Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Bartosz Wójcik  19 kwietnia 2017

Co polskie podziemie pisało o Żydach?

Bartosz Wójcik  19 kwietnia 2017
przeczytanie zajmie 5 min
Co polskie podziemie pisało o Żydach? Zasoby własne

W kontekście upamiętniania tragicznego zrywu warszawskiego getta chyba wszystkie strony polskiej opinii są dziś zgodne – jego bohaterom należy się pamięć i szacunek. Najlepiej świadczy o tym popularne ostatnimi laty określenie „pierwsze z warszawskich powstań”, umiejscawiające heroiczny zryw Żydów obok kluczowego dla naszej tożsamości Powstania Warszawskiego. Przy okazji kolejnej rocznicy warto przypomnieć – jak wobec żydowskiego oporu, podjętego w kwietniu 1943 roku, zapatrywało się krajowe podziemie? W tym tragicznym czasie stosunek ten nie był bowiem tak jednoznaczny jak dzisiaj.

„Pisma polskie, niezależnie od ich postawy ideowo-politycznej i stosunku do Żydów, podkreślają, że dzielna postawa obrońców ghetta, zwłaszcza z dotychczasową zupełną biernością mordowanej masy żydowskiej budzi szacunek i żywe współczucie w społeczeństwie” – donosił przesłany do Londynu raport o sytuacji w kraju. „Prasa narodowa ograniczyła się na ogół do informacji, nie dając komentarzy” – uzupełniano. Wyłaniający się z tego lakonicznego podsumowania obraz, zgodny z rzeczywistością był częściowo. Nim jednak omówimy bliżej stosunek poszczególnych nurtów podziemia do żydowskiego wystąpienia, warto możliwie krótko scharakteryzować złożoność relacji polsko-żydowskich w okresie poprzedzającym powstanie.

Prolog

Przez cały niemal okres dwudziestolecia międzywojennego kwestia ogromnej, ok. 3-milionowej społeczności żydowskiej, była jednym z głównych tematów debaty publicznej. Jej znaczenie systematycznie rosło, apogeum osiągając w drugiej połowie lat 30. Swoją tradycyjnie antyżydowską retorykę zaktywizowały wówczas wszystkie odłamy ruchu narodowego. Podchwyciła ją również istotna część obozu sanacyjnego, w hasłach nacjonalistycznych szukająca dla siebie czynnika wzmacniającego, osłabioną po śmierci Józefa Piłsudskiego, legitymizację społeczną. Z tej strony zarzucano Żydom przede wszystkim szkodliwą dla rozwoju Polski dominację gospodarczą (szczególnie w drobnym handlu, gdzie żydowska nadreprezentacja była najwyższa), posiadanie własnych – rozbieżnych z polską racją stanu interesów oraz podatność na hasła komunistyczne. Rozwiązania upatrywano w przymusowej emigracji – według niektórych środowisk – części; zdaniem innych – ogółu polskich Żydów.

Szkodliwość przedwojennego status quo dostrzegała również lewica. Problemu upatrywała jednak nie tyle w samej obecności na ziemiach polskich ludności żydowskiej, co w jej patologicznej strukturze zatrudnienia, destrukcyjnie oddziałującej na gospodarkę, pogłębiającej izolację i oderwanie od państwa „znacznej części tradycyjnych mas żydowskich”. Sytuację według głównych ośrodków polskiej lewicy uzdrowić miały gruntowne reformy społeczno-gospodarcze.

Obie diagnozy podzielała zresztą część środowisk żydowskich. Prace nad programem emigracyjnym sanacyjne władze prowadziły we współpracy z syjonistyczną prawicą; punkt widzenia PPS-u popierał natomiast jej żydowski odpowiednik – Bund.

Tragedie oddzielne. Polacy i Żydzi w realiach „nowego porządku”

Wybuch wojny i pierwsze lata okupacji bynajmniej nie poprawiły trudnych, pełnych nieufności stosunków, jeszcze bardziej je komplikując.

Godna podkreślenia, lojalna postawa Żydów walczących w wojnie obronnej 1939 roku, nie przebiła się do świadomości polskiego społeczeństwa. Przebiła się do niej natomiast godna potępienia postawa części żydowskiej społeczności Ziem Wschodnich, której przedstawiciele odegrali istotną rolę podczas aresztowań przeprowadzanych przez organa sowieckie.

W tonie alarmistycznym zwracały na nią uwagę nie tylko środowiska tradycyjnie Żydom przeciwne, ale także poszczególne ośrodki Związku Walki Zbrojnej (ZWZ-AK).

Sytuację wykorzystywali Niemcy, swoimi posunięciami podsycając antagonizmy i niezrozumienie między obiema społecznościami. Świetne ku temu narzędzie stanowiła kontrolowana przez nich prasa gadzinowa. Najgłośniejszym przejawem tego typu polityki był inspirowany najprawdopodobniej przez okupanta, przeprowadzony za sprawą wywodzącej się z przedwojennej „Falangi”, Narodowej Organizacji Radykalnej [marginalna grupa szukająca porozumienia z Niemcami na gruncie antykomunizmu i antysemityzmu – B.W.], pogrom wielkanocny, do którego doszło w Warszawie wiosną 1940 roku. Kronikarz okupacji, polski Żyd współpracujący z ZWZ-AK i podziemną PPS „Wolność Równość Niepodległość” (PPS-WRN) – Ludwik Landau, pisał o nim: „Bandy dochodzą do siły 500 ludzi, przeważnie młodych wyrostków i różnych szumowin. Inscenizowanie tych zajść przez Niemców staje się coraz wyraźniejsze. Powszechnie obserwowane jest robienie przez Niemców, wcale się z tym nie kryjących, zdjęć fotograficznych i filmowych”. Hitlerowcy wykorzystywali – sprzyjający niestety – grunt, samemu ustawiając się w roli gwaranta spokoju, broniącego Żydów [sic!] przed „polskim motłochem”.

Tonować nastroje próbowały niektóre ośrodki Polski Podziemnej. Jedno z dwóch czołowych pism ZWZ-AK – „Biuletyn Informacyjny” redagowany przez znanego działacza harcerskiego Aleksandra Kamińskiego – w reakcji na utworzenie getta, zajmowało stanowisko jednoznacznie potępiające, już w listopadzie 1940 roku donoszac: „Ghetto warszawskie urasta do rozmiarów gigantycznej zbrodni: z górą 400 tysięcy ludzi skazano na skutki nieuchronnych epidemii i na powolne umieranie z głodu”. Parę miesięcy później to samo pismo kategorycznie przestrzegało przed współpracą z Niemcami w pilnowaniu – do tej pory prześladowania koncentrowały się głównie na izolowaniu i pogarszaniu warunków materialnych – przeznaczonych dla Żydów obozów pracy. Nie były to jednak głosy powszechne. Kwestia żydowska była na ogół w prasie niepodległościowej pomijana, i jeśli wracała, to z reguły – a i to rzadziej niż przed wojną – na łamach antagonizujących pism narodowych. Przez kolejne miesiące dramaty Polaków i Żydów miały toczyć się swoimi odrębnymi drogami.

W obliczu Zagłady

Sytuacja zaczęła stopniowo ulegać zmianie po ataku na ZSRR, gdy Niemcy przystąpili do masowej eksterminacji ludności żydowskiej. Początkowo – głównie na terenach okupowanych dotąd przez Sowietów, z czasem – także na rubieżach zachodnich. Błędne przekonanie, podzielane zarówno przez podziemie polskie, jak i stronę żydowską, o lokalnym charakterze tych działań zaczęło zanikać wiosną 1942 roku, gdy analogiczną akcję rozpoczęto w Generalnym Gubernatorstwie (GG). W konspiracyjnej prasie coraz częściej zaczęły pojawiać się doniesienia o niemieckich zbrodniach. Nie było jednak wyraźnego gestu – podziemie zbierało materiały i relacje, za zasadniczy obowiązek uważając informowanie o zaistniałej sytuacji Zachodu.

Niemniej, jeszcze u schyłku roku 1941 i wiosną 1942,  nawet w oficjalnych organach ZWZ-AK i Delegatury Rządu – „Wiadomościach Polskich” oraz „Rzeczpospolitej Polskiej” – spotkać można było artykuły programowe wyraźnie krytyczne wobec mniejszości żydowskiej, domagające się „rozwiązania zagadnienia żydowskiego” na drodze popularnego już przed wojną „programu emigracyjnego”. „Masy żydowskie w Polsce – w grudniu 1941 r. znany autorowi był tragiczny los Żydów na Litwie; zapewne nie spodziewał się masowego mordowania ludności skoncentrowanej w gettach GG, które ze względu na panujące tam warunki, nazywał „rezerwatami przedpogrzebowymi” – skazane są na szukanie dla siebie terenów emigracyjnych. Piszemy to nie z nienawiści do Żydów, lecz dlatego, że w interesie obu społeczeństw, polskiego i żydowskiego, leży szukanie rozwiązań zgodnych z ewolucją zagadnienia żydowskiego w Polsce” – stwierdzano. Co ciekawe, zapowiedzi te były sprzeczne z deklaracjami Rządu RP, postulującymi wyraźnie równouprawnienie mniejszości narodowych w odrodzonej Polsce.

Jako pierwsi swój jednoznaczny sprzeciw wobec dokonującej się zagłady, w maju 1942 roku, głośno i publicznie zamanifestowali katolicy zrzeszeni wokół Frontu Odrodzenia Polski (FOP). Na jego czele stała znana pisarka, Zofia Kossak-Szczucka.

„Prawda” – oficjalny organ grupy – opisywała dramat Żydów, piętnując postawę zobojętnienia wobec dokonującej się na ziemiach Rzeczpospolitej tragedii. „Gdyby wobec tego nieszczęścia […] znalazł się człowiek zdolny powiedzieć, iż Żydom dobrze uczyniono, a Niemcy mordując ich oddają Polakom przysługę, człowiek taki byłby niegodny nazwy katolika” – pisano. Zwracano przy tym uwagę na przypadki udziału w niemieckich zbrodniach miejscowej ludności polskiej, podsumowując: „Podobnej hańbie trzeba przeciwdziałać wszelkimi środkami. Uświadamiać ludzi, że stają się herodowymi siepaczami, piętnować w tajnej prasie, nawoływać do bojkotowania katów, zapowiadać na morderców sądy wolnej Rzeczpospolitej”.

Należy dodać, że ten niezwykle ważny głos wypływał nie z tradycyjnie Żydom bliższych sfer lewicowych, lecz środowiska, które wcale nie ukrywało negatywnego stosunku do roli Żydów w przedwojennej Polsce. Sama Kossak-Szczucka, znana z takich właśnie przekonań, podtrzymywała swoje stanowisko, za priorytetowy uznając jednak chrześcijański obowiązek ratowania ludzkiego życia. Latem, gdy w warszawskim getcie Niemcy rozpoczną Wielką Akcję, to z jej inicjatywy ukaże się jedna z najgłośniejszych podziemnych odezw, zatytułowana Protest, w której pisała: „Wobec zbrodni nie wolno pozostawać biernym. Kto milczy w obliczu mordu – staje się wspólnikiem mordercy. Kto nie potępia – ten przyzwala”.

Co ważne, niemal równolegle do cytowanego już wystąpienia „Prawdy”, zbliżone, choć łagodniejsze głosy zaczęły pojawiać się także na łamach prasy socjalistycznej, syndykalistycznej i demokratycznej. Kiedy Niemcy ogłoszą, że jakakolwiek pomoc okazana Żydom grozić będzie karą śmierci, organ PPS-WRN, odpowie: „Każdy uczciwy człowiek z pogardą traktuje te groźby, bo wie, że pomoc w nieszczęściu, ratowanie zagrożonego śmiertelnie bliźniego jest obowiązkiem silniejszym niż śmierć”.

Nie przypadkiem to właśnie specyficzny alians katolicko-lewicowy stanie się ze strony polskiej [niebagatelny udział miały tu także organizacje żydowskie – B.W.] motorem powołania społecznego komitetu, który z czasem przekształci się w Radę Pomocy Żydom „Żegota”. Nim jednak do tego dojdzie, zaistnieje jeszcze jeden poważny fakt – we wrześniu 1942 roku na łamach głównych akowskich pism: „Biuletynu Informacyjnego” i „Wiadomości Polskich” ukaże się jednoznaczna, potępiająca mordowanie Żydów i zapowiadająca ukaranie sprawców oraz ich pomocników enuncjacja władz Państwa Podziemnego. „Nie mogąc czynnie temu przeciwdziałać Kierownictwo Walki Cywilnej w imieniu całego społeczeństwa polskiego protestuje przeciw zbrodni dokonywanej na Żydach. W tym proteście łączą się wszystkie polskie ugrupowania polityczne i społeczne. Podobnie jak w sprawie ofiar polskich, odpowiedzialność fizyczna za te zbrodnie spadnie na katów i ich wspólników” –  wołano.

Rzeczonego stanowiska nie podzielało jednak całe podziemie. Ugrupowania narodowe, choć wyraźnie podzielone – konsekwencję w radykalnym stosunku do kwestii żydowskiej głosiły jednogłośnie. W obliczu trwającej w getcie Wielkiej Akcji, w ramach której do obozu zagłady w Treblince wywieziono ok. 300 tys. Żydów, Warszawski Dziennik Narodowy” wydawany przez stołeczny okręg Stronnictwa Narodowego (SN), donosił: „Rok temu rękoma Niemiec zaczęliśmy zwyciężać sowiecką Rosję. Od paru miesięcy pod ciosami Niemiec znika grożące nam niebezpieczeństwo żydowskie. Dziwnie dobrotliwa Nemezis opiekuje się Polską. Wrogowie jej [warto podkreślić, że to Żydów klasyfikował autor jako zagrożenie dla Polski największe – B.W.] wyniszczają się sami”. I dalej: „Dziś jest bardziej niż prawdopodobne, że Polskę wstającą budować będziemy bez niemców, bez moskali i bez żydów. A wszystko co do tego prowadzi, jest dla nas korzystne. Choćby skądinąd było nawet bardzo smutne. To jest jedyna prawda, jaką rozsądnemu Polakowi o wyniszczaniu ludności żydowskiej przez niemców wypowiedzieć wolno”.

Piszący dostrzegał też problem litości dla Żydów, przejawianej przez duże odłamy społeczeństwa, która to litość, „przy wrodzonej nam polskiej wrażliwości” [sic!] i przypisywanym mniejszości żydowskiej cynizmie, miała stanowić istotne zagrożenie dla narodowych interesów. Choć autor podkreślał ohydność niemieckich poczynań i zastrzegał swą wobec nich bezradność, wymowa była jednoznaczna. Niebawem tekst, na łamach swojego czołowego pisma – „Wielkiej Polski” – przedrukowała opozycyjna wobec władz SN grupa rozłamowa, współtworząca Narodowe Siły Zbrojne (NSZ). Stanowisko takie, jako nie dające pogodzić się z chrześcijaństwem, „bliskie duchowi żydowskiemu”, skrytykowali z kolei ich partnerzy z oenerowskiego pisma „Szaniec”.

To samo jednak środowisko na łamach innych tytułów uderzało w podobne tony.

„Placówka” – również centralny organ proweniencji oenerowskiej przeznaczony dla wsi – na początku 1943 roku przekonywała swoich odbiorców: „Naród polski domaga się usunięcia spośród siebie przeklętych przybłędów i z tych przyczyn nie może im współczuć, gdy ulegają tępieniu […]. Musimy pamiętać, że niebezpieczeństwo żydowskie wciąż nam zagraża, że wcale ono nie osłabło, a raczej spotężniało, a każdy Żyd utajony na naszych ziemiach groźniejszy jest, niż stu jego współplemieńców z czasów przedwojennych”.

Niektóre tytuły prasy narodowej ograniczały się do informowania o liczbie zgładzonych Żydów, niekiedy podkreślając niemieckie zezwierzęcenie.

Stosunek ten wynikał z kwestii zasadniczych. Głównym, obok poszerzenia granic Polski, celem tego obozu była odbudowa jej jako państwa narodowego. Społeczność żydowską – podobnie jak niemiecką – uważano za bezwzględnie wrogą, zarzucając jej gremialne przesiąknięcie wpływami komunistycznymi. Powoływano się przy tym na tragiczne doświadczenia z ziem okupowanych przez ZSRR oraz stosunkowo liczny udział w komunistycznych oddziałach leśnych. Podnoszono również kwestię pożydowskiej własności, której całkowite przejęcie uważano za sprawiedliwość dziejową. Część podziemia narodowego kartę żydowską rozgrywała równolegle przeciwko AK, chcąc za jej pomocą przyciągnąć ludzi do struktur NSZ. W jednej z oddziałujących w tym duchu broszur, dowództwo ZWZ-AK określano mianem „żydolubów” roniących – jak ironicznie podkreślano –  łezkę nad losem Żydów stłoczonych w getcie, sugerując czytelnikom, że przedkłada ono troskę o los Żydów nad zainteresowanie losem Polaków. Niezależnie od potencjalnych skutków przyjętej w kwestii żydowskiej narracji, narodowcy wyraźnie odcinali się od niemieckich metod i „hitlerowskich teorii rasowych”.

Należy także dodać, że mimo antysemickiej retoryki, pojawiającej się na łamach prasy wszystkich nurtów tego obozu, w szeregach narodowego podziemia różnych odłamów znaleźli się ludzie, którzy zapisali wspaniałą kartę w dziele ratowania Żydów. Tak było m.in. w przypadku – związanych z SN – Jana Dobraczyńskiego, Tadeusza Mikułowskiego i ks. Marcelego Godlewskiego; tak było w przypadku Mirosława Ostromęckiego i Edwarda Kemnitza z NSZ.

Na zarysowanym stanowisku propaganda narodowa pozostawała – co warto podkreślić – coraz wyraźniej osamotniona. Pojawiające się wcześniej także w tytułach związanych z innymi nurtami, m.in. ruchem ludowym, akcenty antysemickie w drugiej połowie 1942 r. zaczęły być wyraźnie ograniczane. Istotny wpływ na taki stan rzeczy miała, jak się zdaje, jednoznaczna postawa oficjalnych czynników Podziemnego Państwa. Wśród nich szczególnie pozytywną w „kwestii żydowskiej” rolę odgrywało, zdominowane przez wyczuloną na tragedię Żydów lewicującą inteligencję, Biuro Informacji i Propagandy (BIP) Komendy Głównej AK.

Niestety, na co zwracają uwagę badacze tematu, pozytywne kroki podejmowane przez podziemne władze wobec tragedii Żydów cechowała często swoista – wynikająca po części z „biurokratyzacji podziemnych instytucji”, po części jednak z braku równego traktowania obywateli pochodzenia żydowskiego – opieszałość. Ujawniło się to szczególnie w kwestii przeciwdziałania, wobec zwiększenia liczby Żydów przebywających po „stronie aryjskiej”, urastającym do miana plagi szantażom.

„Ghetto walczy!” Podziemna prasa wobec żydowskiego zrywu

Zbrojny opór, jakim odpowiedzieli Żydzi wkraczającym na teren getta 19 kwietnia 1943 roku oddziałom likwidacyjnym, podziemna prasa przyjęła na ogół z podziwem i życzliwością. Wiele tytułów zwracało uwagę na przełomowość tego wydarzenia, nawiązując do – wyraźnie podkreślanej przez stronę polską – dotychczasowej biernej postawy masowo eksterminowanej ludności.

„Walczący obywatele Państwa Polskiego zza murów ghetta stali się bliżsi, bardziej zrozumiali społeczeństwu stolicy, niż bierne ofiary, bez oporu dające się wlec na śmierć” – stwierdzała redakcja „Biuletynu Informacyjnego”. Znamienne były ostatnie słowa przywołanego artykułu: „Pomoc dla zbiegłych z płonącego ghetta Żydów jest dla nas surowym chrześcijańskim obowiązkiem, do czasu aż odrodzona Rzeczpospolita przywróci w tej części Europy pełne bezpieczeństwo, prawdziwą wolność i poszanowanie naszej starej europejskiej kultury”. Na ogół w pozytywnym tonie utrzymane były również – bardziej z przyczyn naturalnych lakoniczne – doniesienia lokalnych wydawnictw AK. Akcenty deprecjonujące podjętą przez Żydów walkę były zjawiskiem marginalnym.

Akowska prasa zasadniczo unikała przy tym doniesień o akcjach solidarnościowych z walczącym gettem. Te, mające charakter raczej symboliczny, zakończyły się bowiem fiaskiem. Wobec sił, jakie okupant skoncentrował wokół murów izolowanej dzielnicy, podziemie okazało się zbyt słabe. Dostrzegalne były natomiast oskarżenia o bezczynność w obliczu dokonywanych przez Niemców zbrodni ze strony państw alianckich.

Solidarną wobec walczących Żydów, choć cechującą się większym dystansem, postawę zajęły także pisma Delegatury Rządu. Na bieżąco o sytuacji w getcie, podkreślając szacunek dla Żydów i oburzenie wobec bestialstwa Niemców, informowały pomniejsze tytuły, a na pierwszej stronie „Rzeczpospolitej” ukazał się, szeroko następnie przedrukowywany, apel Delegata Rządu, Jana Stanisława Jankowskiego. Pełnomocnik podkreślał w nim tragizm żydowskiego położenia, chwaląc postawę Polaków pomagających Żydom i sugerując kontynuację tego chrześcijańskiego dzieła. Na tle zbrodniczej likwidacji getta, Delegat obnażał perfidię niemieckiej propagandy, próbującej w tym okresie przedstawiać Niemcy, jako obrońców europejskiej kultury przed nadciągającym bolszewizmem – bardzo świeża była wówczas „sprawa katyńska”.

Z własną odezwą wystąpiła „Żegota”. Rada piętnowała w niej jakiekolwiek próby pomagania Niemcom, zwracając uwagę na fakt, że goebbelsowska propaganda usiłuje winą za tragiczny los Żydów obciążać społeczeństwo polskie. W odezwie cytowano także wspomniany apel Delegata Rządu oraz przemówienie, cieszącego się ogromnym autorytetem, Naczelnego Wodza i Premiera – gen. Władysława Sikorskiego, który nawoływał: „Dokonuje się największa zbrodnia w dziejach ludzkości. Wiemy, że pomagacie umęczonym Żydom jak możecie. Dziękuję Wam rodacy w imieniu własnym i rządu. Proszę Was o udzielenie im wszelkiej pomocy i tępienie tego strasznego okrucieństwa” [zapis słów Sikorskiego, zapewne spisywany z radia, nie był dokładny, natomiast sens został zachowany – B.W.]

Bohaterski opór getta dawał podziemnej machinie wydawniczej świetny powód do drwienia z niemieckiej bezradności. Popularne były określenia takie jak, wyśmiewający skalę niemieckich problemów przy akcji likwidacyjnej „Trzeci front” czy nawiązujące do głośnej klęski niemieckiej określenie „Ghettograd”. Rozważano też, co czeka Niemców w momencie, w którym masowo wystąpią przeciw nim Polacy. „Prawda Młodych” – redagowany przez Władysława Bartoszewskiego miesięcznik FOP przeznaczony dla młodzieży katolickiej – pytała nawet, nawiązując do planowanego powstania powszechnego: „Któż wie, czy całopalenie warszawskiego ghetta nie będzie po latach uznane jako wstęp, od którego zaczęło się to, na co wszyscy czekamy?”.

Jak do żydowskiego oporu ustosunkowały się poszczególne stronnictwa krajowego podziemia?

Bardzo wyraźne było stanowisko socjalistów. PPS-WRN w swym apelu do społeczeństwa wystąpienie Żydów nazywała kolejnym – po Wrześniu i późniejszych akcjach Sił Zbrojnych w Kraju – ogniwem walki polskiej z hitlerowskim totalizmem. Nawiązując do wrześniowej tradycji, WRN-owcy przesyłali powstańcom getta „braterskie pozdrowienie”, zapewniając, że ich czyn „wejdzie w legendę Polski Walczącej i stanie się wspólnym dorobkiem ludu Polski, dorobkiem, na którym wzniesiony zostanie gmach odrodzonej Rzeczpospolitej”. Piętnowali bierność, nawoływali do udzielania pomocy uciekinierom, szmalcowników nazywając chwastami, które „wyrwać winniśmy z korzeniami”. Wyraźnie ustosunkowała się do podjętej przez getto walki również lewica socjalistyczna z oddalającej się od podziemia rządowego Robotniczej Partii Polskich Socjalistów, która występowała nawet z krytyką Rządu RP, zarzucając mu niedostateczne zaangażowanie się w obronę Żydów.

Mniej emocjonalne, ale jednoznacznie walczącym przychylne było stanowisko ludowców. Na łamach periodyku Batalionów Chłopskich – „Przez Walkę do Zwycięstwa”, deklarowali oni wobec powstańców uznanie i szacunek, „pomimo całego szeregu różnic i antagonizmów narosłych między nami a nimi”. Na łamach innego pisma Stronnictwa Ludowego (SL) – „Wieści” podkreślano bohaterski wymiar walki Żydów o „prawo do życia” przytaczając, zniekształcony wprawdzie, ale świadczący o intencjach, fragment poruszającego apelu do narodów świata, przekazanego przez walczących Żydów na Zachód za pośrednictwem Delegata Rządu. Ludowcy wyśmiewali też odezwę gubernatora warszawskiego, Ludwika Fischera, który wiosną 1943 r. zaapelował do Polaków o „denuncjowanie żydów i bolszewików”. „Fischer, nie posiadający zupełnie zmysłu humoru, powołuje się przy tej okoliczności na względy etyczne” – kwitowano ironicznie. Dzielną postawę getta, na łamach pisma „Orka”, odnotował nawet – choć bardzo lakonicznie – najbardziej antysemicki odłam ruchu ludowego, skupiony wokół tego pisma.

Konsekwentne pozostało natomiast podziemie narodowe. Jego część rzeczywiście, jak wskazywał cytowany na początku artykułu raport, ograniczała się do podawania informacji, powstrzymując się od komentarzy. Tak było m.in. w przypadku głównego organu zaplecza politycznego NSZ – „Szańca”, który w krótkiej notce na ostatniej stronie doniósł o wygaśnięciu walk i licznych ucieczkach z ruin getta żyjących jeszcze Żydów. Znamienny zabieg zastosowała, wywodząca się z tegoż nurtu, skierowana do robotników „Załoga”, która, przedrukowując notkę z „Szańca”, na tej samej stronie poinformowała o przypadku zadenuncjowania przez dwóch Żydów (w tym jednego uciekiniera z Warszawy) ukrywających ich gospodarzy, w konsekwencji czego ci zostali zamordowani. Bliska opisanej sytuacja rzeczywiście we wzmiankowanej okolicy miała miejsce, tyle że doszło do niej ponad dwa miesiące wcześniej.

Od komentarzy nie powstrzymała się natomiast również NSZ-owska „Wielka Polska”. Wyśmiewała „patetyczny ton niektórych pism lewicowych i sanacyjnych, pasujących żydów na polskich bohaterów narodowych”. Podkreślała, że garstka Żydów, mając do wyboru zagazowanie albo śmierć z bronią w ręku, wybrała naturalnie to drugie. „Nie ma w tym żadnego bohaterstwa, ani ryzyka nawet. Ze sprawą Polski też nie ma to nic wspólnego” – uzupełniał autor, znów powołując się na doświadczenia sowieckiej okupacji, mające być jedynym miernikiem stosunku wszystkich Żydów do państwa. Upominał przy tym pisma „chcące uchodzić za organy polskie i w dodatku wojskowe” [prawdopodobnie aluzja do akowskiego „Biuletynu” – B.W.], by „nie wypisywały głupstw”.

Oporem getta kierować – według proponowanej interpretacji – miały desantowe grupy komunistyczne i zamelinowani na jego terenie oficerowie sowieccy. W likwidacji dzielnicy dostrzegano przez to korzystne dla interesu Polski „rozładowanie zawczasu jednego z arsenałów komuny”.

Zwracano przy tym uwagę na inny fakt dodatni – kompromitację Niemców. W tej sytuacji za akt odwagi uznać można jednorazowy wprawdzie, ale warty odnotowania, przypadek przedrukowania na łamach, także związanej z NSZ, „Polskiej Informacji Prasowej” krótkiego fragmentu cytowanego już wyżej przemówienia gen. Sikorskiego.

Z kolei „Walka” – oficjalny organ Stronnictwa Narodowego – odnotowywała obecność w getcie „polskich chorągiewek” [już nie sztandarów – B.W.], interpretując ich pojawienie się w sposób następujący: „Nawet walczący o swe życie żyd zrozumie, że nie swą dolą po stokroć zasłużoną, ale imieniem Polski poruszyć może świat”. Do tematu pismo wróciło latem, po wygaśnięciu żydowskiego oporu, w artykule o wiele mówiącym tytule Niebezpieczeństwo pozornego rozwiązania. Ostrzegano w nim przed lekceważeniem, uważanego powszechnie za zażegnane, zagrożenia żydowskiego, zwracając uwagę na inne niż wysoka liczebność, elementy „żydowskiej potęgi”: majątek i wpływy polityczne. Dopiero od generalnego przezwyciężenia ich, uzależniano doprowadzenie do przymusowej emigracji resztki Żydów i uwolnienia Polski „od tej antypaństwowej, ale »obywatelskiej« mniejszości”. Jednocześnie potępiano „bestialstwo hitlerowskich zbirów” i zastrzegano: „Niemcy wykonali to, czego my byśmy nie zrobili nigdy, bo nie pozwoliłaby nam na to nasza tysiącletnia kultura chrześcijańska”. Podobne do prasy narodowej akcenty pojawiały się na łamach pism Ruchu „Miecz i Pług”, którego rola w podziemiu była jednak nieporównywalna.

Odmiennie swe obowiązki wypływające z chrześcijańskiej kultury, interpretował  – nadal nieliczny, lecz wpływowy – katolicki FOP. W reportażu z warszawskiej ulicy, opublikowanym na łamach „Prawdy Młodych”, przywołano znamienny dialog:

– Moja pani Kowalska, czy pani widziała w nocy? Łuna sięgała pół nieba…

– Morowo się bronią, choć żydy…

– Żydy jak żydy, paniusiu, ale warszawskie żydy!

Dalej – nie unikając uwag o jednoznacznie negatywnej roli, jaką przez wieki odgrywać mieli Żydzi – porównywano zryw getta do starożytnego powstania Bar Kochby, upatrując w nim przełomowego momentu o ogromnej wartości dla narodu żydowskiego. „Warszawskie ghetto może stać się nie końcem, a początkiem” – pisano, podkreślając heroizm walczących. „My katolicy, słysząc jęki mordowanych, patrząc na łunę pożaru – nie możemy wobec nich zachować się biernie”. Apelowano o pomoc nie tylko materialną, ale i duchową, poprzez modlitwę. Co zastanawiające, temat powstania zupełnie przemilczało bliskie FOP-owi ideowo Stronnictwo Pracy – choć zdecydowanie słabsze od ludowców, narodowców czy socjalistów, współtworzące tzw. „Grubą Czwórkę”.

Pozytywnie do walczącego getta ustosunkowało się podziemie sanacyjne. Wydawany przez środowisko Konwentu Organizacji Niepodległościowych „Tydzień” podkreślał: „Dotychczasowa postawa Żydów, tak niesłychanie bierna, spotkała się w społeczeństwie polskim z całkowicie negatywną oceną. Obecna, od 10 dni prowadzona na ulicach ghetta walka, zasługuje na najwyższą sympatię ze strony społeczeństwa polskiego, które aczkolwiek czynnie dopomóc Żydom w tej walce nie może, daje im całkowite moralne poparcie”. Co ciekawe, Konwent był jednym z nielicznych środowisk dostrzegających udział w walkach nie tylko lewicowej Żydowskiej Organizacji Bojowej, ale także, do dziś znanego znacznie słabiej, syjonistycznego Żydowskiego Związku Wojskowego. Podziw dla prowadzonej przez Żydów walki odnotowała nawet prasa postozonowego, wyraźnie antysemickiego Obozu Polski Walczącej, który wcześniej zajmował stanowisko zbliżone do kół narodowych.

W kontekście nagłaśniania tragedii walczącego getta znaczącą rolę odegrał wreszcie szereg mniejszych organizacji lewicujących. Niekiedy, jak Związek Syndykalistów Polskich czy Polski Związek Wolności, funkcjonujących w orbicie Państwa Podziemnego; niekiedy, jak w przypadku Stronnictwa Polskiej Demokracji – oddalających się od niego. Działacze tych organizacji, często od początku zaangażowani w akcję ratowania Żydów, w podobnym duchu występowali na łamach swoich pism.

Na szczególną uwagę zasługuje tu apel ogłoszony w kilka miesięcy po zdławieniu oporu getta, na łamach „Nowych Dróg” – oficjalnego organu Stronnictwa Demokratycznego. „Trzeba dołożyć – wołał autor – wszelkich możliwych wysiłków w kierunku związania tych Żydów, którzy czują się Polakami – z naszą walką. Prawo do walki, do drogiego sprzedania swojego życia – to ostatnie prawo człowieka, któremu odebrano wszystko. Tego prawa nie wolno nam odmówić obywatelom Rzeczypospolitej. Równocześnie pomoc tym wszystkim, którzy jak szczute zwierzęta kryć się muszą przed zagładą jest nie tylko nakazem uczuć ludzkich i dowodem, że posiada się serce – jest elementarnym obowiązkiem obywatelskim”. Apel kończył się następująco: „Potrzeba [nam] postawy czynnej, przeciwdziałania zarazie moralnej, szczepionej przez nieprzyjaciela. Sprawa żydowska żyje, jako sprawa zdrowia moralnego Narodu”.

Jesienią 1943 roku, za sprawą Komisji Propagandy przy BIP KG AK, ukazała się, opisująca tragiczne wystąpienie Żydów i jego wydźwięk, kilkudziesięciostronicowa broszura o znamiennym tytule Na oczach świata. Autorką wydanej w ponad dwóch tysiącach egzemplarzy publikacji była jedna ze współpracowniczek „Żegoty” – pisarka Maria Kann.

Epilog

Opór getta ostatecznie wygasł w połowie maja. Nie był to jednak koniec dramatu dokonującego się w zgliszczach doszczętnie zniszczonej przez Niemców dzielnicy żydowskiej. Aż do Powstania Warszawskiego w ruinach pamiętających bohaterską walkę Żydów „obrońcy europejskiej kultury” dokonywali masowych rozstrzeliwań Polaków więzionych w murach pobliskiego Pawiaka.

Sprawa powstania w getcie i losu polskich Żydów powracała na łamach podziemnej prasy. Najwięcej głosów wywołała wiosną 1944 roku, w pierwszą rocznicę tragicznego wystąpienia, kiedy jeden z poległych przywódców Bundu, inż. Michał Klepfisz, został pośmiertnie odznaczony przez Naczelnego Wodza – gen. Kazimierza Sosnkowskiego – orderem Virtuti Militari. Stanowiska poszczególnych środowisk nie uległy zasadniczym zmianom, a towarzyszące rocznicowej dyskusji okoliczności sprawiają, że stanowi ona temat na osobny artykuł. Gwoli ścisłości dodać należy, że konsekwentnie w obronie Żydów stawały w swej prasie także organizacje komunistyczne: Polska Partia Robotnicza i Gwardia Ludowa. W tekście ich rola nie została omówiona ze względu na fundamentalnie różniącą je od reszty ugrupowań podziemia zewnętrzną podległość.

***

Dziś, w kolejną rocznicę wybuchu pierwszego z warszawskich powstań, warto zastanowić się, do której spośród podziemnych tradycji chcemy się odwoływać. Jak bowiem widać, wbrew coraz częstszym zabiegom, usiłującym stawiać znak równości między „Kotwicą”, symbolizującą Polskie Państwo Podziemne i symbolami organizacji skrajnie nacjonalistycznych, nie były to tradycje – a postawa wobec zagłady Żydów jest tu tylko jedną, bynajmniej nie kluczową z różnic – zbieżne. Deklaracji takiej potrzebujemy tym bardziej, że w proces, przedstawianej często jako „odkłamywanie”, apologizacji – niewątpliwie przez lata wykrzywianych – dziejów polskiego nacjonalizmu, coraz częściej włączają się już nie tylko organizacje społeczne, ale także przedstawiciele instytucji państwowych.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.