Niemcy, weźcie się wreszcie w garść!
W skrócie
Wsparcie Zachodu dla Ukrainy postrzegane jest głównie przez pryzmat pomocy poszkodowanej ofierze – ukraińskiemu państwu zaatakowanemu przez rosyjską armię. To błąd. Obrona Ukrainy ma fundamentalne znaczenie dla całej Europy Środkowo-Wschodniej, a tym samym dla Unii Europejskiej. Niepodległa i silna Ukraina leży też w strategicznym interesie Stanów Zjednoczonych. Jeśli nasz wschodni sąsiad upadnie i wojska Putina staną u granic NATO, USA poniosą znaczne koszty.
W marcu zawieszamy zbiórkę na działalność Klubu Jagiellońskiego. W miejsce przelewu, który chciałeś nam przekazać – prześlij pieniądze ukraińskiej armii w ramach oficjalnej zbiórki organizowanej przez Narodowy Bank Ukrainy! Tu znajdziesz instrukcję jak to zrobić i wyjaśnienie, dlaczego zachęcamy do takiej formy zaangażowania.
Niemiecki „hamulcowy” w sprawie sankcji
Kiedy europejskie media i elity polityczne łudziły się jeszcze na początku tygodnia, że do żadnej agresji na Ukrainę nie dojdzie, czołgi na jej drogach to scenariusz rodem z filmu science-fiction, z Putinem uda się jakoś w ostatniej chwili dogadać, a eskalacja ma jedynie wzmocnić jego pozycję negocjacyjną, za oceanem takie słowa jak „inwazja”, „wojna”, „agresja” królowały na czołówkach największych gazet. Prezydent Joe Biden i sekretarz stanu Anthony Blinken zapowiadali, że nadchodzi pełnowymiarowy konflikt o zasięgu wykraczającym daleko poza granice separatystycznych republik donbaskich, których niepodległość uznał kilka dni wcześniej prezydent Rosji.
Pierwsze reakcje po wybuchu wojny również wskazują na lepsze zrozumienie powagi sytuacji przez Stany Zjednoczone niż przez kraje Europy Zachodniej. Francja i Niemcy do ostatniej chwili próbowały wypracować porozumienie z Rosją na drodze dyplomatycznej. Zapewnienia Kremla, na które dali się nabrać i Emmanuel Macron, i Olaf Scholz, wyglądają dziś groteskowo i przedstawiają prezydenta Francji i kanclerza Niemiec co najmniej jako naiwniaków, jeśli chcemy uniknąć mocniejszych słów.
Nie można powiedzieć, że po otwartej inwazji Rosji na Ukrainę nie zmieniło się nic. Niemcy wstrzymały certyfikację Nord Stream II, o co Polska i kraje naszego regionu zabiegały od lat. Oczywiście, nie ma powodu, by okazywać Berlinowi za tę decyzję przesadnej wdzięczności, bo to właśnie jego długotrwały opór wobec pogrzebania całego projektu zostanie zapamiętany. Projektu, który notabene nie jest jeszcze martwy, a co najwyżej zawieszony.
Jednocześnie to Niemcy należą do wąskiego grona krajów, które rozbijają jedność UE i USA w sprawie sankcji gospodarczych. To na nich spoczywa główna polityczna odpowiedzialność za ograniczony zakres pakietu sankcji ogłoszonego w czwartek wieczorem przez przewodniczącą KE, Ursulę von der Leyen.
Międzynarodowa presja sojuszników na Berlin doprowadziła w końcu do oświadczenia wystosowanego dzisiaj przez niemieckiego ministra finansów o gotowości jego państwa do odcięcia Rosji od systemu SWIFT. To ważny krok, bo dzień wcześniej Scholz oznajmił, że z wyłączeniem Rosji należy zaczekać, żeby mieć jakieś narzędzie na wypadek dalszej eskalacji konfliktu. Odpowiedzialnością za brak dotychczasowego podjęcia działania w tej kwestii Joe Biden obarczył „niektórych europejskich przyjaciół”.
Niechęć Niemiec (podobnie jak Włoch, które z restrykcji wyłączyły… dobra luksusowe) do izolacji wschodniego agresora jest znamienna. Jeszcze bardziej charakterystyczna jest specyficzna mentalność i autorefleksja, po której nie następują żadne realne zmiany w postępowaniu. Najazd Rosji na Ukrainę skwitowano standardowym biciem się w pierś, przyznaniem się do błędu, poczuciem winy (m.in. były minister środowiska, była minister obrony czy aktualna minister spraw zagranicznych, Annalena Baerbock), ale opór wobec sankcji pozostał. Pseudoidealistyczne uzasadnienie blokowania dostarczania broni Ukrainie przez NATO jeszcze przed rosyjską inwazją nie doprowadziło do żadnej zmiany zachowania.
Kluczowe pytanie dla Ukraińców, a w dłuższej perspektywie i dla Polaków, brzmi, czy Niemcy są gotowi zmienić swoją doktrynę polityczną i zerwać z Ostpolitik, w której stosunki z Rosją są stawiane na pierwszym miejscu. Brak zmian w kursie polityki wschodniej Niemiec i bezczynność lub pasywne działania wobec ukraińskiego konfliktu w żaden sposób nie pomogą Ukrainie. Kijów może stoczyć się w stronę upadłego państwa bądź marionetkowej władzy ustanowionej przez Kreml, jeśli nie pojawią się twarde, realne działania odwetowe w zakresie polityki i gospodarki wobec Rosji.
To kluczowe pytania, które Polacy powinni stawiać, jeśli chcemy za kilka lat uniknąć debaty o status naszego państwa na europejskiej planszy. Jeśli kogoś nie trwoży wyrafinowana dyskusja elit o „finlandyzacji” Ukrainy, to nie zdaje sobie sprawy, jakie niebezpieczeństwo może w przyszłości grozić Polsce.
Wyrzucić dzieci rosyjskich oligarchów z zachodnich uczelni
Działania amerykańskiej administracji w obliczu wojny na Ukrainie są bardziej zdecydowane niż Europy Zachodniej. Mogą jednak okazać się niewystarczające. Sankcje gospodarcze przyniosą długotrwały efekt osłabiający Rosję, jednak w krótkiej perspektywie nie zmienią sytuacji Ukrainy. Zresztą sankcje nie są żadną „bombą atomową” w stosunkach Zachodu z Kremlem.
Po pierwsze, Rosja przygotowywała się już dobrych kilka lat na taką ewentualność. Po drugie, nauczyła się już w jakiejś mierze funkcjonować w takim środowisku po wprowadzeniu sankcji po aneksji Krymu w 2014 r. Po trzecie, wpływ sankcji na gospodarkę Rosji jest na Zachodzie przeceniany – szacuje się, że w ostatnich latach miał on mniejszy wpływ na jej kondycję niż spadek cen ropy naftowej i gazu na światowych rynkach (aż do momentu aktualnej, drastycznej podwyżki).
Owszem, sankcje są konieczne, ale są tylko jednym elementem z większego asortymentu działań, jakie powinien podjąć Zachód, jeśli chce pomóc Ukrainie. Europa powinna drastycznie obniżyć uzależnienie od rosyjskich nośników energii, przede wszystkim gazu. Tak, to strategia rozpisana na lata, jednak decyzje w tym kierunku powinny być podejmowane już teraz. Rezygnacja z uruchomienia Nord Stream II zamiast po prostu zawieszenia projektu byłaby takim krokiem.
Ponadto Zachód powinien dążyć do dalece głębszej izolacji Rosji. Mówimy tu o takich narzędziach, jak blokowanie dostępu rosyjskich linii lotniczych do europejskiej przestrzeni powietrznej, ostracyzm dyplomatyczny, embargo na szerokie spektrum rosyjskich produktów, wykluczanie Rosji z międzynarodowych organizacji na dekadę i tym podobne.
Ważne jest też wprowadzenie takich sankcji personalnych, które z całą mocą uderzą w najbliższe otoczenie Putina, jak i całą klasę polityczną, która wspiera jego reżim. Mowa tu o konfiskacie majątków, nieruchomości, zamrażaniu aktywów bogatych Rosjan, odsyłania ich dzieci z renomowanych, zachodnich uczelni, wstrzymanie wydawania wiz turystycznych i tak dalej.
Taka reakcja miałaby nie tylko długofalowy, ale i krótkoterminowy efekt. Na Kremlu wzrosłaby wewnętrzna presja na Putina i jego klakierów, by cofnąć się z tej szaleńczej inwazji i ratować stosunki z UE i USA, które zabezpieczają ich majątki na Zachodzie. Tak znaczna mobilizacja zasobów pozawojskowych nie mogłaby jednak być zupełnie pozbawiona militarnego wsparcia. Masowe dozbrojenie i wsparcie wywiadowcze dla Ukrainy i cyberataki wymierzone w rosyjską infrastrukturę powinny towarzyszyć działaniom o charakterze gospodarczym.
Bezpieczeństwo Tajwanu zależy od Ukrainy
Takiej odpowiedzi USA na pewno życzą sobie Ukraińcy. Kibicuje jej także Polska. Z drugiej strony Niemcy, Włochy lub Francja byłyby sceptyczne. Czy powinniśmy ponosić tak ogromny koszt dla kraju znajdującego się poza granicami UE, nienależącego do NATO i położonego na peryferiach Europy?
Te wątpliwości powinna rozwiać mobilizacja Stanów Zjednoczonych. USA grają nie o serca Ukraińców i nie przez moralne wzmożenie w zgodzie z demokratycznymi ideałami. Jednobiegunowy świat z USA jako hegemonem dobiega końca i jeśli dotychczasowy lider chce utrzymać swoją dominującą pozycję, będzie musiał zmierzyć się z Chinami.
Dlatego amerykańskie zainteresowanie wschodnią flanką NATO sukcesywnie ustępuje zachodniemu Pacyfikowi, a szczególnie Cieśninie Tajwańskiej. To na Tajwan może zostać wyprowadzone następne uderzenie. Wyspa ma nie tylko duże znaczenie strategiczne, ale też polityczne, bo to wokół tajwańskiej kwestii USA zaczęły budować swoje sojusze w Azji. Pozostawienie Tajwanu na pożarcie Chin wysłałoby bardzo negatywny sygnał dla pozostałych sojuszników USA w Azji, takich jak Wietnam lub Filipiny.
Co jednak najistotniejsze, jeśli USA nie odpowiedzą twardo na rosyjską inwazję i pozwolą Ukrainie upaść, a Rosja zainstaluje w Kijowie marionetkowy rząd i przejmie kontrolę nad sporą częścią jej terytorium, zagrożenie dla NATO wzrośnie w ogromnym stopniu. Granica Sojuszu de facto z Rosją wydłuży się o kilkaset kilometrów, a Polska, lojalny i oddany sojusznik USA, polegający na ich gwarancjach bezpieczeństwa stanie się nową linią frontu.
W celu wypełnienia zobowiązań sojuszniczych USA będą musiały poświęcić znacznie więcej zasobów na nasz region świata. Polska będzie w stałym niebezpieczeństwie w obliczu ataków hybrydowych z terytoriów Białorusi, Ukrainy lub Obwodu Kaliningradzkiego, co pokazał nam zeszłoroczny kryzys migracyjny. Każde ćwiczenia wojskowe będą stawiały polskie siły zbrojne w stan gotowości, a prowokacje rosyjskie mogą stać się stałym elementem destabilizującym nasz kraj. Stany Zjednoczone, zamiast koncentrować siły na Cieśninie Tajwańskiej i Indo-Pacyfiku, będą ponosić większe koszty wspierania Polski wobec rosyjskiego zagrożenia.
Taki scenariusz nie należy do wymarzonych dla amerykańskich strategów. Dlatego USA powinny zaangażować znacznie większe siły w obronę Ukrainy i zdobyć poparcie zachodnioeuropejskich sojuszników dla jednolitego frontu antyrosyjskiego. Najlepszą obroną jest atak – szeroko zakrojony, kompleksowy i jednolity atak na Rosję w przestrzeni międzynarodowej.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.