Kleczka: Chrześcijanin nie może odrzucać polityki
We wczorajszej homilii, podczas porannej mszy w Domu św. Marty, papież Franciszek poruszył problem stosunku katolików do polityki, ich obecności w przestrzeni publicznej oraz odpowiedzialności, która leży w rękach władzy. Pamiętając, że prawdziwa polityka jest formą miłości, jesteśmy wezwani do naśladowania Chrystusa w służbie naszym bliźnim.
Dla wielu decydentów słowa papieża mogą brzmieć co najmniej dziwnie, zwłaszcza gdy mówi, że „Nie można rządzić bez umiłowania ludu i bez pokory! A każdy mężczyzna czy kobieta, która ma objąć posługę rządzenia, powinien postawić sobie następujące dwa pytania: 'Czy kocham mój lud, by lepiej jemu służyć? Czy jestem pokorny i słucham innych, różnych opinii, aby obrać najlepszą drogę?’ Jeśli nie będzie on stawiał sobie tych pytań, to jego rządy nie będą dobre. Rządzący, mężczyzna czy kobieta, który miłuje swój lud jest człowiekiem pokornym”. Stan polityki, który obserwujemy na co dzień zdecydowanie odbiega od tego opisu. Widzimy wewnętrzne przepychanki rządu i opozycji; deklaratywne rozłamy, które przynoszą mierne owoce. Widzimy wyścig o stołki, polskie „gry o tron”, w których ginie kwestia smaku. Bywa, że wraz z utratą etycznych zahamowań. Papież tymczasem wskazuje na powinność, jaka leży w rękach polityka. Na cnoty, które dotyczą wszystkich, w których ręku spoczywa jakakolwiek władza – liderów organizacji społecznych, menadżerów firm czy działaczy samorządowych. Już na początku swojego pontyfikatu wspominał, że prawdziwa władza sprowadza się do służby wobec wspólnoty. Aby władać należy zrezygnować z samego siebie, uzyskać nową podmiotowość w szerszym kontekście społecznym. W tym leży istota ludzkiego panowania, które przynajmniej symbolicznie pochodzi od paradoksalnie królującego Chrystusa – tego, który nie posiadając ziemskiego tronu dał się kompletnie wyniszczyć, aby nadać sens i znaczenie Kościołowi, który jest jego dziedzictwem. Władcy bez ziemi, który dokonał ostatecznej ofiary ze swojego życia dla swojego ludu.
Papież Franciszek dalej rozszerzył perspektywę homilii na całe społeczeństwo, mówiąc, że „obywatele nie mogą nie interesować się polityką. „Nikt z nas nie może powiedzieć: «Ja w to nie wchodzę, to oni rządzą…». Ależ nie, odpowiadam za to jak rządzą, i muszę uczynić wszystko, co w moich siłach, aby rządzili dobrze, starając się jak najpełniej uczestniczyć w życiu politycznym. Polityka – mówi nauka społeczna Kościoła jest jedną z najwznioślejszych form miłości, gdyż jest służbą dobru wspólnemu. Nie mogę umyć rąk. Wszyscy musimy coś dać z siebie”. Polityka to forma miłości, a jako taka staje się funkcją życia chrześcijańskiego. Naszym powołaniem jest kochać bliźnich, przekraczać własne ograniczenia w miłości, na co wskazuje Paweł VI w encyklice „Populorum progressio”: „Ludzkość jest ciężko chora. Przyczyną tej choroby jest nie tylko zmniejszenie się zasobów naturalnych i ich chciwe zgromadzenie przez niewielu, ile raczej rozkład braterskiej więzi zarówno między ludźmi, jak i między narodami” (PP 66). Czasem myślimy o polityce w wąskim znaczeniu tego słowa, widząc frontowe zaangażowanie parlamentarzystów, które potrafi skutecznie zniechęcić do jakiejkolwiek troski o dobro wspólne. Nie wolno nam ulegać apatii, oddając inicjatywę w ręce abstrakcyjnej władzy. Polityka polega bowiem na zupełnie konkretnym dążeniu do realizacji dobra wspólnego, które najpełniej wyraża zadanie, jakie na siebie przyjmujemy.
Jako chrześcijanie jesteśmy związani z Chrystusem przez chrzest, w którym zostaje nam nadana misja królowania. Można ją opacznie rozumieć jako uzasadnienie dla monarchizmu, czy też przyjęcie za daną, bezlitosnej walki o władzę w systemie demokratycznym, która przeradza się w tak brutalne oraz bezpłodne rozgrywki parlamentarzystów. Nasze królowanie jest czymś znacznie bardziej fundamentalnym – to po prostu panowanie nad podległą nam rzeczywistością. Jeśli władza jest służbą, to wezwani do bycia królami, jesteśmy zarazem powołani do absolutnej posługi innym ludziom. I tak jak Chrystus na krzyżu oddaje siebie dla zbawienia całego świata, tak też misja królewska oznacza bycie tym, kto potrafi dla zmiany rzeczywistości złożyć ofiarę ze swojego życia.
Papież w swoich słowach przywołuje także przesłanie kolejnej encykliki społecznej, jaką jest „Pacem in terris” Jana XXIII. Chrześcijaninie powinni uczestniczyć w sprawach publicznych i współdziałać w zwiększeniu dobrobytu całej ludzkości. Powodowani miłością powinniśmy dążyć do tego by wszystkie instytucje społeczne pomagały ludziom w stawaniu się coraz lepszymi, zarówno w sferze tego co nadprzyrodzone, jak też tu i teraz (PT 146). Zadaniem chrześcijanina jest więc taka zmiana sfery publicznej, aby wspierać jego braci w drodze do zbawienia poprzez doczesne działania. To bez dwóch zdań wielkie zadanie – zaprowadzenie nowego układu stosunków społecznych między poszczególnymi obywatelami, państwami oraz poszczególnymi ludźmi, czyli mówiąc kolokwialnie rewolucyjna zmiana rzeczywistości społeczno-politycznej (PT 163).
„Dobry katolik miesza się do polityki, dając z siebie to, co najlepsze, aby rządzący mógł rządzić. Cóż jednak jest najlepszą rzeczą, jaką możemy dać rządzącym? Modlitwa! O tym właśnie mówi św. Paweł: zalecam, aby modlitwy były odprawiane «za wszystkich ludzi: za królów i za wszystkich sprawujących władzę».” Modlitwa, praca, aktywna działalność społeczna i poświęcenie dla wspólnoty – oto narzędzia w rękach chrześcijańskich obywateli. W chrześcijaństwie nie chodzi tylko o to, aby opisywać świat stojąc z boku. Gramy o wysoką stawkę – chodzi o to, aby ten świat zmienić.