Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Piotr Wójcik  28 stycznia 2016

Stawka większa niż (prze)życie

Piotr Wójcik  28 stycznia 2016
przeczytanie zajmie 4 min

Minimalna stawka godzinowa, zaproponowana niedawno przez minister Rafalską, nie spowoduje podwyższenia płacy minimalnej. Ustawa ma przede wszystkim utrudnić obchodzenie jej przepisów. I wbrew opinii krytyków, nie powinna wpłynąć na wzrost bezrobocia. Doceniając inicjatywę rządu, można jedynie wyrazić żal, że po raz kolejny twórcy projektu nie przyłożyli się rzetelnie do obowiązkowej oceny skutków regulacji (OSR).

W państwach Unii Europejskiej płaca minimalna waha się od 32% (Czechy) do 50% (Słowenia) tzw. średniej krajowej, przy czym największa część państw znajduje się w przedziale 40−45%. W Polsce w 2015 roku wskaźnik ten wyniósł 42%. W naszym kraju problemem nie jest jednak wysokość płacy minimalnej, lecz fakt, że jest ona masowo omijana poprzez nadużywanie umów cywilno−prawnych. Wynikiem tych praktyk są m.in. umowy zlecenia w firmach ochroniarskich, w których godzina pracy wyceniana jest często na 6-8 złotych, czyli wyraźnie niżej niż poziom ustawowej płacy minimalnej, który w 2015 roku w przeliczeniu na godzinę wynosił ok. 10 zł.

Między innymi z tego powodu Polska stała się światowym liderem w stosowaniu umów terminowych – według OECD w 2014 roku na takich umowach pracowało w Polsce aż 28,4% wszystkich zatrudnionych, co jest drugim wynikiem na świecie po Chile (29,2%), wyższym od średniej OECD aż o 17 punktów procentowych. Według GUS, tylko na umowach cywilnoprawnych w 2013 roku zatrudnionych było 1,4 miliona osób, co stanowiło ok. 10% pracujących. Co istotne, z raportu Fundacji Kaleckiego wynika, że aż w 85% przypadków umowy takie wynikały z woli pracodawcy, a nie wyboru pracownika. Wynikiem obchodzenia płacy minimalnej w Polsce jest również relatywnie wysoka liczba biednych pracujących – według danych Eurostatu grupa ta stanowi w naszym kraju aż 10,6% wszystkich zatrudnionych, co jest jednym z wyższych wyników w UE i zdecydowanie najwyższym w regionie (Czechy 3,6%; Słowacja 5,7%; Węgry 6,4%). W tym niechlubnym rankingu wyprzedzają nas jedynie kraje południa Europy (Grecja, Portugalia) oraz Rumunia. Oznacza to, że Polska stała się krajem, w którym praca nie chroni przed biedą.

Wątpliwości może wzbudzać tylko wysokość nowej stawki. Zdaniem rządu ma ona wynosić 12 zł za godzinę, a więc będzie wyższa od płacy minimalnej, która obowiązuje dziś umowy kodeksowe (w przeliczeniu na godzinę to ok. 10,70 zł). Trzeba jednak pamiętać, że umowie o pracę towarzyszą dodatkowe składki. W rezultacie, cały koszt pracodawcy przy płacy minimalnej na poziomie 1750 zł wynosi obecnie 2231 zł, co w przeliczeniu daje niecałe 13 zł na godzinę. Takie zbliżenie do siebie minimalnych kosztów pracy przy obu rodzajach umowy powinno spowodować, że w sytuacjach, gdy powinien zostać nawiązany zwykły stosunek pracy, umowy zlecenia będą wybierane przez pracodawców rzadziej niż dotychczas.

Niestety, sporą słabością projektu ustawy jest brak analizy analogicznych przepisów w krajach UE. W obowiązkowej ocenie skutków regulacji (OSR) warto byłoby porównać doświadczenia krajów, które wprowadziły godzinową stawkę minimalną (m.in. Niemcy, Irlandia, Francja), z tymi państwami, które w ogóle nie regulują płacy minimalnej na poziomie ogólnokrajowym, takimi jak Włochy, Cypr czy Szwecja, gdzie zdecydowana większość pracowników objętych jest umowami zbiorowymi.

Warto podkreślić, że przepisy o ogólnokrajowej płacy minimalnej wprowadziło 22 z 28 członków UE. Co więcej, od 2004 roku nikt z tego rozwiązania nie zrezygnował, za to wprowadzają je kolejne kraje – w 2009 roku Chorwacja, a w 2015 Niemcy. Doskonałym przykładem są właśnie nasi zachodni sąsiedzi, którzy w ubiegłym roku wprowadzili godzinową stawkę minimalną na poziomie 8,5 euro. Po wprowadzeniu zmian jest ona dosyć wysoka – miesięcznie wynosi aż 1473 euro, co według parytetu siły nabywczej jest drugim najwyższym wynikiem w UE (po Luksemburgu). Warto przypomnieć, że nad Renem, podobnie jak w Polsce, w momencie wprowadzania stawki godzinowej rozległy się głosy o ryzyku eksplozji bezrobocia. Obawy sceptyków się nie potwierdziły – rok od momentu jej wprowadzenia niemieckie bezrobocie spadło z 5% do 4,5%, osiągając najniższy poziom w całej UE. Jednocześnie, w tym czasie również wzrósł wskaźnik zatrudnienia − z 73,9% w 2014 roku do 74,1% w 2015 roku, co obala tezę o ucieczce części stanowisk pracy do szarej strefy.

Także w Polsce pojawiają się głosy, że w wyniku projektowanej ustawy gwałtownie wzrośnie stopa bezrobocia. Po pierwsze jednak, nie wskazują na to nie tylko doświadczenia niemieckie, ale też chociażby wielu stanów Ameryki, w których sytuacja na rynku pracy wręcz się poprawiła po podwyższeniu godzinowej stawki minimalnej (Waszyngton, Minnesota). Po drugie, ta część miejsc pracy, która rzeczywiście zniknie, i tak jest jedynie formą ukrytego bezrobocia, gdyż do tych najniżej opłacanych miejsc pracy dopłaca całe społeczeństwo, np. poprzez pomoc społeczną − ok. 20% odbiorców pomocy społecznej w wieku produkcyjnym to osoby pracujące. Po trzecie, większość najniżej wynagradzanych miejsc pracy utrzyma się po wprowadzeniu 12-złotowej godzinowej stawki minimalnej, gdyż trudno oczekiwać, że firmy nagle przestaną korzystać z usług ochrony czy sprzątania. Gdyby bowiem te miejsca pracy były naprawdę niepotrzebne, racjonalni przedsiębiorcy nie płaciliby za nie nawet 5 złotych.

Z drugiej strony nie można wykluczyć, że wprowadzona zmiana wbrew powyższym argumentom spowoduje przesunięcie części aktywności gospodarczej do szarej strefy. Rząd jednak chcąc zwiększyć poziom ściągalności zobowiązań podatkowych z tytułu CIT tak czy inaczej musi zająć się uszczelnieniem działań Urzędu Kontroli Skarbowej i Państwowej Inspekcji Pracy. Jednocześnie potencjalne straty wynikające z likwidacji niektórych miejsc pracy lub przeniesienia ich do szarej strefy wydają się nieproporcjonalne do korzyści, zarówno o charakterze ekonomicznym (wzrost popytu wewnętrznego, zmniejszenie wydatków socjalnych), jak i społecznym (spadek odsetka biednych pracujących). Zwłaszcza, jeśli wysokość kwoty wolnej od podatku w najbliższym czasie nie ulegnie zmianie.