Rusofoby, neonaziści, ludobójcy, kolonia Zachodu. Ukraina w absurdalnym przemówieniu Putina
W poniedziałek 21 lutego prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin wygłosił odezwę do narodu mającą uzasadnić uznanie przez niego samozwańczych republik we wschodniej Ukrainie – Ługańskiej i Donieckiej. W niemal godzinnym przemówieniu zakwestionował suwerenność Ukrainy, przedstawiając jej niepodległość jako historyczną aberrację.
Na wstępie zaznaczył bliskie związki Rosji z Ukrainą, w tym liczne więzi rodzinne po obu stronach granicy i wspólną historię. Zaraz po tym przeszedł do swoistego strumienia świadomości przedstawiającego własną wizję dziejów nakierowaną na podważenie suwerenności sąsiada.
Współczesna Ukraina została rzekomo „w całości stworzona przez bolszewicką Rosję” poprzez oderwanie części własnych historycznych terytoriów. W 1954 r. Chruszczow „z jakiegoś powodu” odebrał Rosji Krym i przekazał go Ukrainie. Swoim wywodem Putin sięga rewolucji październikowej i ustępstw wobec „najbardziej zagorzałych nacjonalistów”. Jednoznacznie ocenił to zdarzenie jako „gorsze niż błąd”, podyktowane trudną sytuacją formującego się Kraju Rad. Ukrainę radziecką nazwał w ślad za tym „Ukrainą Włodzimierza Lenina”, którego pomniki niewdzięczni Ukraińcy burzyli w imię dekomunizacji.
Rosyjski prezydent wytknął Stalinowi, że mimo prowadzenia de facto polityki centralistycznej, nie odzwierciedlił jej w porządku prawnym ZSRR. W konsekwencji po kryzysowych latach 80. plenum KC Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego przyjęło w 1989 r. politykę narodową nadającą suwerenność republikom związkowym.
Następnie Putin odwołał się do wsparcia materialnego udzielanego przez Rosję niepodległej Ukrainie. Wytknął jej też rzekomy szantaż energetyczny. Tożsamość niepodległego państwa ukraińskiego została jego zdaniem zdominowana przez agresywną rusofobię i neonazizm. Zarzucił mu też roszczenia terytorialne względem Rosji, nie podając konkretnych przykładów.
Putin wygłosił opinię, że Ukraina nigdy nie miała stabilnej tradycji prawdziwej państwowości. Przedstawił jej najnowszą historię jako dominację interesów oligarchów wykorzystujących nacjonalistów i radykałów kosztem społeczeństwa. To oni mieli popchnąć Ukrainę w otchłań wojny domowej i kryzys gospodarczy. Wpływy zachodnie miały sprowadzić kraj do poziomu kolonii z marionetkowym reżimem. Wytknął władzom w Kijowie rzekome represje wobec Cerkwii Prawosławnej Patriarchatu Moskiewskiego.
W kontekście Krymu Władimir Władimirowicz stwierdził, że jego mieszkańcy dokonali wolnego wyboru, aby być z Rosją. Władze ukraińskie miały rzekomo w odpowiedzi aktywizować radykalne komórki islamistyczne. Prezydent wyraził też opinię, że Ukraińcy dążą do uzyskania broni jądrowej w oparciu o technologie radzieckie. Rosja, rzecz jasna, musi się przeciwstawić takiemu zagrożeniu.
W przemówieniu nie mogło się obyć bez odwołania do rozszerzenia NATO o państwa Europy Środkowo-Wschodniej, które miały wnieść do Sojuszu swoje kompleksy, rusofobię i stereotypy na temat rosyjskiego zagrożenia. Putin przypomniał rosyjskie zarzuty o możliwość wykorzystania amerykańskich instalacji antyrakietowych do użycia ofensywnych pocisków Tomahawk. Snuł też wizję umieszczenia na Ukrainie amerykańskich rakiet balistycznych średniego zasięgu. Powtórzył też swoje postulaty: zatrzymania dalszego rozszerzania NATO na wschód, zakaz rozmieszczenia systemów broni uderzeniowej na granicach Rosji i przywrócenie potencjału wojskowego NATO w Europie do stanu z 1997 roku.
Na koniec odwołał się do sytuacji w Donbasie, oskarżając stronę ukraińską o zabijanie cywilów, znęcanie się nad ludźmi, a nawet ludobójstwo ludzi przywiązanych do własnego języka i tradycji. Ze względu na odrzucenie przez Kijów implementacji porozumień mińskich zdecydował się podjąć „spóźnioną” decyzję o uznanie separatystycznych republik. Winą za ewentualny dalszy rozlew krwi obarczył „nacjonalistyczny reżim” Ukrainy.