Musiałek: Syria – test na „europeizację” Ameryki
Jeśli informacja o tym, że to władze Syrii dokonały ataku chemicznego na ludność cywilną, zostałaby potwierdzona, oznaczałoby to przekroczenie „czerwonej linii”, o której rok temu mówił Barack Obama – pisze Paweł Musiałek
Sprzeciw Rosji w Radzie Bezpieczeństwa ONZ oznacza, że analogiczna do libijskiej interwencja, mająca umocowanie prawne, nie będzie miała miejsca. W związku z tym w grę wchodzi interwencja NATO bez rekomendacji ONZ (jak w przypadku Jugosławii w 1999 roku) lub amerykańska „koalicja chętnych” (jak w Iraku w 2003 roku). Obecnie wszyscy zastanawiają się nad szansą ataku, ale warto zwrócić uwagę na inny aspekt sprawy. Decyzja o podjęciu interwencji przez Amerykanów stanowi test wiarygodności USA jako gwaranta bezpieczeństwa porządku politycznego na świecie.
Jeśli mimo dowodów USA nie zdecyduje się na atak, będzie to oznaczało trwałą niezdolność do przeprowadzenia nieautoryzowanej operacji militarnej jako narzędzia polityki zagranicznej w obronie ważnych wartości. Wycofanie z Iraku i Afganistanu i niechęć do konfrontacji z Iranem czy Koreą Północną sygnalizowały odejście od polityki unilateralnej. Ale to bezczynność w sprawie Syrii, gdzie mamy do czynienia ze śmiercią ok. 100 tys. ludzi, stanowi ostateczne pożegnanie się z Ameryką, jaką znamy – globalnego policjanta strzegącego pokoju na świecie. Będzie to także potwierdzenie „europeizacji” amerykańskiej „kultury strategicznej”. Wiele wskazuje na to, że popularny podział na Amerykanów „przygotowujących dania” i Europejczyków „sprzątających po posiłku”, o którym dekadę temu pisał Robert Kagan w „Potędze i raju”, staje się nieaktualny. Chętnych do mycia naczyń przybywa. Ale kto będzie gotował?