Boromir-Sierakowski i pokusa populistycznego Pierścienia Władzy
„Oni tak zmienili zasady gry, że gdy my będziemy grali z nimi w szachy, a oni z nami w «dupniaka», to nie mamy szans. Dlatego musimy zejść parę poziomów niżej i kontrować populizm, używać czasem populistycznych trików i się w ten populistyczny kostium się przebierać” – mówił na spotkaniu w ramach Campusu Polska Sławomir Sierakowski.
Odpowiadając na pytanie aktywistki, dodał jeszcze, że „w Luksemburgu mogą walczyć ze sobą ideały, ale tu jest Polska, a nie Francja elegancja”. Im dłużej myślę o tej diagnozie, tym bardziej nabieram przekonania, że z takim rozpoznaniem opozycja tych wyborów nie ma prawa wygrać.
Spotkanie z autorami książki Społeczeństwo populistów, Sławomirem Sierakowskim i prof. Przemysławem Sadurą, w Olsztynie należało do naprawdę interesujących. Rzadko w debacie publicznej podczas dyskusji o wyborcach i polityce możemy bazować na badaniach, a nie tylko na intuicjach.
Gdy słuchałem wykładów o faktach, rzadko miałem ochotę tak zażarcie kłócić się o ich ocenę. Trudno dyskutować z socjologicznym rozpoznaniem elektoratów, ale zaprezentowane wnioski dotyczące strategii politycznej zmiany to już zupełnie inna parą kaloszy.
Sławomir Sierakowski po stronie liberalnej jest uznawany za jednego z najciekawszych analityków mających świetne rozpoznanie społecznych zmian. Nie zamierzam polemizować z przedstawioną przez autorów książki tezą o cynizmie dużej części wyborców prawicy. Chciałbym się pochylić nad swoistym „liberalnym cynizmem” strategii, którą prezentuje sam Sierakowski. Cynizmem, który pozwala na schowanie do kieszeni deklarowanych liberalnych wartości, aby zmaksymalizować szansę na zwycięstwo z populistycznym (zdaniem Sierakowskiego) PiS-em.
„Liberalizm polityczny jest słabo zakorzeniony Polsce i chociaż przez trzy dekady odmienialiśmy go przez wszystkie przypadki, nie zajęliśmy się tym, aby był naprawdę w duszach ludzi, żeby był naprawdę uwewnętrzniony” – przekonywał współautor Społeczeństwa populistów.
Trzeba wykonać „niezbędne, często populistyczne ruchy, ale wybór mamy taki – nie będzie tego i będziemy mieli hardcorowych populistów u władzy albo powiemy te rzeczy i część z nich trzeba będzie zrealizować, ale przynajmniej ocalimy demokrację liberalną”.
Młodzi ludzie zgromadzeni na Campusie Polska są często idealistami. Dwukrotnie miałem okazję być na tym wydarzeniu i zauważyłem, że bez względu na lewicowe czy bardziej konserwatywne (nie brakuje i takich uczestników) poglądy zainteresowanie młodych polityką bierze się przede wszystkim z ogromnej wiary w możliwość wprowadzenia lepszych standardów w życiu publicznym.
Czy dlatego że młody wiek wiąże się często z idealizmem, czy może dlatego że całkiem słusznie wciąż przekazujemy z pomocą kultury kolejnym pokoleniom, że obniżanie standardów i sięganie po metody, jakie stosują nasi przeciwnicy, prowadzi do własnego zatracenia? Spróbujmy odpowiedzieć na to pytanie z nieco mniej politycznej perspektywy.
Jarosław Kaczyński przez przeciwników politycznych przedstawiany jest zazwyczaj jako zło wcielone. Jeden z rozwieszanych ostatnio plakatów głosi przecież: „To ja jestem zagrożeniem”. Widać na nim prezesa PiS-u groźnie patrzącego z czarnego bilbordu. Przeszywa obserwatora wzorkiem, co nasuwa skojarzenia z Sauronem, bohaterem Władcy Pierścieni (czy też pasującą tu może lepiej postacią serialu Pierścienie Władzy). To bezcielesny demon siedzący w wieży i zarządzający zgrają orków, widzący wszystko i żądny pierścienia władzy mającego dać mu władzę absolutną.
Zjednoczona opozycja kreuje się na polityczną Drużynę Pierścienia. Abstrahuję już od zasadności przypisywania konkretnym politykom twarzy Tolkienowskich bohaterów. Kluczowy w tej analogii jest dylemat, z jakim mierzy się drużyna na swojej drodze.
Czy należy pierścień władzy absolutnej zniszczyć, czy wykorzystać go, aby przeciwstawić się Sauronowi? Jak wiemy, jeden z bohaterów, Boromir, niczym Sławomir Sierakowski dąży do wykorzystania pierścienia i jego mocy. Przekonuje, że w jego rękach posłużyłby do czynienia dobra. Do ostatecznego uratowania Środziemia.
Bohater nie zdawał sobie jednak sprawy, że gdy przestawiał swój postulat, de facto znajdował się pod wpływem pierścienia władzy. Władzy, której logika i przemożna siła zawsze przeważają nad pierwotną, choćby najbardziej czystą intencją. Przecież każdy, kto wszedł w posiadanie pierścienia, prędzej czy później ulegał degeneracji, a razem z nim niszczona była szlachetna idea, którą niósł na sztandarach. Mądrość Władcy Pierścieni i jego mitu opierają się nie na walce o sam pierścień, ale o jego zniszczenie. Zmianę zasad gry, przez które siła Saurona może zostać skruszona.
Kiedy słuchałem Sławomira Sierakowskiego tłumaczącego, że przyjęcie przez Koalicję Obywatelską na listy Michała Kołodziejczaka lub licytacja z PiS-em dotycząca 800+ to sprawy konieczne, aby wygrać populistyczny wyścig i odsunąć Kaczyńskiego od władzy, stawał mi przed oczami świat Tolkiena. Wyglądało to tak, jakby publicysta Krytyki Politycznej znalazł się w momencie, w którym bardziej niż na liberalnym micie, w który wierzy, skupiał się na upodobnieniu do tego, którego nienawidzi. Wszystko teoretycznie po to, aby pokonać siły zła
Jak daleko jest w stanie się posunąć wbrew własnym ideałom? Koalicja z Konfederacją? Używanie antyimigranckiej retoryki? Co daje pewność Sławomirowi Sierakowskiemu, że takie postępowanie nie sprawi, że jego obóz nie stanie się ostatecznie tym, którego tak nienawidzi?
Młodzi ludzie na Campusie Polska usłyszeli, że polityka liberalnych ideałów nie istnieje, bo zawsze szachy wyprze „dupniak”. Całe ich dzieciństwo oparte na lekturze baśni i oglądaniu bajek, w których jak w Harrym Potterze ważniejsze jest uratowanie tego, kim się jest, niż walka z tym, kogo się nienawidzi, w zetknięciu z polityką okazało się jednym wielkim kłamstwem. Zapomnijcie o lekturach, które podsuwali wam rodzice, i wartościach płynących ze świadectwa dawanego prawdzie. Witamy w smutnym świecie realpolitik.
Sławomir Sierakowski nie tylko legitymizuje kłamstwo jako niezbędną taktykę wyborczą prowadzącą w dłuższej perspektywie do obserwowanej już teraz spirali populizmu, której tak polityk się obawiał. W mojej ocenie Sierakowski myli się także w innej sprawie. Wygrana PiS-u w 2015 r. nie była jedynie efektem prostego populizmu, ale ideowej diagnozą postawionej przez ten obóz dekadę wcześniej. Hasło Polski Solidarnej przeciwstawione Polsce Liberalnej było opowiadane tak długo, aż wyborcy w nie uwierzyli i przeszli do obozu prawicy.
Wyborcy wybrali PiS, bo przedstawiał inną i bliższą ich doświadczeniom diagnozę polskiej rzeczywistości niż ówczesna Platforma Obywatelska. Robił to konsekwentnie mimo kolejnych przegrywanych wyborów. Dziś Koalicja Obywatelska tak jak przez ostatnie 8 lat stara się przekonywać, że będzie bardziej PiS-em niż sam PiS. Wciąż podbija stawkę i licytuje się na hasła, które wyborcy rozpoznają jako nieprzynależne ich obozowi.
Rada Sławomira Sierakowskiego, aby używać populistycznych trików, nie tylko stanowi swoistą zdradę liberalnych ideałów oraz stoi w sprzeczności z ideałami, których uczymy własne dzieci. Koniec końców jest politycznie nieskuteczna. Harry Potter nie byłby lepszym Lordem Voldemortem, Gandalf Sauronem, a Donald Tusk nie będzie lepszym Jarosławem Kaczyńskim.
Jeśli opozycja chce wygrać wybory, to zamiast bawić się w politycznych przebierańców, musi zacząć więcej czasu poświęcać pracy nad własnymi ideami. Dopiero wtedy wyborcy na poważnie postawią sobie pytanie, w której drużynie chcą grać.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.