Strajk przedsiębiorców – początek rewolucji? [VIDEO]
W skrócie
„Czy 2020 r. będzie jednak rokiem wymuszonego spokoju? Coraz więcej dowodów przemawia za tym, że będzie inaczej. Pod koniec kwietnia w Tel Awiwie odbyły się protesty przeciwko premierowi Benjaminowi Netanjahu. Na Słowenii odbył się protest antyrządowy na rowerach, natomiast w Stanach Zjednoczonych przeciwko lock-downowi protestowano z wnętrza własnych samochodów, a czasem nawet decydowano się złamać zasady i zaprotestować w klasyczny sposób” – stwierdza w najnowszym KluboTygodniku Andrzej Kohut, ekspert Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego ds. międzynarodowych i koordynator Regionalnego Ośrodka Debaty Międzynarodowej w Warszawie.
„O ile noszenie maski jest uciążliwe, to jednak nie na tyle, aby kogoś sprowokować do udziału w brutalnym proteście ulicznym, którego skutkiem może być wizyta w policyjnym areszcie. Inaczej jest jednak z pogarszającymi się warunkami życia. Ktoś będzie obserwował jak bankrutuje firma, która jest dziełem jego całego życia. Kto inny straci pracę i będzie miał trudność ze znalezieniem nowej. Komuś zabraknie środków, aby spłacać kredyt na mieszkanie. Być może w górę pójdą ceny żywności. Nie wiemy w tej chwili, jak głębokie będą problemy gospodarcze, które czekają nas w najbliższej przyszłości. Wszelkie prognozy na ten temat obarczone są oczywiście sporym błędem, natomiast możemy się spodziewać, że pogorszenie się sytuacji życiowej nadejdzie i będzie dotyczyło każdego z nas. Kłopoty będą narastać zwłaszcza w krajach, które nie są dość zamożne, aby łagodzić ten ból swoim obywatelom” – przestrzega ekspert CAKJ.
„Strajk przedsiębiorców to jest temat, który ostatnio kilkukrotnie pojawiał się w mediach nie tylko dlatego, że to pierwszy przypadek społecznego wystąpienia w czasach pandemii, w czasach restrykcji, zabraniających większych grupowych spotkań, ale też dlatego, że wpasował się w pewną emocję, która narasta w coraz większej części społeczeństwa. O wiele większej niż ta, która na tych (niezbyt ludnych) manifestacjach się zjawiła. Krótko mówiąc, pewnej frustracji i zmęczenia panującymi ograniczeniami, które utrudniają nam codzienne życie. W związku z tym wydaje się zasadne zadania pytania, czy już wkrótce nie czekają nas protesty na o wiele większa skalę? Być może nawet walki uliczne i to nie tylko w Polsce, ale też w innych krajach, gdzie podobne napięcia przecież narastają” – zauważa koordynator RODM.
„Co to oznacza dla roku 2020? W wielu państwach istnieją społeczne konflikty i napięcia, które zostały niejako zamrożone przez pandemię, ale to wcale nie znaczy, że zniknęły. Przybyły nowe powody do protestów. Wszystko to będzie groziło eskalacją społecznych konfliktów w 2020 r. To czy do nich dojdzie w dużej mierze będzie zależało od tego jak postąpią politycy, bo to przede wszystkim błąd z ich strony – źle skalkulowana decyzja albo brutalna reakcja służb mundurowych – może zdecydować, że niewinne rozproszone protesty na całym świecie przerodzą się w masowe bunty, rewolucyjne zamieszki lub próby obalenia urzędującej władzy” – konkluduje Andrzej Kohut w najnowszym KluboTygodniku.
Działanie sfinansowane ze środków Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018-2030. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o zachowanie informacji o finansowaniu artykułu oraz podanie linku do naszej strony.