Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Sebastian Gałecki  27 września 2013

Gałecki: Zwyciężajmy realnie, a nie PyRrusowo!

Sebastian Gałecki  27 września 2013
przeczytanie zajmie 3 min

Joseph Ratzinger, późniejszy papież Benedykt XVI, w jednej ze swoich książek napisał, że najważniejszą cechą polityka jest skuteczność. Jestem filozofem, a nie politykiem: moim zadaniem jest poszukiwanie prawdy. Skuteczne poszukiwanie. Wydaje mi się, że tę prawdę w odniesieniu do oceny moralnej aborcji oraz do człowieczeństwa embrionu ludzkiego znam. Szczególnie, w kontekście dzisiejszego czytania ustawy, mającej wpłynąć na regulację kwestii in vitro. Zgadzam się jednak z kard. Ratzingerem; porozmawiajmy zatem o skuteczności, która jest kluczowa w kwestii prawnych regulacji.

27 września ma się odbyć głosowanie nad obywatelskim projektem zmiany dotychczas obowiązującej ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży. Pomimo licznych głosów dobiegających tak z prawej, jak i z lewej strony sceny politycznej, jest to ustawa kompromisowa. Próbuje bowiem pogodzić skrajnie różne podejścia do kwestii aborcji: pełną lub niemal pełną dopuszczalność (połowa państw na świecie) z całkowitym zakazem (w Europie jest to jedynie Malta; nie znam ustawodawstwa Watykanu w tej kwestii). Powtórzę to zatem jeszcze raz: obecna ustawa ma charakter kompromisu, nawet jeśli różne strony będą go określały mianem „zgniłego” czy „kosztującego każdego roku życie kilkuset osób”.

Z całą pewnością z perspektywy katolickiej ten kompromis można traktować jako wyłącznie przejściowy (EV 73). W świetle dzisiejszego głosowania rodzi się zatem pytanie o to, jak i kiedy dążyć do jego zmiany. Innymi słowy: jak zmienić polskie prawo w kwestii dopuszczalności aborcji w sposób skuteczny?

Kilka liczb: w 2009 roku w badaniu CBOS zwolennicy obecnej ustawy stanowili 44% respondentów (zwolennicy całkowitej dopuszczalności aborcji – 25%). Rok później osób chcących utrzymania obecnego prawodawstwa było 50% (przeciwników – 45%); w 2011 roku poparcie się odwróciło (46% za, 47% przeciw). W 2012 roku głosy były jeszcze bardziej zróżnicowane. W badaniu styczniowym 44% respondentów chciało zaostrzenia obowiązującego prawa, a 52% zliberalizowania go; już pół roku później na te same pytania Polacy odpowiadali inaczej: 9% było za zaostrzeniem prawa, 34% za złagodzeniem, a 49% chciało utrzymania status quo. Choć statystyki mówią o coraz większym społecznym sprzeciwie wobec aborcji, nie przekłada się on na wzrost poparcia wobec zaostrzenia obowiązującej ustawy.

Co z tego wynika? Moim zdaniem, w chwili obecnej nie ma możliwości skutecznej (tzn. trwałej) zmiany polskiego prawodawstwa w tej kwestii – ani w jedną, ani w drugą stronę. Jeśliby udało się przeforsować dzisiejszy (czy zbliżony do niego) projekt, byłoby to zwycięstwo pyrrusowe (dziś lepiej powiedzieć: pijarowe). W kolejnej kadencji Sejmu parlamentarzyści z dużym prawdopodobieństwem przegłosowaliby liberalizację ustawy (przywracając wyjątki obecne i dodając np. trudną sytuację materialną matki) – i tak bez końca.

Skuteczna, prawdziwa zmiana może dokonać się tylko w jeden sposób: przez zdobycie przynajmniej 75% poparcia społecznego dla zakazania aborcji w Polsce i przeprowadzenie zwycięskiego referendum. Każda inna metoda w sytuacji obecnych wahań społecznych wiedzie jedynie do „wojny aborcyjnej”: niekończących się debat, pyskówek w Sejmie i grania na emocjach przez partie.

Mam wątpliwości również co do zmieniania obecnej ustawy „po kroczku”, jak to zostało zaproponowane w dziś głosowanym projekcie: nie zakazujemy aborcji jako takiej, tylko dążymy do wykreślenia najbardziej kontrowersyjnego wyjątku w ustawie (niekaralność osób dokonujących aborcji w przypadku zdiagnozowanego uszkodzenia płodu: art. 4a, ust. 1, pkt 2). Domyślać się można, że w wypadku przejścia tej poprawki za rok lub dwa pojawiłaby się inicjatywa wykreślenia wyjątku związanego z ciążą powstałą wskutek czynu zabronionego (art. 4a, ust. 1, pkt 3); później być może również punktu pierwszego. W ten sposób, małymi krokami, usiłuje się całkowicie zakazać aborcji w Polsce.

Moje wątpliwości co do tej metody są podobne: w sytuacji, kiedy brakuje stabilności w społecznym odrzucaniu aborcji, „małe kroczki” mogą stanowić furtkę, by strona przeciwna próbowała tą samą metodą wprowadzić kolejne wyjątki od karalności aborcji. Uważam, że należy nie tyle prawnie zakazywać, co kontynuować pracę nad racjonalnym przekonywaniem społeczeństwa o złu związanym z aborcją. Jeśli „pro-liferom” uda się przekonać do swoich poglądów przynajmniej „konstytucyjną większość” Polaków (2/3) – i będzie to trwała zmiana opinii społecznej – wówczas można pomyśleć o przeprowadzeniu referendum, być może łącznie z projektem wpisania zakazu aborcji do Konstytucji. Ustalenie referendalne jest bowiem znacznie silniejszym argumentem politycznym niż chwiejna większość parlamentarna, odwzorowująca chwiejną większość społeczną. To byłoby prawdziwe i skuteczne, a nie jedynie pijarowe, zwycięstwo.