Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Nie jesteśmy skazani na warszawocentryczność

przeczytanie zajmie 3 min

W ostatnich tygodniach media rozgrzał temat deglomeracji. Kolejni politycy dołączają problem nierównomiernego rozwoju przestrzennego Polski do swoich programów wyborczych. Nie może więc dziwić, że eksperci Klubu Jagiellońskiego często są zapraszani do komentowania tego tematu. KJ od wielu lat zajmuje się deglomeracją – prowadzimy debaty, seminaria, wydaliśmy raport, a 12-13 stycznia organizujemy w Radomiu IV Kongres Klubu Jagiellońskiego poświęcony problematyce średnich miast.

Nie jesteśmy skazani na warszawocentryczność

W programie „Zawsze na temat”, prezes Klubu Jagiellońskiego w rozmowie z redaktorem Maciejem Chudkiewiczem, wymieniły powody, dla których deglomeracja w Polsce jest konieczna. „Koncentracja wszystkich funkcji, zarówno krajowych jak i wojewódzkich w jednym mieście takim, jak Warszawa jest niepotrzebna z wielu powodów. Stoimy, bowiem przed bardzo dużym ryzykiem depopulacji wielu miast w Polsce, niektóre z nich, według niektórych prognoz mają stracić nawet do 50 proc. swoich mieszkańców, co będzie się wiązać z ogromnymi kosztami ich utrzymania, więc już dzisiaj powinniśmy myśleć o tym, jak ich infrastrukturę utrzymać” – powiedział Trudnowski.

Zauważył, że deglomeracja może być szansą dla samej Warszawy. „W Warszawie jest przesyt instytucji i zaczyna brakować rąk do pracy. A tymczasem, kilkadziesiąt kilometrów dalej, bezrobocie wciąż jest wysokie. Część instytucji obsługujących, jak urzędy czy instytucje publiczne mogłyby być zlokalizowane w innych, mniejszych miastach, gdzie ich utrzymanie byłoby tańsze i gdzie dzięki temu rozwijałby się lokalny biznes. W czasach, gdzie staramy się załatwiać większość spraw drogą cyfrową, warto rozważyć, żeby wiele setek tych instytucji – rządowych i wojewódzkich, która są dzisiaj skoncentrowane w Warszawie poprzenosić do innych miast”.

„Nie wszyscy są stworzeni do tworzenia innowacji czy do pracy na najbardziej skomplikowanych stanowiskach pracy, gdzie kompetencje są mocno wyśrubowane. Szereg osób może chcieć pracować na stanowiskach innej kategorii. Większość stanowisk, na przykład urzędniczych jest porównywalna ze względu na wynagrodzenie, niezależnie od tego, gdzie dana instytucja się mieści. Co więcej, wszyscy tracimy na tym, że wynagrodzenia na stanowiskach ministerialnych są kompletnie niekonkurencyjne, ze względu na koszty życia i utrzymania się w stolicy. Gdyby, więc te same osoby, mogły za podobne wynagrodzenie i na podobnym stanowisku pracować w innym mieście, gdzie koszty życia są niższe, byłoby to lepsze i dla tych osób i docelowo dla państwa” – powiedział prezes KJ.

Trudnowski zauważył także, że „nie powinniśmy stawiać obywateli przed brakiem jakiejkolwiek alternatywy. Dzisiaj, chcąc realizować swoje wysokie ambicje pracy w instytucjach publicznych czy ośrodkach badawczo-rozwojowych, obywatel jest właściwie skazany na jedno rozwiązanie – przeniesienie się do Warszawy”.

Na koniec prezes Klubu Jagiellońskiego zwrócił uwagę na fakt, że „dużo instytucji publicznych w Warszawie wynajmuje dzisiaj swoje siedziby na wolnym rynku, po bardzo wysokich cenach, często nierynkowych. Jednocześnie, istnieją w Polsce działki, budynki należące do państwa, do samorządów, które z różnych powodów stoją puste, bo zostały opuszczone po reformie ’99 roku. Okazuje się, że wielu włodarzy miast deklaruje, że chętnie przyjmą u siebie taką instytucję publiczną, co realnie przełożyłoby się na niższe koszty ich utrzymywania, bo mowa jest o wielomilionowych oszczędnościach”.

Deglomeracja tematem jesiennej kampanii wyborczej

Dr Marcin Kędzierski, główny ekspert CAKJ był gościem Radia Kraków, Mówiąc o deglomeracji przypomniał, że „zwrot był już widoczny w strategii na rzecz odpowiedzialnego rozwoju Mateusza Morawieckiego, przypomnę, że tam pojawił się pakiet dla średnich miast. Dzisiaj o deglomeracji mówi nie tylko Porozumienie Jarosława Gowina, ale akcenty deglomeracyjne znajdziemy w większości programów polskich partii, bo tutaj nie chodzi tylko o przeniesienie danego urzędu, ale o zmianę myślenia o rozwoju regionalnym Polski po to, żeby dowartościować średnie miasta, które nie mają statusu metropolii.

Kędzierski podkreślił, że ponieważ „deglomeracja pojawia się także w programie PSLu, PO, u Roberta Biedronia czy w partii Razem, więc to na pewno będzie jeden z motywów przewodnich tegorocznej kampanii wyborczej. I bardzo dobrze, bo Polska rozwija się bardzo szybko, w ostatnich trzydziestu latach osiągnęliśmy sukces, ale jego owoce nie są równomiernie rozłożone. Patrząc poza duże miasta, jak Warszawa, Kraków czy Poznań, widzimy, że sytuacja innych regionów nie jest już tak kolorowa”.

Zapytany czy deglomeracja jest skuteczną odpowiedzią na powstrzymanie exodusu z małych i średnich miast, jak zapewnia premier Gowin, ekspert stwierdził, że „podniesienie im rangi administracyjnej jest krokiem w dobra stronę, jeżeli przeanalizujemy to, co się stało z reformą administracyjną po roku ’99. To od momentu odebrania niektórym miastom ich funkcji, właśnie administracyjnych, rozpoczął się ich degradacja”.

Ekspert CAKJ dodał, że „koszty związane z umieraniem małych i średnich miast są nie do oszacowania, bo to nie są tylko koszty dotyczące migracji dzisiaj, ale także koszty polityki edukacyjnej i społecznej, w perspektywie 30-50 lat, których nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić”.

Kędzierski odniósł się także do przykładu Polskiej Agencji Kosmicznej, ocenianej, jako nietrafiony pomysł deglomeracyjny rządu – „w przypadku POLSY zabrakło pogłębionych badań, które odpowiedziałyby na pytanie, dlaczego agencja powinna akurat w Gdańsku mieć swoją siedzibę. Deglomeracja powinna być poprzedzona gruntowną analizą, a nie na chybił trafił. Ale przykład Gdańska nie powinien być koronnym dowodem przeciw deglomeracji, bo naprawdę nie ma żadnego racjonalnego powodu za tym, szczególnie w dobie Internetu, żeby wszystkie instytucje były w Warszawie, jak np. GIODO”.

Upadek średnich miast

Magda Doliwa-Górska, koordynator projektu „Solidarność terytorialna”, podczas rozmowy w PolskieRadio24 zwracała uwagę, na rosnące koszty utrzymywania Warszawy i tzw. obwarzanków, które powstają wraz z wciąż napływająca do stolicy ludnością. Koszty utrzymania infrastruktury, która jest niezbędna, żeby zaspokoić wszystkie potrzeby mieszkańców i ludności napływowej – od mieszkaniowych po transportowe, wiąże się z wciąż pogłębiającym się zjawiskiem suburbanizacji. Przypomniała także, że w ciągu ostatnich dwudziestu lat, wiele miast podupadło, na skutek reformy ’99 roku, w wyniku której utraciły one swoje funkcje administracyjne.

Wskazała, że przykładem takiego miasta jest Radom, w którym Klub Jagielloński 12-13 stycznia organizuje swój IV Kongres, który tym razem poświęcony będzie problematyce średnich miast. Doliwa-Górska podkreśliła, że „utracenie, po reformie ’99 roku funkcji administracyjnych przez wiele miast – z wojewódzkich stały się powiatowymi, sprawiło, że spadła ich ranga i prestiż, co przekłada się na niską atrakcyjność inwestycyjną, zarówno przez biznes jak i osoby prywatne, które chcą realizować swoje ambicje i zakładać rodziny”.

Jeżeli nie deglomeracja to, co?

Doliwa-Górska odniosła się także do przykładu Rzeszowa, jako średniej wielkości miasta, które jest postrzegane, jako jedno z lepiej prosperujących w Polsce. „W przypadku Rzeszowa, wiele zależało od bardzo dobrego gospodarza. Ważne są także takie czynniki, jak koniunktura gospodarcza, otoczenie prawno-biznesowe, ale też warunki globalne, które ktoś potrafi efektywnie wykorzystać. Ale czasami potrzebny jest impuls rozwojowy z zewnątrz, który wprowadzi się do miasta. I takim impulsem może być zdecentralizowana instytucja publiczna, która będzie mieć potencjał miastotwórczy”.

„Deglomeracja nie rozwiązuje wszystkich problemów związanych z depopulacją, wykluczeniem transportowym, niedostateczną ilością mieszkań, brakującymi rękoma do pracy to zrealizowana z głową może być efektywna i pozytywnie zmieniać oblicze średnich miast, z którymi wiązanie swojej przyszłości nie będzie już absurdalnym pomysłem” – podsumowała Magda Doliwa-Górska.