Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

„Mogę być kim tylko zechcę!”. Nauka mówi coś przeciwnego

„Mogę być kim tylko zechcę!". Nauka mówi coś przeciwnego autor ilustracji: Julia Tworogowska

Nie jesteśmy pustą kartą zapisywaną stopniowo piórem życiowych doświadczeń. Nie przyszliśmy bez bagażu na ten świat. Wiele z naszych cech i skłonności jest zapisanych w genach. Zarówno tych dobrych, jak i tych złych. Czy to znaczy jednak, że jesteśmy zdeterminowani i pozbawieni wolności?

„Tak właśnie, absolutnie wszystkiego człowiek uczy się na bazie doświadczenia, na bazie błędów. Nie jesteśmy jakimś tam zwierzęciem, które determinują geny” – to fragment niecodziennej rozmowy, którą toczyli moi towarzysze podróży windą w jednym z 20-piętrowych, szarych bloków położonych na osiedlu Ruda w Warszawie.

Gdy słuchałem ich wymiany zdań, do głowy mimowolnie przyszła mi filozoficzna koncepcja empiryzmu podzielana chociażby przez brytyjskiego klasyka myśli liberalnej, Johna Locke’a. Ów żyjący w XVII w. filozof twierdził, że jako ludzie jesteśmy tabula rasa (niezapisaną tablicą). Oczywiście to, co pisał Locke, dotyczyło przede wszystkim sfery poznania, zwłaszcza naukowego.

Można jednak na podstawie pewnej analogii stwierdzić, że para moich towarzyszy z windy podzielała pogląd, który można by roboczo nazwać swego rodzaju genetycznym empiryzmem psychologicznym. Poglądem, według którego wiedza na temat tego, jak postępować, jest wynikiem tylko i wyłącznie uzyskanego wcześniej doświadczenia. Nie ma w nas nic wrodzonego, co determinowałoby z góry nasze zachowanie. Nie sądzę jednak, by to była prawda.

Dr Bogna Białecka w intrygującym artykule opublikowanym na łamach Magazynu Kontra przytacza książkę psychologa klinicznego dr. Stephena Briersa, zatytułowaną Psychobzdury. Na jej kartach autor, powołując się na badania Judith Rich Harris nad bliźniętami, dochodzi do wniosku, że na cechy naszej osobowości kluczowego wpływu nie ma wcale wychowanie ani późniejsze doświadczenia społeczne. Najważniejsze są geny.

Judith Rich Harris podsumowała swoje badania w następujący sposób: „Środowisko domowe oraz preferowany przez rodziców styl wychowywania okazują się mieć znikomy wpływ na kształtowanie osobowości dzieci”. Geny i zakodowane w nas skłonności dziedziczone niezależnie od naszego doświadczenia determinują nas bardziej, niż jesteśmy skłonni to przyznać.

Okazuje się więc, że nasze dobre i złe skłonności nie muszą być wynikiem wpływu otoczenia. Tendencje do agresji, chorób, ale także łatwiejszego zdobywania wiedzy lub tężyzny fizycznej mogą być najzwyczajniej w świecie dziedziczone. Nie jesteśmy więc absolutnymi panami samych siebie zdolnymi w sposób dowolny modelować osobowość niczym dziecko tworzące ludziki z plasteliny.

Dobrze ten fakt w kontrowersyjnej kwestii, jaką jest płeć, obrazuje Karolina Lewestam w książce Pasterze smoków. Opisuje w niej doświadczenie wychowywania syna, którego pod wpływem gender studies postanawia kształtować w modelu neutralnym płciowo. Cały ten misterny plan runął w gruzach w momencie, kiedy młoda mama zorientowała się, że gdy dawała synowi „dziewczęce” zabawki, ten spontanicznie zamieniał je w machiny wojenne. Cóż, geny okazały się silniejsze!

Czy to znaczy, że człowiek nie jest wolny? Czy ktoś ze skłonnościami do agresji musi być agresywny, a ktoś z ograniczonym potencjałem intelektualnym nie ma szans na zdobycie mądrości? Otóż nie. Znaczy to tyle, że nasza wolność nie jest absolutna.

Czy nam się to podoba, czy nie, pozostajemy ograniczeni nasza płcią, zdolnościami i skłonnościami. Ograniczenia nie oznaczają jednak w żadnym wypadku odgórnej determinacji, z którą nie będziemy w stanie nic zrobić. Uświadamiając sobie, kim jesteśmy, możemy tym twórczo zarządzać.

Jesteśmy jak ktoś, kto dostał pod zarząd ogród, który rządzi się swoimi prawami, niezależnymi od naszego „widzimisię”. Istnieje jednak przestrzeń, by w ramach tych praw, charakterystyki ziemi, klimatu i roślin, które chcemy w tym ogrodzie zasadzić, wykonać zależną od naszej woli i rozumności pracę. Tak zarządzić tą rzeczywistością, by stała się ona pięknym i kwitnącym ogrodem. Na tym polega dojrzałość.

Katolik, patrząc na wyniki badań nad genami, z pewnością w genetycznym dziedziczeniu złych skłonności dostrzeże powidoki nauczania o grzechu pierworodnym. Z kolei w tym, co dobre czy dziedziczeniu cech płciowych – mądrą rękę Boga-Stwórcy. Niezależnie od tego, jak to sobie zinterpretujemy, faktem jest, że nie jesteśmy tabula rasa. A to oznacza, że potrzeba nam znacznie więcej pokory i zrozumienia wobec samych siebie.

Potrzebujemy uznania faktu, że nie jesteśmy w stanie w sposób dowolny sobą manipulować, jakby chciała tego współczesna kultura, która wciąż jest skażona oświeceniowym skupieniem na władaniu rozumu i tym, co pojawia się w polu świadomości. Tymczasem wiele elementów i cech w nas znajduje się poza polem widzenia naszego rozumu. Jesteśmy dla siebie tajemnicą. Musimy to pokornie uznać.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.