Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

USA w rękach radykałów. Czy to koniec amerykańskich pieniędzy dla Ukrainy?

USA w rękach radykałów. Czy to koniec amerykańskich pieniędzy dla Ukrainy? Donald Trump speaking at CPAC 2011 in Washington, D.C. ; źródło: wikimedia commons; Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0

W ubiegłym tygodniu John Kirby, rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego USA, poinformował, że Stany Zjednoczone wstrzymują przekazywanie pomocy militarnej Ukrainie. Powodem jest brak zgody Kongresu na kolejny, opiewający na kilkadziesiąt miliardów dolarów pakiet pomocowy. Optymiści przekonują, że amerykańscy politycy w końcu się jakoś porozumieją, bo przecież „zawsze się w końcu dogadywali”. Jednak wcale nie musi tak być. Klucz do przyjęcia pakietu, a więc i przyszłych losów Ukrainy, trzyma dziś w ręku niewielka grupka radykałów.

Słabnące poparcie dla Kijowa w USA

W październikowym sondażu Gallupa 62% wyborców republikańskich stwierdziło, że Stany Zjednoczone zrobiły już zbyt wiele dla Ukrainy, a 55% ankietowanych zgodziło się z twierdzeniem, że wojnę należy zakończyć jak najszybciej.

Ponadto lider sondaży w republikańskich prawyborach, Donald Trump, podkreślał, że wojnę zakończyłby w 24 godziny. Wtórują mu jego rywale – Ron DeSantis i Vivek Ramaswamy. Biden od początku spodziewał się kłopotów i chciał połączyć głosowanie nad pomocą dla Ukrainy z prowizorium budżetowym, które Kongres musiał uchwalić przed końcem września, by uniknąć zamknięcia rządu (ang. shutdown). Nie udało się.

Kevin McCarthy, ówczesny spiker Izby Reprezentantów Stanów Zjednoczonych, obawiał się, że przy wyraźnie zmieniających się nastrojach wśród republikanów w kwestii Ukrainy taki pakiet nie powinien być przyjmowany przy okazji, bez należytej dyskusji. Porozumiał się więc z Bidenem, że najpierw przyjęte zostanie prowizorium, a później Izba zajmie się kwestią Ukrainy.

Umowa z prezydentem była potrzebna, ponieważ McCarthy nie był w stanie przegłosować prowizorium wyłącznie z własną partią. Republikanie mają w Izbie przewagę zaledwie kilku głosów i nawet niewielka grupka sprzeciwiających się kongresmenów może skutecznie zablokować procedowanie i uchwalanie danej ustawy. Aby zdążyć z prowizorium na czas i obejść sprzeciw radykalnej grupki republikańskich reprezentantów, McCarthy musiał pozyskać głosy demokratów.

Polityk miał jednak pewną słabość. Aby mógł zająć stanowisko spikera, potrzebne było kilkanaście głosowań. W końcu McCarthy, by przełamać sprzeciw tej samej grupki radykałów, zgodził się na daleko idące ustępstwa, w tym możliwość zgłoszenia wniosku o jego odwołanie przez zaledwie jednego kongresmena. I to właśnie się stało po głosowaniu nad prowizorium budżetowym. McCarthy wyleciał.

Nastąpił kilkutygodniowy kryzys, podczas którego republikanie próbowali znaleźć następcę. Tak pojawił się na scenie nowy spiker, Mike Johnson. Kandydat kompromisowy, niezbyt wcześniej znany, o słabszej pozycji politycznej. Problemy pozostały jednak te same.

W krótkim czasie Johnson musiał powtórzyć manewr McCarthy’ego i wraz z demokratami przegłosować kolejne prowizorium budżetowe. Radykałowie tym razem nie zdecydowali się na usunięcie go ze stanowiska, jak widać, wspomnienie chaosu było zbyt świeże. Johnson ma jednak świadomość tego, że musi działać ostrożnie.

Tymczasem Hamas zaatakował Izrael. Obydwie partie zgadzały się, że zagrożonemu państwu trzeba przyjść z pomocą, jednak Biden postanowił wykorzystać tę ponadpartyjną zgodę i połączyć temat wsparcia Izraela z dalszą pomocą Ukrainie, środkami na wsparcie Tajwanu oraz lepszym zabezpieczeniem południowej granicy.

Amerykański kryzys imigracyjny

W ten sposób prezydent otworzył puszkę Pandory, bo odtąd kwestia pomocy Ukrainie została trwale połączona z kryzysem imigracyjnym. To nota bene w retoryce części republikańskich polityków pojawiało się od dawna. Ameryka nie powinna zajmować się bezpieczeństwem ukraińskich granic, skoro nie potrafi zabezpieczyć własnych.

Moment polityczny republikanom sprzyja. Biden krytykował politykę imigracyjną Trumpa i zapowiadał poważne zmiany. Tymczasem kryzys na granicy osiągnął niespotykane dotąd rozmiary. Nielegalnych imigrantów próbujących przedostać się do USA jest kilkakrotnie więcej niż w czasach, kiedy Trump wygrywał wybory i obiecywał, że zbuduje mur. Frustrację polityką rządu wyraża już nie tylko republikańska opozycja, ale też demokratyczni burmistrzowie dużych miast i gubernatorzy.

Republikańscy politycy uznali, że samo wzmocnienie środków ochrony granicy to za mało, potrzebna jest fundamentalna zmiana polityki imigracyjnej. W Senacie toczą się negocjacje przedstawicieli obydwu partii, które wciąż się przedłużają, mimo że strony zapewniają o regularnych postępach. Kłopot w tym, że nawet jeśli owe negocjacje uda się sfinalizować, problem może pozostać nierozwiązany.

Republikanie w Izbie Reprezentantów nie zamierzają iść na kompromis w sytuacji, kiedy wszystkie atuty znajdują się w ich ręku. Ich zdaniem, wyrażonym przez spikera Mike’a Johnsona, jedynym akceptowalnym rozwiązaniem jest przyjęcie przez Senat i podpisanie przez prezydenta ustawy o bezpieczeństwie granic (H.R. 2), którą przegłosowano w Izbie wiosną zeszłego roku. Ustawa zakłada m.in. dalszą budowę muru granicznego, drastyczne ograniczenia w polityce azylowej i zmuszenie pracodawców do elektronicznego weryfikowania każdego pracownika, by nie dopuścić do pracy nielegalnych imigrantów.

Takiej propozycji demokraci przyjąć nie mogą. Oznaczałoby to akceptację polityki migracyjnej z czasów Trumpa, przyznanie się do porażki we wdrażaniu własnej wizji, a także zaprzeczenie humanitarnym ideałom, które miały przyświecać administracji Bidena. To ostatnie mogłoby w jeszcze większym stopniu zrazić do prezydenta progresywny elektorat, który i tak już nie może mu wybaczyć poparcia dla Izraela.

Republikanów to jednak nie martwi. Niektórzy kongresmeni z GOP wprost przyznają, że kompromis ich nie interesuje. Biden jest surowo oceniany przez wyborców za swoją politykę imigracyjną, kryzys na granicy tylko się pogłębia, a wiele wskazuje na to, że nielegalna imigracja będzie jedną z kluczowych kwestii w listopadowych wyborach prezydenckich.

Niedawny sondaż dla The New York Times pokazał, że wyborcy bardziej ufają Trumpowi niż Bidenowi w kwestii imigracji. Wskazanie, że Biden sprzeciwia się radykalnym środkom, które mogłyby powstrzymać niespotykany napływ imigrantów, działa na korzyść republikańskiego kandydata.

Klucz w rękach radykałów

Kongres znów musi zajmować się budżetem. Bez kolejnego prowizorium budżetowego już 19 stycznia może nastąpić częściowy shutdown (w niektórych obszarach rząd ma zapewnione finansowanie jeszcze do początków lutego). W ostatnich dniach Johnson porozumiał się z liderem demokratów w Senacie co do ogólnej wysokości budżetu.

Radykałowie są wściekli, ponieważ ta umowa nie przewiduje drastycznych cięć. Aby wyrazić swój sprzeciw, zastosowali obstrukcję. Coraz głośniej mówią też o potencjalnym odwołaniu Johnsona. Najbliższe tygodnie upłyną więc amerykańskim politykom na wyjątkowo burzliwej walce o budżet na ten rok.

Można oczywiście liczyć na to, że republikanie się opamiętają. Przecież większość z nich wciąż popiera pomoc dla Ukrainy, a uzyskanie ustępstw od demokratów w tak trudnym obszarze, jak polityka imigracyjna to duży sukces. Chaos w Kongresie może być kosztowny politycznie dla jego sprawców.

Kłopot w tym, że klucz do przyszłych losów Ukrainy trzyma dziś w ręku niewielka grupka radykałów, którym ton nadają tacy komentatorzy i publicyści, jak Tucker Carlson, Alex Jones, Jack Posobiec i inni. Ci ostatni od dawna tłumaczą, że Rosja słusznie dochodzi swoich praw, Ukraina to skorumpowane i marionetkowe państwo, którego „globaliści” chcą użyć do rozpętania wojny światowej, a Zełenski jest prześladowcą Kościoła (nawet jeśli tak jest, to działania prezydenta są skierowane przeciwko cerkwi patriarchatu moskiewskiego).

Z perspektywy polityków, komentatorów i publicystów ukraińska katastrofa niekoniecznie musi być czymś złym. Od dawna przecież postulują, żeby nie wysyłać do Kijowa ani centa więcej.

Istnieje zatem realna szansa, że amerykańskie pieniądze dla Ukrainy właśnie się skończyły albo będą płynąć niewielką strużką, bo Biden wycofa się z tego pakietu oraz zgłosi dużo skromniejszą i łatwiejszą do zaakceptowania propozycję.

Polityka bywa nieprzewidywalna. Wciąż można mieć nadzieję, że nastąpi niespodziewany zwrot akcji, jednak wobec trudnej sytuacji rozsądek nakazywałby podjąć wytężoną pracę nad odpowiedzią na pytanie, co będzie, jeśli się nie uda.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.