Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Piotr Drabik  11 marca 2015

Ile zyskamy na Polskiej Agencji Kosmicznej?

Piotr Drabik  11 marca 2015
przeczytanie zajmie 4 min

Na co można przeznaczyć 10 milionów złotych? Na przykład na Polską Agencję Kosmiczną (POLSA), która 7 lutego rozpoczęła działalność. Jednak zamiast misji na Marsa, czeka ją walka o wielomilionowe unijne dotacje.

„Polityczny absurd stulecia” – tak o powstaniu sejmowego zespołu ds. przestrzeni kosmicznej w 2011 roku pisał jeden z tabloidów. Jednak efektem prac tego parlamentarnego nonsensu nie były kolejne kłótnie oraz złote cytaty.

34 posłom ze wszystkich ugrupowań, pod przewodnictwem Bogusława Wontora z SLD, udało się w końcu doprowadzić do uchwalenia ustawy o utworzeniu Polskiej Agencji Kosmicznej (POLSA).

Ta egzotyczna, na pierwszy rzut oka, instytucja jest w naszym kraju bardzo potrzebna, i nie chodzi tutaj o powtórzenie wyczynu Jana Twardowskiego. Polska od prawie dwóch lat jest członkiem Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) i rocznie wpłaca do jej budżetu ponad 30 milionów euro. Dzięki temu możemy brać udział w programach badawczych i nawigacyjnych (np. budowa systemu nawigacyjnego Galileo czy program obserwacji Ziemi Copernicus), realizowanych przez ESA, ale tylko w minimalnym stopniu. Brakowało nad Wisłą centralnej instytucji, która otworzyłaby rodzimym przedsiębiorcom z sektora kosmicznego drogę do zachodnich rynków i lukratywnych projektów finansowanych przez Unię Europejską i ESA. Powstałe, w 1976 roku, Centrum Badań Kosmicznych PAN, które do tej pory prowadziło rodzimy program kosmiczny, nastawione było na naukowe badania i współpracę z podobnymi sobie zagranicznymi ośrodkami. Jednak dziś przestrzeń pozaziemska coraz bardziej się komercjalizuje – najlepszym na to dowodem jest amerykańska firma SpaceX, która wyręcza NASA w zaopatrywaniu Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). W skrócie, POLSA ma ułatwić dostęp do wiedzy i technologii prywatnym firmom z sektora kosmicznego, koordynowanie udziału Polski w projektach ESA oraz popularyzować badania przestrzeni pozaziemskiej.

W uchwalonej przez Sejm, w lipcu zeszłego roku, ustawie, budżet POLSA ustalono na poziomie 30 milionów złotych. Taka hojność posłów nie spodobała się jednak senatorom, którzy zmniejszyli budżet agencji do 10 milionów oraz jako jej siedzibę wskazali Gdańsk.

Orędownikiem takiego rozwiązania był Edmund Wittbrodt, były minister edukacji narodowej i profesor Politechniki Gdańskiej. Warto podkreślić, że w stolicy Pomorza nie ma kierunku „lotnictwo i kosmonautyka”, w przeciwieństwie do Politechniki Rzeszowskiej czy Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie. Jedyną uczelnią w kraju, gdzie można szkolić się w inżynierii kosmicznej jest Uniwersytet Zielonogórski (kierunek wystartował w zeszłym roku). – My na Politechnice Gdańskiej mamy już takie przyczółki, laboratoria, np. minilaboratorium, gdzie analizowane są sygnały satelitarne, komputery, oprogramowanie – argumentował w wypowiedzi dla PAP prof. Wittbrodt. – To, że siedziba POLSA powstanie na Pomorzu ma bardzo duże znaczenie dla regionu. Dzięki temu efektywniej będziemy mogli wykorzystać ogromny potencjał tutejszych uczelni i firm – nie kryła Teresa Kamińska, prezes Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej.

Tymczasem w Gdańsku nikt nie zamierza budować kosmodromów i centrów kontroli lotów, znanych z amerykańskiego Houston czy Cape Canaveral.Siedziba POLSA (pomieszczenie o powierzchni 300 m kw.) będzie się mieścić w Gdańskim Parku Naukowo-Technologicznym przy ul. Trzy Lipy, gdzie pracę znajdzie około 20 specjalistów.

Przez 5 lat szefować im będzie prof. Marek Banaszkiewic, wybrany w drodze konkursu prezes POLSA, przez wiele lat związany z Centrum Badań Kosmicznych PAN. Przewodniczy on również radzie agencji, składającej się z 9 przedstawicieli rządowych resortów. W tym gronie brakuje ministerstwa nauki i szkolnictwa wyższego, ale znalazło się miejsce dla delegata z… ministerstwa rolnictwa. Przecież nie od dziś jest tajemnicą, że samorządy chętnie korzystają z pomocy zdjęć satelitarnych, choćby skonfrontować rzeczywistą wielkość gospodarstw rolnych, które płacą za niskie podatki.   

POLSA ma również aktywnie współpracować z MON czy Europejską Agencją Obrony.

Przede wszystkim chodzi o bezpieczeństwo kraju. Na pewno chcemy uniknąć angażowania się w działania wojenne, ale w razie konieczności możemy się zabezpieczyć w ten sposób, że zostaniemy wcześniej ostrzeżeni o możliwości konfliktu w pobliżu granic Polski i podejmiemy stosowne działania. To wymaga obserwacji satelitarnej – podkreślił w wywiadzie dla PAP prof. Banaszkiewicz. Od słów do czynów przeszło Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, które rozpoczęło pracę nad budową dwóch nowych polskich satelitów. Jeden z nich ma być cywilny, ale kolejny już wojskowy, który posłuży MON do monitorowania zagrożeń wokół polskich granic. Jeśli uda się te plany zrealizować, Wojsko Polskie dołączy do ekskluzywnego klubu armii z własnymi satelitami , a już w nim zasiadają Zjednoczone Emiraty Arabskie, Hiszpania czy Chile.  

Łączny koszt „Satelitarnego systemu optoelektronicznej obserwacji Ziemi” może wynieść od 600 mln zł do nawet 1,2 mld zł i ma być zrealizowany w ciągu najbliższych pięciu lat.

Warto przypomnieć, że z sukcesem na orbicie Polacy umieścili już trzy nanosatelity (naszpikowane aparaturami badawczymi sześciany o wymiarach kilkunastu centymetrów), zbudowane nad Wisłą – PW Sat (wystrzelony w 2012 r., zakończył swoją misję przed pięcioma miesiącami), Lem (wystrzelony w 2013 r., wciąż na orbicie) oraz Heweliusz (wystrzelony w 2014 r., wciąż na orbicie). Obecnie budowany jest kolejny rodzimy satelita PW Sat2, który ma opuścić Ziemię najwcześniej w przyszłym roku.   

Według raportu OCED, w 2013 roku sektor kosmiczny nad Wisłą wyniósł 46 milionów dolarów – o wiele mniej niż w Austrii (80 mln), Argentynie (140 mln) czy Francji (2,7 mld). Warto jednocześnie wyjaśnić, że nasz rząd i rodzime przedsiębiorstwa nie posiadają (jeszcze) takich możliwości rozwoju, jak własny kosmodrom i rakiety nośne do umieszczania na orbicie kolejnych satelitów. Skupiamy się bardziej na zapełnianiu nisz w coraz bardziej konkurencyjnym rynku, czyli np. zaawansowane instrumenty badawcze, które znalazły się na pokładach bezzałogowych sond Rosetta czy Cassini-Huygens. Dodatkowo, nad Wisłą rośnie zapotrzebowanie na komercyjne wykorzystanie nawigacji satelitarnych w transporcie, rolnictwie czy zarządzaniu kryzysowym.        

Jedno jest pewne, zanim doczekamy się następcy Mirosława Hermaszewskiego, poznamy efekty pracy raczkującej agencji POLSA.

Czy będzie jej sprzyjać Elżbieta Bieńkowska, która w obecnej kadencji Komisji Europejskiej odpowiada m.in. za unijną politykę kosmiczną? Z pewnością powinna dołożyć wszelkich starań, aby zrealizować strategię krajów wspólnoty, wsparcia małych i średnich przedsiębiorstw sektora kosmicznego, by uniezależnić się od firm zza oceanu i Japonii.