Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Przemoc po polsku. Wokół konwencji stambulskiej

przeczytanie zajmie 10 min
Przemoc po polsku. Wokół konwencji stambulskiej https://elements.envato.com/angry-husband-beats-his-wife-domestic-violence-PU68JQT

Wraz z zapowiedzią ministra rodziny, pracy i polityki społecznej oraz późniejszymi deklaracjami ministra sprawiedliwości o planach wypowiedzenia Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej (konwencji stambulskiej, CAHVIO) w polskich mediach rozgorzała debata nad powodami, dla których Zjednoczona Prawica postanowiła „przyzwolić” na przemoc względem kobiet. Sytuacja jest jednak bardziej skomplikowana, a suche statystyki nie dają pełnego obrazu rzeczywistości. W skali Unii Europejskiej Polska nie góruje w danych związanych z przemocą, co nie oznacza jednak, że problem nie istnieje – jest i to ogromny.

Słowa minister Marleny Maląg sprzed kilku tygodni na nowo rozpaliły debatę, poruszyły jej lewą i prawą stronę. Padły absurdalne zarzuty lewicowych polityków i publicystów, którzy twierdzili, że wypowiedzenie konwencji antyprzemocowej byłoby początkiem przyzwolenia władzy na przemoc względem kobiet. Z drugiej strony pojawiły okrzyki prawicowych polityków i publicystów przekonujących, że ratyfikowana w 2015 roku konwencja to tak naprawdę zmierzch cywilizacji chrześcijańskiej i świt cywilizacji gender.

Ponownie kolejny rząd – świadomie lub nie – rozpoczął debatę, w której emocje przejęły kontrolę. W tym wszystkim raz jeszcze okazało się, że problem przemocy stał się pretekstem do walki w obozie władzy i wśród jej najzagorzalszych zwolenników i przeciwników. Próba sił między obozem Solidarnej Polski a obozem Mateusza Morawieckiego została zamrożona po tym, jak premier zapowiedział odesłanie dokumentu do Trybunału Konstytucyjnego, gdzie najpewniej ugrzęźnie na długie miesiące, a nawet lata. A przecież bez względu na to, czy konwencja zostanie utrzymana, czy nie, problem przemocy istniał, istnieje i istnieć będzie – z konwencją lub bez niej.

Zamiast okładać się ideologicznymi pałkami, warto przeprowadzić poważną debatę nad sytuacją osób dotkniętych przemocą w Polsce i stworzyć takie mechanizmy, regulacje i świadomość społeczną, dzięki którym każdy rodzaj i akt przemocy będą napiętnowane, a sprawcy ukarani. Bo przemoc nie ma barwy ideologicznej.

Przemoc, czyli co?

Definicji tego zjawiska jest cała masa. Stowarzyszenie na Rzecz Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie „Niebieska Linia”, które od 2007 roku jest realizatorem Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie „Niebieska Linia”, definiuje pojęcie następująco: „to intencjonalne działanie lub zaniechanie jednej osoby wobec drugiej, które wykorzystując przewagę sił narusza prawa i dobra osobiste jednostki, powoduje cierpienia i szkody. O przemocy możemy mówić wtedy, gdy zostaną spełnione cztery warunki:

1. Jest to intencjonalne działanie lub zaniechanie działania,
2. »Jedna osoba ma wyraźną przewagę nad drugą«,
3. Działanie lub zaniechanie jednej osoby narusza prawa i dobra osobiste drugiej,
4. Osoba, wobec której stosowana jest przemoc, doznaje cierpienia i szkód fizycznych i psychicznych”.

Natomiast definicja przyjęta i obowiązująca od 1996 roku przez WHO, uznaje przemoc za

„celowe użycie siły fizycznej lub władzy, sformułowane jako groźba lub rzeczywiście użyte, skierowane przeciwko samemu sobie, innej osobie, grupie lub społeczności, które albo prowadzi do albo z którym wiąże się wysokie prawdopodobieństwo spowodowania obrażeń cielesnych, śmierci, szkód psychologicznych, wad rozwoju lub braku elementów niezbędnych do normalnego życia i zdrowia”.

Konwencja stambulska proponuje następującą siatkę pojęciową (art. 3):

1. „»przemoc wobec kobiet« rozumie się jako naruszenie praw człowieka oraz formę dyskryminacji kobiet, w tym wszelkie akty przemocy ze względu na płeć, które prowadzą lub mogą prowadzić do fizycznej, seksualnej, psychologicznej lub ekonomicznej szkody lub cierpienia kobiet, w tym również groźby takich aktów, sytuacje przymusu lub arbitralnego pozbawienia wolności, zarówno w życiu publicznym, jak i prywatnym;
2. »przemoc domowa« oznacza wszelkie akty fizycznej, seksualnej, psychologicznej lub ekonomicznej przemocy występujące w rodzinie lub gospodarstwie domowym lub pomiędzy byłymi lub obecnymi małżonkami lub partnerami, niezależnie od tego, czy sprawca i ofiara dzielą miejsce zamieszkania, czy też nie;
3. »płeć społeczno-kulturowa« oznacza społecznie skonstruowane role, zachowania, działania i atrybuty, które dane społeczeństwo uznaje za odpowiednie dla kobiet lub mężczyzn;
4. »przemoc wobec kobiet ze względu na płeć« oznacza przemoc skierowaną przeciwko kobiecie ze względu na jej płeć lub taką przemoc, która w szczególności dotyka kobiety;
5. »ofiara« oznacza każdą osobę fizyczną, której dotyczą zachowania wymienione w ust. a i b niniejszego artykułu;

»kobiety« oznaczają również dziewczęta poniżej osiemnastego roku życia”.

W świetle prawa krajowegomiędzynarodowych wytycznych mogłoby się wydawać, że nie powinno być żadnego problemu z nazywaniem rzeczy po imieniu. Intuicyjnie każdy z nas doskonale rozumie i wie, czym jest i kiedy wydarza się przemoc. Jeśli do tego dodamy listę aktów prawnych, które stoją na straży bezpieczeństwa rodziny lub mają zapewniać ochronę prawną pokrzywdzonym i skuteczną prewencję, to – znowu – wydawać by się mogło, że problem przemocy przynajmniej w teorii powinien być już pod kontrolą. Jednak nie jest.

Statystycznie rzecz ujmując

Polskie statystyki nie napawają optymizmem. Gdy weźmiemy pod uwagę oficjalne dane i (tylko) zgłoszone przypadki, poniższe liczby ukażą działania podjęte w procedurze „Niebieskie Karty” wyłącznie przez Policję (bez danych z działalności innych, upoważnionych do zwalczania przemocy domowej podmiotów pozapolicyjnych). Tak przedstawia się liczba ofiar przemocy domowej w poszczególnych latach na podstawie wypełnionych formularzy „Niebieskiej Karty”:

1. 88 032 (2019),
2. 88 133 (2018),
3. 92 529 (2017),
4. 91 789 (2016),
5. 97 501 (2015),
6. 105 332 (2014),
7. 86 797 (2013),
8. 76 993 (2012).

Szczegółowe analizy powyższych statystyk dostępne są na stronie internetowej Polskiej Policji. Ofiarami przemocy w przeważającej większości są kobiety – potwierdzają to absolutnie wszystkie dane i statystyki na poziomach krajowym i międzynarodowym.

Na poziomie europejskim dysponujemy wynikami badania z 2012 roku, które zostało przeprowadzone przez Agencję Praw Podstawowych UE (ang. The European Union Agency for Fundamental Rights, w skrócie FRA), działającą od 2007 roku.

Warto zaznaczyć, że autorzy opracowania prócz twardych danych podali również możliwe uzasadnienie różnic statystycznych między poszczególnymi krajami – to, co prawda, nie ugruntowane teorie naukowe, ale ciekawe intuicje pokazujące, że rozmowa tylko o liczbach może prowadzić nas na manowce:

1. „W kulturze poszczególnych państw rozmowy z innymi osobami o doświadczeniach związanych z przemocą wobec kobiet mogą być akceptowalne w mniejszym lub większym stopniu.
2. Równouprawnienie płci może być przyczyną większej częstotliwości ujawniania przypadków przemocy wobec kobiet. Jest też bardziej prawdopodobne, że w społeczeństwach, w których panuje większe równouprawnienie, przypadki przemocy wobec kobiet będą traktowane i zwalczane bardziej otwarcie.
3. Narażenie kobiet na czynniki zagrożenia przemocą można analizować na poziomie państwa członkowskiego w kontekście czynników, które mogą zwiększać zagrożenie przemocą.
4. Różnice między państwami, jeśli chodzi o ogólny poziom przestępstw z użyciem przemocy, należy analizować, uwzględniając ustalenia dotyczące przemocy wobec kobiet. Na przykład wyższy poziom urbanizacji w danym państwie członkowskim generalnie wiąże się z wyższymi wskaźnikami przestępczości.
5. Badanie ujawniło istnienie związku między nawykiem picia alkoholu przez sprawców a doświadczeniami kobiet związanymi z przemocą w rodzinie (przemocą domową)”.

W ostatnich tygodniach prawica broniła się statystykami, wskazując, że w innych krajach Europy odnotowano więcej przypadków przemocy domowej niż w Polsce. Lewica odpierała te zarzuty, argumentując, że w Polsce niewiele kobiet postanawia w ogóle zgłaszać akty przemocy, więc nasze krajowe statystyki muszą być i są z tego powodu zaniżone (szerzej o tezie, że w katolickich krajach jest mniej przemocy, w opracowaniu portalu Konkret24.pl).

FRA wskazuje, że problem przemocy fizycznej i seksualnej dotyka według danych szacunkowych 13 mln kobiet w UE. To, co musi szczególnie martwić, to procent zgłaszanych przypadków przestępstw:

1. „Jedna trzecia ofiar przemocy ze strony partnera (33%) i jedna czwarta ofiar aktów przemocy ze strony innych osób (26%) po najpoważniejszych przypadkach przemocy kontaktowała się z policją albo z inną organizacją, jak na przykład organizacją wspierającą ofiary przestępstw.
2. Łącznie ofiary zgłosiły policji najpoważniejszy akt przemocy ze strony partnera w 14% przypadków, a najpoważniejszy akt przemocy ze strony innej osoby w 13% przypadków.
3. Dla około jednej czwartej ofiar poczucie wstydu lub zażenowania w związku z tym, co się stało, było powodem, dla którego nie zgłosiły policji ani innej organizacji najpoważniejszego przypadku przemocy ze strony partnera lub innych osób”.

Wśród wielu głosów krytycznych względem konwencji pojawił się jeden, który jest szczególnie warty podkreślenia, gdyż podnosi problem zupełnie niezauważony przez autorów dokumentu. Rzecz tyczy się problemu przemocy wokół mężczyzn. Bo choć to kobiety najczęściej są ofiarami przemocy (65 tys. na 88 tys. w 2019 r. – statystyki policyjne), to nie możemy zapomnieć, że pozostałe 23 tys. ofiar musimy rozłożyć na mężczyzn (ok. 10,5 tys.) i małoletnich (ponad 12 tys.).

Treść samej konwencji skupia się jednak na przemocy względem kobiet, co można zrozumieć, ale prawo nie powinno wykluczać i kategoryzować według płci. Nie możemy skupiać się tylko na przemocy wobec kobiet, bo tam statystyki są najgorsze. Jak jednak wskazał Rzecznik Praw Obywatelskich, „konwencja nie podważa w żaden sposób faktu, że mężczyźni również padają ofiarami przemocy domowej czy np. ekonomicznej lub seksualnej. Konwencja zachęca państwa do stosowania jej przepisów do wszystkich ofiar przemocy domowej: mężczyzn, dzieci czy osób starszych” (art. 2 ust. 2).

Wnioski zarówno ze statystyk polskich, jak i unijnych wskazują, że problem przemocy istniał przed przyjęciem i ratyfikowaniem konwencji stambulskiej, a także w okresie jej obowiązywania. Warto więc zastanowić się, gdzie może leżeć istota problemu.

Martwe prawo, bezduszne procedury

W pewnym stopniu rozmowa o problemie przemocy przypomina debatę wokół tematu wykorzystywania seksualnego przez osoby duchowne. Jeśliby prześledzić regulacje prawne, zarówno w jednym, jak i w drugim wypadku, to można by uznać, że zaproponowane, przyjęte i obowiązujące rozwiązania powinny w zupełności wystarczyć.

Jednak już po kilku rozmowach z osobami dotkniętymi przemocą widać, że prawo i regulacje są w tej materii martwe, a przynamniej bezdusznie stosowane. Wystarczy przeczytać jakikolwiek reportaż o osobach dotkniętych przemocą, które zetknęły się z procedurami.

Tymczasem mówimy o problemie, który rocznie dotyka 13 mln osób w samej tylko Unii Europejskiej! Kiedy w marcu w całej Europie rozpoczął się lockdown związany z pandemią COVID-19, eksperci alarmowali, że sytuacja osób żyjących na co dzień z przemocowcem może być dramatyczna. „Tam, gdzie przemoc była wcześniej, teraz bywa jej jeszcze więcej. I mniej jest szans na ucieczkę. Nie możesz wyjść z domu. Nie możesz się poskarżyć. A sprawca przemocy może cię kontrolować w pełni. Ale trzeba mieć świadomość, że to dotyczy nie tylko rodzin o niższym statusie społecznym. Dotyczy wszystkich. Nawet takich domów, w których sobie tego nie wyobrażamy – wskazywał profesor Zbigniew Izdebski na łamach Magazynu TVN24.

Społeczna (nie)świadomość i społeczne przyzwolenie?

„Statystyki są jednoznaczne, siedem spraw na dziesięć jest umarzanych, w siedmiu sprawach na dziesięć nie doszliśmy w ogóle etapu, w którym można stosować zabezpieczenia dla osób doznających przemocy” – tak w rozmowie z portalem oko.press mówił Grzegorz Wrona – adwokat i specjalista z zakresu przeciwdziałania przemocy w rodzinie. To realna skala problemu.

Strach i stereotyp, przekonanie, że bezpieczne jest to, co znane, zależność (również, a może przede wszystkim, ekonomiczna), poczucie winy i odpowiedzialności za rodzinę i dzieci, wstyd i zaburzone poczucie własnej wartości, brak wiary w to, że sytuacja może się zmienić. Osoby, głownie kobiety, wpadają w tragiczny ciąg, z którego bez pomocy państwa i specjalistów nie są w stanie się wyrwać, tkwiąc nierzadko w sytuacji pomocowej dziesiątki lat.

Nawet najlepsze prawodawstwo w zetknięciu z ludzką obojętnością będzie bezradne. Jeśli kobieta regularnie gwałcona, bita, poniżana i ekonomicznie uzależniona usłyszy od policjanta: „sama pani sobie jest winna”, „rozwiążcie to między sobą”, „udaje pani”, to z konwencją czy bez niej, sytuacja się nie zmieni ani o jotę.

Rząd Zjednoczonej Prawicy od 2015 roku chwali się tym, że leży mu na sercu dobro polskiej rodziny, która jest fundamentem i przyszłością naszego kraju. Szkoda tylko, że po raz kolejny jesteśmy świadkami iluzji sprawczości: plan wypowiedzenia konwencji antyprzemocowej nie był przemyślany i nie został poprzedzony merytoryczną debatą polityczną.

***

W temacie ochrony i prewencji osób dotkniętych przemocą, w tym głównie kobiet, nic się nie zmieni. Odesłanie konwencji do Trybunału Konstytucyjnego (bo nagle się okazało, że dokument ratyfikowany w 2015 roku może być niezgodny z polską Konstytucją) tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że nie o dobro osób skrzywdzonych tu idzie, ale o polityczną młóckę obliczoną na utrzymanie polaryzacji emocji w naszym społeczeństwie.

Portal klubjagiellonski.pl istnieje dzięki wsparciu Darczyńców indywidualnych i Partnerów. Niniejszy tekst opublikowany został w ramach działu „Architektura społeczna”, którego rozwój wspiera Orange Polska.

Tym dziełem dzielimy się otwarcie. Utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony oraz przedrukowanie niniejszej informacji.