Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Chiński „plan pokojowy” to tylko wydmuszka

Chiński „plan pokojowy” to tylko wydmuszka Grafikę wykonała Julia Tworogowska

24 lutego Chiny opublikowały swoją propozycję zakończenia wojny na Ukrainie. To raczej propagandowa zagrywka, a nie poważna propozycja. Niemniej ujawnia ona, co Pekin myśli o sankcjach i broni atomowej.

Dyplomatyczne preludium

W pierwszą rocznicę wybuchu wojny Pekin opublikował „plan pokojowy” dla Ukrainy. Jego zapowiedzi pojawiały się w trakcie dyplomatycznej chińskiej ofensywy, podczas której ważny chiński dyplomata, Wang Yi, zapowiadał jego przedstawienie.

Wang Yi to postać, którą warto znać. W latach 2008-2013 kierował Biurem ds. Tajwanu, potem do 2022 r. chińskim MSZ, a od początku tego roku jest dyrektorem komisji spraw zagranicznych Komunistycznej Partii Chin. Mówimy więc o czołowym chińskim dyplomacie.

Dlatego, gdy Wang Yi w lutym rozpoczął swoje tournée po europejskich stolicach, wszyscy uważnie śledzili każdy jego ruch. Wang odwiedził Rzym, Paryż i wziął udział w Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa. Oficjalnym celem wizyt miała być poprawa relacji między Chinami a UE. W tle znajdowała się wojna na Ukrainie.

Nawet pobieżna lektura dokumentu pozwala stwierdzić, że Chiny nie wypracowały żadnej konstruktywnej propozycji. Dyplomatyczna kampania nie zbliża nikogo do końca wojny, a jedynie służy chińskim interesom.

Pokojowy spektakl

Sam tytuł dokumentu wydanego przez Pekin budzi wątpliwości. Brzmi on następująco: Stanowisko Chin względem politycznego uregulowania kryzysu ukraińskiego. Chiny nadal nie mówią o wojnie, tylko o kryzysie, co wpisuje się w narrację Kremla. Propozycja składa się z 12 punktów będących mieszanką oczywistości, obaw Pekinu i swego rodzaju szantażu, który sprawia, że całość staje się nieakceptowalna dla Ukrainy i Zachodu.

Chiny wzywają do poszanowania suwerenności wszystkich krajów, zawieszenia broni, pomocy humanitarnej i ochrony ludności cywilnej. Takie hasła nie budzą większych wątpliwości i wyraźnie przypominają te, które wyszły ze strony Francji podczas wojny w Gruzji w 2008 r.

Chińczycy podkreślają również potrzebę zabezpieczenia globalnych łańcuchów dostaw i zapewnienia eksportu zboża. Wojna sprawiła, że Rosja i Ukraina – dotychczasowi kluczowi dostawcy zboża m.in. dla krajów Bliskiego Wschodu i Afryki – nie są w stanie eksportować zboża w przedwojennych ilościach, zwłaszcza do biedniejszych państw, które nie mają środków na alternatywne źródła. Powoduje to kryzys i tworzy presję ze strony państw rozwijających się na jak najszybsze zakończenie wojny na Ukrainie. Apel Chin wpisuje się we wcześniejsze wysiłki ONZ w zapewnienie bezpiecznego eksportu zboża przez Morze Czarne.

Wśród 12 punktów są też 2 ukazujące jedną z największych obaw Chin i UE – zagrożenie nuklearne. Pekin stanowczo sprzeciwia się użyciu broni jądrowej, wzywa do poszanowania międzynarodowego prawa regulującego jej użycie i rozwój oraz przestrzega przed wszelkimi atakami na elektrownie atomowe.

Na podstawie pobieżnej lektury chiński plan można ocenić pozytywnie. Cały dokument nie wspomina, co prawda, o tym, kto jest agresorem, a kto obrońcą, ale podobnie nie robiły tego inne plany pokojowe, jak chociażby ten z 2008 r., o którym wspominałem wcześniej. Jak w każdym dobrym spektaklu punkt zwrotny i kulminacja nadchodzą pod koniec sztuki.

Atak na Zachód

Postulat, który praktycznie przekreśla chińską propozycję na Zachodzie, znajduje się w 10. punkcie dokumentu. Chiny wzywają do zatrzymania „jednostronnych sankcji”, czyli wszystkich, które zostały nałożone przez kogokolwiek innego niż Rada Bezpieczeństwa ONZ. Pekin oczekuje więc zniesienia sankcji wprowadzanych nie tylko przez USA, ale też UE.

Stosuje przy tym sprytny wybieg, bowiem faktycznie samo ONZ od lat przeciwstawia się nakładaniu sankcji przez pojedyncze państwa, przede wszystkim przez dyktatury. Jako dopuszczalne wskazuje jedynie sankcje Rady Bezpieczeństwa. Tym samym Chiny chcą wspomóc Rosję, wykorzystując ONZ, którego są członkami stałymi RB z prawem weta. Pekin pomija także kwestię, że tylko w 2023 r. sam nakładał jednostronne sankcje, np. na podmioty z USA.

Zdaniem Chin ważna jest pomoc rosyjskiej gospodarce i pokazanie światu, szczególnie wspomnianemu globalnemu Południu, że Chiny proponują pokój, a agresywny i chciwy Zachód je odrzuca. Jednocześnie Pekin żąda w swoim planie „porzucenia zimnowojennej mentalności”, którą rozumie jako wzmacnianie militarnych bloków, w tym wspieranie sprzętem wojskowym walczących stron. 

Biorąc pod uwagę oba postulaty, można stwierdzić, że Chiny oczekują, by Zachód ani nie wspierał Ukrainy wojskowo, ani nie nakładał na Rosję sankcji. Trudno więc oczekiwać, by taki „plan pokojowy” został zaakceptowany przez Ukrainę lub poważnie przedyskutowany przez UE i USA.

Chiński epilog?

Wspomniany na początku artykułu Wang Yi zakończył swoją podróż po Europie 22 lutego w Moskwie. Po tym, jak starał się kreować wrażenie orędownika pokoju w rozmowach z liderami UE, zapewniał o bardzo dobrym stanie strategicznej współpracy chińsko-rosyjskiej.

Wtórował mu Władimir Putin, który dodawał, że te bliskie więzi będą pogłębiane. Prawdopodobnie obie strony więcej będą o tym mówić w trakcie zapowiadanej na najbliższe miesiące wizyty Xi Jinpinga w Moskwie.

Czy to jednak oznacza, że Pekin w pełni opowiedział się po stronie Rosji i popiera każdy jej ruch? Nie. Chiny zdają się nadal grać przede wszystkim na swoją korzyść i o ile stoją blisko Rosji, o tyle nie zamierzają jej w każdej kwestii wspierać. 

Po pierwsze, opublikowany plan pokojowy ukazuje, że dla Pekinu granicę stanowi szantaż atomowy. Przytoczony wyżej sprzeciw Chin wobec użycia broni jądrowej i ataków na elektrownie jądrowe jest przecież wprost wymierzony w Rosję, bo Ukraina takich działań przeprowadzić nie może. Tym samym chiński plan pokojowy potwierdza, że Rosja wycofała się ze swoich nuklearnych gróźb, jakie pojawiały się latem i jesienią 2022 r. pod wpływem chińskich nacisków.

Należy też zadać pytanie, czy pierwszy punkt postulatu, który wzywa do poszanowania integralności terytorialnej wszystkich państw, nie był pisany z myślą o Tajwanie i tzw. polityce jednych Chin.

Prawdą jest, że Pekin nie potępia rosyjskiej agresji, a nawet unika nazywania jej wojną. Jednak strategia Rosji, polegająca na jednostronnym uznaniu niepodległości zbuntowanych regionów Ukrainy i następnie ich zbrojna „obrona”, może budzić w Chinach niemiłe skojarzenia z Tajwanem, który oficjalnie uważają one jedynie za zbuntowaną prowincję.

Uznanie takich separatystycznych ruchów tworzyłoby pewne ryzyko i precedens, który trudno byłoby usprawiedliwić chińskiej propagandzie i jednocześnie mógłby być wykorzystywany przez USA i innych partnerów Tajwanu.

***

Chiński plan pokojowy nie zmieni nic w wojnie na Ukrainie. Nie jest też poważną propozycją, którą mogłaby zaakceptować Ukraina. To przykład, jak Pekin chce być postrzegany na świecie. Być może ujawnia on niektóre z chińskich obaw.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.