Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Bartosz Wójcik  18 kwietnia 2018

Lewa strona odpowiada: Henryk Woliński

Bartosz Wójcik  18 kwietnia 2018
przeczytanie zajmie 18 min
Lewa strona odpowiada: Henryk Woliński Autor ilustracji: Rafał Gawlikowski

W dużej mierze właśnie jego determinacji zawdzięczamy szereg, tak często dziś przywoływanych, aktów solidarności Polski Podziemnej z bezwzględnie wyniszczaną przez Niemców społecznością polskich Żydów. To on zorganizował i przez blisko trzy lata samodzielnie prowadził Referat Żydowski przy Biurze Informacji i Propagandy Komendy Głównej Armii Krajowej. To na nim spoczywała odpowiedzialność za utrzymywanie kontaktów z podziemiem żydowskim, gromadzenie i selekcję materiałów mających alarmować „Wolny Świat” o Zagładzie. Wreszcie – to od niego, podczas trwającej w getcie warszawskim latem 1942 r. Wielkiej Akcji, wyszła inicjatywa utworzenia specjalnej organizacji, której celem miało być niesienie pomocy skazanej na zagładę resztce pozostałych przy życiu obywateli polskich pochodzenia żydowskiego. Mimo wspomnianych zasług – do dziś pozostaje postacią niemal zupełnie anonimową.

Jesienią 1942 r. do Londynu dotarła kolejna już krajowa poczta z mikrofilmami. Tym razem, poza standardowymi sprawozdaniami z życia polskiej konspiracji, wyjątkowo dużą część korespondencji stanowiły materiały dotyczące gehenny polskich Żydów. Wśród nich, obok dokumentów wytworzonych przez żydowskich socjalistów oraz piętnującej eksterminacyjną akcję okupanta odezwy Protest, wydanej przez katolików zrzeszonych we Froncie Odrodzenia Polski (FOP), znalazł się sporządzony przez pracowników Biura Informacji i Propagandy (BIP) Komendy Głównej AK, opatrzony kilkoma załącznikami, szczegółowy raport zatytułowany Likwidacja getta warszawskiego.

Jego autorzy, zdając sobie sprawę z wagi opracowanego materiału, apelowali: „Uwierzcie w rzeczy nie do wiary. Wiedzcie, że to, co dojdzie do waszej świadomości, jest przede wszystkim prawdą. Nie całą jednak prawdą, jest drobną cząstką tej prawdy, wśród której przyszło nam żyć i umierać. Fakty, które wam podajemy nie są wybrane ani dobrane. Są to fakty codzienne”.

Niebawem, głównie w oparciu o niniejszy raport, sporządzona zostanie alarmująca gremia polityczne państw alianckich Nota Raczyńskiego [Edward Raczyński kierował dyplomacją Rządu RP w Londynie – red.], rozpowszechniana przez polskie MSZ również jako broszura The Mass Extermination of Jews in German Occupied Poland. Nieco później w Stanach Zjednoczonych ukaże się, opublikowane nakładem organizacji żydowskich, znacznie obszerniejsze wydawnictwo – The Black Book of Polish Jewry. Jedną z trzech osób stojących za przygotowaniem tej szczególnej wagi przesyłki – obok pracujących w BIP KG AK historyków, Ludwika Widerszala „Pisarczyka” oraz Stanisława Herbsta „Chrobota” – był niedawno dokooptowany do zespołu Wydziału Informacji BIP prawnik, Henryk Woliński „Wacław”.

Przez Stronnictwo Demokratyczne do Armii Krajowej

O przedwojennej aktywności przyszłego „rzecznika sprawy żydowskiej” wiemy niewiele. Urodził się w roku 1901. Uzyskawszy wykształcenie prawnicze podjął – jako radca prawny – pracę w Prokuratorii Generalnej. U schyłku krótkiego okresu niepodległości wstąpił też do powstałego na kilka miesięcy przed wybuchem wojny lewicującego Stronnictwa Demokratycznego (SD). Niewielkie ugrupowanie, powołane z inicjatywy kilku środowisk na ogół bliskich tradycji piłsudczykowskiej, stanowić miało liberalną alternatywę dla Stronnictwa Narodowego (SN), a zarazem inteligenckie wzmocnienie demokratycznej opozycji – Stronnictwa Ludowego (SL) oraz Polskiej Partii Socjalistycznej (PPS). Co charakterystyczne, jednym z głównych zadań stawianych sobie przez inicjatorów nowego na politycznej mapie Polski podmiotu było przeciwstawienie się narastającym po śmierci marszałka Piłsudskiego, przybierającym coraz ostrzejszy wymiar tendencjom antysemickim.

W działalność ZWZ-AK Woliński zaangażować miał się w wyniku spotkania z oficerem BIP, a zarazem członkiem konspiracyjnego SD, Ludwikiem Widerszalem. Był początek roku 1942 – z różnych zakątków okupowanej Polski spływały wstrząsające informacje o kolejnych mordach dokonywanych na Żydach. Wcześniej, do momentu inwazji na ZSRR w czerwcu 1941 r., Niemcy koncentrowali się na izolacji i stopniowym wyniszczaniu ekonomicznym ludności żydowskiej. Teraz stawało się jasne, że zbrodnicza machina wkroczyła w nowy etap. Woliński, żywo zainteresowany postępującą tragedią, posiadający liczne kontakty towarzyskie oraz dobrą orientację w sprawach żydowskich okazał się idealnym kandydatem na stanowisko kierownika nowego podmiotu montowanego w strukturze BIP KG ZWZ-AK – Referatu Żydowskiego. Funkcję tę objął z początkiem lutego 1942 r.

Żydzi i „pęknięcie narodowościowe”

Biuro do którego trafił, kształtując społeczno-polityczną linię konspiracyjnej armii, stanowiło newralgiczny punkt wykuwającego się stopniowo aparatu Podziemnego Państwa. Było zarazem środowiskiem dość specyficznym – zdecydowanie elitarnym, zdominowanym przez bliską Wolińskiemu, często wywodzącą się właśnie z kręgów SD bądź przedwojennej PPS, inteligencję o poglądach lewicowych.

Fakt ten istotnie wpływał na nastroje, jakie panowały w BIP – zwłaszcza zaś w jego Wydziale Informacji, któremu bezpośrednio podlegał Referat Żydowski – w stosunku do dramatu Żydów. To właśnie z tego ośrodka, głównie za sprawą kierującego szczególnie popularnym „Biuletynem Informacyjnym” ZWZ-AK działacza harcerskiego, Aleksandra Kamińskiego „Huberta”, już od pierwszych miesięcy niemieckich prześladowań wypływać będą głosy współczucia i oburzenia, ale także – przestrogi przed konsekwencjami ulegania sączonej przez Niemców propagandzie antysemickiej. Ta, w obliczu „narodowościowego pęknięcia” – zerwania, i tak dość problematycznych więzów, łączących poszczególne narodowości współtworzące społeczeństwo II RP – pokonanej Polski, pogłębiającego jeszcze przedwojenne antagonizmy, trafiała niestety często na podatny grunt.

Postawa pisma kierowanego przez Kamińskiego nie była typową dla ogółu polskiej konspiracji. Obok dominującej liczby tytułów kwestię żydowską raczej pomijających, a także stosunkowo niewielkiej ilości zasadniczo przychylnych Żydom pism socjalistycznych i demokratycznych, wiele wydawnictw, głównie – choć nie wyłącznie – proweniencji narodowej, w nowych okolicznościach nie zrezygnowało z niezmiennie nośnych, a przy tym użytecznych w rywalizacji politycznej, wątków antysemickich. „Po kilku zaledwie dniach od »hermetycznego« zamknięcia ghetta żydowskiego w Warszawie, niektóre polskie »dobre serca« już zdążyły zamanifestować współczucie dla niedoli żydowskiej” – kpił w grudniu 1940 r. główny organ podziemia oenerowskiego, „Szaniec”. „Niekłamaną rozpacz” redakcji „Biuletynu Informacyjnego”, alarmującego, że zamknięcie Żydów w getcie to skazanie na powolną śmierć głodową i nieuchronne epidemie ponad 400 000 ludzi wyszydzano, informacjom tym – co charakterystyczne – przeciwstawiając dramatyczne położenie samych Polaków, którymi ZWZ-AK miał się rzekomo nie przejmować.

Antyżydowskie nastroje nasilały pogłoski o zdradzieckiej postawie Żydów pod okupacją sowiecką. Rozchodząc się błyskawicznie – także za sprawą części podziemnej prasy – nie uwzględniały one faktu, że problem współpracy z komunistycznymi organami okupacyjnymi dotyczył przede wszystkim żydowskich warstw niższych, a zarówno lepiej sytuowani Żydzi, jak i główne ośrodki polityczne: socjalistyczny Bund oraz syjoniści – w większości opowiedzieli się przeciw współpracy z Sowietami. Znacznie słabiej przebijała się też do świadomości społeczeństwa Generalnego Gubernatorstwa (GG) wiedza o tym, że sami Żydzi stanowili blisko 80% kontyngentu jednej z czterech (drugiej pod względem liczby wywiezionych ludzi) wielkich deportacji przeprowadzonych przez władze sowieckie.

Mimo niesprzyjających okoliczności, Woliński zgodził się objąć zaproponowane mu stanowisko. Rozumiał moralną wagę przeciwdziałania żydowskiej tragedii, ale także – co widać będzie wyraźnie w dalszej części tekstu – polityczny kontekst problemu, istotny dla pozycji Polski w obozie alianckim.

Zanim powstała „Żegota”. Referat Żydowski BIP KG AK

W początkowym okresie prace jednoosobowego referatu Wolińskiego – stale wspomagała go żona; niekiedy też inni pracownicy BIP specjalizujący się w kwestiach narodowościowych – koncentrowały się na organizacji sprawnie działającej siatki informatorów w rozsianych na terenie GG skupiskach żydowskich. Zadanie to ułatwiały bliskie kontakty, jakie posiadał szczególnie w środowisku socjalistycznego Bundu. Spływające z terenu doniesienia były przez „Wacława” analizowane, selekcjonowane i przygotowywane do ewentualnego wykorzystania przez podziemne władze. „Woliński zaczął dostarczać nam codziennych meldunków o sytuacji w getcie. Czytałem je – skracałem […], po czym szło to do sztabu, do ludzi z łączności i drogą radiową do Londynu” – relacjonował jego przełożony, Aleksander Gieysztor „Borodzicz”.

Zgromadzone przez „Wacława” materiały służyły jednocześnie wychowawczemu oddziaływaniu BIP-u na społeczeństwo polskie. Najlepszym tego przykładem była wydana jesienią 1942 r. broszura autorstwa innego zasłużonego dla sprawy żydowskiej pracownika biura, Antoniego Szymanowskiego „Brzeskiego”, mająca uświadomić Polakom skalę dokonywanej przez Niemców zbrodni, ale także – uwrażliwiać ich na los masowo mordowanych Żydów. Sprytnie stylizowana na szczerą relację „zwykłego Polaka”, rzekomo rozumiejącego antysemickie nastroje dużej części społeczeństwa publikacja  – odwołując się do instynktów antyniemieckich – piętnowała doszukiwanie się w tragedii Żydów „zasłużonej sprawiedliwości” czy „korzyści dla interesu polskiego” (podobne motywy pojawiały się nawet w czołowych pismach podziemia narodowego). „Rozumowania takie są poniżej polskiej godności, poniżej naszej kultury i historii” – wołał, opierając się na materiałach „Wacława”, „Brzeski“.

Jednak mozolna praca analityczna – wielu akowców z BIP, wśród nich Woliński, równolegle prowadziło oddolną akcję doraźnej pomocy, polegającą na organizowaniu osobom w świetle ustawodawstwa niemieckiego uznanych za Żydów „aryjskich” dokumentów, przechowywaniu czy udostępnianiu mieszkań – szybko przestała wyczerpywać obowiązki referenta. Latem 1942 r., po rozpoczęciu przez Niemców likwidacji warszawskiego getta, Woliński za pośrednictwem działaczy harcerskich bliskich Kamińskiemu, Ireny Adamowicz i Tadeusza Kwaśniewskiego, wszedł w kontakt z coraz pilniej szukającymi możliwości współpracy przedstawicielami żydowskiego podziemia.

W tym samym okresie, zdając sobie sprawę z niewystarczającej, wobec postępującej akcji eksterminacyjnej, skali dotychczasowej pomocy – w przypadku BIP ograniczały ją jeszcze względy bezpieczeństwa związane z wojskowym charakterem AK – wystąpił z inicjatywą utworzenia cywilnej organizacji, której naczelnym zadaniem byłaby opieka nad pozostałymi przy życiu Żydami. Gdy uzyskała ona poparcie innego „orędownika akcji pomocy”, szefa Wydziału Informacji BIP, mjr. Jerzego Makowieckiego „Malickiego” oraz dowódcy AK, gen. Grota-Roweckiego, przystąpiono do rozmów z Delegaturą Rządu na Kraj.

W ich wyniku, dzięki determinacji odległych politycznie, niewielkich choć bardzo aktywnych środowisk: katolickiego FOP-u Zofii Kossak-Szczuckiej, który jako pierwszy stanowczo potępił realizowaną przez Niemców akcję eksterminacyjną i udział w niej Polaków oraz kilku mniejszych ugrupowań lewicowych, reprezentowanych przez Wandę Krahelską-Filipowiczową; wreszcie – o czym często zapominamy – socjalistów i syjonistów żydowskich, we wrześniu 1942 r. powołana została „Żegota”. Początkowo działająca jako skromny komitet społeczny o zadaniach czysto charytatywnych, szybko przeobrażona została w dysponującą poważniejszymi, choć w skali potrzeb niezmiennie ubogimi środkami, podlegającą Delegaturze Rządu, Radę Pomocy Żydom (RPŻ). W przeciwieństwie do komitetu, obok funkcji opiekuńczych, Rada posiadała też aspiracje do oddziaływania politycznego. O wzroście znaczenia tak przeorganizowanej instytucji świadczył fakt, że tym razem do jej kierownictwa weszli także przedstawiciele dwóch spośród trzech najważniejszych stronnictw politycznych – socjaliści (PPS-WRN) i ludowcy (SL). Poza Radą – choć znane są przykłady współpracy z Żegotą poszczególnych osób o światopoglądzie narodowym – pozostało SN.

Wizja polsko-żydowskiego braterstwa broni

Gdy nowa instytucja przejmowała ciężar organizacji akcji opiekuńczej, Referat Żydowski mógł skoncentrować się na własnych zadaniach dotyczących ewentualnej współpracy wojskowo-politycznej. Wobec podjętych przez komórkę Wolińskiego kontaktów, początkowo z kierownictwem Bundu, z czasem – z przedstawicielstwem Żydowskiej Organizacji Bojowej (ŻOB) oraz stanowiącego jej zaplecze Żydowskiego Komitetu Narodowego (ŻKN), coraz realniej rysowała się szansa na połączenie wysiłków wojskowych. W ewentualnej realizacji takiego scenariusza „Wacław” dostrzegał nie tylko walory natury moralnej, ale także istotnej wagi posunięcie polityczne. Gdy jesienią 1942 r. ŻKN złożył na jego ręce propozycję „całkowitego podporządkowania się polskim czynnikom politycznym i wojskowym” za cenę umożliwienia Żydom podjęcia walki zbrojnej w gettach oraz powołania polsko-żydowskich oddziałów partyzanckich, Woliński zdecydował się wystosować do kierownictwa AK memoriał naświetlający liczne korzyści z nawiązania takiej współpracy.

„Pozytywne ustosunkowanie się – argumentował – czynników polskich do deklaracji ŻKN stwarza możliwość zadokumentowania w sposób dobitny i niebudzący wątpliwości polskiego stanowiska do eksterminacyjnej akcji niemieckiej w stosunku do Żydów jako obywateli państwa polskiego. Przyjęcie deklaracji, udzielenie Żydom pomocy, objęcie kierownictwa nad zadeklarowaną przez ŻKN akcją należy uznać za akt o doniosłym znaczeniu politycznym, który uwydatni się zwłaszcza w okresie likwidacji wojny (propaganda niemiecka m. in. Polakom przypisuje morderstwa dokonywane na Żydach)”. Ponadto podkreślał, że posunięcie to jednoznacznie odcięłoby podziemie żydowskie od wpływów komunistycznej Polskiej Partii Robotniczej (PPR). Eksponował przy tym – jako element sprzyjający stronie polskiej – złe w stosunku do Sowietów doświadczenia żydowskich elit politycznych na Ziemiach Wschodnich. Warto dodać, że głośną w tym czasie była sprawa lojalnych wobec państwa polskiego przywódców socjalistycznego Bundu – Wiktora Altera i Henryka Ehrlicha, aresztowanych, a z czasem, mimo licznych protestów, zamordowanych przez NKWD.

W BIP-owskim otoczeniu Wolińskiego dość popularny był pogląd, że Żydzi stanowią jedyną mniejszość, w realiach wspomnianego już „pęknięcia narodowościowego”, gotową – choćby ze względu na wspólnego wroga – wyraźnie trwać na platformie wierności wobec Rządu RP. Traktując pomoc prześladowanym w kategoriach obowiązku polskiego państwa, dostrzegali w niej zarazem realną korzyść, związaną z pozyskaniem niebagatelnego atutu propagandowego, mogącego odegrać poważną rolę w kontekście powojennych rozstrzygnięć. Widzieli w niej również wymowne zaprzeczenie popularnym na Zachodzie opiniom o Polsce, jako niedojrzałym do ustroju demokratycznego „kraju czarnego antysemityzmu”.

Niemal natychmiast po wystosowaniu przez Wolińskiego wspomnianego memoriału pozytywnie odniósł się do niego dowódca AK, który aprobując deklarację Żydów, polecił im przystąpienie do tworzenia w ramach własnej organizacji „piątek bojowych”. Pozornie klarująca się sytuacja szybko okazać miała się jednak znacznie bardziej złożona.

Właściwie bezbronna żydowska konspiracja nie stanowiła dla AK realnego wzmocnienia. Co więcej, poważniejsze jej wsparcie musiało uszczuplić i tak bardzo skromne zasoby gromadzone na okres przyszłego, stanowiącego główny cel funkcjonowania organizacji, powszechnego wystąpienia zbrojnego. Biorąc pod uwagę sprzeczny z planami AK, a nieskrywany przez stronę żydowską, zamiar manifestacyjnego, nie mającego żadnych perspektyw militarnego sukcesu, przeprowadzenia antyniemieckich wystąpień w gettach, przekazanie broni oznaczało faktycznie jej utratę. Obawiano się przy tym konsekwencji przedwczesnego, korzystnego dla komunistów, rozlewu walk na stronę „aryjską”.

Jeszcze istotniejszy problem stanowiły: utrzymująca się w szerokich kręgach podziemia, podobnie zresztą jak w społeczeństwie, nieufność wobec Żydów oraz brak wiary w ich gotowość do podjęcia rzeczywistej walki. Pierwsza, poza charakterystycznym dla wielu środowisk antysemityzmem, wynikała w dużej mierze z powszechnego utożsamiania kręgów żydowskich z wpływami komunistycznymi. Nie były to zresztą podejrzenia zupełnie bezpodstawne – zdesperowani Żydzi, także po nawiązaniu współpracy z AK, utrzymywali luźne kontakty z PPR. Druga obawa wynikała z krytykowanej powszechnie, nawet przez przychylne sprawie żydowskiej kręgi podziemia, dotychczasowej bierności Żydów wobec przeprowadzanych od wielu miesięcy mordów.

„Żydzi poniewczasie, z różnych grupek, również komuniści, zgłaszają się do nas po broń, tak jakbyśmy mieli pełne magazyny. Tytułem próby wydałem trochę pistoletów, nie mam pewności czy w ogólę tę broń użyją. Więcej nie dam, bo jak wiecie, sami jej nie mamy, czekam na dosłanie” – odpowiadał nerwowo „Grot”, indagowany w sprawie uzbrojenia Żydów przez władze w Londynie. Symboliczna partia, o której wspomniał dowódca AK, wynosiła 10 pistoletów. Według Wolińskiego – nie potwierdzają tego dane żydowskie – w przeciągu następnych kilku tygodni przekazać miano drugie tyle sztuk broni oraz materiały do wytwarzania butelek zapalających.

Przełom?

Sytuacja uległa wyraźnej poprawie w drugiej połowie stycznia 1943 r., kiedy Żydzi, poważnie wzmacniając argumenty forsującego ideę współpracy Wolińskiego i innych BIP-owców, na podjętą przez Niemców próbę dalszej likwidacji getta odpowiedzieli zbrojnie. „Bohaterska postawa tych, którzy w najsmutniejszych chwilach rzeczywistości żydowskiej nie zatracili poczucia honoru, budzi największy szacunek i stanowi piękną kartę w dziejach Żydów polskich” – donosił w charakterystycznym dla siebie stylu, redagowany przez Kamińskiego „Biuletyn Informacyjny”. Świadomie zawyżano przy tym skalę strat poniesionych przez Niemców i pomagającą im policję żydowską, licząc zapewne na wywołanie tym samym sympatii dla oporu getta po polskiej stronie muru.

Strzały w getcie przełamały też częściowo obawy dowódcy AK. Krótko po podjętej samoobronie Woliński uzyskał dla żydowskiej konspiracji kolejne 50 pistoletów, amunicję, materiały do produkcji butelek zapalających oraz granaty, przekazane przez Okręg Warszawski AK. Organizacja zaoferowała też Żydom możliwość pośrednictwa przy zakupie większej ilości uzbrojenia. Ponadto – co w kontekście starań Wolińskiego było nawet istotniejsze – „Grot” zdecydował się również wydać przełomowy rozkaz do dowódców terenowych. Nakazywał w nim podejmować współpracę z lokalnymi gettami, a jeśli jest w nich wola oporu – okazywać pomoc.

Kilka tygodni później, podtrzymując poprzednie zalecenia, dodawał: „Zezwalam na utworzenie żydowskich oddziałów powstańczych spośród nastawionego patriotycznie elementu (bundowcy, syjoniści). Oddziałów takich nie używać w walce partyzanckiej i dywersyjnej, lecz jedynie na wytrwanie do czasu powstania i przygotowania się do niego”. Rozkaz ten wskazywał nowe rozwiązanie kiełkujące w kierownictwie AK. Rozwiązanie polegające na wyprowadzeniu z gett „elementu patriotycznego” i lokowanie go w terenie – wiosną 1943 r. stałe oddziały leśne AK były jeszcze bardzo nieliczne; w rejonie Warszawy działały tylko oddziały mobilizowane doraźnie i zwalniane do domów. Tam, nieuzbrojone oczekiwać miały na moment ogólnopolskiego powstania. Woliński sondował też możliwość wcielenia ŻOB-owców w struktury funkcjonujących już grup akowskich, lecz zgody takiej nie uzyskał.

Niestety nie wiadomo czy, a jeśli tak – jaki model współpracy uzgodniono z pierwszym łącznikiem ŻOB Arie Wilnerem „Jurkiem”. Ten, co w krytycznym momencie istotnie zahamowało dalsze kontakty – uda się je wznowić dopiero na krótko przed powstaniem w getcie – z początkiem marca 1943 r. wpadł w ręce gestapo. Mimo brutalnego śledztwa, dysponując „namiarami” na komórki AK oraz Delegatury, nie ujawnił żadnych informacji. Wiadomo natomiast, że jego następca, Icchak Cukierman „Antek”, do zaproponowanego przez AK rozwiązania odniósł się sceptyczne. Pewni nieuchronnej zagłady konspiratorzy żydowscy, których reprezentował, optować mieli za podjęciem w pierwszej kolejności manifestacyjnej, ratującej honor ich społeczności i zwracającej uwagę świata na jej tragiczny los, walki w gettach.

W takich okolicznościach 19 kwietnia 1943 r. dzielnica żydowska w Warszawie wystąpiła zbrojnie. „Walczący obywatele Państwa Polskiego zza murów ghetta stali się bliżsi, bardziej zrozumiali społeczeństwu stolicy, niż bierne ofiary, bez oporu dające się wlec na śmierć” – wołał „Biuletyn Informacyjny”.

Poświęcony podjętej przez Żydów walce artykuł, pismo Kamińskiego wieńczyło następującym apelem: „Pomoc dla zbiegłych z płonącego ghetta Żydów jest dla nas surowym chrześcijańskim obowiązkiem, do czasu aż odrodzona Rzeczpospolita przywróci w tej części Europy pełne bezpieczeństwo, prawdziwą wolność i poszanowanie naszej starej europejskiej kultury”.

Przychylnie o walczących, wyrażając solidarność z nimi, pisała większość tytułów akowskich. Jednak realna zbrojna pomoc powstańcom była w praktyce niemożliwa. Doraźnie podejmowane przez warszawskie struktury symboliczne akcje solidarnościowe nie mogły zmienić dramatycznej  sytuacji. Z kolei poza Warszawą przepaść polsko-żydowska okazała się zbyt głęboka – żaden z dowódców okręgowych nie podjął sugerowanej przez „Grota” jeszcze w lutowym rozkazie inicjatywy. „Wykonanie tego rozkazu – konstatował gorzko „Wacław” w raporcie podsumowującym funkcjonowanie Referatu Żydowskiego BIP KG AK – wielokrotnie powoływanego przez organizacje żydowskie i przez ludzi chcących pomóc Żydom do prowadzenia walki w getcie, napotykało na niechęć miejscowych czynników wojskowych”.

Wspomniane przez Wolińskiego nastawienie miało różne źródła. Obok nierzadkich uprzedzeń – AK była organizacją współtworzoną przez ludzi o różnych rodowodach – będących konsekwencją zapatrywań światopoglądowych bądź negatywnych doświadczeń w dotychczasowych relacjach z Żydami, trudno pominąć kontekst polityczny zjawiska. Oficjalna organizacja wojskowa Podziemnego Państwa, mimo prowadzonych od 1940 r. z polecenia władz emigracyjnych prac zjednoczeniowych, ciągle nie mogła podporządkować sobie ogółu struktur o charakterze zbrojnym.

Istotną ich część stanowiły natomiast kręgi skrajnie prawicowe, które w rywalizacji z AK nie cofały się przed zarzutami o jej rzekome „żydofilstwo”, samemu przedstawiając się jako struktury wolne od podobnych wpływów, reprezentujące „szczere dążenia Narodu”. Wobec społecznej nośności tego typu argumentów – podnoszonych zresztą nie tylko przeciw wojsku, ale także strukturom politycznym Polskiego Państwa Podziemnego; z czasem prasa NSZ zaatakuje nawet działania „Żegoty” – lokalni dowódcy AK, których zasadniczym celem było zjednoczenie i przygotowanie terenu do powszechnego wystąpienia zbrojnego, musieli się z nimi liczyć.

Biurokracja, małostkowość, zła wola?

Wraz z wygaśnięciem walk w warszawskim getcie dotychczasowa rola referatu Wolińskiego wyraźnie zmalała. Wprawdzie ocalała część bojowców ŻOB (druga z walczących w getcie organizacji, prawicowy Żydowski Związek Wojskowy, nie posiadała kontaktów z AK) podtrzymywała gotowość wejścia w struktury wojskowe Polski Podziemnej, jednak nie było już mowy o skali współpracy, jaką planowano jeszcze wiosną. Niemniej, latem 1943 r. wysiłki optujących za przyjęciem Żydów w szeregi AK pracowników BIP z Wolińskim na czele przyniosły pewien skutek. Jak depeszował do Londynu podziemny Bund – z ŻOB-owców, którzy przeżyli utworzono przy AK kilkudziesięcioosobowy „bierny oddział powstańczy”, mający wejść do walki w obliczu planowanego zrywu. Niestety i tym razem zabraknąć miało dobrej woli – mimo wielomiesięcznego oczekiwania na realne kroki ze strony AK, wysyłania monitów z prośbą o przydzielenie dowództwa, grupa ta została pozostawiona sama sobie, ulegając stopniowemu rozkładowi. Naciski „Wacława” trafiały w próżnię.

Zaistniałą sytuację, a zapewne także pogląd na nią Wolińskiego, trafnie oddaje rozpaczliwy list Aleksandra Kamińskiego, który w marcu 1944 r., naciskając na mjr. Jerzego Makowieckiego „Malickiego”, by ten podjął w dowództwie interwencję w sprawie oczekujących Żydów, dodawał: „Nie piszę do Pana tej kartki prywatnie. Pragnę by to był mój głos służbowy. Jestem pełen trosk. Jedyny dziś lojalny element mniejszościowy straci do nas wiarę, jeżeli nie przełamie się małostkowości i biurokracji »urzędującej« w tych sprawach. Nie mogę bowiem uwierzyć, że to zła wola. To chyba tylko biurokracja i nieumiejętność naszych urzędów, które właśnie my, BIP, dla dobra propagandy w najszerszym tego słowa znaczeniu powinniśmy przełamać”. Do wzmiankowanego przełamania nie doszło. Większość miesiącami oczekujących na realny akces do AK bojowników getta w „drugim z warszawskich powstań” udział wprawdzie wzięła, jednak już w szeregach podlegającej PPR Armii Ludowej (AL).

Na czele komórki BIP w „Żegocie”

Gdy, wobec zmiany dotychczasowego położenia, wojskowe relacje polsko-żydowskie, stanowiące dotąd główny obszar aktywności Wolińskiego, wyraźnie zeszły na plan dalszy, kierowany przez niego referat zaangażował się w opiekuńczą akcję „Żegoty”. W ramach specjalnej komórki BIP, której prace koordynował właśnie „Wacław”, mimo podwójnego zagrożenia związanego z równoległą służbą w AK, pomoc prześladowanym niosło wielu funkcjonariuszy tego szczególnego ośrodka Podziemnego Państwa.

Wymiar ich poświęcenia zwiększa fakt, że jako „ekspozytura żydokomuny w sercu AK”, BIP-owcy byli w tym okresie intensywnie atakowani oraz rozpracowywani przez skrajnie prawicowe kręgi konspiracji. Istotnie zwiększało to ryzyko prowadzonej pracy. W jednym z zachowanych z tego okresu „rozpracowań”, inwigilujący „Huberta” wywiadowca NSZ konstatował: „Kamiński Aleksander, harcmistrz […]. Żydofil, zawsze skłaniał się do skrajnej lewicy-komuny. Niepewne pochodzenie matki (Żydówka lub Francuzka, wzgl[ędnie] Żydówka francuska).

Kamiński jest niedużym brunetem, o ciemnych oczach, bardzo ruchliwy i nerwowy, bystra inteligencja (główny autor »Wielkiej Gry« [tytuł pierwszej, wydanej jeszcze przed głośniejszymi Kamieniami na szaniec, książki Kamińskiego – red.]) . Kamiński jest za mądry, aby oficjalnie wstąpić do organiz[acji] komun[istycznej] i przez to stracić kontakt z organiz[acją] polską. Natomiast na podstawie informacji od ludzi blisko i dobrze go znających (jeszcze przed 1939 r.) należy wnioskować, że dąży on do ustroju komun[istycznego] w Polsce, ten ustrój bowiem najbardziej mu odpowiada”. Dla części akowców, w tym zwierzchnika „Wacława” – mjr. „Malickiego”, ta swoista nagonka, obejmująca także pewne kręgi kontrwywiadu AK i Delegatury, zakończyć miała się tragicznie.

Woliński, sam czynnie angażując się w pomoc Żydom, koordynował „nadprogramową” działalność reszty pracowników BIP. Odpowiadając za kontakty z nadzorującą „Żegotę” Delegaturą Rządu, utrzymywał łączność z poszczególnymi „opiekunami” oraz rozdysponowywał środki. O skali tej działalności najlepiej świadczy fakt, że – jak ustaliła autorka naukowej monografii „Żegoty”, Teresa Prekerowa – prowadzona przez „Wacława” ewidencja obejmowała blisko 280 ukrywających się osób.

Znamienne, że gdy wiosną 1944 r. współpracujące z „Żegotą” organizacje żydowskie utraciły kontakt z administracją Podziemnego Państwa, to u Wolińskiego szukano pomocy w jego odnowieniu. Z końcem marca mjr Makowiecki „Malicki”, przekazał do Delegatury pismo „Wacława”, który alarmował: „Wskutek braku funduszów obie te org[anizacje] [ŻKN i ŻOB – red.] wypłaciły w marcu zaledwie 300 pełnych zasiłków. Z górą 2 tys[iące] osób zostaje całkowicie lub prawie całkowicie bez zasiłku. Wskutek tego mnożą się katastrofy, liczni ukrywający się muszą opuszczać swoje płatne schronienia, mnożą się szantaże, kończące się w Kripo [policja kryminalna – red.] z pow[odu] braku funduszów”. Przekazując niniejsze pismo odpowiedniemu funkcjonariuszowi Delegatury, Makowiecki dodawał: „Za pośrednictwem p[ana] Wacława może Pan nawiązać zerwane kontakty”.

Do końca na posterunku

Wybuch Powstania zastał Wolińskiego w Warszawie. Jako pracownik cywilny BIP KG AK nie został on jednak zmobilizowany. Po opuszczeniu miasta z ludnością cywilną nadal z ramienia organizacji utrzymywał kontakty z podziemiem żydowskim. W grudniu 1944 r. trafił do Krakowa, gdzie koncentrowali się wówczas akowcy pracujący nad odbudową centralnych struktur BIP. Tam też sporządził obszerny raport z blisko trzyletniej działalności swojego referatu.

Co dla postawy „Wacława” charakterystyczne, mimo licznych, dostrzegalnych w niniejszym dokumencie gorzkich refleksji, podsumowując opracowanie stwierdzał: „W obecnej chwili w zakresie spraw żydowskich na terenie wojska nasuwają się następujące uwagi: dokonana praca na omawianym odcinku ma poważny walor polityczny i będzie go mieć w okresie konferencji pokojowej. Z tego względu pracę tę należałoby podtrzymać”. Wspominając o wynikającym z dotychczasowych doświadczeń zniechęceniu Żydów i braku wiary w efektywną współpracę z AK, zastrzegał: „Byłoby jednak cennym dla ciągłości naszej pracy zaakcentować i zadokumentować nasze zainteresowanie losem obywateli Żydów w tym ostatnim okresie wojny […]”.

W nowej rzeczywistości mecenas Henryk Woliński, niegdysiejszy „Wacław” z żydowskiej komórki BIP KG AK, zamieszkał na Śląsku. Przez wiele lat pozostawał w cieniu, z rzadka relacjonując okupacyjne doświadczenia zwracającym się do niego historykom. Gdy w 1968 r., u szczytu trwającej wówczas nagonki antysemickiej „zaproponowano” mu udział w organizowanym przez władze „odporze”, polegającym na nagłaśnianiu relacji Polaków ratujących żydowskich współobywateli, podobnie jak inny legendarny akowiec, kpt Józef Rybicki „Andrzej” (Rybicki „zgodził się”, przekornie zastrzegając, że tak naprawdę nazywa się Fiszman, co skutecznie zraziło inicjatorów wykorzystania jego relacji), odmówił. Spotkały go za to szykany.

Nie odmówił z kolei Hannie Krall, stając się tym samym jednym z bohaterów głośnego reportażu zatytułowanego Zdążyć przed Panem Bogiem. Wspominając tragiczną wiosnę 1943 r. – śmierć pierwszego łącznika ŻOB, Arie Wilnera „Jurka” oraz jego towarzyszy, mówił: „Bolałem nad jego śmiercią bardzo. Bolałem nad śmiercią każdego z tych ludzi. Takich szanownych. Takich bohaterskich. Takich polskich”.

Henryk Woliński zmarł w roku 1986. Jeszcze za życia Instytut Yad Vashem przyznał mu honorowy tytuł „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”. W 2008 r. prezydent RP Lech Kaczyński odznaczył go pośmiertnie Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.

Autor korzystał m. in. z obszernego artykułu Dariusza Libionki, „ZWZ-AK i Delegatura Rządu RP wobec eksterminacji Żydów polskich”, [w:] „Polacy i Żydzi 1939-1945. Studia i materiały”, red. Andrzej Żbikowski, Warszawa 2006; monografii Teresy Prekerowej, „Konspiracyjna Rada Pomocy Żydom w Warszawie 1942-1945”, Warszawa 1982; pracy Adama Puławskiego, „W obliczu zagłady”, Lublin 2009 oraz wydawnictw polskiego podziemia.