkiem obserwowałam reakcje niektórych księży, którzy w reakcji na akcję #teżodchodzę [publicznego ogłaszania swojej apostazji – przyp. red.], gdzie w mediach społecznościowych można było przeczytać wiele historii o tym, jak ludzie zostali w ten czy inny sposób zranieni przez ludzi Kościoła i ich decyzja o odejściu wynikała z własnej, tragicznej historii; tymczasem niektórzy księża pisali rzeczy typu »okej, odchodźcie, to nie jest nasz problem, to wy się nie poznaliście na Kościele i to wy powinniście się zmienić«. Zabrakło mi chociażby pytania: »opowiedz mi, dlaczego«, albo »czy jest coś, co mógłbym/mogłabym zrobić, żebyś przemyślał jeszcze taką decyzję«” – stwierdziła publicystka.