Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Marcin Waszak  11 lutego 2015

Kratka iluzji

Marcin Waszak  11 lutego 2015
przeczytanie zajmie 5 min

W dyskusji nad kolejną próbą uzdrowienia prawa wyborczego w Polsce jak bumerang wraca pomysł umieszczenia na karcie wyborczej opcji „Żaden z powyższych kandydatów”. Z dodatkową kratką jest jak z lakierowaniem niesprawnego samochodu: być może na zewnątrz nabierze świeżości, ale nie pozwoli mu to ruszyć z miejsca.

Głosowanie negatywne towarzyszy demokracji w momentach, kiedy zagrożona jest faktyczna możliwość wyboru.

Dlatego w 1989 r. w wyborach zwanych otwierającymi, które pełniły rolę delegitymizacji odchodzącego reżimu, Polacy głosowali, skreślając nazwiska; dlatego także obecnie wprowadza się wyjątki dopuszczające głosowanie przeciw kandydatowi. Zgodnie z Kodeksem Wyborczym w wyborach do Senatu oraz na wójta, burmistrza i prezydenta miasta, w sytuacji gdy nie został zarejestrowany więcej niż jeden kandydat, można zaznaczyć kratkę „NIE” przy jego nazwisku i będzie to głos ważny. W wyborach samorządowych w 2014 r. w całej Polsce naliczyłem 215 przypadków, w których kandydat na wójta czy burmistrza nie miał konkurencji. Wyniki tych głosowań to materiał do osobnej analizy, pod warunkiem że uzyska się do nich dostęp, bowiem z wizualizacji wyborów stworzonej przez Państwową Komisję Wyborczą nie dowiemy się ile takich głosów na „NIE” padło. Mogę się zgodzić, że moment historycznego przełomu lub niedopuszczenie do przerodzenia się demokratycznych wyborów w napoleoński plebiscyt to przesłanki uzasadniające możliwość oddania głosu na „nie”.

Jednak obecnie mamy do czynienia z histeryczną próbą ratowania instytucji wyborów, a jak wiadomo, histeria nie służy racjonalnemu myśleniu.

Truizmem jest przypominanie, że frekwencja wyborcza w Polsce należy do najniższych w Europie (ostatnio 47,40%), a Polacy nie ufają władzy, politykom i partiom. Choć do czasu ostatnich wyborów samorządowych Państwowa Komisja Wyborcza właściwie nie była przedmiotem publicznej krytyki, blamaż związany z niewydolnym systemem informatycznym i trwającym kilkanaście dni zliczaniem głosów sprawił, że zadebiutowała w sondażach CBOS mierzących poziom zaufania – od razu z wynikiem 63% ocen negatywnych.

Wśród osób decydujących się chodzić na wybory coraz więcej jest takich, które oddają głosy nieważne. W wyborach parlamentarnych w 2011 r. było ich ponad 4%, w wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2013 r. 3,22%, w wyborach samorządowych w 2014 r.: do rad gmin i miast na prawach powiatu 5,16%, do rad powiatów 16,67%, do sejmików wojewódzkich 17,93%, a na wójtów, burmistrzów i prezydentów miast 2,14% (dane podaję za stroną internetową Wiarygodne Wybory, gdyż informacji tej PKW do tej pory nie opublikowała). Odsetek głosów nieważnych przypadający na ostatnie lata w liczbach bezwzględnych okazał się rekordowy w porównaniu z wcześniejszymi analogicznymi wyborami w całej historii III RP. Na pewno w interpretacji tych wyników pomogłoby przywrócenie klasyfikacji głosów nieważnych z podziałem na źle skreślone i puste (patrząc na dane z poprzednich wyborów, tych ostatnich padała większość). Jednak i tak trudno nie zadać pytania – jeżeli te liczby nie są wyrazem dezaprobaty wobec klasy politycznej, to co nim jest? Czy faktycznie potrzeba dodatkowej kratki „Żaden z powyższych”, aby politycy mogli poprawnie zinterpretować dane i wyciągnąć z nich wnioski?

W odpowiedzi może oczywiście paść uwaga: chcemy jakościowej zmiany, stąd proponujemy, aby głosowanie na „Żadnego z powyższych” było ważne i przynosiło realne konsekwencje.

Kraje, które zdecydowały się na wariant wiążącego głosowania negatywnego, czyli tzw. NOTA (none of the above) z zębami, można policzyć na palcach jednej ręki, bylibyśmy więc w absolutnej światowej awangardzie obok Hiszpanii, Kolumbii i Peru.

Ewentualne konsekwencje wyborczego zwycięstwa „Żadnego z powyższych” to pozostawienie nieobsadzonego stanowiska, ponowne przeprowadzenie wyborów lub mianowanie/wybór na stanowisko innego kandydata przez organ zwierzchni… pod warunkiem nowelizacji polskiej Konstytucji.

Trzeba byłoby zatem zrezygnować z faktycznego wymogu zdobycia ponad połowy ważnie oddanych głosów w II turze wyborów prezydenckich czy wprowadzić możliwość pozostawienia nieobsadzonego mandatu w wyborach parlamentarnych, jeśli nie chcemy, żeby wybory 460 posłów i 100 senatorów odbywały się do skutku. Ordynacja proporcjonalna i pięcioprocentowy próg wyborczy, który w Polsce stosowany jest w wyborach do Sejmu, Parlamentu Europejskiego czy sejmików wojewódzkich, w połączeniu z ważnymi pustymi głosami będzie sprzyjać eliminowaniu ugrupowań średnich i małych na rzecz dominacji największych politycznych graczy. Wątpliwe, by intencją wyborców wyrażających obywatelski sprzeciw wobec reprezentantów politycznego mainstreamu było pośrednie wsparcie największych partii.

O stworzeniu możliwości dla nowych, nieskompromitowanych i niezależnych od partyjnych układów polityków słyszeliśmy przy okazji wprowadzania okręgów jednomandatowych do wyborów samorządowych. Te same osoby, które krytykują ordynację większościową, podnoszą jednocześnie potrzebę wprowadzenia „Żadnego z powyższych”.

Po pierwsze, zdają się nie dostrzegać, że głos oddany na „Żadnego z powyższych” marnuje się dokładnie tak samo jak głos oddany na przegranego kandydata, czyli po prostu nie zapewnia wyborcom politycznej reprezentacji. Po drugie NOTA jest szansą dla nowego rodzaju polityków, lecz bardziej spod znaku politycznych hochsztaplerów czy ugrupowań rejestrujących się pod nazwą „Przeciw wszystkim”.

W ten sposób karierę zrobiła partia „Żadna z Podanych Odpowiedzi”, która w serbskim parlamencie w 2012 r. zdobyła jeden mandat.

Wreszcie warto w kontekście głosowania negatywnego odnieść się do ideé fixe wyborczych aktywistów, czyli zwiększenia frekwencji.

Obywatel polski ma pełne prawo nie skorzystać z czynnego prawa wyborczego przyznanego mu przez Konstytucję, jeśli przedstawiona oferta wyborcza nie spełnia jego oczekiwań. Nie ponosi z tego tytułu kary, nie musi się wyrejestrowywać ze spisu wyborców, prawo nie określa minimum frekwencyjnego koniecznego dla ważności wyborów.

Jeżeli jedynym powodem, dla którego ma udać się do urny, jest zamanifestowanie prawa do uchylenia się od głosowania, to bardzo źle świadczyłoby o kondycji polskiej demokracji. Ponadto trudno mi powiedzieć, na jakich danych empirycznych opiera się przeświadczenie, że dodatkowa kratka na karcie do głosowania podniesie frekwencję. Nieliczne znane z innych państw przypadki, na które można się tu powołać, świadczą raczej odwrotnie. W amerykańskim stanie Nevada, którego obywatele od 1976 r. mogą oddawać głosy na „Żadnego z Powyższych Kandydatów”, odsetek osób uczestniczących w wyborach maleje; z kolei w wyborach do Dumy, odkąd w 2006 w Rosji zniesiono możliwość głosowania „Przeciw wszystkim”, głosujących przybyło.

Głosowanie negatywne jest propozycją przede wszystkim dla tych krajów, gdzie obowiązuje przymus wyborczy, czego przykładem są Brazylia, Peru, Grecja czy do niedawna Chile. Podstawową funkcją demokratycznych wyborów nie jest jednak wyrażanie obywatelskiego sprzeciwu, ale wskazanie przedstawicieli do władz publicznych.

Jeżeli nie znajdujemy godnych wsparcia nazwisk , może warto zacząć od naprawy systemu partyjnego? Jeśli w równolegle organizowanych wyborach do kilku organów władzy występują wyraźnie różnice w ilości głosów nieważnych (rady gminy vs. sejmiki wojewódzkie), może wskazuje to na konieczność reformy ordynacji wyborczej? A jeśli brakuje innych skutecznych możliwości społecznej kontroli i wyrażania obywatelskiego sprzeciwu, czy nie należy sprawdzić, jak działają instytucje, które mają nam to gwarantować? Czy lepiej żadne z powyższych?

Tekst prezentuje prywatne opinie autora i nie reprezentuje stanowiska żadnej instytucji, w której był lub jest zatrudniony.

Spodobał Ci się ten artykuł? Przekaż nam choćby symboliczną darowiznę w wysokości 4 złotych. To mniej, niż kosztuje najtańszy z tygodników opinii, a nasze teksty możesz czytać bez żadnych limitów i ograniczeń.

Klub Jagielloński
Nr konta: 16 2130 0004 2001 0404 9144 0001
W tytule: „darowizna na cele statutowe: jagiellonski24”
Dziękujemy!