Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Bartłomiej Radziejewski  11 października 2013

Radziejewski: Czas na media obywatelskie

Bartłomiej Radziejewski  11 października 2013
przeczytanie zajmie 4 min

Dzisiaj został opublikowany pierwszy numer tygodnika „Nowa Konfederacja”. Czym będzie różnił się ten projekt od innych tygodników papierowych? Co przyciągnie czytelników akurat do waszego wydawnictwa? W Internecie mamy do czynienia z ogromną konkurencją. Samych tygodników on-line jest niewiele, aczkolwiek to nie wystarczy do osiągnięcia sukcesu.

Odróżnia nas przede wszystkim obszar zainteresowań: tematyka polityczna o znaczeniu strategicznym. W Polsce o polityce dyskutuje się najczęściej na poziomie pyskówek, personaliów, plotek. A jeśli już realne problemy państwowe się w debacie pojawiają, to często okazuje się, że medialni analitycy nie wiedzą o czym mówią. Przykładem czego niedawny tekst pewnego czołowego publicysty (w poczytnej gazecie) o kancelarii premiera, w którym zdradził on, że nie ma zielonego pojęcia, jak obiekt jego wywodu działa i do czego służy. I nikt nie zripostował. Tymczasem KPRM to kluczowa instytucja. Jej słabość w dużej mierze odpowiada za bezwład naszego państwa. Tylko ilu Polaków o tym wie?

Nasz drugi wyróżnik to formuła internetowego tygodnika idei. Chcemy połączyć głębię kwartalnika – większość naszego środowiska była dawniej związana z kwartalnikiem „Rzeczy Wspólne” – z lekkością i dynamiką tygodnika. Próbujemy wskrzesić formułę głębokiej publicystyki. Zakładamy, że czytelnik zasługuje na poważne traktowanie. I że tematy o pierwszorzędnym znaczeniu można mu przedstawić w niedługiej i przystępnej formie. Trzeci wyróżnik „Nowej Konfederacji” to sposób finansowania, czyli mecenat obywatelski. Wychodzimy z założenia, że trzeba szukać nowych modeli finansowania mediów, ponieważ to, z czym mamy do czynienia na rynku medialnym od paru lat, grozi totalną zapaścią debaty publicznej. Pauperyzacja mediów sprawia, że – szukając sposobu przetrwania – się albo tabloidyzują, albo klientelizują wobec polityki bądź wielkiego kapitału. Stąd pomysł zaproponowania Polakom, żeby zrzucili się na „Nową Konfederację”: żeby wspierali nas większymi lub mniejszymi, regularnymi darowiznami. Dzięki temu możemy być niezależni i poważni. O tym wszystkim można by bardzo długo mówić, ale w sumie nasza oferta dla czytelnika jest prosta: poświęć około pół godziny w tygodniu na przeczytanie tego, co mamy do powiedzenia, a dowiesz się rzeczy, których w mediach głównego nurtu nie uświadczysz.

Celem tygodnika jest serwowanie publicystyki merytorycznej, co sprawia, że trafi ona do wąskiego grona odbiorców. Czy nie obawia się Pan, że w erze tabloidów to strzał w stopę? Czy w Polsce nie jest za mało osób, które oczekują obszernej, ambitnej republikańskiej publicystyki?

Właśnie dlatego, że mamy powszechną tabloidyzację, potrzebne są media, które będą iść pod prąd tej tendencji. Licząc na to, że czytelników nieakceptujących serwowanego im zewsząd bełkotu jest wystarczająco wielu – i że są wystarczająco hojni – żeby pozwolić rozwijać się takim inicjatywom, jak „Nowa Konfederacja”. Czy to się uda? To oczywiście pytanie otwarte. Nasz projekt jest pewnym eksperymentem i nikt z nas nie ma pewności, czy się powiedzie. Na pewno damy z siebie wszystko. A czy zyska to uznanie – zobaczymy.

W pierwszym numerze znalazło się dużo tekstów w formie eseistyczniej, a mniej charakterystycznej dla tygodnika publicystyki. Czy to nie kłóci się z koncepcją?

Przecież w tym numerze jest zaledwie jeden esej! Cóż, może to i tak za dużo, jak na dzisiejsze standardy. Ale jesteśmy na kontrze wobec nich. Mamy limit 8 tysięcy znaków, czyli około 4 stron na tekst. Przekraczamy go w pojedynczych, szczególnej wagi przypadkach. Bo czasami trzeba, ze względu na złożoność problemu. Wydzieliliśmy zresztą osobne miejsce – „Czytelnię” – dla długich, eseistycznych tekstów, które i w sieci mają swoich fanów. Ale to niejako stały dodatek do tygodnika.

Czy planujecie państwo wokół tygodnika stworzyć środowisko intelektualne, a co za tym idzie, czy każdy będzie mógł opublikować tekst w „Nowej Konfederacji”? Czy jednak jest tak, że redakcja jest określona i zamknięta?

To środowisko już istnieje. Chcemy je rozwijać – to dla nas jeden z priorytetów. I jesteśmy tu otwarci na nowe osoby i idee. Staramy się działać wedle reguł merytokratycznych. Ogranicza nas oczywiście linia redakcyjna: nie będziemy publikować tekstów sprzecznych z wartościami, w które wierzymy. Ani takich, które nas nie interesują, na przykład plotkarskich. Natomiast na wszystko, co jest z naszymi wartościami niesprzeczne, a co jest dobre merytorycznie, jesteśmy otwarci. To samo dotyczy nowych osób.

Skąd pomysł na tematykę pierwszego numeru?

Neokolonizacja to może najbardziej przemilczany w III RP temat. Po ’89 roku Polska uległa planowemu, choć cichemu – to właśnie zasadniczo różni nowy kolonializm od starego – podbojowi. Gospodarczej, politycznej i kulturalnej penetracji. To na długo przesądziło o tym, jak Polska wygląda i jak się tu żyje, jakie możliwości ma młode (i nie tylko) pokolenie, jak funkcjonują nasze państwo i gospodarka. A rozróżnienie między teoretyczną, formalną niepodległością a faktyczną zdolnością sprawczą, podmiotowością, zdolnością do realizacji swoich interesów przez dane państwo – jest fundamentalne. Pomijanie tego sprawia, że żyjemy i dyskutujemy w świecie iluzji. Opowieścią o neokolonizacji Polski, nawiązując do kapitalnej książki prof. Kieżuna – który jako pierwszy w sposób naukowy, intelektualnie precyzyjny dowiódł tego, że ten proces miał w III RP miejsce – ten gabinet luster chcemy zdemolować.

Rozmawiał Paweł Grzegorczyk