Współczesność spotyka się z wiecznością. „Zwiastowania” Teologii Politycznej i jeden obraz z Zachęty
„Zwiastowanie”, kolejna z serii „Namalować katolicyzm od nowa” odsłona projektu Teologii Politycznej, budzić winna żywe zainteresowanie. Ze względu na liczne odwołania do teologii i ikonografii, obrazy te dają nadzieję, że sztuka chrześcijańska dziś może być owocnym wynikiem połączenia etyki z estetyką. I choć nie brakuje wątpliwości co do szczegółów realizacji, inicjatywę tę uznać można za istotny krok w drodze do kreowania cennych propozycji artystycznych na miarę współczesności.
Każdy z dziesięciu twórców poproszony został o namalowanie dwóch wersji Zwiastowania: obok tej oficjalnej, także drugiej, w mniejszej skali, przeznaczonej do użytku domowego. Wszystkie płótna, podobnie jak w poprzedniej edycji, przeznaczone są do zakupu przez kościoły oraz osoby prywatne.
W towarzyszącej wystawie dyskusji podkreślono symboliczne znaczenie owego momentu w historii Zbawienia. Pierwszy krok realizujący zapowiedź Wcielenia, czyli par excellence połączenie świata duchowego i materialnego, to także jeden z argumentów uzasadniających istnienie sztuki sakralnej. Uwznioślająca materię idea pozwala na powrót do dyskusji nad statusem obrazu, który unaocznia (już nie tylko reprezentuje) prawdę wiary, a także nad jego doniosłą społeczną rolą.
Zintegrować ideę z rzeczywistością
Pomysłodawcy powzięli ambitne zadanie mariażu tego, co we współczesnej rzeczywistości artystycznej wydaje się trudne do zrealizowania – wartości estetycznych z etycznymi. U progu nowoczesności te dwie kategorie zostały rozdzielone.
Efektem tego była z jednej strony absolutyzacja kategorii piękna, wzniosłości, ekspresji, wreszcie szoku czy innej afektacji. Labilną podstawę tychże stanowiły indywidualne lub znaczące jedynie dla określonej grupy przeżycia, które traciły jednak na znaczeniu pośród szerokiego grona odbiorców.
Prostolinijność i szczerość uczuć, z których on wyrasta, a nawet naiwność, jaka pojawia się, gdy próbujemy wyrażać przekraczające nas problemy, zdaje się nie mieć dziś miejsca w instytucjach kultury.
Z tego względu koncepcja „namalowania katolicyzmu od nowa” jest tyleż intrygująca, co wzbudzająca uzasadnioną konfuzję. Połączono w niej bowiem, nie bez zewnętrznych konieczności, sprzeczne z istoty założenia. Dotyczą one kwestii zarówno formalnych, jak i ideowych.
Dzieło sztuki to wynik umiejętnego połączenia treści i formy, idei i materii, tego, co uniwersalne, z tym, co aktualne. Jednym ze sposobów uzyskiwania pożądanego efektu była w historii zgodność z ikonografią; wypracowywany przez lata wzór stanowił swoisty gwarant decorum (zgodności wysokiej treści z odpowiednią formą) i punkt odniesienia dla artysty.
Był to wreszcie także kod czytelny dla współczesnych twórcy odbiorców. Właściwy, powtarzalny i przepełniony symboliką układ form w teologii ikony jest odpowiednikiem istoty oryginału, bowiem faktycznie uczestniczy w idei, którą przedstawia. Stąd wręcz uświęcony charakter istniejących w kulturze wzorów przedstawieniowych.
Po „wyczyszczeniu” przez zachodnioeuropejski modernizm sztuki z dotychczasowych znaczeń, artyści wciąż próbują konstruować symboliki, które jednak pozostają niezrozumiałe w szerszym odbiorze. Można powiedzieć, że swego rodzaju trójkąt pożądanych kategorii: estetyka – etyka – emocja rozszczepił się dziś na trzy odrębne odsłony formalne: abstrakcję – realizm – symbolizm.
Zdecydowanie się na jedną z nich siłą rzeczy pociągać będzie jej wyeksponowanie i rezygnację z pozostałych. Świadomi tego twórcy scen Zwiastowania próbowali więc połączyć różnorodne stylistyki, zaś efekt każdego z tych zabiegów wpisać w aktualność, akcentując równocześnie rolę tradycji.
Formalna i treściowa strona Zwiastowania
W poszukiwaniu adekwatnej dla naszych czasów wrażliwości większość z nich sięgnęła do ikonografii średniowiecznej. Maryja ukazana jest wówczas w pozycji siedzącej lub w trakcie modlitwy, zaś anioł w długich szatach (w tradycji malarskiej był to zwykle ubiór diakona) staje lub klęka przed nią. W rękach zwykle trzyma gałąź lilii.
Widać to choćby na obrazach Jarosława Modzelewskiego, Jacka Dłużewskiego czy Beaty Stankiewicz. W tym ostatnim przypadku blady róż szat posłańca o delikatnej, niemal dziewczęcej urodzie, natychmiast budzi skojarzenia z aniołem pędzla Fra Angelica z najsłynniejszego fresku o tej tematyce z klasztoru San Marco we Florencji.
Na silne inspiracje tradycją wskazuje tu także obecne na niemal każdym z płócien analogiczne umiejscowienie postaci: Maryja znajduje się niemal zawsze po stronie prawej obrazu, anioł zaś przychodzi z lewej (względnie z góry), co odpowiada kierunkowi patrzenia ukształtowanemu w naszym kręgu kulturowym.
Często pojawia się tu gołębica – symbol Ducha Świętego. Kilkukrotnie malarze ukazali także strumień światła płynący z góry (szczególnie podkreślił go Grzegorz Wnęk). W średniowieczu popularny był także motyw puer parvulus formatus – miniaturową postać Dzieciątka Jezus umieszczano wewnątrz owego świetlnego strumienia jako dosłownie „zsyłaną” do Maryi z Nieba. Koncept ten wynikał z ówczesnej doktryny conceptio per aurem, która odrzucona została w trakcie soboru trydenckiego.
Z tradycji obrazowania średniowiecznego malarze czerpali przede wszystkim poszczególne symbole, całość sceny umieszczając już nie na złotym tle lub w typowym wnętrzu mieszkalnym, ale w bliżej nieokreślonym pomieszczeniu (co przypomina rozwiązania nowożytne) lub na jednokolorowym tle modernistycznym.
Ciekawy efekt daje to na płótnie Stankiewicz, gdzie ascetyczna biel służy wydobyciu głównych postaci. Minimalistyczna kompozycja w połączeniu z realistyczną konwencją przedstawieniową podkreśla napięcie zbudowane jedynie za pomocą układu spojrzeń: anioła na Maryję – tej zaś w górę.
Niektórzy malarze podjęli tu także rozsławiony dzięki obrazowi Antonellego da Messiny motyw Zwiastowania jako sceny rozgrywającej się jedynie we wnętrzu Maryi, a więc bez widocznej asysty anioła. Renesansowe „sprowadzenie na ziemię” ukazywało ową scenę tak, jak widziałby ją postronny widz.
Kluczowa więc staje się tu mimika twarzy i delikatne gesty, które sugerować mają dokonującą się tajemnicę – niedającą się wypowiedzieć żadnym dostępnym nam językiem, a tutaj ponadto wyrażoną za pomocą wyczuwalnych raczej aniżeli widocznych aluzji.
Choć w omawianym przypadku samotna Maryja ukazana została jedynie na mniejszych wersjach obrazu Stankiewicz, Wojciecha Głogowskiego i Bogny Podbielskiej, to sugestia dokonywującego się przede wszystkim w jej wnętrzu wydarzenia podkreślona zostało przez Jacka Hajnosa i Jarosława Modzelewskiego, a także na większym płótnie ostatniej z wyżej wymienionych artystek.
Wszyscy ci malarze wyeksponowali postać przyszłej matki Jezusa kosztem drugiego bohatera, który albo ukazany został tyłem do widza, albo też jego obecność – jak na płótnie dominikanina – zaznaczono jedynie poprzez widoczne w kadrze na pierwszym planie dłonie. Sugerują one, że w miejscu Bożego posłańca znajduje się widz.
Na osobną wzmiankę zasługuje ciekawe rozwiązanie wielkoformatowej kompozycji Hajnosa. W kształcie renesansowego tonda zamknięto tu dwuosobową scenę odmalowaną na modłę realistyczną, którą uzupełniono o czerwony kwadrat po lewej i prawej stronie. Podkreślając w ten sposób czerwień dłoni obu postaci, konstruują one formę harmonizującego cały układ kompozycyjny rombu. Jego centrum zaś znajduje się pomiędzy postaciami i koresponduje z perspektywą, z której patrzymy na scenę niejako „z góry” – co oczywiście odpowiada perspektywie Boskiej.
W tradycji malarskiej znamy podobne rozwiązanie: Chrystus św. Jana od krzyża Salvadora Dalego. Obraz powstały już po nawróceniu artysty i pod wpływem religijnej wizji. Niespotykane kadrowanie sceny Ukrzyżowania na płótnie hiszpańskiego malarza zawiera olbrzymi ładunek wręcz trudnej do opanowania ekspresji.
Pod pędzlem polskiego zakonnika powstał zaś wizerunek pełen niebiańskiego spokoju. Boska perspektywa, obejmująca z góry historię Zbawienia, jest tutaj gwarantem – a widzimy to także my – jej uniwersalnej słuszności i celowości.
Na tle wszystkich wystawionych dzieł wyróżniają się te autorstwa Podbielskiej. Oszczędne od strony kompozycyjnej, niezwykle jasne wizerunki zdają się być wręcz prześwietlone światłem, co przywodzi na myśl średniowieczną koncepcję claritas, oznaczającą boską aurę doskonałości. Pozaziemska przestrzeń, w której rozgrywa się scena, wypełniona jest – szczególnie w większej kompozycji – abstrakcyjnymi, geometrycznymi kształtami (trapezy, okręgi).
Wprowadzają one bliższą nam modernistyczną estetykę, której oszczędność w formie ma przenosić całość doświadczenia do wnętrza i prywatnej wrażliwości odbiorcy. Współgra z tym także wyeksponowana na obu płótnach postać Maryi: z oczami zamkniętymi lub szeroko otwartymi, wpatrująca się w górę poza kadr, skupiona, z prawą ręką na piersi, sugerująca, że dokonało się coś niewidocznego gołym okiem. Musimy to przede wszystkim poczuć.
Na obrazach polskich artystów dostrzec można także wiele subtelniejszych zabiegów. Głogowski celowo wprowadza ludową stylistykę aby w ten sposób przybliżyć wydarzenie odbiorcom. Wazon z łodygami bazi w centrum większej kompozycji Krzysztofa Klimka – konsekwencja ukazania sceny Zwiastowania jako nowego początku, którego odpowiednikiem w naturze jest kończąca się zima – przywołuje na myśl podobnie usytuowany element na obrazie Simona Martiniego.
Na mniejszym płótnie krakowskiego malarza, skadrowanym jako portret dwuosobowy, dostrzec można nawet podobieństwo do charakterystycznej konwencji Jacka Malczewskiego. Barokowy anioł Michała Żądły przylatuje z góry i pochyla się nad Maryją niczym ten na płótnie Caravaggia z kościoła San Luigi dei Francesi w Rzymie.
Na wzmiankę zasługuje także koncepcja pozostającego pod widocznym wpływem twórczości Andrzeja Wróblewskiego i Jerzego Nowosielskiego Ignacego Czwartosa. Centralnie usytuowane zaraz pod gołębicą Ducha Świętego, zbliżające się do siebie dłonie bohaterów przypominają nam słynny fresk z Kaplicy Sykstyńskiej – analogiczny wszak do momentu tchnięcia tego, co duchowe, w ziemską rzeczywistość. Chrystus to przecież nowy Adam, nowy początek i nowe życie.
Szczególna jest scena odmalowana przez Dłużewskiego – nie narracyjna a symboliczna, zamykająca w sobie całą historię Maryi. Mamy tu do czynienia z nagromadzeniem znaczących elementów: tron, na którym siedzi, aluzja do motywu sedes sapientiae choć bez Dzieciątka Jezus, to symbol jej królowania nad Niebem i ziemią, zaś spływający wraz z Duchem Świętym strumień krwi i wody (odwołanie do męczeństwa jej Syna) rzuca na nią wymowny cień w kształcie serca. Zasłona w centralnej części kompozycji symbolizuje tę w Świątyni Jerozolimskiej, która miała rozedrzeć się w chwili śmierci Jezusa.
Główny motyw flankowany jest dwoma mniejszymi scenami, niejako uzupełniającymi główne wydarzenie: kobieta z dzbanem to realizacja pochodzącej z protoewangelii Jakuba, obecnej w średniowiecznej tradycji Wschodu ikonografii Zwiastowania przy studni (podjęli ów motyw także Podbielska i Czwartos), zaś wizerunek po prawej stronie to indywidualny koncept autora – scena objawienia mu malarskiej wizji przez anioła (wizualnie podobny do Zwiastowania). Całość zamknięta jest w elipsoidalnej ramie, oddzielającej nas od przedstawienia i niejako odrealniającej scenę, wraz z jaskrawymi kolorami, za pomocą których podzielono ją na dwie sfery.
To wszystko ponadto umieszczono na tle murowanego wnętrza, co wraz z typowym dla fresków o tej tematyce układem kompozycyjnym – zwłaszcza figurą schodzącego na ziemię anioła o rozwianych u spodu szatach – przypomina wnętrze kościoła. To zwykle w prezbiteriach, w pewnej od siebie odległości (np. po obu stronach nastawy ołtarzowej) artyści komponowali rozdzieloną w ten sposób, bosko-ludzką scenę Zwiastowania.
Dobra aktualizacja na miarę naszych czasów
Przegląd użytych przez artystów w projekcie stylistyk i aluzji można oczywiście rozbudowywać. Rzuca się w oczy tutaj nade wszystko przemieszanie motywów, wzorów i indywidualnych prób odczytań w celu wyrażenia współczesnym językiem tajemnicy połączenia transcendencji i doczesności. Nie dziwi więc wielość zaproponowanych tu realizacji, które mimo wspólnej tradycji, różnią się niemal wszystkim.
Modernizm zwiększył w sposób bezprecedensowy wolność artysty w doborze środków formalnych i możliwości ukazania jego indywidualnego przeżycia. Z tego założenia wyszli zaangażowani w projekt artyści, którzy swobodnie dobierali środki, aby w najlepszy sposób oddać ich własną interpretację Zwiastowania. Wynikiem tego jest różnorodna, choć w dużej mierze prywatna symbolika, uniemożliwiająca zatem wspólną wykładnię dzieł.
Można tu rozważać trafność dokonanych aktualizacji i ich faktyczny wpływ na odbiorców. Odwołania do wybranych elementów historycznych wrażliwości nie będą budować szerokiej wspólnoty, a siłą rzeczy dzielić widzów na utożsamiające się nimi grupy. Bricolage’owa metoda konstruowania nowych ikonografii nieuchronnie wprowadza ponadto nieadekwatny tu rys postmodernistycznego dystansu, ironii i zabawy.
Ściera się to z programowym odnowieniem idei wielkiego mecenatu (choć nie wiadomo, czy fundatorzy – na wzór tych znanych z historii – mieli wpływ na wygląd dzieł), a szczególnie ambiwalentnego charakteru nabiera, gdy owe obrazy ponadto są niejako „wystawione” na sprzedaż.
Wytworzona u progu nowoczesności koncepcja artefaktu jako przedmiotu obrotu rynkowego lub lokaty kapitału niebezpiecznie przeczy pojmowaniu dzieła sztuki jako wartości, którą pomysłodawcy projektu Teologii Politycznej chcieliby właśnie wyeksponować.
Oczywiście współczesna sytuacja w polu sztuki wymaga częściowego dopasowania się do jej uwarunkowań, nawet jeśli będą one sprzeczne z właściwą ideą twórczości, którą chce się propagować. Najważniejsze to zachowanie hierarchii wartości i uważność przed absolutyzowaniem jednego tylko z aspektów twórczości: czy będzie to traktowanie obrazu jako znaku (przedmiotu kultu), ilustracji prawd teologicznych, artefaktu muzealnego o wartościach estetycznych, czy też obiektu na rynku sztuki.
W każdym dziele bowiem wszystkie te kwestie się przenikają, a głównie od kontekstu zależy, w jaki sposób je odbierzemy. Równolegle do wystawy „Namalować katolicyzm od nowa” w warszawskiej Zachęcie trwa ekspozycja „Pejzaż malarstwa polskiego”, na której odnaleźć można inne Zwiastowanie – obraz pędzla Beaty Ewy Białeckiej.
Poddany instytucjonalizacji („uświęceniu” przez świat sztuki), wyeksponowany w sterylnej galeryjnej przestrzeni, otoczony wytworami o odmiennych, niż religijne, treściach, płótno to właśnie tutaj nabiera szczególnej poruszającej mocy.
We wnętrzu współczesnego mieszkania, wśród porozrzucanych przedmiotów – bynajmniej nie potwierdzających świętości sceny – klęczy zwykła dziewczyna, która obolałym wzrokiem wpatruje się, jakby oszołomiona, w wyciągniętą ku niej dłoń osoby spoza kadru.
Atmosfera zaskoczenia i przypadkowości, jakby nieadekwatności powołania do dojmującego banału ludzkiego życia, ma szansę wzbudzić we współczesnych odbiorcach odświeżające poruszenie. Skoro Bóg wybrał na matkę Swojego Syna osobę, która niczym szczególnym się nie wyróżniała, to czyż nie świadczy to także o naszej godności, nie podkreśla jej szczególnie wówczas, gdy sami w nią już nie wierzymy?
Zwiastowanie, a więc przenikanie się świata boskiego z ludzkim, to temat uniwersalny i wieloaspektowy. Wszelkie próby jego aktualizacji w sztuce łączyć będzie więc ustawicznie domagające się dopełnienia poczucie obcowania z Tajemnicą.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.