Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Nie pozwólmy utopić Komisji Kukiza! Pięć systemowych wniosków z afery Pegasusa

Komisja śledcza w sprawie nadużywania podsłuchów przez służby specjalne powinna powstać. Afera Pegasusa wymaga pełnego wyjaśnienia, bo formułowane w niej zarzuty są najwyższej rangi. Objęcie zakresem jej prac lat 2005-2015 również ma pełne uzasadnienie, bo niewyjaśnione zarzuty z tamtych czasów obciążają największe polityczne obozy. Przede wszystkim jednak komisja powinna być punktem wyjścia do uporządkowania ram prawnych i zasad nadzoru nad kontrolą operacyjną prowadzoną przez służby. Bez tej komisji to się nie wydarzy. Tymczasem coraz więcej medialnych wrzutek sugeruje, że „pod dywanem” opór przeciw powołaniu komisji rośnie.

Kukiz porozumiał się z opozycją, jest wniosek o powołanie komisji

Dobrze, że już oficjalnie doszło do porozumienia Pawła Kukiza z opozycją ws. komisji śledczej. Trudno nie odnieść wrażenia, że kolejne medialne doniesienia w ostatnich dniach miały szansę negatywnie wpłynąć na szanse jej powołania. Jakkolwiek konferencja prasowa lidera Kukiz’15 z opozycją sprawy nie przesądza, to przynajmniej oddala scenariusz zamrożenia tematu.

Przypomnijmy – z inicjatywą powołania komisji wyszedł sam Kukiz. Po kilku tygodniach bagatelizowania, opozycja zaczęła skłaniać się do poparcia jego wniosku. Początkowo sam Kukiz odżegnywał się od osobistego udziału w pracach komisji, ale krótko po tym, gdy na początku stycznia argumenty na rzecz jego przewodniczenia takiemu ciału przedstawił w „Dzienniku Polskim” Jan Rokita, polityk zmienił zdanie.

Dziś Kukiz proponuje, że komisja powinna składać się z 11 członków. Pięcioro miałoby reprezentować stronę rządzącą, pięcioro – opozycję. Każda ze stron dysponowałaby wiceprzewodniczącym. Zadeklarował też, że miałaby to być rola poważniejsza, niż mogłoby się zdawać. „Jako przewodniczący mam prawo przekazywać prowadzenie obrad komisji wickom. I tak będę robił – kiedy będzie badany Pegasus to przewodnictwo przekażę opozycji, a jak czasy podsłuchów dziennikarzy za PO/PSL – przekażę wickowi z PiS” – oświadczył w mediach społecznościowych.

W teorii więc – propozycja wygląda poważnie i tworzy realny potencjał wyjaśnienia nadużyć w ostatnim piętnastoleciu. Problem jest w sejmowej arytmetyce. Na dziś można założyć, że w czasie ewentualnego głosowania sala sejmowa podzieli się dokładnie pół na pół, czyli 230 do 230. To za mało, by powołać komisję. Tyloma głosami dysponuje klub PiS wraz z niezrzeszonymi posłami Łukaszem Mejzą i Zbigniewem Ajchlerem. Tyloma też – opozycja przy wsparciu posłów Kukiz’15. Każdy głos będzie więc na wagę złota. Z jednej strony – nie sposób wykluczyć wyłamania się polityków klubu PiS, co sugerował choćby Jan Krzysztof Ardanowski. Z drugiej – z jakichś powodów mogą też wyłamać się pojedynczy posłowie strony opozycyjnej. Jak będzie – przekonamy się niebawem. Dobrze, że wniosek ostatecznie został złożony.

Czy ktoś chce utopić Komisję Kukiza?

Co najmniej trzy wydarzenia mogą sugerować, że za kulisami polityczno-medialnej sceny rośnie podskórny opór przeciwko powołaniu tej komisji. Po pierwsze – TVN24 wyemitowało reportaż, który potencjalnie mógłby skłócić Kukiza z opozycją. Materiał jest dziwaczny – w atmosferze wielkiej dekonspiracji przedstawia „taśmy”, w których lider Kukiz’15 prezentuje poglądy… które, po wycięciu wulgaryzmów, brzmią jako żywo jak jego publiczne wypowiedzi.

Naprawdę trudno zrozumieć racjonalnie, dlaczego w krytycznej wobec PiS i przestrzegającej przed łamaniem zasad państwa prawa stacji zdecydowano się na publikację kontrowersyjnego materiału (publikowanie nagrań prywatnych rozmów cokolwiek odbiega od standardów). I to akurat w momencie, w którym Kukiz rozpoczął współpracę z opozycją na rzecz wyjaśnienia niezwykle poważnych, z perspektywy liberalno-demokratycznych zasad, zarzutów.

Wiarygodność Kukiza obniżyć próbował też lider AgroUnii Michał Kołodziejczak. Zarzucił Kukizowi rzekome wynoszenie poufnych informacji poza Komisję ds. Służb Specjalnych, której członkiem był w poprzedniej kadencji. Odpowiedź Kukiza, przedstawiona choćby w poniedziałkowej rozmowie u Roberta Mazura, wydaje się przekonująca. Trudno uwierzyć w scenariusz, w którym służby prezentowałyby posłom na komisji listę osób inwigilowanych.

Wreszcie, zarzutom związanym z Pegasusem powagi nie przysporzyło medialne zamieszanie wokół doniesień o możliwej, ale nie potwierdzonej, inwigilacji pracowników Najwyższej Izby Kontroli. „Przeciekowy” charakter informacji podanej w piątek rozbudził w gorących opozycyjnych głowach duże nadzieje na ostateczne objawienie się „afery-matki wszystkich afer”. Tymczasem poniedziałkowa konferencja NIK, delikatnie mówiąc, spuściła powietrze z balonika. Z pewnością jednak – cała historia zaszkodziła sprawie.

„Jeśli ktoś naprawdę kogoś nielegalnie w Polsce inwigilował, w przeszłości czy teraz, to może spać spokojnie. Hucpa opozycji (w tym NIK) z poważnej sprawy zrobiła cyrk i to ma swoje konsekwencje” – napisał w portalu wpolityce.pl Michał Karnowski. Dość celnie obrazując tym samym, że rozmywanie sprawy niesprawdzonymi doniesieniami cokolwiek nie służy szansom na wyjaśnienie nieprawidłowości, a zwolennicy obozu rządzącego uczynią z tego użytek.

Nie mam wątpliwości, że niechęć do komisji w zaproponowanym przez Kukiz’15 składzie przekracza proste partyjne podziały. Jej „ponadkadencyjny” charakter ma bowiem szansę wyjaśnić szereg nieprawidłowości i zaniedbań różnych ekip, ale też stać się zaczątkiem poważnej reformy nadzoru nad służbami. Obu efektów jej pracy bać się może wiele osób odpowiedzialnych za służby i dzisiaj, i w przeszłości. I nie wykluczyłbym, że co najmniej sympatyzują z próbami obniżenia powagi dotąd formułowanych zarzutów, jak i wiarygodności jej głównego pomysłodawcy i potencjalnego szefa. Szczególnie, że dotychczasowe turbulencje wobec pomysłu komisji wskazują, z jak dużym oporem i licznymi próbami dyskredytowania będą spotykały się jej ewentualne prace.

Tymczasem trudno nie przyznać racji wspomnianemu już Rokicie, które celnie zauważał, że „Każdy, kto choć trochę zna służby specjalne, wie dobrze, iż od czasu do czasu wymagają one swoistego utemperowania przez opinię publiczną. Inaczej bowiem się degenerują i miast być obrońcami wolności (co jest ich misją) stają się dla niej zagrożeniem”, a „zaletą Kukiza jest to, iż raczej trudno by go było skłonić do mataczenia co do faktów, co w każdej komisji śledczej stanowi największe niebezpieczeństwo”.

Ta tendencja służb do degeneracji, wraz z nowymi technologicznymi możliwościami inwigilacji, skłania zresztą do tego, by przy okazji wybuchu afery postawić kilka szerszych, systemowych wniosków. O części aspektów sprawy Pegasusa, które wykraczają poza ramy niniejszego tekstu, rozmawialiśmy z kolei w ponadgodzinnej rozmowie z Bartoszem Paszczą.

Wniosek nr 1: Komisja jako ucieczka do przodu

Oczywiście, samo powołanie komisji już będzie istotnym krokiem w kierunku wyjaśnienia zarówno sprawy Pegasusa, jak i dawniejszych zarzutów. Przynajmniej w teorii pozwoli przenieść debatę na ten temat ze sfery domysłów i niesprawdzonych, medialnych wrzutek na pole poważnej, instytucjonalnej debaty. To także okazja, by skonfrontować polityków i opinię publiczną z dylematami, jakie wiążą się z technologicznym postępem. Nasze prawo i praktyka nie nadążają przecież za technicznym zaawansowaniem możliwości inwigilacji.

Mnie osobiście nie przekonują argumenty, że używanie oprogramowania takiego jak Pegasus jest z definicji nielegalne. Przepisy stanowią wszak, że kontrola operacyjna nie ogranicza się do możliwości założenia podsłuchów, ale też choćby może polegać na „uzyskiwaniu i utrwalaniu danych zawartych w informatycznych nośnikach danych, telekomunikacyjnych urządzeniach końcowych, systemach informatycznych i teleinformatycznych”.

Dodatkowo, trudno zbagatelizować przywołany przez Mariusza Kamińskiego fakt, że z podobnych metod korzystano już wcześniej. Przypomnijmy, co zresztą ochoczo robią obrońcy rządzących w tej sprawie, że już w 2014 roku, a więc za rządów Platformy Obywatelskiej, CitizenLab (nota bene to samo CitizenLab, który ci sami sympatycy PiS dyskredytują jako powiązane z Georgem Sorosem) podejrzewało, że wśród państw posługujących się tego typu systemami była Polska. W niezbyt sympatycznym gronie państw takich jak Azerbejżdżan, Uzbekistan czy Turcja.

Skoro więc tego typu systemy stają się w praktyce służb specjalnych normą – powinniśmy mieć tego świadomość, a najpewniej również znowelizowane prawo, które pozwoli odpowiednio limitować stosowanie tak potężnych narzędzi.

Wniosek nr 2: Komisja jako wstęp do urealnienia kontroli

Prace komisji powinny być zresztą wstępem do kompleksowej poprawy przepisów i praktyki w zakresie kontroli nad służbami. Dopiero afera Pegasusa postawiła w centrum debaty publicznej problemy, o których nieliczni eksperci z Fundacją Panoptykon na czele alarmowali od lat. Wojciech Klicki z Panoptykonu w rozmowie z Bartoszem Paszczą w podcaście Sceptech wskazał, że sądy wydawały zgodę na… 98-99% wniosków o inwigilację.

Jeszcze brutalniej fikcję kontroli sądów nad służbami ukazał niedawny tekst na łamach „Gazety Wyborczej”. Jak mówił w rozmowie z nią „bardzo znany dziś sędzia, uznawany za jednego z głównych wrogów obozu rządzącego”:

„Rozpatrywanie tego rodzaju wniosków wygląda w ten sposób, że sędziowie z naszego wydziału mieli tygodniowe dyżury. Gdy kończyli zwykłe orzekanie, schodzili do kancelarii tajnej, by rozpatrywać wnioski, których bywało czasem nawet i 70 dziennie. Było więc to trochę jak praca przy taśmie. Większość bywała zatwierdzana. Bo z wydanej zgody na kontrolę tłumaczyć się nijak nie trzeba, przy odmowie trzeba zaś sporządzić pisemne uzasadnienie takiej decyzji”.

Powiedzmy sobie szczerze – taki sposób sądowej kontroli jest farsą i należy uznać, że w praktyce ona nie istnieje. Wymaga to kompleksowej reformy, która weźmie pod uwagę zarówno dotychczasową praktykę, jak i wspomniane wyżej nowe technologicznej możliwości szpiegowania. Prace komisji mogą być znakomitą okazją, by sformułować w tym zakresie zaawansowane postulaty de lege ferenda.

Wniosek nr 3: Przyjąć ustawę Biernackiego

Nim komisja zakończy pracę i sformułuje systemowe wnioski pozwalające na kompleksową reformę nadzoru nad podsłuchami – konieczna jest choćby punktowa poprawa legislacji już teraz. Taki projekt został przygotowany przez Marka Biernackiego, byłego ministra spraw wewnętrznych i byłego koordynatora służb specjalnych, oraz złożony przez posłów PSL-Koalicji Polskiej. W największym skrócie – z pewnymi uzasadnionymi wyjątkami zobowiązuje służby do informowania osób, wobec których prowadzono kontrolę operacyjną o tym fakcie po upływie 6 miesięcy od jej zakończenia.

W praktyce wprowadzenie takiej pozornie drobnej zmiany może radykalnie zmienić praktykę służb, prokuratury i sądów. Znów przywołując dane za przywołanymi przez eksperta Panoptykonu – zarzuty stawiane są jedynie 13-14% inwigilowanych. Oznacza to, że w przypadku ponad 85% osób kontrola operacyjna nie potwierdza podejrzeń wobec nich, a jednocześnie nigdy nie dowiadują się o nim o tym, że znaleźli się na celowniku służb!

Można mieć więc nadzieję, że samo wprowadzenie ustawy Biernackiego mocno poskromiłoby zapał służb do „słuchania” szerzej, niż jest to naprawdę uzasadnione. Wszak inwigilowani, pozyskawszy o tym wiedzę, mogliby stawiać zrozumiałe pytania o to, czy nie naruszono ich praw. Sam ten fakt wzmocniłby kontrolę opinii publicznej i mediów nad działalnością państwa w zakresie śledzenie obywateli.

Wniosek nr 4: Fundusz Sprawiedliwości można odebrać spod nadzoru Ziobry

Innym budzącym duże wątpliwości aspektem afery jest fakt sfinansowania Pegasusa ze środków Funduszu Sprawiedliwości, o czym dowiedzieliśmy się dzięki pracy Najwyższej Izby Kontroli. Wątpliwości dotyczące tej sprawy są dwojakiego rodzaju: formalne (czy z tych pieniędzy można było zasilić budżet CBA?) i celowościowe (czy rzeczywiście pieniądze z Funduszu miały służyć zbrojeniu służb, skoro przede wszystkim Fundusz miał pomagać ofiarom przestępstw?).

Biorąc pod uwagę, że to nie pierwszy poważny znak zapytania wokół Funduszu Sprawiedliwości – warto zastanowić się, czy ulokowanie tych środków jest prawidłowe.

Naturalnym dysponentem tego typu funduszu mógłby być choćby Rzecznik Praw Obywatelskich, który zdaje się bardziej predestynowany do wydawania tego rodzaju środków, niż Minister Sprawiedliwości i Prokurator Generalny.

Tu, rzecz jasna, spodziewać się można silnego politycznego oporu ziobrystów. Z drugiej strony – nie sposób wykluczyć, że biorąc pod uwagę dotychczasowe konsekwencje funkcjonowania Funduszu po przeprowadzonych przez Solidarną Polskę zmianach zwolennicy takiego rozwiązania znajdą się choćby i w samym obozie rządzącym.

Wniosek nr 5: Przywrócić rotacyjne przewodnictwo Komisji ds. Służb Specjalnych

Na koniec warto przypomnieć że w polskim ustroju istnieje ciało odpowiedzialne za polityczny nadzór nad służbami. To sejmowa Komisja ds. Służb Specjalnych o specyficznym uprawnieniach i trybie funkcjonowania. Problem w tym, że jej rola kontrolna została za rządów Prawa i Sprawiedliwości osłabiona.

Zrezygnowano z wieloletniego zwyczaju, zgodnie z którym jej przewodnictwo było rotacyjne – tak, by wpływ na sposób pełnienia nadzoru nad służbami mieli też przedstawiciele opozycji. O powrót do tego dobrego obyczaju Klub Jagielloński upominał się zresztą na samym początku trwającej kadencji. Być może dziś również politycy formacji rządzącej lepiej rozumieją, że bardziej pluralistyczny sposób sprawowania kontroli nad służbami byłby w interesie wszystkich.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki 1% podatku przekazanemu nam przez Darczyńców Klubu Jagiellońskiego. Dziękujemy! Dołącz do nich, wpisując nasz numer KRS przy rozliczeniu podatku: 0000128315.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.