Aborcja do 12 tygodnia. Platforma porzuca patriotyzm konstytucyjny, PiS uruchomiło wahadło
W skrócie
Stało się, co stać się musiało. Platforma Obywatelska porzuca dotychczasową obronę tzw. kompromisu aborcyjnego, a przy okazji patriotyzm konstytucyjny. 18 lutego Borys Budka wraz z przedstawicielkami grupy pracującej pod kierownictwem Małgorzaty Kidawy-Błońskiej przedstawili jako stanowisko partii rozwiązanie, które w 1997 za niezgodne z normami ustrojowymi uznał Trybunał Konstytucyjny pod przewodnictwem prof. Andrzeja Zolla. Niekonstytucyjne obniżenie standardu ochrony życia do poziomu ochrony słabszej niż obowiązywała w latach 1997-2020 po zakończeniu rządów PiS wydaje się w pełni prawdopodobne. Współodpowiedzialność nie tylko za widoczne już odbicie społecznego, ale i oczekiwane odbicie prawnego wahadła ponosi Prawo i Sprawiedliwość.
Ideowy dryf Platformy trwa
Prezentując „pakiet praw kobiet” Platforma opowiedziała się za dopuszczalnością aborcji do 12 tygodnia w przypadku wyjątkowo trudnej sytuacji matki. Na poziomie ideowym nie jest to żadne zaskoczenie. Platforma od lat oddala się od swych dawnych stanowisk aksjologicznych, a wspominanie o nich ma już głównie walor historyczny.
Przypominana przez nas niedawno Deklaracja Ideowa partii stanowiła, że „Fundamentem cywilizacji Zachodu jest Dekalog (…) Państwo nie może pozwalać, by jedni – łamiąc zawarte w nim zasady – pozbawiali w ten sposób godności i praw innych albo deprawowali tych, którzy nie dojrzeli jeszcze do pełnej odpowiedzialności za swoje życie. (…) Prawo winno ochraniać życie ludzkie, tak jak czyni to obowiązujące dziś w Polsce ustawodawstwo”.
Choć nigdy nie uchylona, to Deklaracja nie jest pewnie już nawet wyrzutem sumienia dla polityków głównej partii opozycyjnej. Niedawną, stosunkowo liberalną („kompromis”, ostra krytyka decyzji Trybunału Konstytucyjnego, postulat darmowej antykoncepcji etc.) deklarację „platformianych konserwatystów” poparło ledwie 21, w większości anonimowych dla opinii publicznej, parlamentarzystów.
Platforma odrzuca dorobek TK z czasów prof. Zolla
Warto zwrócić uwagę, że Platforma Obywatelska nie tylko symbolicznie porzuca dotychczasowe „kompromisowe” stanowisko i kotwicę aksjologiczną akceptowalną dla umiarkowanych konserwatystów, ale zrywa również z deklarowanym – choć przecież w praktyce negowany choćby w czerwcu 2015 roku, gdy podejmowała niekonstytucyjne działania tworzące pretekst Prawu i Sprawiedliwości do pełnego już „skoku” na Trybunał – patriotyzmem konstytucyjnym.
Przypomnijmy – proponowana formuła dopuszczalności aborcji w razie „trudnej sytuacji matki” została uznana przez TK pod przewodnictwem prof. Andrzeja Zolla za niezgodną z aksjologią ustrojową już w 1997 r. Wielu przypomni, że wówczas sąd orzekał na podstawie tzw. małej konstytucji. Sęk w tym, że za podstawę dla swojego orzeczenia przyjął zasadę „demokratycznego państwa prawnego” przeniesioną bezpośrednio do Konstytucji 1997. Podejmował decyzję już w warunkach jej uchwalenia i akceptacji w referendum i w orzeczeniu zwracał uwagę, że jej przyjęcie umacnia wagę tamtego orzeczenia. „Uchwalona 2 kwietnia 1997 r. Konstytucja RP potwierdza w art. 38 prawną ochronę życia każdego człowieka. Podstawa konstytucyjna, na której oparł swoje orzeczenie Trybunał Konstytucyjny znalazła więc swoje potwierdzenie i wyraźne wyartykułowanie w Konstytucji RP” – możemy przeczytać w konkluzji wyroku.
Oczywiście, ówczesne orzeczenie było również próbą sił między konserwatywnym wówczas TK, a lewicową większością polityczną. Być może było nawet reakcją na niepowodzenie ustanowienia w katalogu praw i wolności wyższego standardu ochrony życia. Jak każdy wyrok – może byś dyskutowany i podważany, a Konstytucja może zostać zmieniona. Rzecz w tym jednak, że odrzucenie jego treści tak naprawdę podważa dotychczasowe stanowisko Platformy wobec dorobku TK.
Podejmując z nim aktywną polemikę w praktyce partia Borysa Budki podziela opinię tych prawicowych i lewicowych krytyków sądownictwa konstytucyjnego, którzy widzą w Trybunale nie „usta ustawy zasadniczej”, ale trzecią izbę parlamentu. Mit dorobku sądownictwa konstytucyjnego III RP, swoisty konstytucyjny patriotyzm, porzuca formacja polityczno-ideowa, która dotychczas budowała na nim swoją tożsamość.
Od wahadła nie ma ucieczki
Niestety, to bardzo złe wieści nie tylko dla ostatnich platformerskich konserwatystów, ale i dla zwolenników chrześcijańskiej wizji ochrony godności człowieka w ogóle. Przejście Platformy na pozycję „poza dawnym kompromisem” sprawia, że obniżenie standardu ochrony życia po zmianie władzy nie jest już jedynie prawdopodobieństwem, ale graniczy z pewnością.
Platforma próbuje „nadstawić żagiel” pod wiatr zmiany społecznej, która postępowała powolnie, a rządy Zjednoczonej Prawicy z momentem kulminacyjnym w postaci wyroku Trybunału Konstytucyjnego radykalnie ją przyspieszyły. Ze względu na skomplikowanie materii, wagę brzmienia konkretnych pytań zadawanych przez sondażownie i rozbieżność w wynikach badań nawet z ostatnich miesięcy, trudno jednoznacznie przesądzać, jak duże jest dziś społeczne przyzwolenie dla niższego standardu prawnej ochrony życia niż przed 22 X 2020 roku. Z pewnością można jednak stwierdzić, że wydarzenia ostatnich miesięcy, jak i szerzej społeczny klimat ostatnich lat, wpływa na zwiększenie akceptacji dla legalnej aborcji w większej liczbie przypadków, niż stanowiły to przepisy w latach 1997-2020.
Co gorsza jednak, w obliczu społecznej zmiany nastrojów i trwającego od 2015 roku kryzysu legitymizacji sądu konstytucyjnego szanse na przechylenie wahadła również w wymiarze polityczno-prawnym są bardzo duże.
Możemy się spodziewać nie tylko zmiany prawa, którą za niezgodną z Konstytucją uzna zarówno dzisiejszy skład Trybunału, jak i uznałby ten sprzed 14 lat. Wydaje się niemal pewne, że po precedensach lat 2015-2021 po przejęciu władzy przez opozycję dojdzie do próby zneutralizowania dzisiejszego, częściowo nieprawidłowego, składu Trybunału Konstytucyjnego. Zmiana ta obejmie pewnie nie tylko wątpliwych, ale wszystkich nominatów czasów rządów PiS.
Może się to wydarzyć drogą legalną, a więc przez zmianę Konstytucji ze wsparciem społecznym w drodze referendum albo, co niestety zapewne bardziej prawdopodobne, drogą pozaprawną, analogiczną do części zmian przeprowadzanych przez PiS. Tak czy inaczej – trudno uwierzyć, że orzeczenia zdominowanego przez nominatów Zjednoczonej Prawicy Trybunału będą na dłuższą metę akceptowane. Decyzja Platformy o odrzuceniu dorobku TK z czasów prof. Andrzeja Zolla wskazuje, że autorytet ustrojowy sądu konstytucyjnego nie będzie ani wyznacznikiem, ani granicą jej działań.
Wahadło obciąży również PiS
Ta zmiana stanu rzeczy obciąża jednak w dużym stopniu Prawo i Sprawiedliwość – zarówno w stosunku do stabilności ustrojowej, jak i długofalowego standardu ochrony życia. To bowiem działania partii rządzącej otworzyły drzwi nie tylko przyspieszeniu pełzającej społecznej zmianie nastrojów oraz zmianie stanowiska głównej partii opozycyjnej, ale również możliwość zanegowania dorobku i autorytetu sądownictwa konstytucyjnego in gremio.
Gdyby partia Jarosława Kaczyńskiego nie zniszczyła pozycji ustrojowej i autorytetu TK, a obsadziła go w pełni legalnie niepartyjnymi konserwatystami, to raczej nie mogłoby być mowy o próbach ich skutecznej „neutralizacji” po epoce rządów Zjednoczonej Prawicy. Gdyby jednocześnie PiS miał odwagę usunąć przesłankę eugeniczną ustawą, a nie tylnymi drzwiami, to mielibyśmy nie tylko wyższy standard ochrony życia, ale i ochronę przed wahadłem na kolejne lata.
Złożony z konserwatywnych, ale niepisowskich prawników Trybunał zgodnie z linią orzeczenia z 1997 roku i treścią art. 30 i 38 Konstytucji zapewne zatwierdziłby usunięcie z prawa przesłanki eugenicznej, być może wskazując ustawodawcy jakiegoś rodzaju roztropne działania towarzyszące. Taka korekta byłaby nie tylko możliwe, ale i pożądana. Jak pisał niedawno w wartościowym tekście na łamach Więzi prof. Michał Królikowski: „[Trybunał] Mógł usunięcie tej normy zniuansować, mógł również określić skutki swojego orzeczenia, odroczyć wejście w życie skutków orzeczenia i zobowiązać ustawodawcę do odpowiedniej zmiany ustawodawstwa w określonym czasie”.
Co jeszcze ważniejsze, to nawet gdyby dryfująca konsekwentnie w lewo Platforma i w takich okolicznościach zmieniła poglądy w sprawie ochrony życia, to Trybunał mógłby działania na rzecz tzw. liberalizacji prawa aborcyjnego blokować przez co najmniej kilka kolejnych lat. Niekwestionowani na poziomie ustrojowym sędziowie wybrani w ciągu ośmiu lat rządów centroprawicy cieszyliby się większością w TK, a autorytet ich decyzji nie byłby tak dramatycznie osłabiony, jak dzieje się to latach ustrojowych awantur lat ostatnich lat. Byłoby wówczas oczywiste, że obniżenie standardu ochrony życia wymaga legitymizacji konstytucyjnej lub, choć to kontrowersyjny pogląd, co najmniej referendalnej.
Oczywiście, nie obniżyłoby to pewnie radykalnie emocji społecznych związanych z próbą zmiany prawa. Mogłoby jednak osłabić jej tempo i temperaturę, a z pewnością zabezpieczyłoby przynajmniej na jakiś czas wyższy standard ochrony życia, a więc najbardziej fundamentalne z niezbywalnych praw człowieka.
Temu przecież w pierwszej kolejności służyć powinno właśnie niezależne sądownictwo konstytucyjne. Po sześciu latach od początku PO-PiSowej wojny trybunalskiej nikt już chyba ani tego nie chce, ani nie wierzy, że to w ogóle w Polsce możliwe.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki 1% podatku przekazanemu nam przez Darczyńców Klubu Jagiellońskiego. Dziękujemy! Dołącz do nich, wpisując nasz numer KRS przy rozliczeniu podatku: 0000128315.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.