Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Prof. Antoni Dudek, Krzysztof Bieda  25 października 2013

Dudek: Prezydent, który zawiódł naród

Prof. Antoni Dudek, Krzysztof Bieda  25 października 2013
przeczytanie zajmie 3 min

Jakie dostrzega Pan przyczyny słabej pozycji Francji na arenie międzynarodowej w ostatnim czasie? Dlaczego Hollande odszedł od strategicznego sojuszu z Niemcami, zwanego potocznie Merkozym?

Sądzę, że Hollande chciał się czymś wyróżnić na tle poprzednika. W związku z tym postanowił dokonać korekty w polityce zagranicznej. Po czym bardzo mocno zaangażował się w konflikt w Syrii, gdzie poniósł spektakularną klęskę. Jak pamiętamy, Francja była głównym orędownikiem interwencji militarnej w tym kraju. Interwencji, do przeprowadzenia której nie posiadała wystarczających środków własnych. Gdyby było inaczej, mogłaby ją samodzielnie przeprowadzić, nie oglądając się na Amerykanów. Okazało się jednak, że Hollande nie jest na tyle silny, aby interweniować w Syrii bez pomocy amerykańskich samolotów. Poza tym to kwestia polityki wewnętrznej. Prezydent obiecał zmianę polityki ekonomicznej, ożywienie gospodarcze, zminimalizowanie kosztów kryzysu. Skończyło się na morderczym podatku i spektakularnej ucieczce m.in. Gerarda Depardieu. Mam wrażenie, że efektów reform przeciętny Francuz nie odczuł, przez co nastąpiło społeczne rozczarowanie. Hollande nie jest, w mojej opinii, postacią wystarczająco charyzmatyczną. Oczywiście nie jestem ekspertem od francuskiej sceny politycznej, ale uważam, że głównym powodem, dla którego prezydent Hollande w ogóle wybory wygrał, była mobilizacja pokaźnego elektoratu negatywnego Nicolasa Sarkozy’ego. Krótko mówiąc, Hollande wygrał jako anty-Sarkozy. Nie jest to z pewnością szczególna, wybitna osobowość, mająca konkretny pomysł na Francję.

Czy fakt, że większość Francuzów deklaruje poparcie dla jakiegokolwiek prawicowego kandydata w następnych wyborach, świadczy o słabości i niekompetencji Hollande’a czy o jakimś zwrocie na prawo wśród francuskiego elektoratu, rozczarowanego lewicowością w wykonaniu prezydenta?

Uważam, że po części jedno i drugie. Mamy do czynienia po pierwsze z rozczarowaniem polityką Hollande’a, a po drugie z wyraźnym zwrotem w prawo, o czym świadczyć może np. rosnące poparcie dla Frontu Narodowego Marine Le Pen.  Najbliższym testem okaże się francuska część zbliżających się wyborów do Parlamentu Europejskiego. Jeśli okaże się, że FN wprowadzi największą ilość posłów do Europarlamentu, co nie jest wykluczone, to zaobserwujemy bardzo wyraźny sygnał, że Francja odwraca się w prawo i to bardzo radykalnie. Jak wiadomo, na francuskiej prawicy mamy także do czynienia z wieloma mniej radykalnymi ugrupowaniami.

Nie przesądzałbym mimo wszystko już dziś losów Francois Hollande’a. To nie jest tak, że on tylko „dotoczy się” do końca kadencji. W polityce zawsze mogą zdarzyć się nieprzewidywalne sytuacje, potrafiące przyczynić się do odbudowy popularności, zwłaszcza w zakresie polityki wewnętrznej. Nie oszukujmy się: we Francji, jak i na całym świecie, polityka zagraniczna zawsze jest odrobinę w cieniu. Jeśli tylko dany kraj nie znajduje się w stanie wojny, to dla przeciętnego obywatela kwestie międzynarodowe odgrywają co najwyżej drugorzędną rolę.

W kwestiach gospodarczych można odnaleźć wiele analogii między francuską Partią Socjalistyczną a Prawem i Sprawiedliwością. We Francji zwycięstwo Hollande’a dało nadzieję na stabilizację w czasach kryzysu. Czy dramatyczny spadek poparcia jego partii może być przestrogą dla Jarosława Kaczyńskiego, który również dla wielu wyborców, poprzez swoje socjalne obietnice, staje się jedyną nadzieją?

W tej sytuacji nie dopatrywałbym się aż takich analogii. Wydaje mi się, że większość elektoratu PiS nie kieruje się sprawami gospodarczymi podczas głosowania. Oczywiście one również są istotne, ale jednak wtórne wobec kwestii stricte politycznych czy ideowych. Ekonomia jest tylko tłem. Pamiętajmy, że inną sprawą jest programowa retoryka PiS, a zupełnie inną jest praktyka rządzenia. Dla wielu obserwatorów sceny politycznej ogromnym zaskoczeniem było choćby powołanie liberalnej Zyty Gilowskiej na stanowisko Ministra Finansów. Mimo wszystko ma ona na koncie obniżenie obciążeń podatkowych dla najbogatszych. Działania te nijak nie kojarzą się z socjaldemokracją. Często podkreślam, abyśmy odnosili się przy tego typu dyskusjach do realnych kroków podejmowanych przez rząd w latach 2005-2007. Nie przypominam sobie, żebym miał wówczas wrażenie prowadzenia jakiejś radykalnie socjalnej polityki gospodarczej.

Raz jeszcze powtarzam, że jakiekolwiek analogie pomiędzy krajami tak odległymi, w sensie nie tyle geograficznym, co politycznym, jak Polska i Francja – są bezzasadne. To jest zupełnie inna część Europy. Problemy tych dwóch krajów są bardzo odległe. Z pewnością powinniśmy się przyglądać baczniej nastrojom w krajach Europy Środkowo-Wschodniej. To z nimi łączy nas o wiele więcej, jak choćby podobny poziom rozwoju gospodarczego czy zbliżony staż w organizacjach międzynarodowych, głównie w UE. Dla mnie klasycznym przykładem różnic pomiędzy Polską a krajami takimi jak np. Francja to kwestia energetyki. Francja, jak wiadomo, bazuje na energii nuklearnej, a my wciąż opieramy się na węglu. Wszystkie zmiany energetyczne, które szykuje dla nas Unia, będą gigantycznym problemem dla Polski, podczas gdy Francja praktycznie tego nie odczuje. Mam tu na myśli oczywiście koncepcje tzw. zielonej rewolucji. Dlatego unikałbym budowania analogii, również na poziomie czysto politycznych rozgrywek, między Polską a Francją.

Rozmawiał Krzysztof Bieda