Polak czy kosmopolita? Niejednoznaczna tożsamość Geralta z Rivii
W skrócie
Cykl wiedźmiński to literatura popularna, a tę tworzy się przede wszystkim dla dostarczenia przyjemności czytelnikowi. Dlatego poszukiwanie politycznych nawiązań i ideologicznych inspiracji jest obarczone sporą dozą ryzyka. Jednak w przypadku Geralta z Rivii trudno uciec od intertekstualnych zabaw. Wiedźmin nigdy by się nie narodził, gdyby głosu nie zabrali Sienkiewicz, Parnicki, Lem, Bareja, Tolkien, Howard, Chandler czy nawet Sergio Leone. Z Piotrem Żołędziem, autorem książki Potworność i krytyka. Studia o cyklu wiedźmińskim Andrzeja Sapkowskiego, rozmawia Konstanty Pilawa.
Gdyby Geralt startował w wyborach na prezydenta Krakowa, to z poparciem którego komitetu?
Zapewne nie wybrałby żadnego komitetu. Geralt jest przecież kolejnym wcieleniem bohatera romantycznego, który ma silną potrzebę alienacji.
Ja widziałbym go w Partii Razem. Wiedźmin to obrońca słabych i pokrzywdzonych, człowiek napiętnowany i podkreślający własną inność. W całym cyklu przewija się wątek feministyczny, pojawiają się nawet ekologiczne postulaty…
To kusząca wizja. Mimo wszystko będę jednak obstawał przy swoim – Geralt jest na tyle silnie wyobcowaną postacią, że jednoznaczne przyporządkowywanie go do jakiejkolwiek wspólnoty zawsze będzie gestem ideologicznym. Wiedźmin zapewne nie byłby w stanie zaproponować żadnych systemowych rozwiązań, które skłoniłyby przedstawicieli jakiegoś komitetu do wystawienia go w wyborach – oczywiście jeśli przyjmiemy, że bycie na liście wyborczej jest jednoznaczne z proponowaniem i realizowaniem jakiegoś programu. Partia, która przyjęłaby go bez zastrzeżeń, musiałaby się więc raczej nazywać „Osobno”, a nie Razem.
W dalszym ciągu jest to jednak daleko idąca spekulacja. W przyszłości może ona oczywiście przybrać interesującą formę, by przypomnieć chociażby potencjał tkwiący w serii komiksów Superman: Red Son, w których Człowiek ze Stali spada na ziemię po sowieckiej stronie żelaznej kurtyny. Jest to jednak kwestia rozbudowy uniwersum, a nie interpretacji istniejącego tekstu.
Jak zatem wytłumaczyć niechęć Geralta z Rivii do polityki i jednocześnie nieustanne w nią zaangażowanie?
Tutaj w zasadzie tekst należy interpretować na poziomie dwóch płaszczyzn: planu fabularnego – skoncentrowanego wokół wiedźmina – oraz planu, który można nazwać politycznym (ewentualnie polityczno-historycznym). Oczywiście te plany nie egzystują w stanie izolacji, zostały przez Sapkowskiego złączone, niemniej jednak ukazują losy świata przedstawionego z różnych perspektyw. To, że Geralt jest uwikłany w politykę częściowo wynika z postawy, jaką reprezentuje – jest po prostu na „nie” w większości sytuacji. Opowiada się przeciwko: wszelkiego rodzaju nadużyciom, przemocy czy wykorzystywaniu innych. Siłą rzeczy musi się więc konfrontować ze swoimi oponentami. Z drugiej strony jest głównym bohaterem, czyli powinien być w centrum akcji, co dotyczy także tych sytuacji, do których zaistnienia się nie przyczynił. Zostaje uwikłany w proces historyczny i aktywnie go kształtuje.
Można tutaj dopatrywać się zresztą wpływu political fiction na kształt dzieła. Dobrą ilustrację zagadnienia stanowi przewrót na wyspie Thanedd. Przypomnijmy, autor konstruuje skomplikowaną intrygę polityczną, po czym okazuje się, że za wszystkim stoją tajne służby. Oczywiście pojawia się w tym miejscu intertekstualne nawiązanie do roli radzieckiej agentury w tekstach popkulturowych. Trzeba też mieć na uwadze fakt, że mówimy o tekście powstałym w latach 90., kiedy w polskiej literaturze fantastycznej, co sugerował Adam Hollanek, chłód zimnej wojny był jeszcze wyczuwalny.
Czy analogia do czasów zimnej wojny jest najwyraźniejszym komentarzem Sapkowskiego do rzeczywistości politycznej?
Niekoniecznie, jest raczej jednym z wielu politycznych uwikłań tekstu. Można chociażby przywołać wątek relacji centrum-peryferia i kompleksów rodzących się na przecięciu kultury mniejszej z globalną. Tutaj trzeba jednak zachować pewną ostrożność interpretacyjną. Należy bowiem podkreślić, że nie chodzi tu wyłącznie o poczucie niższości odczytywane przez pryzmat relacji Polska-Zachód. Tekst Sapkowskiego został świetnie przyjęty w Rosji, Czechach i, co ciekawe, w Hiszpanii. Fenomen ten pokazuje, że cykl wiedźmiński to literatura popularna w pełnym znaczeniu tego słowa – dzieło daje bowiem czytelnikom z różnych kręgów kulturowych możliwość utożsamienia się z nim.
Nie do końca mogę się z tym zgodzić. Geralt to romantyczny idealista, który do wspomnianego przez Ciebie szpiegostwa podchodzi krytycznie. Dla mnie cykl jest bardzo silnie zakorzeniony w tradycji polskiej literatury.
Zgoda. Geralta można z łatwością umieścić w panteonie bohaterów wykreowanych na gruncie literatury polskiej. Jednak czy idealizm jest jakąś cechą szczególną naszej literatury? Powtarzam: cykl wiedźmiński to literatura popularna, a jeśli tak, to jej elementem konstytutywnym jest, do pewnego stopnia, ideowy uniwersalizm. Gdyby było inaczej, to autor prawdopodobnie nie odniósłby tak wielkiego, międzynarodowego sukcesu komercyjnego.
Wróćmy jednak do wpływu literatury polskiej na kształt cyklu – jest on oczywiście nie do przecenienia. Na pierwszy plan wysuwa się chociażby fascynacja Sapkowskiego Sienkiewiczem. Polskie korzenie, co może wydać się nawet paradoksalne, umożliwiają jednak dziełu funkcjonowanie w wielu rejestrach kultury równolegle.
Zanim dojdziemy do Sienkiewicza, porozmawiajmy o innych problemach interpretacyjnych. Cykl wiedźmiński to literatura postmodernistyczna. W zasadzie Sapkowski mało od siebie dodaje. To intrygujący konglomerat znanych baśni i mitów. Czy w obfitości tych nawiązań można odnaleźć jakąś myśl przewodnią? Czy może wręcz przeciwnie: próba narzucenia nadrzędnej myśli zawsze będzie w tym przypadku nadinterpretacją?
Przypomnijmy, Sapkowski jako jeden z pierwszych polskich pisarzy komercyjnych świadomie przystąpił do pracy nad tekstem literackim zaczynając chociażby od przeprowadzenia badań rynku. Autor w zasadzie od początku swojej kariery działał w przekonaniu, że dzieło musi się sprzedać. Oczywiście, nie należy tego wartościować – tak po prostu było i tak jest.
Przejdźmy jednak do wspomnianych przez Ciebie intertekstualnych nawiązań. Pojawiły się one w dziele również po to, aby czytelnik odczuwał radość podczas ich rozpoznawania, by czuł się swobodnie obcując z tekstem. Zauważmy, że choć pierwsze opowiadanie zostało napisane trzydzieści lat temu, to nie traci na aktualności. Andrzejowi Sapkowskiemu udało się stworzyć świat, w którym prawie każdy może znaleźć coś dla siebie. Dlatego też, jak podejrzewam, cykl wiedźmiński jest uniwersalistyczny – nie trzeba być zakorzenionym w konkretnej kulturze, by odnaleźć w nim znajome konteksty.
Zupełnie inaczej podchodzę do cyklu wiedźmińskiego. Na pierwszy plan bardzo często wychodzą nawiązania do kontekstu polskiego czy słowiańskiego. W naszej rozmowie od początku obecna jest ściana: ja widzę w Geralcie spory ładunek polskości, Ty skupiasz uwagę na uniwersalnych wątkach sagi.
Tutaj wchodzimy na zupełnie inny poziom interpretacji tekstu. Mówimy przecież nie tylko o różnych sposobach rozumienia, ale i o różnych interpretatorach. Należy przecież pamiętać, że interpretacja jest drogą poszukiwania prawdy, a praktykuje się ją za pośrednictwem odpowiedniego ustawienia perspektywy. W mojej ocenie kontekst polski jest koniecznym elementem kontekstu uniwersalnego. W Twojej, jak zauważyłeś, często wysuwa się na plan pierwszy.
Przejdźmy jednak do rzeczy. Paradoksalnie, odmiennie rozkładając akcenty, obydwaj mamy rację. Wiedźmin nigdy by się nie narodził, gdyby głosu nie zabrali Sienkiewicz, Parnicki, Lem, Bareja, Tolkien, Howard, Chandler czy nawet Sergio Leone. Lista nazwisk byłaby tu zresztą dosyć długa.
Może się oczywiście zdarzyć, że jakieś tropy będą czytelne tylko dla niektórych odbiorców, być może polskich czy wywodzących się z byłego bloku wschodniego. Jednak przykład Hiszpanii pokazuje, że cykl można bardzo dobrze zakorzenić w innym kodzie językowym. To z kolei sprawia, że jest on popularny wśród niepolskojęzycznych czytelników.
Czy popularność na hiszpańskim rynku nie wzięła się przypadkiem z serii gier CD Project RED?
Nie, cykl zaczęto przekładać na język hiszpański wcześniej. Tym pytaniem wkraczamy zresztą na grząski grunt. Sapkowski, jak wiadomo, nie przepada za zbytnim utożsamianiem jego dzieła z grami. Chodzi po prostu o to, że zdarza się, iż postrzega się go jako autora powieści napisanych na podstawie gier. To zresztą całkiem poważny problem, ponieważ gry przyćmiewają sukces komercyjny samej literatury. Sytuacji tej nie zmienia nawet fakt, że książka autora Wiedźmina była na pierwszym miejscu bestsellerów New York Timesa. Analogicznej sytuacji doświadczył G.R.R Martin ze swoją Grą o tron. Różnica polega jednak na tym, że pisarz ma realny wpływ na kształt, popularniejszego od książki, serialu.
Wspominasz w swojej książce, że analogia do Martina jest dużo szersza. Odnajdujesz w cyklu wiedźmińskim bardzo wiele wątków, które można powiązać z legendą arturiańską podobnie jak w uniwersum stworzonym przez amerykańskiego pisarza.
Te odwołania są szczególnie widoczne w ostatnim tomie cyklu wiedźmińskiego – Pani Jeziora. Ciri spotyka tam Galahada, sam tytuł nawiązuje do mitów arturiańskich, pojawia się motto z Thomasa Mallory’ego itd. Intertekstualne połączenia wydają się tutaj silne. Pisarz sam zresztą chciał być odczytywany w kontekście literatury arturiańskiej, o czym świadczy chociażby jego tekst „teoretycznoliteracki” Piróg. Trzeba wszakże pamiętać, że Sapkowski mówi jedno, a robi drugie: co oznacza, upraszczając, że kod arturiański jest istotny w jego twórczości, jednak nie najważniejszy. Azja Tuhajbejowicz, Kmicic i Wołodyjowski są cyklowi równie bliscy (o ile nie bliżsi) jak pan zamku Camelot.
Z jednej strony mówisz o uniwersalnym charakterze sagi, z drugiej o postaciach z Trylogii. Nie ma w tym zgrzytu?
Zupełnie nie. Sukces Andrzeja Sapkowskiego jest niejako powtórzeniem globalnego sukcesu Henryka Sienkiewicza – Quo Vadis to przecież literatura, która, jak Wiedźmin, doskonale odnalazła się w uniwersalnym kontekście. Osobiście uważam, że najlepszą książką o Sapkowskim są Ciała Sienkiewicza Ryszarda Koziołka, choć nazwisko autora cyklu wiedźmińskiego nie pojawia się w niej ani razu.
Trudno byłoby wyliczyć wszystkie poziomy, na których twórca Trylogii jest obecny w świecie wiedźmina. Na pewno bardzo silnie obecny jest na płaszczyźnie językowej, ale nie tylko. W opowiadaniu Kwestia ceny Geralt ma na sobie strój z herbem Czteroroga, który Sapkowski zapożyczył z Potopu. Jest też postać stanowiąca parodię jednego z towarzyszy Kmicica – mowa o Zendzie, przekształconym przez Sapkowskiego w Kudkudaka. Natomiast przewrót na wyspie Thanedd kończy się okaleczeniem Vilgefortza i ucieczką Ciri. Po tym zdarzeniu mag staje się Azją, a Dziecko Niespodzianka, niemal jak Basieńka z Pana Wołodyjowskiego po oszpeceniu Tuhajbejowicza, zostaje przeniesiona na pustynię i musi na własną rękę radzić sobie z przeciwnościami losu. Sapkowski modyfikuje tu oczywiście przestrzeń, motyw jednak pozostaje.
To bardzo ciekawe, choć przyznam, że porównanie obu pisarzy jest dla mnie interesujące z zupełnie innej perspektywy. Sienkiewicz stworzył pewien archetyp Polaka, z którym wielu nawet do tej pory się utożsamia (choć może już nie do końca otwarcie i nie bez wstydu). Czy jakąkolwiek myśl formacyjną odnajdziemy u Sapkowskiego?
Zależy, o jakim poziomie pedagogiki lub raczej indoktrynacji mówimy. Jeśli wejdziemy na poziom przekazu ideologicznego, to próżno byłoby go szukać w takiej formie, w jakiej obecny jest u Sienkiewicza – w Trylogii występuje swego rodzaju „agresywny patriotyzm” czy raczej „nacjonalizm”. Mówiąc oględnie, postaci niebędące Polakami-katolikami, nie są przedstawiane najlepiej.
Ten „agresywny patriotyzm” stał się również obiektem krytyki Witolda Gombrowicza. W Dzienniku Sienkiewicz nazywany jest pisarzem łatwych uciech, który na potrzeby polepszenia narodowego samopoczucia, zrezygnował z cnoty indywidualizmu. Czy Geralt-samotnik byłby spełnieniem życzenia Gombrowicza, aby pisać w Polsce literaturę zarówno popularną, jak i taką, która nie próbowałaby na siłę uciekać od naszej brzydoty?
Odpowiem przewrotnie. Gombrowicz pragnął napisać dzieło, które się sprzeda. Bardzo chciał wyprodukować złą książkę i zbić na niej kapitał kulturowo-finansowy. Wydaje mi się nawet, że zazdrościł swojemu koledze Dołędze-Mostowiczowi sukcesu. Reasumując, pragnął sławy autora Potopu. Idźmy jednak dalej. Koncepcja Gombrowicza zakłada, że Sienkiewicz nawet wtedy, kiedy jest brzydki, jest ładny. Wszystkie dramatyczne sceny, jak chociażby wbijanie Azji na pal, są zrobione tak, by „podobać” się czytelnikom. Tu być może ujawnia się podobieństwo autorów Potopu i Wiedźmina. Sapkowski jak Sienkiewcz chciał się „podobać” i to robił.
Bo Geralt to relatywista pozbawiony moralnego kręgosłupa?
Nie powiedziałbym, że jest pozbawiony kręgosłupa moralnego. Najczęściej jest po prostu niezdecydowany i nie wie co zrobić. Jednakże, gdy bywa rzucany w wir zdarzeń jakimś sposobem (prawie zawsze) udaje mu się zwyciężyć. Ponadto trzeba pamiętać, że Geralt przekonuje, żeby stawać po stronie ofiary. To postać silnie uwikłana w problemy demokracji.
Jednocześnie nie mająca własnego zdania…
Coś w tym jest… Jednocześnie ta niejednoznaczność wydaje mi się w Geralcie najciekawsza. Obawiam się, że gdy będziemy starali się wrzucić wiedźmina do jednej szuflady, to pozbawimy jego postać atrakcyjności. Tak naprawdę jego niezdecydowanie jest bardziej interesujące dla czytelnika, niż dajmy na to determinacja Vilgefortza. Pamiętajmy jednak, że Geralt nie potrafi podjąć decyzji tylko wówczas, gdy okoliczności każą mu opowiedzieć się po którejś ze stron bezsensownych jego zdaniem konfliktów. Jest natomiast bezwzględny, kiedy należy bronić słabszych i pokrzywdzonych.
To niezdecydowanie to jednak dość specyficzna nauka demokracji.
Należy zapytać, dlaczego Geralt nie zawsze ma swoje zdanie, dlaczego jest taki, a nie inny. Źródeł tego zjawiska można poszukiwać być może w czarnym kryminale. Jak zauważył Maciej Parowski Geralt jest ukształtowany na podobieństwo Philipa Marlowe’a Chandlera. Detektyw, jak wiedźmin, jakoś funkcjonuje, ale właściwie każde jego działanie nosi silne znamię pogłębiającej się melancholii.
Zostając mentalnie za oceanem, czekasz z utęsknieniem na premierę serialu na Netflixie?
Może nie z utęsknieniem, ale chętnie obejrzę tę produkcję. Ciekawi mnie, co specjaliści z Netflixa mogą zrobić z cyklem, a mogą zrobić w zasadzie wszystko.
Ja mam mieszane uczucia. Mówiąc szczerze, budzi się we mnie „prawak”: zagraniczny koncern, zagraniczni aktorzy, obcy reżyser. Najlepsza polska literatura popularna, którą znają wszyscy, będzie przenoszona na ekran w taki sposób, że większości nawet przez myśl nie przemknie, że to część polskiej kultury. Nie jest Ci trochę smutno?
Polska miała już szansę i jak się to skończyło? Ten tekst nie jest na szczęście homogeniczny kulturowo, więc można go eksplorować na wiele sposobów i mogą to robić w zasadzie wszyscy.
Uważasz, że dość naiwnie jest sądzić, że wiedźmin mógłby promować Polskę za granicą?
Może to robić i robi to cały czas. Trzeba wszakże pamiętać, że czyni to na płaszczyźnie kulturowej, a więc siłą rzeczy wychodzi także poza kontekst rodzimy.
W przygotowaniu materiału pomagali: Michał Chylak, Dominik Łukasiewicz oraz Tadeusz Misterek.
Materiał został dofinansowany ze środków programu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego „Promocja literatury i czytelnictwa” na realizację projektu „Osiem słów”.
Konstanty Pilawa
Piotr Żołądź