Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Maciej Wapiński, Adam Balcer  5 lipca 2017

Skandynawia geopolitycznym sposobem na pułapkę średniego rozwoju? [ROZMOWA]

Maciej Wapiński, Adam Balcer  5 lipca 2017
przeczytanie zajmie 7 min

Jeśli na poważnie myślimy o osi Północ–Południe, musimy o wiele większy nacisk położyć na pierwszy jej człon. Na północy kontynentu znajdziemy bowiem państwa, które mają potencjał ludnościowy, ekonomiczny, militarny, dobre tempo wzrostu, bardzo wysoki poziom innowacyjności i rozwoju cywilizacyjnego. Naszym zadaniem powinno być przekształcenie się w geograficzny „spinacz”, który łączy Skandynawię z Europą Środkową i Południowo-Wschodnią. Polska powinna zbudować strategiczne partnerstwo z Nordykami, bo leży to w jej interesie – mówi w rozmowie z klubjagiellonski.pl Adam Balcer, ekspert ds. międzynarodowych i autor wydanego niedawno raportu „Na Północ zwrot! Szanse i przeszkody we współpracy z państwami skandynawskimi”.

Bezpieczeństwo, gospodarka, innowacje, energetyka – lista korzyści, które Polska mogłaby odnieść dzięki zacieśnieniu współpracy z państwami nordyckimi, jest długa. W raporcie, który napisał Pan dla Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego. niewiele jest jednak mowy na temat potencjalnych szans Skandynawii, wynikających z takiego zwrotu.

Chciałem opisać to zagadnienie z perspektywy Polski. Spojrzenie z drugiej strony to materiał na drugi raport, przeznaczony dla tamtejszych odbiorców. Oczywiście można postawić zarzut, że trzeba te państwa jakoś do nas przekonać. Według mnie to nie będzie specjalnie trudne. Pisząc ten raport miałem poczucie, że są obiektywne warunki, żeby współpraca ta była korzystna dla obu stron. Naturalnie, są ograniczenia wynikające przede wszystkim z różnic kulturowych, jednak nawet przy wszystkich istniejących problemach doszło przecież do intensyfikacji kontaktów. Jest ich więcej niż w przeszłości.

Wychodzę z założenia, że Polska powinna zbudować strategiczne partnerstwo z Nordykami, bo leży to w jej interesie. Oczywiście Skandynawia także odniosłaby korzyści z takiej współpracy, ale – bądźmy realistami – byłyby to korzyści znaczne, ale niesymetryczne. Byłaby to sytuacja, w której wszyscy wygrywają, ale dla jednej strony wygrana będzie większa. Dlatego to my musimy być tym, który jest proaktywny i wychodzi z pomysłami.

Historyczne uwarunkowania do współpracy są bardzo silne. Na ile istotnym fundamentem mogą być przy tym obecne relacje na poziomie społeczeństw?

To nie jest tabula rasa, nie startujemy od zera. Ważne, aby po obu stronach była większa świadomość skali związków historycznych między nami. Myślę, że przeciętny mieszkaniec Gdańska nie zdaje sobie sprawy, że Opactwo Cystersów w Oliwie założyli Duńczycy, albo że miasto rozwinęło się, bo upadło Truso [miejscowość handlowa u ujścia Wisły, której rolę w X wieku przejął Gdańsk – przyp. red.]. Jest to pewien kapitał do wykorzystania.

Patrząc współcześnie w Skandynawii: jest liczna diaspora polska, a studenci stamtąd chętnie przyjeżdżają do nas. Popularna jest zwłaszcza medycyna. Z drugiej strony na przykład w Danii Polacy są jedną z największych grup studentów. Trzeba przy tym pamiętać, że państwo powinno być przede wszystkim inicjatorem współpracy między społeczeństwami. Ono nie stworzy z dnia na dzień aktywnego społeczeństwa obywatelskiego, ale może je wzmocnić, może do tego inspirować. Warto się zastanowić, czy nie warto zrobić dokładnych badań sektorowych, dzięki którym można będzie określić, jakie kierunki studiów są atrakcyjne dla Skandynawów i porównać z tym, co Polacy mają do zaoferowania.

Na ile istotne w kontekście zbliżenia ze Skandynawią jest podejście Polski do uchodźców i kryzysu migracyjnego?

Na pewnym etapie stanie się to bardzo poważną przeszkodą, choć jeszcze nie jest to ten moment. Nieprzypadkowo Szwecja przyjęła proporcjonalnie najwięcej uchodźców w UE i jest dzisiaj po przeciwnej stronie barykady niż Polska przed Trybunałem w Strasburgu w sprawie dotyczącej legalności programu relokacji. Z pewnością relacje między Polską a państwami skandynawskimi mogłyby być lepsze, gdyby Warszawa stała się mniej pryncypialna w kwestii nieprzyjmowania uchodźców.

W czasie dyskusji o współpracy między Polską a Skandynawią pojawia się zarzut, że państwa Północy tworzą swego rodzaju ekskluzywny klub i raczej niechętnie patrzą na jego potencjalnych nowych członków.

Oni wcale nie są tacy ekskluzywni – otworzyli się mocno na Bałtów i na północne landy niemieckie. Stosunki bilateralne Polski z krajami nordyckimi są generalnie dość dobrze rozwinięte. Natomiast znacznie gorzej wygląda podejście multilateralne do regionu jako całości. Pomimo różnic między państwami Skandynawii – jedne są w UE, inne nie, jedne mają euro, inne nie itd. – udało się im stworzyć jedną z najsprawniej działających instytucji regionalnych, czyli Radę Nordycką. To właśnie w takim formacie powinniśmy współpracować – wyjść z całościową propozycją dla całego regionu.

W polskim MSZ pojawiają się głosy, że jest Rada Państw Morza Bałtyckiego i to wystarczy. Ale tam tych państw jest dużo, w tym na przykład Rosja. Polska powinna powiedzieć: „chcemy usiąść i porozmawiać właśnie z wami, a nie z Rosją czy Niemcami”. Nie możemy po prostu wejść do Rady i stworzyć Nordic-Baltic 9 [nawiązanie do Nordic-Baltic 8, regionalnego formatu współpracy, obejmującego Szwecję, Danię, Finlandię, Norwegię, Łotwę, Litwę, Estonię i Islandię – przyp. red.], co według mnie byłoby sytuacją idealną, ale zróbmy przynajmniej regularne szczyty NB8-Polska. Skoro mamy z Skandynawami konkretne interesy, niedotyczące Niemiec czy Rosji, to dlaczego nie mnożyć „bytów”? Idea, by robić szczyty Rada Nordycka–Grupa Wyszehradzka jest dobra, ale z obiektywnych przyczyn południowi sąsiedzi nie będą tak zainteresowani tą współpracą tak, jak my. Patrząc z innej strony, skala powiązań Nordyków z Bałtami jest tak silna, że Litwa, Łotwa i Estonia po prostu muszą być uwzględnione w tym projekcie. Nie może być też tak, że robimy wszystko razem. Czasami Polska powinna spotkać się tylko z Nordykami.

Jeśli uważamy, że coś jest dla nas strategicznie ważne, to im tych spotkań będzie więcej, tym lepiej. Dla przykładu oceńmy nasze relacje z Ukrainą – są one coraz gorsze i wyglądają naprawdę kiepsko, zwłaszcza gdy spojrzy się na to, ile razy byli tam Lech Kaczyński czy Bronisław Komorowski. Ta intensywność kontaktów na wszelkich szczeblach jest moim zdaniem kluczowa dla budowy relacji strategicznej.

Jak relacje z Północą powinny wpisywać się w koncepcję Trójmorza?

Jeżeli myślimy o osi Północ–Południe, z perspektywy Polski o wiele większy nacisk trzeba położyć na pierwszy jej człon. Mamy na północy kontynentu kraje, które mają potencjał ludnościowy, ekonomiczny, militarny, dobre tempo wzrostu, bardzo wysoki poziom innowacyjności i rozwoju cywilizacyjnego itd. Jeśli mamy być w centrum inicjatywy Trójmorza, nie możemy być tam tylko mentalnie, musimy być też geograficznym „spinaczem”. Dlatego dla Polski korzystne będzie, gdy stanie się krajem tranzytowym, krajem, który łączy Skandynawię z Europą Środkową i Południowo-Wschodnią.

Na przeszkodzie może stanąć infrastruktura i niewykorzystany potencjał geograficzny.

Polska ma wyjątkową sytuację. Po raz pierwszy od wielu wieków mamy tak szeroki dostęp do morza. To wymaga głębokiej autorefleksji o polskiej geopolityce. Staliśmy się państwem bałtyckim w skali do tej pory niespotykanej. Polska musi wykorzystać swoje położenie nad dwoma dużymi rzekami, Odrą i Wisłą, które płyną z północy na południe, wpadając do Morza Bałtyckiego. Przez dwadzieścia parę lat mocno to zaniedbano, choć Słowacy potrafili wykorzystać swój kawałek Dunaju. W tym kontekście bardzo ważne są także wspólne wielkie inwestycje w infrastrukturę kanałową, łączącą wielkie rzeki: Dunaj, Łabę, Wisłę i Odrę.

Gdy spojrzymy na kwestię bezpieczeństwa, głównym zagrożeniem dla Polski pozostaje Rosja. Na ile zasadna byłaby próba tworzenia bliższych związków ze Skandynawią w tym kontekście?

Oglądając polskie media można odnieść wrażenie, że graniczymy z Bliskim Wschodem. Ciągle jest mowa o islamie, muzułmanach, a Rosja jest gdzieś na dalszym planie. Trzeba uważać na ten kraj: każda z prowokacji z udziałem rosyjskich samolotów nad Morzem Bałtyckim może się skończyć eskalacją napięcia, a nawet katastrofą, jeśli rosyjski pilot „zahaczy” o cywilną maszynę. Pamiętajmy, że Rosja, zestrzeliwując samolot holenderski nad Donbasem, zabiła więcej obywateli UE, niż terroryści islamscy przez kilka lat we wszystkich zamachach w Europie. Dotychczasowa polityka rosyjska sugeruje, że Kreml. gdy napotka na problemy wewnętrzne, będzie dążył do znalezienia tematu zastępczego, czyli „małej, udanej wojny za granicą”. To jest kraj, który w swojej logice działania systemu zakłada prowadzenie polityki agresywnej. Wyczuleni na upamiętnianie UPA na Ukrainie zapominamy, że wielki renesans przeżywa w Rosji postać Józefa Stalina, co jest znacznie bardziej niepokojące.

Przy wszystkich niuansach i zróżnicowaniu akcentów, gdy chodzi o Rosję, wspólnota interesów między Polską a Skandynawią istnieje. Kiedy spojrzymy na całą Europę, nie licząc Bałtów i Rumunii, praktycznie nigdzie indziej nie mamy tak podobnej percepcji Putina i Kremla. Jeśli zebraliby się wojskowi z różnych krajów zachodnioeuropejskich, okazałoby się, że ze Skandynawami jest nam najbardziej po drodze. Są różnice, ale to jest co innego, niż gdybyśmy wzięli na przykład Włocha czy Greka.

Ameryka i Kanada to ważni sojusznicy, ale oni są za oceanem. My musimy mieć partnerów tutaj w Europie. Jak mówi Edward Lucas, im bardziej będziemy współpracować w regionie, tym bardziej Rosja będzie traktować nas jak blok, a to już jest coś. W kontekście rosnącego zagrożenia ze strony Rosji jest okazja do przejścia z poziomu wizji na konkrety: szkolenie oficerów, ćwiczenia, produkcja broni itp.

Z raportu wynika, że Skandynawia może być receptą na wyjście z „pułapki średniego rozwoju”, w której według koncepcji wicepremiera Mateusza Morawieckiego obecnie się znajdujemy. Jak wygląda gospodarczy potencjał współpracy?

Polska jest dla Skandynawii krajem, który – po Rosji i Niemcach – jest największą gospodarką w ich sąsiedztwie. Gospodarką, która się rozwija, ma dobrą perspektywę, i dzięki której można zarobić niezłe pieniądze. Jesteśmy też na takim etapie, w którym nie chodzi po prostu o przyciągnięcie inwestycji. Chodzi o ich jakość. To nie mają być firmy, które tworzą miejsca pracy, lecz takie, które budują centra badawcze. Natomiast w kontekście Skandynawii mówimy o najbardziej innowacyjnych gospodarkach świata, które mogą na tym zarobić pieniądze.

Uważam, że im więcej ich firm u nas, tym bardziej będzie się poprawiała jakość polskiej gospodarki. Gdy spojrzymy na raporty World Economic Forum, okazuje się, że Polska jest w grupie krajów „pomiędzy” – nie możemy już konkurować niskimi kosztami pracy, ale jeszcze nie jesteśmy w stanie rywalizować innowacyjną gospodarką i wysoko wykwalifikowaną siłą roboczą. Polska ma potencjał do dokonania następnego wielkiego skoku, a Skandynawia może być jak akumulator, który podtrzyma niezłe tempo wzrostu w naszym kraju, a jednocześnie będzie na tym zarabiać. Trzeba przyciągnąć inwestycje jakościowe, a to jest coś, co te kraje mogą zaoferować. Jednak sukces tego skoku wymaga przynajmniej złagodzenia wojny polsko-polskiej i polityki wewnętrznej rządu polskiego, która w Skandynawii, o czym mówili premierzy Szwecji czy Norwegii, jest odbierana jako sprzeczna z europejskimi wartościami.  

Północ może być także dla Polski szansą na skuteczniejsze prowadzenie polityki europejskiej. Na czym można oprzeć współpracę w tym obszarze?

To bardzo istotne w kontekście tworzenia się Europy wielu prędkości. Mamy Danię i Szwecję, czyli, nie licząc Polski, największe po Brexicie gospodarki poza strefą euro. Długo do niej nie wejdą, a mają w UE większy potencjał i wpływy niż na przykład Czechy i Węgry. Dodatkowo posiadają wypracowane przez lata punkty zaczepienia, w których ich głos bardzo się liczy: politykę klimatyczną, energetyczną, innowacyjną, azylową, pomoc rozwojową. Mogą się ich złapać, a gdy przyjdzie do oceny osiągnięć i potencjału, nagle okaże się, że przynależność na przykład Grecji do strefy euro nie jest kluczowa, a przynajmniej nie w tych konkretnych politykach. Jednak taka współpraca ze Skandynawami wymaga zasadniczych korekt w polskiej polityce, które długoterminowo są w naszym żywotnym interesie.  

Jakich?

Choćby pomoc rozwojowa. Nie można ciągle powtarzać, że daliśmy wielkie pieniądze na uchodźców na Bliskim Wschodzie, skoro nie daliśmy. Środków jest więcej, ale to wciąż jest bardzo mało. Czy postawienie na węgiel w energetyce nie jest przypadkiem ślepą uliczką dla Polski? Najważniejsza jest odpowiedź na fundamentalne pytanie: czy Polska chce wejść na wyższy poziom w relacjach z Skandynawami? Jeśli tak, wówczas oprócz woli politycznej i strategicznej wizji, kluczowe będzie przedstawienie konkretnych pomysłów i programów. To jest właśnie skandynawski styl prowadzenia biznesu.