Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Barbara Nałęcz-Nieniewska  29 lipca 2017

Tatry w Warszawie [JAGIELLOŃSKI24 POLECA]

Barbara Nałęcz-Nieniewska  29 lipca 2017
przeczytanie zajmie 4 min

Twórcy polskiego art-deco połączyli modernistyczny, nowoczesny i międzynarodowy styl z charakterem podhalańskiej sztuki ludowej. Witkacy znany z zamiłowania do używek za jedną z nich uważał „zakopianinę”, specyficznego ducha stolicy Tatr. Wpływ Podhala na polską sztukę był ogromny, a z jego efektami możemy zapoznać się w warszawskiej Królikarni.

Do 6 sierpnia 2017 r. w Warszawie można poczuć zapach przedwojennej stolicy Tatr. Wystawa w Królikarni (oddziale Muzeum Narodowego) pt. „Relacja Warszawa-Zakopane” opowiada o artystycznych związkach tych dwóch miast. Podhalańska wioska zaczęła przyciągać turystów i artystów już w drugiej połowie XIX w. wraz z kształtowaniem się nowych klas społecznych, i co za tym szło, nowego stylu życia. Inteligencka część mieszczaństwa zaczęła korzystać z dobrodziejstw świeżego powietrza, zapierających dech w piersiach widoków i pociągających, jeszcze nieprzebytych, górskich szlaków. Popularyzowanie tego miejsca wspierali m.in. pozytywistyczny działacz, lekarz i przyrodnik Tytus Chałubiński czy wszechstronny artysta Stanisław Witkiewicz. Artyści zachwycili się niepowtarzalnym charakterem polskich gór, a także prymitywnym, ale właśnie dzięki temu autentycznym, rzemiosłem górali.

Wystawa przedstawia wizje polskich artystów przełomu wieków, dwudziestolecia międzywojennego, a także tych z okresu PRL-u. Gdy przekroczymy próg myśliwskiego pałacu Królikarni przywita nas fragment panoramy Tatr.

Oryginalnie mierząca niegdyś 115 metrów i wystawiona ponad sto lat temu, w specjalnej rotundzie, miała zachęcać warszawiaków do odwiedzenia nowo-odkrytej miejscowości u stóp najwyższych gór w Polsce.

Siedząc na ławce i podziwiając obraz możemy posłuchać ujmującego głosu aktora Mariusza Benoit czytającego wiersz Kazimierza Przerwy-Tetmajera: apoteozę tatrzańskiej przyrody. Zaczynamy rozumieć fascynację artystów tym miejscem.

W następnych salach czekają na nas nieoczywiste dzieła. Nie dostaniemy banalnych „landszaftów”. Dowiemy się za to jak wizjonerskie pomysły mieli artyści okresu międzywojennego. Oskar Sosnowski wymarzył sobie, by wspaniałość Tatr okraszała muzyka zagrana przez naturę. Zaprojektował ogromne organy wkomponowane w szczyt skały, które grać miały dzięki podmuchom wiatru. W tych czasach Tatry uważano za narodowe dobro i  najefektowniejszy symbol urody polskiego krajobrazu. Grafika Zygmunta Sowy-Sowińskiego sugeruje, iż grań Giewontu to profil marszałka Józefa Piłsudskiego. Artysta pragnął, by szczyt stał się naturalnym pomnikiem wodza.

Wystawa przypomina nam najlepsze czasy polskiego wzornictwa, kiedy twórcom przyświecała idea stworzenia stylu narodowego. Po latach niewoli Polacy odczuwali naturalną potrzebę podkreślania polskości, a sztuka, również użytkowa, znakomicie się do tego nadawała.

Jedna z sal prezentuje dokonania rzeźbiarzy i architektów, którzy tworzyli tzw. polskie art-deco. Modernistyczny, nowoczesny i międzynarodowy styl charakteryzujący się kanciastymi bryłami połączyli z wpływami podhalańskiej sztuki ludowej. Niektórzy artyści nie tylko inspirowali się sztuką góralską, ale byli także absolwentami Zakopiańskiej Szkoły Przemysłu Drzewnego, założonej jeszcze w czasach, gdy Stanisław Witkiewicz tworzył swoje pierwsze projekty domów i mebli w stylu zakopiańskim. Rzeźby w stylu polskiegoart-deco to figury przedstawiające górali i góralki w ekspresyjnych pozach, o wyraźnie kubizujących kształtach. Co istotne, oryginalna sztuka ludowa też charakteryzowała się geometrycznymi formami.  Stąd łączenie tych dwóch stylów dawało efekt spójny, harmonijny i czytelny.

Najjaśniejszym punktem sali jest ołtarz autorstwa Jana Szczepkowskiego zrealizowany na słynną światową Wystawę Sztuk Dekoracyjnych i Przemysłu, która odbyła się w 1925 r. w Paryżu. Był to szalenie ważny moment dla polskiej sztuki użytkowej i dla Polski w ogóle. Odrodzone państwo wzięło udział, po raz pierwszy w historii, w wystawie międzynarodowej mogąc zaprezentować się całemu światu od jak najlepszej strony. Artyści wywiązali się z zadania wzorowo. Polski pawilon zdobył Grand Prix i większość innych nagród. Nagrodzony ołtarz Szczepkowskiego to płaskorzeźba przedstawiająca Boże Narodzenie. Jego zębata, krystaliczna,art-decowska forma jednoznacznie kojarzy się ze sztuką ludową. W tej samej sali można także obejrzeć czarno-białe fotografie przestawiające zewnętrzną bryłę, jak i wnętrza słynnego polskiego pawilonu z paryskiej wystawy.

Fantastycznym przykładem stylu narodowego są obrazy Zofii Stryjeńskiej. Dwa wielkoformatowe dzieła jej autorstwa zobaczymy w największej sali ekspozycji.

Kanciaste w formie, lecz fantazyjne kompozycje, przedstawiają wiejskie, tradycyjne obrzędy. Dziełom tym towarzyszy mniejszy, acz podobny kolorystycznie obraz Witkacego (Stanisław Ignacy Witkiewicz): jednego z najsłynniejszych malarzy tworzących w stolicy Tatr, a przy okazji syna wspomnianego twórcy stylu zakopiańskiego Stanisława Witkiewicza. Popularny ekscentryk, specjalizujący się w dziwacznych portretach, malowanych pod wpływem różnych używek dla jednej z nich sam wymyślił zresztą nazwę „zakopianina”. Miała to być mieszanka świeżego powietrza i artystycznej atmosfery miasta, w którym działał, a które podobno przyprawiało niektórych o zawrót głowy.

W części wystawy przedstawiającej ludowe inspiracje w sztuce w okresie PRL-u uwagę przykuwają tkaniny i ceramika, a także projekty górskich schronisk. Prymitywizowanie wzorów (jak w przypadku dekoracji tkanin czy dzbanków) sprawną ręką artysty nadawało skojarzenia zarazem z formą nowoczesną, jak i z pierwotną.

Wreszcie na wystawie w Królikarni można obejrzeć mnóstwo drobniejszych dzieł tak słynnych, jak i mniej znanych polskich artystów. Warto zapoznać się z ich wizjonerską twórczością i spróbować zrozumieć specyficzny ferment, który tworzyły owe artystyczne dusze w miasteczku będącym niegdyś centrum bohemy. Dziś w Zakopanem nie pozostało praktycznie nic z owej ujmującej atmosfery sprzed lat. Jedyną spuścizną jest chyba tylko styl zakopiański w architekturze, przyjmujący dziś jednak różne, często dziwaczne i wybujałe formy.

Chwile spędzone w Królikarni na wystawie „Relacja Warszawa-Zakopane” nie tylko pozwolą poczuć nam zapach wakacji, ale także zaintrygują wizjami dawnych twórców. Miejmy nadzieję, że zainspirują też do głębszego poznania dziedzictwa polskiej sztuki, w ramach której, przez lata, powstały niepowtarzalne, charakterystyczne dla polskiego stylu dzieła.