Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Bartosz Brzyski, Tomasz Krawczyk  20 grudnia 2013

Krawczyk: Niemiecka polityka nie ulegnie zmianie

Bartosz Brzyski, Tomasz Krawczyk  20 grudnia 2013
przeczytanie zajmie 3 min

Wczoraj miała miejsca pierwsza wizyta w naszym kraju nowego ministra spraw zagranicznych Niemiec, Franka Waltera Steinmeiera. Jednocześnie zawitał do nas minister Siergiej Ławrow. Czy to trójstronne spotkanie wpłynie na zmianę sytuacji na Ukrainie?

Nie sądzę, aby tak się stało, ze względu na rozbieżność interesów Rosji, Polski i Niemiec w tej kwestii. Nie mówiąc już o całej Unii Europejskiej. Jest to co najwyżej szansa na otwarcie rzetelnego dialogu, w wyniku którego pro modernizacyjne postulaty ukraińskiej opozycji zgromadzonej na kijowskim Majdanie powinny otrzymać konkretne wsparcie.

Niedawno byliśmy świadkami ukonstytuowania się nowego rządu Niemiec. Temat ten, co mnie szczególnie nie dziwi, przeszedł w polskich mediach bez większego echa. Czy nowa koalicja rządząca zmieni coś na dwóch płaszczyznach polityki niemieckiej: wobec Polski oraz wobec UE?

Nie sądzę, żeby polityka wobec naszego kraju miała ulec zasadniczej zmianie. Po pierwsze dlatego, że zmieniło się spojrzenie Niemiec na Rosjan i jeśli jeszcze w latach 2005-09 można było uważać, że Frank Walter Steinmeier jest przychylny Rosji, to dzisiaj trudno o takiej sympatii mówić, choćby dlatego, że upomniał Moskwę już w swoim pierwszym przemówieniu. Rosja od zawsze była determinantą polityki niemieckiej wobec Polski. Jedyna korekta jakiej można się spodziewać to korekta kosmetyczna.

Natomiast na arenie europejskiej Niemcy będą raczej mówić o wzroście niż o polityce fiskalnej, ale nie sądzę, żeby doszło do jakiegoś zasadniczego przemodelowania polityki unijnej. Realna zmiana może się pojawić wtedy, kiedy polskie i niemieckie interesy w dwóch newralgicznych sektorach, a mianowicie w energetycznym i obronnym, staną się nie tylko rozbieżne, ale wręcz sprzeczne. Wówczas może dojść do silnego zwarcia.

Powiedział Pan, że polityka niemiecka wobec Rosji stała się bardziej krytyczna. Z czego wynika taki obrót spraw?

Jest to pochodna rozczarowania pani kanclerz Merkel – Dmitrijem Miedwiediewem. Ona nieco naiwnie wierzyła, że Miedwiediew będzie opcją na dalsze lata, że dokona pewnej liberalizacji systemu oraz będzie w stanie się odciąć od Putina i stać się dla niego realną alternatywą. Takie przeświadczenie, biorąc pod uwagę pragmatyzm kanclerz, było dla mnie zaskakujące. Doświadczenia związane z niemiecką prezydencją, kiedy Putin szczuł kanclerz psem na szczycie w Samarze, nie wpłynęły dobrze na stosunki pomiędzy nimi. Widzimy tu czynnik osobisty, ale także swoiste urealnienie obrazu Rosji w oczach Berlina. Niemieckie fundacje polityczne zostały przegonione z Moskwy, choćby fundacja Heinricha Bölla. To, że  polityka naszego zachodniego sąsiada traci nie tylko cierpliwość do swoich politycznych partnerów w Rosji, ale wręcz zainteresowanie nimi, widać także po tym, że sporo ludzi, którzy dotychczas zajmowali się Rosją w strukturach państwowych, odchodzi do biznesu. Odnoga biznesowa jest i będzie dla obu krajów nadal istotna. Stosunki gospodarcze są co prawda ważniejsze dla Rosji ze względu na eksport gazu niż dla Niemiec, jednak tu nie należy się spodziewać zasadniczych zmian.  

Mam nadzieję, że obraz Rosji staje się realny, że polityka Niemiec będzie przede wszystkim pragmatyczna i będzie uwzględniała także wspólnotowe interesy, w tym interesy Polski. Choć należy pamiętać, że stosunki łączące Niemcy i Rosję mają niezwykle trwałe, historyczne podstawy i że mogą się w każdej chwili ulec ponownemu ociepleniu. Wydaje się, że sporo racji jest w stwierdzeniu czołowego niemieckiego rusofila i byłego kanclerza Gerharda Schrödera, że jeszcze żaden Niemiec bez Rosji nie był wielki.

Nasz zachodni sąsiad znany jest z prowadzenia sprawnej polityki soft power przy pomocy różnego rodzaju fundacji, stowarzyszeń, systemu grantów. Jak wygląda reakcja Polski na te niemieckie działania? Czy nie szkodzą one polskiej racji stanu?

Może nie szedłbym aż tak daleko, że szkodzą polskiej racji stanu. Na pewno Niemcy są w tym niezwykle sprawni. Przede wszystkim w latach dziewięćdziesiątych i na początku nowego tysiąclecia Niemcom poprzez system fundacji partii politycznych, stypendiów, grantów udało się im wywrzeć znaczący wpływ na polską politykę, zarówno wewnętrzną, jak i zagraniczną. Ale jednocześnie zamknęło ich w gronie określonego salonu politycznego. Efekty widzieliśmy w latach 2005-2007, gdy Niemcy nagle zobaczyli, że sytuacja polityczna i społeczna w Polsce uległa diametralnej zmianie. W konsekwencji utracili skuteczne kanały komunikacyjne w naszym kraju, a obraz wydarzeń politycznych w Polsce i ich zrozumienie stało się dla nich trudniejsze. Przypomnijmy sobie 2005 rok, gdy nawet  premier Tusk czy minister Graś wygłaszali bardzo antyniemieckie wystąpienia. To nie była tylko jakaś historyczna reakcja rządów świętej pamięci śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego i premiera Kaczyńskiego, tylko dość zasadnicza zmiana w nastawieniu społeczeństwa polskiego.

Przez cały ten system fundacji i grantów Niemcom udało się wywierać przez kilkanaście lat znaczący wpływ na polską politykę, ale także utrudniło im to w bardzo ważnym momencie prowadzenie rozmów. Chodzi o negocjacje Traktatu Lizbońskiego, które były dla Niemców niezwykle istotne. Dzisiaj, owszem, ten wymiar soft power, wciąż jest istotny, ale powoli traci na znaczeniu. Mimo tego na pewno utrudnia nam jeszcze prowadzenie polityki na wschodzie, w krajach Partnerstwa Wschodniego czy także w Rumunii i w Bułgarii, ponieważ Niemcy są tam wszechobecni, a my jesteśmy właściwie nieobecni. To tak naprawdę zarzut do polskiej polityki, nie tylko do obecnego rządu, ale także do poprzednich, że nie udało się podobnego systemu stworzyć w ostatnich latach, choćby od czasu wejścia Polski do Unii Europejskiej. Myślę, że to był moment, w którym  przegapiliśmy szansę na to, by móc prowadzić nie tylko politykę podmiotową, ale także realnie kształtującą rzeczywistość polityczną na wschodzie.

Rozmawiał Bartosz Brzyski