Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Tomasz Krawczyk  8 września 2015

Zacznijmy słuchać niemieckich polityków

Tomasz Krawczyk  8 września 2015
przeczytanie zajmie 4 min

Jest taki jeden niemiecki polityk. Nazywa się Wolfgang Schäuble i pełni funkcję ministra finansów. Co jest w nim takiego niezwykłego? To, że wraz z Angelą Merkel ma kluczowy wpływ na przyszłość Grecji a jego koncepcje mogą zadecydować o przyszłym kształcie UE. I co ciekawego, jest jednym z niewielu niemieckich polityków, którzy Polskę traktują z szacunkiem i podmiotowo.

Chyba nie było jeszcze sytuacji, w której minister finansów państwa europejskiego stałby się jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci nie tylko polityki krajowej, ale i europejskiej. Niemiecki minister finansów Wolfgang Schäuble zelektryzował w ostatnich dniach unijną opinię publiczną propozycją radykalnej reorganizacji władzy we Wspólnocie, poprzez wyprowadzenie części kompetencji Komisji Europejskiej do niezależnych agencji.

Ale to tylko wisienka na torcie.

Rządzący finansami Republiki Federalnej od 2009 r., w kolejnych rządach Angeli Merkel polityk, stał się w ostatnich miesiącach symbolem rzekomego niemieckiego „faszyzmu oszczędnościowego”.

Sam Schäuble patrzy na falę negatywnych komentarzy, jaka go spotkała w Europie, z właściwym sobie dystansem. W istocie może obecną sytuację uznać za swój kolejny sukces. Schäuble, od niemalże 40 lat angażuje się na rzecz głębszej integracji europejskiej i upolitycznienia Wspólnoty. Zatem obecna gorączkowa dyskusja w całej Europie wokół przyszłości strefy euro i kształtu instytucjonalnego Unii Europejskiej jest w istocie triumfem, choć gorzkim i bolesnym, jak można było wywnioskować z tonu jego przemówień po ostatnich posiedzeniach eurogrupy i euroszczytach.

Za dużo było ostatnio zbyt osobistych ataków na Schäublego, odsądzania go od czci i wiary. Jednak, niezależnie od tego jest on dziś u szczytu zdolności do kształtowania rzeczywistości nie tylko niemieckiej, ale i europejskiej. Przede wszystkim zaś jest u szczytu popularności w swojej partii i wśród niemieckich obywateli (prześcigając nawet kanclerz Merkel).

Schäuble jest w istocie jednak postacią na wskroś tragiczną, o niemalże edypowym wymiarze. Krótko po swoim największym sukcesie, jakim było wynegocjowanie umowy zjednoczeniowej Niemiec, został postrzelony przez chorego psychicznie mężczyznę. Od tego czasu ten wielki miłośnik sportu jest skazany na wózek inwalidzki. Od początku lat dziewięćdziesiątych uchodził za oczywistego następcę „kanclerza zjednoczenia” Helmuta Kohla. Ani w partii, ani w ogóle w niemieckiej polityce, wyjąwszy ówczesnego Prezydenta Richarda von Weizsäckera, nie było nikogo tak predestynowanego do objęcia urzędu szefa rządu. Ale nie niepełnosprawność, czy zbyt intelektualny (jest autorem kilku książek poświęconych m.in. kryzysowi finansowemu, przyszłości zachodniej cywilizacji i miejscu religii w życiu publicznym) i chłodny image pozbawiły go możliwości ubiegania się o urząd kanclerza. Tę szansę odebrał mu Helmut Kohl, najpierw decydując się wbrew wcześniejszym deklaracjom jeszcze raz kandydować w 1998 r., a później wciągając Schäublego, który już wówczas zajął miejsce Kohla jako przewodniczącego CDU, w aferę wokół czarnych kont partii chadeckiej. Ostatecznie to Angela Merkel, ówczesna sekretarz generalna CDU, zakończyła – wydawało się wówczas – karierę Schäublego poprzez wezwanie go do dymisji w artykule opublikowanym bez konsultacji w Frankfurter Allgemeine Zeitung.

Dziś duet Merkel – Schäuble jest przedziwnym zespołem. Z jednej strony Merkel nie tylko pozbawiła go szefostwa partii, ale także zablokowała jego kandydaturę na Prezydenta RFN, w zamian prezentując tylko wąskiemu gronu ekspertów znanego ekonomistę Horsta Köhlera, ówczesnego szefa Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Z drugiej jednak strony, to ona zaproponowała mu najpierw tekę ministra sprawa wewnętrznych, a w swoim drugim i trzecim rządzie – ku wielkiemu zaskoczeniu wszystkich – tekę ministra finansów. To razem z nim, zgodnie z przekazem niemieckich mediów, ratuje Europę i pieniądze niemieckich podatników. Przy okazji wymieniania jego obecnych sukcesów warto zauważyć również, że Schäuble mógł być jednym z największych kanclerzy, a także prezydentem na miarę Richarda von Weizsäckera. Mógł, ale żadnym z powyższych nie został – i raczej nigdy już nie zostanie.

To może tłumaczyć totalność z jaką Schäuble oddaje się swoim obecnym zadaniom. Z wieloma jego pomysłami i propozycjami można i należy dyskutować. Jego samego nic zresztą bardziej nie motywuje i nie cieszy niż spór, nawet ostry, ale na najwyższym poziomie intelektualnym. Jego konsekwentne stanowisko w sprawie Grecji i obstawanie przy obecnym kształcie polityki antykryzysowej (zmniejszanie wydatków publicznych, przywrócenie zdolności bieżącej obsługi długów itd.), czy też propozycja tymczasowego Grexitu nie są tylko wypadkową nastroju we własnej partii, czy w Niemczech. Niczego Schäuble bardziej nie cierpi jak działania wg sondaży opinii publicznej. Jego zdaniem to politycznie odpowiedzialne i intelektualnie uczciwe propozycje, a że warunki dla Grecji mogą być ciężkie, nawet za ciężkie, to dla kogoś, kto zawsze walczył – z opozycją, z Kohlem, z Merkel, z własnym ciałem – żaden argument.

Czy Schäuble jest już w zenicie swojej kariery? To znowu zależy tylko i wyłącznie od Angeli Merkel, która wg wszelkiego prawdopodobieństwa będzie rządziła także po 2017 r.

Do tego jednak czasu Schäuble będzie miał ogromny wpływ nie tylko na bieżącą politykę antykryzysową strefy euro, ale także na debatę o kształcie reform Unii Europejskiej, która zacznie się jesienią tego roku. Już teraz jego propozycja wyprowadzenia niektórych kompetencji Komisji Europejskiej (m.in. w sprawie rynku wewnętrznego) do niezależnych agencji, wzorowanych na niemieckim federalnym urzędzie ds. monopoli, wywołała falę dyskusji i oburzenia.

I znowu, pomysł jest intelektualnie konsekwentny, bo na pewno usprawnia pracę Unii Europejskiej, ale czy też ją bardziej integruje? Szczególnie państwa członkowskie, który przystąpiły do UE po 2004 r., mogą mieć co do tego wątpliwości.

Właśnie dlatego powinniśmy w Polsce wreszcie zacząć bacznie obserwować wypowiedzi ministra Schäublego. A przede wszystkim powinniśmy, po latach braku własnych pomysłów na przyszłość UE, zacząć się z nim – oczywiście nie tylko z nim – spierać. Zyskamy dzięki temu nie tylko wpływ na debatę o reformach Unii, ale także szacunek jednego z niewielu niemieckich polityków, którzy myślą o Polsce podmiotowo.