Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Europa Zachodnia na łasce Władimira Putina. Jak UE poradzi sobie bez rosyjskiego gazu?

Europa Zachodnia na łasce Władimira Putina. Jak UE poradzi sobie bez rosyjskiego gazu? żródło: wikimedia commons

Bruksela lubi powtarzać, że jest wpływowym aktorem na globalnej arenie, blokiem rozwiniętych państw, szczególnie sprawczym w kontekście państw z najbliższej zagranicy. Jednak zarówno wielomiesięczna słabość w trakcie rozpoczętego przez Putina w czerwcu 2021 r. szantażu energetycznego, jak i dalsza bezsilność w sprawie wprowadzenia sankcji na rosyjski gaz podważają tę tezę. Sytuacja krótkoterminowa jest nadal wrażliwa.

Artykuł został pierwotnie opublikowany na łamach Magazynu Kontra. Dziękujemy redakcji za możliwość przedruku.

Minister energii Ukrainy, German Galushchenko, w niedawnej wypowiedzi dla Politico podkreślił, że Ukraina raczej nie przedłuży kontraktu na tranzyt rosyjskiego gazu, który trwa do końca przyszłego roku. Wcześniej prezes Gazpromu, Alexei Miller, zagroził zakończeniem eksportu gazu rosyjskiego, jeżeli ukraiński Naftogaz nie zakończy starań drogą prawną o odszkodowanie za przejęte siłą w 2014 r. przez Rosję aktywa z sektora energetycznego.

Te dwie wypowiedzi powinny w europejskich stolicach zapalić lampkę ostrzegawczą. Przypominają one o dalszym uzależnieniu od rosyjskiego gazu i nieprzemijającej potrzebie troski o bezpieczeństwo energetyczne, który nadal częściowo wisi na dwóch nieprzewidywalnych, zewnętrznych aktorach, będących w stanie wojny.

Jaka będzie kolejna zima?

­Za nami zima i momentami chłodna wiosna w warunkach inwazji największego dostawcy węglowodorów do UE na państwo powiązane umową stowarzyszeniową do UE. Urlopy i słoneczna pogoda sprawiają, że zapominamy o kosztach ogrzewania w naszych domach. Mniej zastanawiamy się nad wolumenami gazu przesyłanymi do UE, które wpływają na ten koszt, i spójnością Zachodu w przestrzeganiu i poszerzaniu sankcji wobec Kremla.

Tego komfortu nie mogą mieć decydenci i cały sektor energetyczny, muszący przygotować się do kolejnej zimy, która – niestety – najprawdopodobniej przebiegnie w sytuacji dalszej wojny za naszą wschodnią granicą.

Wobec szeregu sankcji, które udało się nałożyć przez UE na Rosję, nie ma wśród nich sankcji na gaz ziemny albo choćby planów, co zrobić na wypadek zmiany polityki Moskwy w tym obszarze. Można odnieść wrażenie, że w tym zakresie Unia oddała się na pastwę woli Władimira Putina, który ma tutaj wolne pole do realizacji swojej polityki.

Co więcej, według prognozy analityków brukselskiego think tanku Bruegel od marca br. do lutego 2024 r. państwa unijne mogą przesłać na konta rosyjskich spółek energetycznych za gaz aż 21 mld euro w scenariuszu jego przesyłu na ubiegłorocznym poziomie cenowym i wolumenowym. To kolejne zewnętrzne środki zasilające rosyjską inwazję na Ukrainę. Już od marca 2022 r. do lutego 2023 r. UE zapłaciła za rosyjski gaz ziemny aż 53 mld euro.

Ile rosyjskiego gazu dalej płynie do UE?

Pomimo braku nałożenia sankcji przez Brukselę na ten surowiec Moskwa sama przerwała dostawy do wielu państw Unii i znacząco obniżyła całkowity eksport błękitnego paliwa. Jednak nie oznacza to całkowitego embarga dla wszystkich państw UE. Wiele z kontraktów podpisanych przez Gazprom jest nadal realizowanych, nawet jeśli mówimy o znacząco mniejszych strumieniach.

Według lipcowej publikacji Oxford Institute for Energy Studies (OIES) od 1 stycznia do 20 maja na unijny rynek przez gazociągi wpłynęło jedynie 8,5 mld m3 rosyjskiego gazu. Dla porównania – w tym samym okresie w 2022 r. i 2023 r. było to odpowiednio 40 mld m3 i 59 mld m3. Pozostała, podobna część eksportu gazu naturalnego z Rosji do UE była w postaci skroplonej – ok. 7,8 mld m3 w okresie styczeń-kwiecień 2023 r.

Raport Polskiego Instytutu Ekonomicznego, „Bezpieczeństwo dostaw gazu w UE. Od kryzysu o niezależności”, podkreśla zeszłoroczny, prawie 30% wzrost importu LNG z Rosji do UE. Skroplony gaz był sprzedawany bez wymogu zapłaty rublami i płynął głównie do portów znajdujących się we Francji, Hiszpanii i Belgii, a stamtąd także w głąb kontynentu.

Chociaż Nord Stream 1 i Gazociąg Jamalski nie przesyłają błękitnego surowca, a Nord Stream 2 ostatecznie nie zaczął działać, to nadal funkcjonuje połączenie przez Ukrainę i gazociąg TurkStream przez Turcję.

Jak pokazują choćby wypowiedzi z początku tego tekstu, szczególnie newralgiczna jest sytuacja wokół tranzytu przez ukraiński odcinek gazociągu „Braterstwo”. Zresztą to właśnie ten rurociąg mocno odczuwał zawirowania geopolityczne także w 2006 i 2009 r. Aktualnie płynie nim wolumen o rocznej skali ok. 13 mld m3, co jest wartością nawet 5-krotnie mniejszą niż w czasach świetności, ale nadal jest to wolumen kluczowy dla części z państw UE. Jego przyszłość jest bardzo niepewna nie tylko ze względu na wojnę, ale również kończący się w przyszłym roku kontrakt na tranzyt.

Może zaskakiwać, że ta umowa nie została przez żadną ze stron dotychczas zerwana. Najwyraźniej stałe źródło dochodu, możliwość wirtualnego rewersu gazu (wykorzystywanie go do transakcji z zachodnimi sojusznikami) i stabilizacja sytuacji energetycznej u zachodnich sojuszników przeważyła szale w Kijowie nad polityką osłabiania Rosji.

Drugim kluczowym połączeniem jest TurkStream, biegnący z Rosji przez Turcję i Bułgarię do Serbii, Macedonii Płn., Grecji i na Węgry. Obecny wolumen płynący tym kierunkiem OIES szacuje na ok. 12,5 m3 w skali rocznej.

Szczególnie nerwowo sytuacji przygląda się Słowacja, uzależniona od gazociągu „Braterstwo”, która zgodziła się na płatność za gaz rublami i jej kontrakt z Gazpromem (6,5 mld m3 rocznie) obowiązuje aż do 2028 r.

Oba rurociągi są bacznie obserwowane też przez Węgry, które zawarły w 2021 r. 15-letnią umowę z Gazpromem na dostawy 4,5 mld m3 gazu ziemnego przez rurociągi – 3,5 mld m3 przez TurkStream i 1 mld m3 przez Ukrainę. Ponadto rok temu węgierska MVM postanowiła zakupić dodatkowe 5.8 mln m3 dzienne, co było jasnym sygnałem wobec dalszej polityki Budapesztu.

Austria to kolejne państwo, które po inwazji rosyjskiej na Ukrainę nadal ma silne związki gazowe z Kremlem – kontrakt na 6 mld m3 do 2040 r., o którego wygaszeniu w Wiedniu nie słychać. Co więcej, po zawirowaniach w lutym bieżącego roku poziom dostaw wrócił do stanu przedwojennego – zaopatrywania ok. 60-70% zapotrzebowania na ten nośnik energii państwa austriackiego.

Z innych państw liczących na utrzymanie szlaków gazociągowych jest Grecja – jedyny kraj, który podpisał kontrakt z Gazpromem już po inwazji na Ukrainę. Ateny mają umowę z Moskwą na 2 mld m3 gazu rocznie do 2026 r. i 0,6 mld m3 rocznie do 2030 r. przez TurkStream i terminal LNG. Jednak Grecja jest o tyle w dobrej sytuacji, że ma możliwość radzenia sobie z ewentualnym szokiem w dostawach przez gazociąg poprzez swój potencjał odbioru gazu skroplonego. Ponadto w przyszłym roku w Alexandroupoli zostanie otwarty nowy terminal regazyfikacyjny.

Przygotować się na zaciśnięcie pętli

Opis wyżej pokazuje przyszłość, w której kontrakty biznesowe były jedynym czynnikiem wpływającym na wolumen przesyłanego gazu. Jednak tak nie jest. Oprócz celu Unii Europejskiej, aby odciąć się do rosyjskiego gazu do 2027 r., to istnieje jeszcze jedna ważna zmienna – polityczne decyzje zapadające w Moskwie.

Dalsze uzależnienie części państw skłania do spojrzenia nie tylko na najbardziej prawdopodobne scenariusze na najbliższą zimę – drogie, ale ciągłe zapewnienie dostaw na podobnym poziomie do ostatniej zimy z Federacji Rosyjskiej.

Warto również przyjrzeć się dwóm skrajnym scenariuszom w najzimniejszych okresach zimy. Pierwszy scenariusz – Moskwa zakręca kurki w gazociągach biegnących do UE. Drugi – odkręca kurki i gaz płynie w dużo większych wolumenach w zachodnim kierunku.

Choć są to diametralnie różne sytuacje, to oba niosą ze sobą zagrożenia i będą wymagać wspólnej reakcji UE. Jednak żeby ta odpowiedź była skuteczna, trzeba już ją powoli wdrażać. A nie być pewnym, że Rosja w swojej polityce wobec eksportu gazu nic nie zmieni.

Pierwszym scenariuszem jest całkowite zatrzymanie przesyłu gazu z Rosji do UE poprzez oba opisane wyżej gazociągi. Według analizy Bruegel, „Europe’s gas outlook for 2023”, całkowite zatrzymanie dostaw rosyjskiego gazu poprzez rurociągi będzie wymagało oszczędności w użyciu tego surowca na poziomie 20% względem 5-letniej średniej, aby osiągnąć unijny cel 90% zapełnienia magazynów gazu do 1 października 2023 r. I to pomimo faktu sprzyjającemu europejskiemu rynkowi energii stopniowego powrotu do pracy francuskich elektrowni jądrowych, które zmniejszą zapotrzebowanie na wykorzystywanie gazu w produkcji energii elektrycznej.

We wspominanej analizie OEIS jej autorzy zasymulowali 4 scenariusze, w których to wzięli pod uwagę także 2 skrajne – zaprzestanie tranzytu do Europy przez Ukrainę i TurkStream, a także zwiększenie przesyłu przez gazociąg Braterstwo do 60 mld m3 i utrzymanie aktualnego przesyłu 15,75 mld m3 przez TurkStream (ze względu na ograniczenia w przepustowości na turecko-bułgarskim interkonektorze).

W publikacji oszacowano, że w latach 2023-2025 średnia różnica ceny między tymi scenariuszami to 47% ceny, która obowiązywałaby w sytuacji braku przesyłu (naturalnie wysokiej ze względu na niedobory). Wyliczono również wpływ na ceny węgla na europejskim rynku (popyt na węgiel wzrasta wraz z zwiększeniem cen gazu) – koszt zakupu gazu na rynku TTF zwiększający się o 1% oznaczałby 0.47% wzrost cen węgla (API 2).

Co istotne, OEIS podkreśla, że po 2026 r. Rosja mocno utraci swoją pozycję na europejskim rynku ze względu na wzrost produkcji LNG na całym świecie, postępującą dekarbonizację UE, 2 razy mniejszy wpływ na ceny w 2026-2030 niż w 2023-2025, a także wygaśnięcie dużej części z obowiązujących kontraktów między państwami europejskimi a Rosją.

Bazując na doświadczeniach poprzedniej zimy, także Kamil Lipiński w raporcie PIE podejmuje się próby takich szacunków, według których wstrzymanie dostaw rosyjskiego gazu w zimie może oznaczać konieczność ograniczenie zużycia gazu w porównaniu do 2021 r. o 11% przez Polskę, o 23% przez Niemcy i 24% przez Włochy.

Z kolei analiza Bruegel zaznacza, że zatrzymanie tranzytu przez Ukrainę będzie wymagał łącznego zmniejszenia zużycia gazu ziemnego na poziomie 17%, natomiast całkowite zatrzymanie dostaw przez gazociągi z Rosji nawet 20%. Tak duża redukcja konsumpcji niestety przełożyłaby się na kondycji europejskiej gospodarki. Ale ten wpływ nie będzie tak duży, jeżeli już wcześniej państwa wezmą to zagrożenie na poważnie i zaczną działać wyprzedzająco.

Próba dla unijnej spójności

Scenariusz drugi może wydawać się na pierwszy rzut oka korzystny. Zwłaszcza z perspektywy pojedynczego obywatela mieszkającego w starym domu na przedmieściach Brukseli, Wiednia, Berlina czy Paryża. Więcej gazu oznacza niższą jego cenę i potencjalnie cieplejszy dom zimą.

Jednak, patrząc na szerszą perspektywę, byłby to niezwykle trudny stress-test dla spójności UE w polityce ograniczania rosyjskich wpływów budżetów, które finansują inwazję na Ukrainę.

Skoro sankcje na gaz do dzisiaj nie zostały wprowadzone, mimo że jego przesył był dużo niższy niż w rozważanej sytuacji, to czy można się spodziewać, że część europejskich stolic nie skorzysta z tej kuszącej propozycji? Z taniego nośnika energii, który pozwoli uspokoić wewnętrzne napięcia społeczne wobec niezwykle wysokich cen energii w ostatnich latach i rekordowych subsydiów wytoczonych na walkę z nimi w obronie obywateli (państwa członkowskie wydały na ten cel zeszłej zimy ponad 650 mld euro).

Moskwa może próbować rozgrywać państwa wewnątrz UE wobec siebie, oferując atrakcyjne dostawy gazu w zamian za blokowanie najbardziej niekorzystnych dla siebie inicjatyw – w tym poszerzenia sankcji unijnych na sektor gazowy. W najczarniejszym scenariuszu, gdy zainteresowanie przedłużającą się wojną za unijną granicą będzie malało, nagle może okazać się, że nie tylko można zwiększyć przesył przez Ukrainę, ale także naprawić i wykorzystać mniej uszkodzoną nitkę Nord Stream 2…

Pierwszym po Węgrzech (o których postawie wiele już napisano i Czytelnikowi postawy Budapesztu nie trzeba przedstawiać) blokującym zatrzymanie lawiny błękitnego gazu może być Austria. W świetnym artykule na łamach Politico Matthew Karnitschnig maluje obraz zachowawczego państwa wobec zdecydowanej polityki wobec Moskwy po rosyjskiej inwazji na Ukrainie, którego przywiązanie do Rosji i płynącego z tego kierunku gazu nie zostało przełamane. Austriacki publicysta przytacza dane, według których w zeszłym roku Rosja nadal była drugim największym zagranicznym inwestorem w Austrii (ok. dwukrotnie więcej niż Stany Zjednoczone lub Włochy), a także badania Kijowskiej Szkoły Ekonomicznej, które wskazują, że prawie 2/3 przebadanych firm planuje kontynuować działalność na terytorium Federacji Rosyjskiej.

W ostatnich miesiącach także austriacki bank, Raiffeisen Bank, stał się symbolem podtrzymywanych zachodnich powiązań z Rosją poprzez brak ograniczenia działalności i ogromnych zysków, osiąganych także poprzez działalność kredytową.

Niestety, perspektywy nie wskazują, że ta ostrożna polityka austriacka się zmieni. W sondażach na prowadzeniu jest Partia Wolności – ugrupowanie przeciwne sankcjom na Rosję – a wybory parlamentarne w tym kraju odbędą się już w przyszłym roku.

Scenariusz zwiększenia przesyłu gazu ziemnego może na dobre zburzyć od samego początku przeciekającą, ale istniejącą spójność unijną – przyjęcie 11 pakietów sankcji, nawet jeśli nie spełniają wszystkich naszych oczekiwań, to są one wyraźnym dowodem siły UE.

***

Niezależnie od decyzji Kremla w kwestii dalszego eksportu rosyjskiego gazu do UE, w interesie Europy jest wydłużenie aktualnie obowiązującego 15% celu redukcji zużycia gazu do jesieni i w praktyce wdrożenie wcześniej ustalonych wspólnych unijnych zakupów gazu. To dawałoby większą odporność na ewentualne szoki. Co więcej, byłby to impuls do szybszego odchodzenia od rosyjskiego gazu, którego dostawy prawdopodobnie zostaną wstrzymane wraz z końcem kontraktu 2024 r. na przesył na najbardziej przepustowym odcinku – tranzycie przez Ukrainę.

Poza planami redukcji, UE musi przyspieszyć obecne inwestycje w budowanie interkonektorów, pływających terminali na gaz skroplony FSRU i rozbudowy obecnych terminali. Budowanie połączeń powoduje zwiększenie odporności przed ugięciem się przed polityką energetyczną wobec Putina – w obu opisanych scenariuszach. Także odpowiedzialna i wielowymiarowa zielona transformacja europejskiej gospodarki może długotrwale ograniczyć zapotrzebowanie na ten surowiec.

Inicjatywą, która zamknęłaby temat raz na zawsze, byłoby znaczące przyspieszenie terminu całkowitego odcięcia się od rosyjskiego gazu – innymi słowy wprowadzenia jak najszybszych sankcji na import rosyjskiego gazu przez gazociągi (kwestia kontroli przesyłu LNG jest bardziej skomplikowana). Jest to jednak postulat, który nie jest politycznie realny na forum unijnym ze względu na prawdopodobny sprzeciw takich państw jak Węgry, Słowacja, Austria czy Grecja, które nadal nie odeszły od realizacji swoich kontraktów z Gazpromem. Ale warto nakładać nieustanną presję w tym względzie, aby walczyć o ograniczenie dostaw rosyjskiego gazu szybciej niż unijny cel „przed 2027 r.”. Nie tylko, aby wspierać Ukrainę w walce z imperialistycznym mocarstwem, ale także aby dbać o własną odporność na kolejne szantaże Putina.