Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Piotr Trudnowski  2 listopada 2018

Przerwijmy ciszę, nim okaże się groźna

Piotr Trudnowski  2 listopada 2018
przeczytanie zajmie 4 min

Cisza wyborcza w epoce Internetu to anachronizm, absurd i ograniczenie wolności słowa. Do jej likwidacji wzywała nawet Państwowa Komisja Wyborcza. Doświadczenia państw zachodnich z ostatnich lat dostarczają nowego argumentu na rzecz jej zniesienia: to ryzyko zewnętrznego zakłócenia procesu wyborczego, na które polscy politycy nie będą mogli zareagować. Zlikwidujmy ciszę wyborczą przed wyborami parlamentarnymi w 2019 roku!

Kończące się wybory samorządowe (gdy publikujemy te słowa w niewielkiej części Polski zbliża się druga tura głosowania, ale nad całe jej terytorium – nadciąga cisza wyborcza) otworzyły kolejny maraton wyborczy, którego zwieńczeniem będą wybory parlamentarne jesienią 2019 roku i wybory prezydenckie 2020 roku. To ostatni moment, by przed tymi ważnymi głosowaniami wprowadzić w polskim prawie wyborczym zmiany, które dopasują procedurę wyborczą do realiów XXI wieku. Potrzebujemy poważnej dyskusji nad możliwością likwidacji anachronicznej instytucji ciszy wyborczej.

Cisza wyborcza od wielu lat krytykowana była jako nieprzystająca do świata komunikacji elektronicznej. Co wybory internauci – w tym również dziennikarze, politycy i liderzy opinii – prześcigają się w pomysłowości na komunikowanie sobie „przecieków” z badań exit poll. Coraz powszechniejsze staje się też agitowanie w mediach społecznościowych również w czasie, w którym formalnie jest to zabronione. Utrzymywanie powszechnie lekceważonej fikcji prawnej negatywnie wpływa na kulturę praworządności.

Jednocześnie dotychczasowy stan prawny i jego interpretacje nie były wolne od rażących absurdów. W wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2014 przedstawiciele Państwowej Komisji Wyborczej utrzymywali, że samo „polubienie” treści politycznych w portalach społecznościowych może oznaczać agitację. Z kolei w referendach za złamanie ciszy wyborczej uznawane jest samo informowanie o frekwencji w głosowaniu lub zachęcanie do udziału w głosowaniu, podczas gdy te same działania są dozwolone w czasie wyborów.

Do rozważenia likwidacji ciszy wyborczej wzywa od pewnego czasu sama Państwowa Komisja Wyborcza. „Postęp technologiczny, rozwój nowych mediów, w tym portali społecznościowych powoduje, że obecnie cisza wyborcza staje się fikcją. Wydaje się, że cisza wyborcza powinna obowiązywać jedynie w dniu głosowania w lokalu wyborczym, tj. wyłącznie wewnątrz budynku, w którym znajduje się ten lokal oraz w odległości np. 100 metrów od tego budynku” – proponował PKW w dokumencie Informacji o realizacji przepisów Kodeksu wyborczego oraz propozycje ich zmiany z 1 lutego 2016 r. Przewodniczący PKW Wojciech Hermeliński powtórzył to również kilkukrotnie przy okazji kończących się wyborów.

Do dotychczasowych argumentów dołączyły w ostatnich lata nowe, dużo poważniejszej rangi. W wielu państwach zachodnich coraz powszechniej mówi się o możliwości zewnętrznych ingerencji w proces wyborczy. Mowa o akcjach dezinformacyjnych, manipulacjach politycznych na wielką skalę, preparowaniu i popularyzowaniu fałszywych informacji etc. Przykładowo, w Stanach Zjednoczonych trwają śledztwa FBI oraz komisji Senatu i Izby Reprezentantów dotyczące możliwych ingerencji Rosji w amerykańskie wybory 2016 roku. Z kolei w roku 2017 we Francji przed samym rozpoczęciem tamtejszej ciszy wyborczej doszło do publikacji w Internecie efektów wycieku 20 000 e-maili ze sztabu jednego z kandydatów. Wskazuje się, że prawdziwe wiadomości były tam przemieszane z wiadomościami fałszywymi i spreparowanymi, a popularność w Internecie zyskiwały dzięki wsparciu botów. Jednocześnie politycy, których to dotknęło, ze względu na ciszę wyborczą nie mieli możliwości odnoszenia się do treści popularyzowanych informacji.

Nawet polskie doświadczenia ostatnich lat sprawiają, że coraz łatwiej wyobrazić sobie na przykład ujawnienie właśnie w ciszy wyborczej jakichś bulwersujących – prawdziwych lub spreparowanych – dokumentów lub nagrań z udziałem polityków, które przez swoją dosadność błyskawicznie będą rozpowszechniały się w sieci. Fakt, w którym politycy nie będą mogli się do nich odnieść, a media i instytucje państwa opatrzeć rzetelnym komentarzem, tworzy ryzyko istotnego zaburzenia procesu wyborczego.

Likwidacja ciszy wyborczej oczywiście nie zniesienia zagrożenia zewnętrznych ingerencji i manipulacji procesem wyborczym w Polsce, ale na pewno stworzy przestrzeń do skuteczniejszego reagowania państwa, polityków i opinii publicznej na ewentualne takie próby. Tym samym powinno zmniejszyć pokusę do podejmowania tego rodzaju interwencji.

Czasu jest mało. Sejm tej kadencji zajmował się już analogicznym projektem i zdecydował się go odrzucić. Istotne okoliczności – zwłaszcza przywołane doświadczenia amerykańskie i francuskie – nastąpiły jednak później i rzucają nowe światło na problem. Do gry wróciły też „taśmy kelnerów”. Wedle medialnych doniesień nieznana ich część robi za czarnorynkową walutę w przestępczych rozliczeniach.

Jeżeli nie chcemy, by ich dysponent mógł łatwo wstrząsnąć sceną polityczną wrzucając kolejne sensacyjne nagrania na chińskie serwery już w ciszy wyborczej, to spróbujmy zmienić prawo tak, by chociaż utrudnić mu zadanie. Żadne państwo nie jest w stanie przeciwdziałać wszystkim aktom skierowanym przeciwko niemu, ale tylko państwo teoretyczne – nawet nie próbuje robić tego, co w jego zasięgu.