Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Wszystkie scenariusze powyborcze. Jaki rząd najlepszy dla Polski?

Wszystkie scenariusze powyborcze. Jaki rząd najlepszy dla Polski? autor ilustracji: Julia Tworogowska

Dla politycznych „normalsów” wybór partii politycznej jest wtórny wobec republikańskich zasad dobrego rządzenia i jedności wspólnoty politycznej. Powyborcze scenariusze można zhierarchizować od najlepszych do najgorszych w zależności od tego, jak wpłyną na 2 kluczowe kryteria: depolaryzację i stabilność rządzenia. Jaki rząd będzie dla polskiego państwa najbardziej korzystny?

Przed nami wybory nietypowe. Na przestrzeni całej historii III RP, szczególnie od 2005 r., bardzo rzadko miewaliśmy wybory, w których na ostatniej prostej nie było oczywistego faworyta. Wciąż sporo jest niewiadomych, dlatego pojawia się cała gama różnych scenariuszy.

W debacie publicznej nie brakuje ich omówień, które zazwyczaj skoncentrowane są na analizie warunków powstania takich sytuacji i ich prawdopodobieństwie, a nie ocenie wpływu na polską demokrację. Tymczasem to właśnie odpowiedź na pytanie, jaka konstelacja polityczna po wyborach okaże się najlepsza dla państwa polskiego, jest kluczowa.

Naturalnie odpowiedź zależy od politycznych poglądów. Dla twardego elektoratu, przede wszystkim PO i PiS-u (w mniejszym stopniu dotyczy to innych partii), jest oczywiste, kto powinien rządzić (najlepiej samodzielnie). Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę, że większość Polaków nie należy do tej grupy (nawet jeśli głosuje na PO czy PiS, robi to bez przekonania), wówczas odpowiedź na pytanie o najbardziej pożądany przez Polaków rząd staje się bardziej skomplikowana.

Według przeprowadzonego w marcu 2022 r. badania infuture.institute 79% Polaków deklaruje, że polskie społeczeństwo nigdy za ich życia nie było tak podzielone, jak dzisiaj. Aż 87% respondentów zaznacza, że jest zmęczonych polaryzacją społeczną i polityczną zarówno w przestrzeni publicznej, jak i prywatnej.

Wreszcie aż 92% badanych przyznaje, że chciałoby, żeby różne grupy społeczne w Polsce, które aktualnie są do siebie wrogo nastawione, znalazły wspólny, łączący je punkt, jaki pomógłby im dojść do porozumienia.

Dezerterów z wojny polsko-polskiej jest więcej niż jej uczestników. Można jednak odnieść inne wrażenie. „Niewidoczność” tej grupy wynika m.in. z tego, że nie posiada ona silnej politycznej tożsamości. Głosuje na różne partie, ponieważ mimo wspólnego antypolaryzacyjnego mianownika różni się poglądami.

Tacy ludzie nie są widoczni także w social mediach, bo algorytmy nie promują ich umiarkowania. Poza tym emocjonalny dystans powoduje, że rzadziej dzielą się swoimi opiniami. Istnieje także grupa, która polityką interesuje się tylko od wyborów do wyborów.

Mając na uwadze potrzeby tej grupy, w ocenie najbardziej przystępnej partyjnej konstelacji należy wziąć pod uwagę dodatkowe kryteria, które zbyt rzadko pojawiają się w debacie publicznej. Trudno się temu dziwić, skoro jednym z efektów polaryzacji jest to, że duża część mediów wpisuje się w ten proces i go wzmacnia. W efekcie media tożsamościowe mają całe „skrypty” dla politycznych „kiboli”.

Bardziej zdystansowanym odbiorcom oferują jedynie argumenty, dlaczego lepiej zaangażować się w poparcie konkretnej partii. Dodatkowe kryteria stanowią więc propozycję dla tych, dla których wybór partii politycznej jest wtórny wobec republikańskich zasad dobrego rządzenia i jedności wspólnoty politycznej.

Depolaryzacja i wielobiegunowość

Jako pierwsze należy wskazać kryterium depolaryzacyjne. O tym, jak szkodliwa dla Polski jest nadmierna polaryzacja, pisaliśmy w Klubie Jagiellońskim wielokrotnie. Zresztą nie jest to problem wyłącznie naszego kraju. Piotr Trudnowski słusznie zaznaczał, że „bipolarna fragmentacja społeczeństwa, przyspieszana sterydami algorytmów mediów społecznościowych i nierówności centrum-peryferie, zaczyna zagrażać demokracji na całym Zachodzie”.

Jeśli polaryzacja jest dla grupy politycznych „normalsów” problemem numer 1, wówczas kryterium poparcia dla poszczególnych scenariuszy powyborczych powinno być pytanie, jaki układ polityczny będzie minimalizował polaryzację, a jaki ją maksymalizował. „Zhakować” system polaryzacyjny może przede wszystkim taki rząd, który przełamie podziały i tym samym skomplikuje prostą bipolarną grę.

Celnie ujął to Piotr Trudnowski, który wskazywał, że kluczowe dla depolaryzacji jest funkcjonalne porzucenie przez aktorów politycznej sceny jej dwublokowości. Jakkolwiek jest ona dzisiaj formalnie wielobiegunowa, to funkcjonalnie stanowi duopol. Wszyscy wiedzą, że istnieją tylko 2 plemiona, obozy i koalicje: PiS i anty-PiS. Tertium non datur.

Koalicja, która będzie składała się z partii różniących się programowo, ale pozostanie na jednym biegunie polaryzacji, nie będzie nową jakością. Aby ją stworzyć, potrzebny jest rząd „nieoczywisty”, a więc taki, w którym znajdą się partie z różnych biegunów polaryzacji.

Oczywiście rząd koalicji narodowej PO-PiS jest politycznie niemożliwy, np. z tego względu, że obie partie są beneficjentem polaryzacji. Należy jednak pamiętać, że poza tymi partiami funkcjonują ugrupowania, dla których polaryzacja w obecnej postaci jest kosztem, a nie zyskiem. Nawet jeśli w niej uczestniczą, to „się nie cieszą” i pozostają otwarte na model rywalizacji wielobiegunowej.

Obecność w rządzie partii przełamującej prostą dwubiegunowość pełniłaby funkcję „hamulcowego” w polityce rewanżyzmu wobec drugiej strony. Polska rządzona przez taką koalicję to Polska bardziej inkluzywna, dająca szerszej grupie Polaków poczucie identyfikacji z rządem. Tego typu zainstalowanie bezpieczników w systemie byłoby korzystne dla naszego kraju i atrakcyjne dla wyborców znużonych polaryzacją.

Stabilność parlamentu na wagę złota

Drugim kryterium, o którym należy pamiętać, jest stabilność. Nie docenia się go, ponieważ od 2007 r. Polska może cieszyć się stabilnym rządem. Zakładamy, że jest to stan normalny. W niepamięć poszły lata 90., kiedy dużym problemem polskiej demokracji były słabe i niestabilne rządy. Wówczas normę stanowiło to, że w trakcie kadencji parlamentu zmieniali się premierzy. Nie brakowało także skróconych kadencji.

Ostatnie lata pozwalały na przeprowadzenie reform zgodnie z własnym programem i jednocześnie wzięcie za nie pełnej odpowiedzialności. Mając na uwadze dużą niepewność i liczbę scenariuszy powyborczych, należy stwierdzić, że ryzyko chaosu, premierów „technicznych” i przyspieszonych wyborów jawi się jako bardziej realne niż kiedykolwiek wcześniej. Od złej decyzji gorszy jest tylko brak decyzji, a w scenariuszu powyborczego chaosu z pewnością takich sytuacji by nie brakowało.

Waga tego kryterium jest dziś szczególnie duża ze względu na 2 dodatkowe okoliczności. Stan wojny na Ukrainie, zmęczenie Polaków pandemią COVID-19 oraz jej pośrednimi i bezpośrednimi konsekwencjami tworzy szczególnie duży popyt na stabilność. Nieprzypadkowo partie polityczne w obecnej kampanii wyborczej odmieniają bezpieczeństwo przez wszystkie przypadki. Badania społeczne jasno pokazują, że Polacy wciąż emocjonalnie nie wrócili do okresu sprzed 2020 r.

Macierz scenariuszy

Powyborcze scenariusze można zhierarchizować od najlepszych do najgorszych, w zależności od tego, jak wpłyną na depolaryzację i stabilność rządzenia. 2 kluczowe kryteria przyłożone do różnych schematów koalicyjnych pozwoliły na stworzenie macierzy z 4 scenariuszami.

Pierwszym, najlepszym segmentem są scenariusze zarówno depolaryzacyjne, jak i stabilne. Drugi i trzeci tworzą rozwiązania, które pozwalają realizować tylko 1 z celów, więc są albo depolaryzacyjne, ale niestabilne, albo na odwrót. To, czy lepsze są rozwiązania z części drugiej lub trzeciej, zależy od tego, co wyborcy uznają za ważniejsze – stabilność czy depolaryzację. Czwartą, najgorszą częścią są rozwiązania nierealizujące żadnego z celów, a więc zarówno utrzymujące depolaryzację, jak i destabilizujące.

Można wskazać jedno istotne zastrzeżenie – ocena poszczególnych scenariuszy nie jest oceną ich prawdopodobieństwa, więc niekoniecznie lepsze scenariusze mają większe szanse na realizację niż gorsze.

Analizie poddane zostały scenariusze oczywiste, ale i te jawiące się jako egzotyczne, na granicy political fiction. Trzeba je jednak brać pod uwagę, bo ryzyko politycznego chaosu dawno nie było tak realne, a to może oznaczać niestandardowe rozwiązania. Oczywiście wskazanie, które scenariusze są najlepsze z perspektywy depolaryzacji i stabilności, nie ma prostego przełożenia na to, na kogo oddać głos.

Scenariusze najlepsze – rządy depolaryzacyjne i stabilne

Pierwsze kryterium realizuje tylko koalicja PiS-u z Trzecią Drogą. Scenariusz ten szczegółowo opisywałem w innym tekście, więc tutaj przytoczę jedynie kluczowe aspekty.

Po pierwsze, byłby to prawdopodobnie rząd stabilny, a więc taki, który nie „wisiałby” na zaledwie kilku posłach. Koalicja mogłaby wówczas skoncentrować się na rządzeniu, a nie ciągłym dbaniu o lojalność posłów. Po drugie, taka koalicja realnie przełamałaby podziały. Obecność w koalicji z PiS-em i PSL-u oraz PL2050 oznaczałaby nie tylko zupełnie inne rządy, ale także inną polityczną dynamikę.

Z jednej strony koalicja ta nie mogłaby budować swojej głównej legitymizacji na krytyce rządów PO-PSL, co osłabiałoby antyplatformerską narrację PiS-u. Z drugiej strony dla PO koalicja PiS-PSL-PL2050 również komplikowałaby strategię opozycji totalnej. Wywierałaby więc presję na demontaż ważnych filarów dwubiegunowej polaryzacji i wprowadziłaby nieco świeżego powietrza.

Programowo PiS-owi jest znacznie bliżej do PSL-u i PL2050 niż np. do Konfederacji. Oczywiście wskazana koalicja nie należy do łatwych rozwiązań. Choć głównym hasłem Trzeciej Drogi jest „Dość kłótni!”, to nie odgrywa ona obecnie roli partii obrotowej, posiadającej bogatą zdolność koalicyjną niczym FDP w Niemczech, ale raczej miękkiego anty-PiS-u. Taka koalicja mogłaby być problematyczna dla PL2050, ponieważ emocja antypisowska jest tam silniejsza niż w PSL-u.

Choć scenariusz ten jest bardzo trudny do zrealizowania, nie jest jednak niemożliwy. W sytuacji, w której realną perspektywą będą przyspieszone wybory, dla Trzeciej Drogi powtórka stresu, czy przekroczy próg wyborczy, i presja liberalnego komentariatu, aby w powtórzonych wyborach „iść jedną listą”, będą tworzyły przestrzeń do rozmów z PiS-em. Determinacja jego członków w utrzymaniu władzy jest ogromna, co może kształtować postawę otwartości na nieoczywiste rozwiązania koalicyjne.

Scenariusze średnie rządy stabilne, ale polaryzacyjne

Scenariuszami średnimi, a więc takimi, które dają choć umiarkowaną stabilizację, ale nie stanowią polaryzacyjnego przełamania, są scenariusze 2 koalicji oczywistych. Pierwszy to wymarzona koalicja opozycji demokratycznej, czyli KO-Lewica-TD.

Drugim scenariuszem byłaby koalicja PiS-u i Konfederacji. Dla osób, którym mimo zastrzeżeń bliżej do PiS-u niż KO, jest to scenariusz bardziej atrakcyjny. Elektoratowi Konfederacji koalicja z PiS-em wydaje się bardzo problematyczna. Nie po to wyborcy będą głosować na formację, która zapowiada „wywrócenie stolika”, aby się do niego dosiadać. Oczywiście założenie stabilności wymaga tego, że koalicja ta będzie mieć min. 235 posłów. Jeśli wynik znajdzie się na granicy większości parlamentarnej, taką koalicję trudno będzie zaklasyfikować jako stabilną.

Scenariusz wspólnego rządu uprawdopodabnia napięcie frakcji narodowej i wolnościowej na tle zdominowania przekazu Konfederacji przekazem wolnościowym. Część narodowa, której blisko do PiS-u, może wywierać presję na koalicję. Wejście do rządu z PiS-em może stanowić remedium przed ę na potencjalnym rozłamem Konfederacji.

Scenariusze najgorsze – rządy depolaryzacyjne, ale niestabilne

Wśród scenariuszy depolaryzacyjnych, ale niestabilnych należy wymienić koalicję Koalicji Obywatelskiej, Lewicy, Trzeciej Drogi oraz Konfederacji. Obecność tej ostatniej jest kluczowa, bo to właśnie ta partia zapewnia przełamanie dwubiegunowej polaryzacji.

Co prawda, wśród wyborców Konfederacji znajduje się wiele osób bardzo krytycznych wobec PiS-u, co teoretycznie powinno pozwalać myśleć o wspólnym antypisowskim mianowniku, ale w dominującej narracji jest to ugrupowanie, które w kluczowych sporach cywilizacyjnych stoi po stronie prawicy. To nie przypadek, że partie opozycji demokratycznej za taką nie uznają Konfederacji.

Wejście Konfederacji do rządu stworzyłoby również polityczny ferment, ale scenariusz ten obarczony jest programową niespójnością. Szczególnie duże napięcie pojawiłoby się między Lewicą a Konfederacją. Partie budowały przecież „małą” polaryzację oraz identyfikowały siebie jako głównych ideowych protagonistów.

Scenariuszem depolaryzacyjnym, ale niestabilnym byłaby koalicja PiS-u jedynie z PSL-em, o ile do zawiązania takiej koalicji nie zabrakłoby mandatów. Może do niej dojść, jeśli do koalicji z PiS-em nie będzie chciał dołączyć Szymon Hołownia.

Brak obecności PL2050 powodowałby, że większość parlamentarna byłaby minimalna, dlatego trudno mówić o rządzie stabilnym. Poza tym z punktu widzenia depolaryzacji taki wariant byłby również mniej optymalny, ponieważ sam PSL nie odgrywałby w procesie depolaryzacji tak dużej roli, jak cała TD.

Można wyobrazić sobie również koalicję PiS-PSL-Konfederacji lub chociażby części narodowej ostatniego ugrupowania, jeśli frakcja wolnościowa (podobnie jak Polska 2050) nie będzie chętna wejść w koalicję z PiS-em. Na pewno taka koalicja wzmacniałaby stabilność większości parlamentarnej, ale odbyłoby się to kosztem depolaryzacji.

Istniałoby ryzyko, że w odbiorze publicznym byłaby to po prostu brunatna koalicja z lekkim odcieniem zielonego (jak kwiatka do kożucha), a nie rząd tworzący nową polityczną dynamikę.

Podobną funkcję depolaryzacyjną w scenariuszu koalicji PiS-u z Trzecią Drogą mogłaby pełnić koalicja PiS-u z Lewicą. W tym przypadku różnice programowe stanowiłyby na tyle dużo większe źródło napięć, że wariant ten jest wyłącznie teoretyczny. O ile partia Razem mogłaby jeszcze taką opcję rozważać, o tyle frakcja „wiosenna” byłaby w ostrym konflikcie. Ewentualna koalicja cierpiałaby zapewne z powodu podobnego problemu programowego co koalicja KO-Lewica-TD-Konfederacja.

Scenariusze najgorszerządy niestabilne, polaryzacyjne

Scenariuszami najgorszymi będą rządy mniejszościowe zarówno PiS-u, jak i koalicji KO-Lewica-TD. Sondaże pokazują trudności ze zdobyciem większości parlamentarnej przez PiS i opozycję demokratyczną, a także prawdopodobną niechęć Konfederacji do wejścia do jakiegokolwiek rządu. Scenariusze mniejszościowe należy więc na poważnie brać pod uwagę. To zwiększyłoby prawdopodobieństwo przyspieszonych wyborów w Polsce.

Do wariantu polaryzacyjnego, ale niestabilnego należy także zaliczyć ewentualność powołania po wyborach rządu „technicznego”, a więc z udziałem nie polityków, lecz ekspertów. Taki scenariusz jest możliwy w sytuacji braku możliwości powołania rządu i koniecznością przeprowadzenia przyspieszonych wyborów. Do tego czasu Polską może administrować rząd techniczny powołany przez prezydenta Dudę w tzw. trzecim kroku.

Co prawda, teoretycznie byłby to rząd, który nie wpisywałby się w polaryzację. Z racji powołania jedynie do czasu przyspieszonych wyborów nie należy go traktować jako czynnika trwale depolaryzującego scenę polityczną, a jedynie jak krótką przerwę w dwubiegunowej bijatyce.

Wnioski

Powyższe scenariusze podsumowuje poniższa tabela.

Stabilne Niestabilne
Depolaryzacyjne PiS-TD

 

KO-TD-L-K

PiS-L

PiS-PSL

PiS-PSL-K

 

Polaryzacyjne PiS-K

PO-TD-L

Mniejszościowy PiS,

Mniejszościowy PO-TD-L

Mniejszościowy „techniczny”

 

Wszyscy wyborcy, dla których ważna jest stabilność rządu oraz realna depolaryzacja polskiej sceny politycznej, powinni uważnie przestudiować wnioski wynikające z powyższej tabeli.

Scenariusze najlepsze są dużo mniej prawdopodobne i odwrotnie proporcjonalne do szans ich zaistnienia. Niemniej polska polityka po 15 października może wejść w bardzo nieprzewidywalną trajektorię, więc wszelkie ćwiczenia z wyobraźni politycznej warte są przeprowadzenia.

Nawet powstanie najlepszych koalicji będzie tylko hamować szersze procesy cywilizacyjne, które czynią politykę coraz mniej odpowiedzialną i estetyczną nie tylko w Polsce. Polityka tożsamości, intelektualna „tiktokizacja” i władza algorytmów powodują, że przestrzeń do zmiany ogranicza się do hamowania negatywnych tendencji. Niemniej warto robić to, na co ma się wpływ, i chociaż w niewielkim stopniu próbować „zhakować” system.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.