Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Joseph Ratzinger  26 grudnia 2013

Ratzinger: Spojrzenie na tajemnicę Chrystusa

Joseph Ratzinger  26 grudnia 2013
przeczytanie zajmie 6 min

W Księdze Powtórzonego Prawa znajduje się obietnica całkowicie różna od mesjańskich nadziei innych ksiąg Starego Testamentu, mająca jednak zasadnicze znaczenie dla rozumienia postaci Jezusa. Mówi ona nie o królu Izraela i świata, nowym Dawidzie, lecz o nowym Mojżeszu.

Sam Mojżesz jest tu jednak ukazywany jako prorok. W odróżnieniu od ościennych religii kategoria proroka jest przy tym rozumiana jako coś specyficznego i odmiennego, istniejącego tylko w Izraelu. Ta nowość i odmienność jest następstwem niepowtarzalności danej Izraelowi wiary w Boga. Człowiek zawsze pytał o swe pierwsze źródło. Jeszcze bardziej niemal niż ciemności jego pochodzenia, interesuje człowieka tajemnica jego przyszłości, ku której zmierza. Chce rozerwać zasłonę, chce wiedzieć, co ma czynić, by uniknąć nieszczęść i osiągnąć zbawienie. Również religie stawiają pytanie nie tylko o początki. W ten czy inny sposób wszystkie usiłują zerwać zasłonę skrywającą przyszłość. Nabierają znaczenia dzięki temu właśnie, że przekazują wiedzę o tym, co ma nadejść; w ten sposób mogą człowiekowi wskazać drogę, którą musi iść, by nie ponieść porażki.

Dlatego też praktycznie we wszystkich religiach funkcjonowały różne postaci wizji przyszłości. Księga Powtórzonego Prawa wymienia w naszym tekście rozmaite formy „otwierania się” na przyszłość, praktykowane w otoczeniu Izraela: „Gdy ty wejdziesz do kraju, który ci daje Pan Bóg twój, nie ucz się popełniania tych samych obrzydliwości jak tamte narody. Nie znajdzie się pośród ciebie nikt, kto by przeprowadzał przez ogień swego syna lub córkę, uprawiał wróżby, gusła, przepowiednie i czary; nikt, kto by uprawiał zaklęcia, pytał duchów i widma, zwracał się do umarłych. Obrzydliwy jest bowiem dla Pana każdy, -kto to czyni” (18,9-12). Historia końca życia Saula pokazuje, jak trudno było z tego zrezygnować, jak trudno było zastosować się do tego zakazu. On sam usiłuje wprowadzić go w życie i położyć kres przepowiadaniu przyszłości, jednak przed czekającą go niebezpieczną bitwą z Filistynami milczenie Boga staje się dla niego nie do zniesienia. Udaje się do Endor, do kobiety wywołującej duchy, którą zmusza do wywołania ducha Samuela, ażeby pozwolił mu ujrzeć przyszłość. Kiedy Pan nie mówi, niech wtedy ktoś inny zerwie zasłonę skrywającą dzień jutrzejszy… (zob. 1 Sm 28). Osiemnasty rozdział Księgi Powtórzonego Prawa, który wszystkie te sposoby zawładnięcia przyszłością piętnuje jako „obrzydliwość” w oczach Boga, wróżbiarstwu przeciwstawia odmienną drogę Izraela – drogę wiary – a czyni to w formie obietnicy: „Pan, Bóg twój, wzbudzi dla ciebie proroka spośród twoich braci, podobnego do mnie. Jego będziesz słuchał” (18,15). Z początku wydaje się, że jest to tylko zapowiedź ustanowienia w Izraelu instytucji profetyzmu, a prorok ma pełnić funkcję wyjaśniania teraźniejszości i przyszłości. Ostra krytyka fałszywych proroków, często powtarzająca się w księgach prorockich, wskazuje na niebezpieczeństwo przejmowania przez proroków roli wróżbitów: upodabniają się wtedy do nich i odpowiadają na pytania o przyszłość. W ten sposób Izrael powraca do tego właśnie, czego tępienie miało być właściwym zadaniem proroków.

Końcowe wersety Księgi Powtórzonego Prawa raz jeszcze wracają do obietnicy: widzimy tu zaskakujący zwrot, którego treść wychodzi daleko poza instytucję profetyzmu, a postaci proroka zostaje nadany właściwy sens. Czytamy tam: „Nie powstał więcej w Izraelu prorok podobny do Mojżesza, który by poznał Pana twarzą w twarz…” (34,10). Nad tym zakończeniem 5. Księgi Mojżesza unosi się osobliwy powiew melancholii. Obietnica wzbudzenia „proroka podobnego do mnie” do tego czasu się nie spełniła. Jasne się staje, że w tych słowach zawarte jest nie tylko ustanowienie stanu prorockiego, który rzeczywiście istniał, lecz coś innego jeszcze, coś znacznie więcej: zapowiedź nowego Mojżesza. Widoczne się stało, że zawładnięcie ziemią Palestyny nie było pełną realizacją zbawienia; że Izrael ciągle jeszcze czeka na swe właściwe wyzwolenie; że konieczny był bardziej radykalny Exodus i dlatego potrzebny był nowy Mojżesz. Zostało też powiedziane, co było właściwym znamieniem Mojżesza oraz co było szczególną i istotną jego cechą: rozmawiał z Panem „twarzą w twarz”, mówił z Bogiem tak, jak rozmawia przyjaciel z przyjacielem (zob. Wj 33,11). Najbardziej istotnym rysem postaci Mojżesza nie są dokonywane przez niego cuda ani jego czyny, ani też cierpienia przez niego doznawane w drodze z „domu niewoli egipskiej” przez pustynię, aż do progu Ziemi Obiecanej. Istotne jest to, że rozmawiał z Bogiem jak Jego przyjaciel. Stąd tylko mogły pochodzić jego dzieła, stąd mogło się rodzić Prawo, które Izraelowi miało ukazywać drogę poprzez historię. Teraz staje się też zupełnie jasne, że prorok nie jest izraelskim odpowiednikiem wróżbity, jak to w rzeczywistości często pojmowano, jak też rozumieli siebie samych pozorni prorocy. Jest kimś zupełnie innym: jego zadanie nie polega na zapowiadaniu jutrzejszych czy dalszych jeszcze wydarzeń i zaspokajaniu w ten sposób ludzkiej ciekawości lub wychodzeniu naprzeciw właściwej człowiekowi potrzebie pewności. Ukazuje nam oblicze Boga, a tym samym drogę, którą mamy iść. Przyszłość, o którą chodzi w jego pouczeniach, sięga dalej niż to, co mogą nam powiedzieć wróżbici. Jest ona drogowskazem właściwego „exodusu”, polegającego na tym, że na wszystkich drogach historii musimy szukać i znajdywać drogę do Boga, jako właściwy kierunek. Tak rozumiane proroctwo dokładnie odpowiada wierze Izraela w jednego Boga, stanowi jej przełożenie na konkretne życie danej społeczności wobec Niego, prowadzone w Jego obliczu i do Niego prowadzące. „Nie powstał więcej w Izraelu prorok podobny do Mojżesza”. Diagnoza ta daje eschatologiczne ukierunkowanie obietnicy: „Pan, Bóg twój, wzbudzi dla ciebie proroka spośród twoich braci, podobnego do mnie”. Izrael może oczekiwać nowego proroka, który się jeszcze nie ukazał, jednak powstanie we właściwym momencie. Będzie on rozmawiał z Bogiem twarzą w twarz, tak jak przyjaciel mówi z przyjacielem – i to będzie szczególny rys tego proroka. Znamionuje go bezpośrednie obcowanie z Bogiem, dlatego może podawać z pierwszej ręki wolę Boga i Jego niezafałszowane słowo. I to jest ratunek, którego oczekuje Izrael i cała ludzkość.

W tym miejscu musimy jednak przypomnieć sobie inną zadziwiającą historię dotyczącą relacji Mojżesza z Bogiem, opowiedzianą w Księdze Wyjścia. Tak mówi nam ona o modlitwie Mojżesza do Boga: „Spraw, abym ujrzał Twoją chwałę” (33,18). Prośba nie zostaje wysłuchana: „Nie będziesz mógł oglądać mojego oblicza” (33,20). Bóg wskazuje Mojżeszowi miejsce w Jego pobliżu, w pieczarze skalnej, obok którego przejdzie ze swą chwałą. Przechodząc obok niego, zasłania go swą własną ręką, by ją następnie cofnąć: „Ujrzysz Mnie z tyłu, ale oblicza mojego nie ujrzysz” (33,23). Ten tajemniczy tekst odgrywał istotną rolę w dziejach mistyki żydowskiej i chrześcijańskiej; w jego świetle próbowano odgadnąć, jak dalece można w tym życiu zbliżyć się do Boga, gdzie przebiegają granice mistycznego widzenia. W związku z naszym tematem wystarczy wiedzieć, że bezpośrednie spotkanie Mojżesza z Bogiem, dzięki któremu stał się wielkim pośrednikiem Objawienia i pośrednikiem Przymierza, ma swe granice. Nawet jeśli Mojżesz zanurza się w obłoku bliskości Boga i rozmawia z Nim jak Jego przyjaciel, nie może ujrzeć Jego oblicza. Zatem obietnica posłania „proroka podobnego do Mnie” zawiera w sobie niewypowiedziane słowami, większe jeszcze oczekiwanie: ostatniemu Prorokowi, nowemu Mojżeszowi, będzie dane to, czego odmówiono pierwszemu. Będzie On mógł rzeczywiście i bezpośrednio oglądać oblicze Boga i będzie mógł przemawiać nie dlatego, że ujrzał tylko plecy Boga, lecz jako w pełni widzący. Wiąże się z tym także oczekiwanie, że nowy Mojżesz będzie Pośrednikiem doskonalszego Przymierza od tego, które Mojżesz mógł z Synaju sprowadzić (zob. Hbr 9,11-24).

W tym właśnie kontekście trzeba czytać ostatnie słowa Prologu Jana: „Boga nikt nigdy nie widział; ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, [o Nim] pouczył” (1,18). W Jezusie spełniła się obietnica posłania nowego proroka. W Nim zrealizowało się wszystko to, co do Mojżesza odnosiło się tylko po części: żyje On przed obliczem Boga nie tylko jako przyjaciel, lecz jako Syn. Żyje w najgłębszej jedności z Ojcem. Tylko w tej perspektywie można rzeczywiście zrozumieć postać Jezusa – taką, jaką spotykamy w Nowym Testamencie. Wszystko, co jest w nim opowiedziane o słowach, czynach, cierpieniach i chwale Jezusa, tu znajduje swe zakorzenienie. Gdy zapominamy o tym właściwym centrum, przechodzimy obok istotnej treści postaci Jezusa. Wtedy okazuje się ona pełna sprzeczności, a w końcu niezrozumiała. Tylko przez odniesienie do tego centrum można znaleźć poprawną odpowiedź na pytania, które musi sobie postawić każdy czytelnik Nowego Testamentu: skąd Jezus zaczerpnął swą naukę? Jak wyjaśnić Jego wystąpienie? Reakcja Jego słuchaczy była jednoznaczna: nauka ta nie jest zapożyczona od żadnej szkoły. Jest całkowicie inna niż to, czego można się nauczyć w szkole. Nie jest objaśnianiem według metody interpretacji przekazywanej w szkołach. Jest inna: jest wyjaśnianiem „z mocą”. Gdy będziemy rozważać słowa Jezusa, wrócimy jeszcze do tej diagnozy słuchaczy i spróbujemy głębiej zrozumieć jej znaczenie. Nauczanie Jezusa nie zostało wzięte z żadnych ludzkich nauk. Jego źródłem jest bezpośrednie spotkanie z Ojcem, dialog prowadzony „twarzą w twarz”, widzenie Tego, który jest w łonie Ojca. Jest słowem Syna. Bez tego wewnętrznego źródła byłoby przejawem zarozumiałości. Tak właśnie oceniali je współcześni Jezusowi uczeni – bo nie chcieli przyjąć tego wewnętrznego źródła: widzenia i poznawania twarzą w twarz. Dla zrozumienia Jezusa zasadnicze znaczenie mają powtarzające się wzmianki, że udawał się On „na górę” i tam całymi nocami modlił się, pozostając „sam” z Ojcem. Te lakoniczne wzmianki uchylają rąbka tajemnicy i pozwalają wniknąć w synowską egzystencję Jezusa, w istotne źródło Jego działania, nauczania i cierpień. Ta „modlitwa” Jezusa jest rozmową Syna z Ojcem, w którą zostają włączone ludzka świadomość i wola, ludzka dusza Jezusa, tak że ta ludzka modlitwa staje się udziałem w synowskiej wspólnocie z Ojcem. Słynna teza Adolfa von Harnacka, według którego orędzie Jezusa jest orędziem o Ojcu, a nie o Synu – Ten bowiem nie stanowi jego części, a w konsekwencji chrystologia nie wchodzi w treść tego orędzia – tutaj znajduje autokorektę. Jezus może w ten sposób mówić o Ojcu, ponieważ jest Jego Synem i żyje w synowskiej wspólnocie z Ojcem. Wymiar chrystologiczny, to znaczy tajemnica Syna jako Objawiciela Ojca, „chrystologia”, jest obecna w każdym słowie i czynie Jezusa. Uwidacznia się tu jeszcze inny istotny moment: powiedzieliśmy, że na modlitwie Jezusa Jego ludzka dusza zostaje włączona w synowską wspólnotę z Ojcem. Kto widzi Jezusa, widzi Ojca (zob. J 14,9). Dlatego uczeń, który chodzi z Jezusem, jest wraz z Nim włączany we wspólnotę z Bogiem. I na tym właśnie polega rzeczywistość zbawienia: przekraczanie granic człowieczeństwa, które dzięki podobieństwu człowieka do Boga zostało w nim złożone – jako oczekiwanie i możność – już w momencie stworzenia.

 

Fragment z:

Autor: Joseph Ratzinger Benedykt XVI

Tytuł: Jezus z Nazaretu. Część I Od chrztu w Jordanie do Przemienienia.

Wydawnictwo M, Kraków 2007