Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Sebastian Gałecki  11 października 2013

Gałecki: Rządowe wyrównywanie płci

Sebastian Gałecki  11 października 2013
przeczytanie zajmie 3 min

Istnieje w rządzie RP takie stanowisko, które dla przeciętnego Polaka pozostaje białą plamą, kojarzoną co najwyżej z kolejnym niepotrzebnym urzędem produkującym etaty i nonsensowne dokumenty. Ciekawe, jak wielu Czytelnikom przyszedł na myśl pełnomocnik rządu do spraw równego traktowania?

Pardon, powinienem napisać „pełnomocniczka” lub „pełnomocnica” (vide „ministra” Joanna Mucha), gdyż ten urząd od 18 listopada 2011 sprawuje Agnieszka Kozłowska-Rajewicz. Zaraz: jak to „równego traktowania” i „równego statusu” (wcześniej stanowisko nosiło nazwę pełnomocnika rządu do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn)? Kto był pełnomocnikiem przed panią Kozłowską-Rajewicz? Też kobieta. A przed nią? Dwie inne kobiety. Przed nimi nie było nikogo. Ładne mi równe traktowanie, jeśli stanowisko okupuje tylko jedna płeć!

I tu pojawia się problem. Dla przywoływanego już „przeciętnego Polaka” płeć ma związek z biologią. Jak najłatwiej odróżnić chłopca od dziewczynki? Przedszkolaki mają na to swoje sposoby. Okazuje się jednak, że to, co oczywiste dla przedszkolaków, wcale nie jest takie proste dla pełnomocnic/pełnomocniczek. Pojawia się bowiem w tym miejscu magiczne słowo gender. Płeć, w rozumieniu teorii gender, nie jest związana z biologicznym wymiarem człowieka, lecz ze społecznym i psychicznym.

W bieżącym roku pani pełnomocnik zdecydowała się podjąć nierówną walkę z istniejącymi w polskim społeczeństwie stereotypami związanymi z płcią. Jakimi? W projekcie swojego dokumentu podkreśla na przykład „stereotypowy podział prac na produktywne, przypisywane mężczyznom, i reprodukcyjne zarezerwowane dla kobiet”, który należy „zrewidować” poprzez „politykę równości płci”.
Nie będę omawiał wszystkich sposobów i sfer, w których należy istniejące stereotypy politycznie zrewidować zgodnie z teorią gender (m.in. rynek pracy i system zabezpieczeń społecznych, przeciwdziałanie przemocy, system ochrony zdrowia, dostęp do dóbr i usług); chciałbym kilka słów poświęcić kluczowemu – moim zdaniem – obszarowi edukacji. Jak zauważa pełnomocniczka, analizy podręczników w Polsce wykazały, iż w większości autorzy podręczników nie przestrzegają zasady „gender mainstreaming”. Dla osób nieobeznanych z lewicową nowomową: podręczniki szkolne nie tylko nie biorą pod uwagę możliwych społecznych skutków „przekazu ilustrowanego” i „warstwy słownej”, ale wręcz w mniejszym lub większym stopniu powielają stereotypy dotyczące ról płciowych czy obowiązków kobiet i mężczyzn. W jaki sposób? – zapyta Kowalski. Otóż, prosty człowieku, polecenia formułowane są w formie męskoosobowej (czyli „uczeń”), kobiety w podręcznikach nie pracują w zawodach związanych z władzą i prestiżem ani nie pełnią funkcji publicznych, a w ich biogramach pojawiają się wzmianki o wyglądzie, życiu seksualnym czy cechach charakteru.

Pani Kozłowska-Rajewicz, o której wyglądzie, życiu seksualnym czy cechach charakteru nie mam wiedzy, podaje receptę na uleczenie tej chorej sytuacji: należy dokonać ewaluacji istniejących podręczników (zapewne po to, by zgodnie z zasadami „równego traktowania” dyskryminować tych autorów i te podręczniki, które nie są gender-friendly) oraz promować te, które zgadzają się z teorią wyznawaną przez rządowego pełnomocnika.

Napisałem, że walka ta był nierówna – ktoś powiedziałby: „stereotypy trzymają się mocno”. I to nawet w polityce słychać! Projekt, którego fragmenty obficie powyżej cytowałem, trafił bowiem do konsultacji międzyresortowych. Szefowie (no bo przecież nie szefowe!) nie zrozumieli jednak szczytnych ideałów przyświecających Agnieszce Kozłowskiej-Rajewicz i gremialnie skrytykowali jej projekt. W obecnym, uwzględniającym ich krytyczne uwagiii, nie znajdziemy żadnego z zacytowanych przeze mnie fragmentów. Samo słowo gender rozumiane jako „płeć kulturowa” pojawia się w tekście tylko raz.

Można by zatem stwierdzić, parafrazując klasyka, że wyznawcy teorii gender walczą z problemami nieznanymi żadnej innej grupie społecznej. Ale problem pozostaje i jest znacznie głębszy. Wydawało mi się dotychczas, że tytuł klasycznego elementarza Ala ma kota nie niesie żadnych etycznych implikacji. Okazuje się jednak, że fakt, że to Ala opiekuje się kotem, podczas gdy jej brat Aleks zapewne chodzi na spotkania młodzieżówki partyjnej, stanowi istotną kwestię kulturową. Być może zatem należy schować mit „neutralności światopoglądowej” do szafy i rozpocząć debatę na temat wartości, według których chcemy wychowywać nasze dzieci, przyszłe pokolenia Polaków. Czy ma to być „tolerancja, otwartość, równość”, czy „solidarność, współpraca, prawda”, czy może „wiara, nadzieja, miłość”? Nie da się rozwiązywać problemów światopoglądowych, udając, że ich nie ma. Jeśli status quo – dla jednych obskurancki i zaściankowy, dla innych normalny i zdrowy – przestaje stanowić coś oczywistego, należy rozpocząć dyskusję o moralnych i kulturowych fundamentach edukacji. Inaczej podobne inicjatywy będą zawsze uważane za próbę siłowego narzucenia swoich poglądów reszcie społeczeństwa.

I. Krajowy Program Działań na rzecz Równego Traktowania na lata 2013-2015, projekt z 20 lutego 2013
II. Krajowy Program Działań na rzecz Równego Traktowania na lata 2013-2015, projekt z 6 września 2013