Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Krzysztof Bieda  13 stycznia 2014

Bieda: Tusk, Ty geniuszu!

Krzysztof Bieda  13 stycznia 2014
przeczytanie zajmie 3 min

Donald Tusk kilka miesięcy temu zdecydował o zakończeniu kryzysu, toteż nikogo dziwić nie powinno, że wraz z nastaniem nowego roku (wyborczego) postanowił pójść za ciosem i ustanowił bezrobocie na poziomie nie wyższym niż 13% oraz skrócił kolejki do lekarzy-specjalistów. Złośliwy dopytałby, dlaczego superpremier, mając moc czynienia cudów, trzymał niewierny lud tak długo w niepewności.

Mający miejsce w ubiegły piątek noworoczny koncert życzeń, połączony z mało realnymi, ale jednak groźbami pewnych  pseudoreform, obejmował kilkanaście mniej lub bardziej konkretnych obietnic. Skupmy się na tych moim zdaniem najistotniejszych.

Pierwsze, oględnie mówiąc, kontrowersje budzi zapowiedź zmian oskładkowania umów cywilno-prawnych. Likwidacja „umów śmieciowych” to niezupełnie, jakby życzyłby sobie tego rząd, magiczna różdżka, dzięki której będzie się żyło lepiej. Wszystkim. Likwidacja śmieciówek, czyli przypomnijmy dobrowolnych umów pomiędzy dwoma świadomymi praw i obowiązków bytami prawnymi, oznacza w istocie obciążenie młodych pracowników (bo to oni stanowią większość zatrudnionych w ten sposób) horrendalnymi „składkami zdrowotnymi i emerytalnymi”. Co to oznacza w rzeczywistości? Ni mniej, ni więcej, tylko obniżenie realnych zarobków netto pracowników, pojawienie się bądź wzrost klinów podatkowych, a więc różnicy między kosztami, jakie realnie ponosi pracodawca, a rzeczywistą pensją „na rękę” pracownika. To wszystko oczywiście nastąpi tylko przy założeniu optymistycznym dla rządu, a więc gdy pracodawcy będą finansowo zdolni zatrudniać pracowników na oskładkowane umowy. Bardzo często, zwłaszcza w przypadku tak ważnych dla gospodarki mikro-, małych i średnich przedsiębiorstw, te koszty mogą okazać się dla przedsiębiorcy zabójcze. Prowadzi to w linii prostej do przykrych konsekwencji: bądź to do spadku rentowności firmy, bądź do ucieczki w szarą strefę. Pan premier wraz z kolegami poszli jednak zupełnie inną drogą intelektualnych wywodów. Mianowicie ich zdaniem likwidacja umów śmieciowych, połączona z państwową ofensywą inwestycyjną, mocno przyczynią się do spadku bezrobocia.

Od polityka, który nie tylko nie zżyma się więcej na kierowane pod jego adresem oskarżenia o socjalizm, ale wręcz zaczyna się tym szczycić, nie należy jednak oczekiwać samodzielnego wyciągania właściwych wniosków. Smutne jest to, że zaczął otaczać się ekonomicznymi ignorantami i ugina się pod dyktatem roszczeniowo nastawionych grup związkowców. Nie ma wszak nic ważniejszego w roku wyborczym dla rządu u schyłku drugiej kadencji niż spokój na ulicach. Nie od dziś wiadomo, że nawet najbardziej sfrustrowany i wzburzony przedsiębiorca nie może pozwolić sobie na organizowanie społecznych protestów. Większość z nich ma świadomość, że, w przeciwieństwie do związkowych przywódców, wyłącznie rzetelną i mozolną pracą zdołają utrzymać rodzinę.

Główną zachętą dla pracodawcy, aby jednak zatrudnić pracownika na jedynie słusznej i sprawiedliwie społecznej umowie, ma być obietnica strumienia zamówień publicznych, do których będzie miał uprzywilejowany dostęp. Oczywiście z propozycji nie do odrzucenia, obejmującej możliwość solidarnego wsparcia budżetu państwa, będą musieli skorzystać również zatrudnieni w radach nadzorczych firm.

Naturalnie Tusk nie byłby sobą, gdyby poprzestał na takich drobnostkach. Zauważając kryzys wiary w swoją osobę, objawiający się zmniejszonymi słupkami poparcia, postanowił nadal podnosić, jakość życia społeczeństwa. Już od przyszłego roku to urzędnik państwowy wypełni cały formularz PIT za każdego z nas. No, może prawie cały. W kontekście zapowiedzi tworzenia przez państwo nowych miejsc pracy pomysł ten jest całkowicie zrozumiały. Oczywiście nie znamy szczegółów ani konkretnego sposobu, w jaki miałoby to wszystko funkcjonować. Wyznając jednak zasadę, że co dwie głowy, to nie jedna, pozostaje ufać, że już wkrótce wypełnianie PIT-ów stanie się dla nas bułką z masłem. Jeśli mimo to komuś będzie mało udogodnień biurokratycznych, minister Szczurek uruchomi również rządowy portal internetowy, w którym odnajdziemy… Właściwie nie do końca wiadomo, co, jednak znając standardy tego rządu, na pewno „coś fajnego”.

Propozycja rozdawania „darmowych” podręczników dla każdego pierwszoklasisty również wytrąca z rąk złośliwych krytyków argument o wysokich kosztach powszechnej edukacji. Czymże, bowiem jest konieczność wyposażania każdego dziecka w coroczną wyprawkę złożoną z kilkunastu podręczników (premier nie zaproponował żadnych rozwiązań dotyczących zaprzestania takich praktyk, jak zmienianie przez MEN programu nauczania każdego roku) przy wizji DARMOWEGO podręcznika dla pierwszaka. A jak Bóg da, być może od 2015 również drugoklasisty!

Wszystkie obietnice premiera, które skomentowałem, oraz te, na które mniej lub bardziej celowo spuściłem zasłonę milczenia, prawdopodobnie byłyby przez wielu ludzi, którym leży na sercu dobro kraju, odebrane ze sporym niepokojem. Przy założeniu, że jeszcze kogokolwiek by obchodziły.