Punkt zwrotny dla PiS-u i bardziej centrowa Polska? Blisko, coraz bliżej
W skrócie
Wątpliwości co do rządów Prawa i Sprawiedliwości ma coraz większa grupa elektoratu na osi korzyści. Ciśnienie ciepłej wody w kranie jest coraz mniejsze. Rośnie obawa o utrzymanie rozbudzonego konsumpcjonizmu. Bez sporej części nabytych po 2015 roku „godnościowców” rządów po roku 2023 nie będzie. Nie ma już Polski PiS-u AD 2015, a nawet AD 2019. Jest Polska z nowymi wyzwaniami, olbrzymimi zmianami w myśleniu Polaków. Polska coraz bardziej centrowa. Dlatego pytany o to, czy sondażowa korekta dziejąca się mimo granicy, a głównie za sprawą inflacji, zapowiada rychły punkt zwrotny na polskiej scenie politycznej, odpowiadam, że jest blisko, coraz bliżej.
Akcja Wyborcza Solidarność i Sojusz Lewicy Demokratycznej zaczęły pruć się w połowie kadencji swoich rządów. Platforma Obywatelska rozsypała się po sześciu latach. Czy ten sam los spotka Prawo i Sprawiedliwość? Czy mamy, szczególnie wyczekiwany po stronie opozycji, punkt zwrotny?
Oś wartości, oś korzyści
Spadek poparcia rządzących, jaki obserwowujemy w ostatnim czasie, jest powrotem w okolice minimum po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Poziom 34%-35% wśród zdecydowanych potwierdza utrzymanie twardego elektoratu w oparciu o oś wartości przy utracie wyborców środka z osi korzyści. Innymi słowy, oznacza to powrót do poziomu notowań formacji Jarosława Kaczyńskiego, który w latach 2007-2014 ograniczał jej polityczną ekspansję. Dopiero jego przełamanie przez poszerzenie bazy elektoratu dzięki sojuszowi PiS-u z Solidarną Polską Zbigniewa Ziobry i Polską Razem Jarosława Gowina przełożyło się na sukcesy wyborcze w ostatnich latach. Bazę wyborców poszerzono najpierw na osi wartości (lata 2014-2016), a po transferach (500+, trzynastki emerytalne, podnoszenie płacy minimalnej itd.) doszło do zdobycia nowych wyborców także na osi korzyści.
Trzeba też dodać, że tłuste lata PiS-u nie byłyby możliwe, gdyby nie kondycja, a w zasadzie jej brak, po stronie opozycji. Wszyscy wiemy, jaka jest: salonowa, egzaltowana, reaktywna, z mało ambitną ofertą ***** ***, ograniczona do przekonywania przekonanych. Czyli, bo to jej największy problem, bez oferty dla niezaangażowanego środka. A to wszystko przy licznych (co naturalne) błędach rządzących, które podobnie jak wcześniej za rządów PO w dobie Donalda Tuska nie przynosiły większych strat wizerunkowych dla PIS-u. Działo się tak przede wszystkim z braku racjonalnej dla środka alternatywy.
Ten stan trwał do połowy 2020 roku. Małym punktem zwrotnym okazała się „Piątka dla zwierząt”, uderzająca w twardy elektorat obozu rządzącego, a następnie aborcyjne orzeczenie TK, które przy powszechnej akceptacji w Polsce dla tzw. kompromisu uderzyło w miękki elektorat PiS-u. W krótkim czasie rządzący utracili linki z dwoma kontrolowanymi do tej pory (i kluczowymi dla wyborczych sukcesów) skrzydłami.
Powód? Wygrana batalia prezydencka w dobie covidowej niepewności. To ona wyzwoliła znane nam wcześniej z czasów AWS, SLD czy PO syndromy „nie mamy z kim przegrać” i „ani kroku w tył”. To wzmogło postępującą instytucjonalną rewolucyjność z pancerzem batalii „o nasze” z UE/LGBT i zasobność portfeli.
Idźmy dalej. O ile pierwsza kwestia (batalia „o nasze”) była i pozostaje akceptowalna w twardym elektoracie PiS-u, o tyle ta druga była i jest, co właśnie obserwujemy, w dużym stopniu zależna od gospodarczej koniunktury wewnętrznej i zewnętrznej, a także sytuacji epidemicznej. Te sprawy mają kluczowy wpływ na zmienne nastroje elektoratu „materialistów”.
Spirala aspiracyjna
Transfery socjalne po 2015 roku poruszyły zastygłość portfelowej piramidy III RP. Dały wymierne korzyści polityczne PiS-owi. Przyzwyczaiły rządzących, że w ciepełku 500+ „godnościowcy” będą akceptować rzeczywistość serwowaną przez TVP Kurskiego i dwa wiodące minikoncerny patriobiznesu.
Tymczasem pobudzeni transferami ruralni Polacy wraz ze wzrostem zasobności portfeli weszli, co naturalne, w spiralę aspiracyjną. Chcą coraz więcej, bo świat wokół nich (z nimi) zmienia się na lepsze. Wiąże się to nieuchronnie z poszerzaniem horyzontów i zmianą stylu życia, między innymi ze zwiększającym się zainteresowaniem, na kogo i na co przychodzi im coraz więcej (wzrost dochodów) płacić w podatkach pośrednich (konsumpcja) i bezpośrednich (rozliczenia roczne). To już nie proste „dają, to bierzemy”.
Tym bardziej w dobie nasilającej się drożyzny. To ona sprawiła, że wątpliwości co do PiS-u ma coraz większa grupa elektoratu na osi korzyści. Ciśnienie ciepłej wody w kranie jest coraz mniejsze. Rośnie obawa dotycząca utrzymania rozbudzonego konsumpcjonizmu. A bez sporej części nabytych po 2015 roku „godnościowców” rządów po 2023 roku nie będzie.
Na to wszystko nakłada się wybór dokonany kilka miesięcy temu przez rządzących o budowie nowej sejmowo-rządowej większości, która wzmocniła frakcję instytucjonalno-rewolucyjną. Wydarzyło się to w pakiecie z odcięciem komunikacji z wyborcami środka, w tym z częścią „godnościowców” właśnie. Ci ostatni mogli zablokować liczne szarże na rynku krajowym i europejskim, realizowane z myślą o twardych wyborcach, dopóki w ich portfelach było tak jak do tej pory. Nie ustaną, co już widzimy, jeśli będzie na twardo i z oszczędzaniem.
Normalność się wypaliła
Czy PiS jest w stanie odzyskać polityczne centrum? Zrobić to wbrew „tłustym kotom” w partii i zapleczu medialnemu, któremu na jakiejkolwiek zmianie nie zależy? Jeżeli formacja Kaczyńskiego nie chce podzielić losu poprzedników, to zrobić to musi. Bo elektorat się kurczy (demografia + COVID), Polska odchodzi od pojmowanej konserwatywnie tradycji, laicyzuje się (szczególnie młodzież), lawinowo przybywa aspirujących.
Już dziś wiemy, że baza wyborcza PiS-u z powodów demograficznych skurczy się w stosunku do 2019 roku o co najmniej 500 tys. głosujących i raczej nie ma co liczyć na zasilenie tego ubytku głosami ze strony młodych. Wiara, że wchodzący w wiek emerytalny dotychczasowi zwolennicy opozycji przejdą na stronę PiS-u, bo nie zapłacą podatku, potwierdza oderwanie od realiów.
Można wygrać wybory, mając ofertę dla wyborców socjalnych, emerytów i najniżej zarabiających. W pakiecie z takimi, którym wystarcza bycie anty-PO. Nie można zaś rządzić, jeśli na pokładzie nie ma wyborców środka, w tym rzeszy polskich małych i średnich przedsiębiorców.
Przypomnę, że gdy w wyborach w 2019 roku PiS zdobył prawie 44%, startował w nową kadencję z powtarzanym przez PMM w exposé dziesiątki razy słowem „normalność”. Dopowiadam: racjonalność i przewidywalność. Właśnie to sprawiało, że środek po 2015 roku częściej skłaniał się ku PiS-owi, a nie opozycji. Dochodzimy właśnie do momentu, kiedy ów środek zaczyna wybrzydzać bardziej niż do tej pory.
Przez sporą część niezaangażowanych PiS postrzegany jest jako formacja wypalająca się. To oznacza, że potrzebna jest nowa opowieść o Polsce. Redefinicja oferty w oparciu realia, a nie bańkę.
Polska coraz bardziej centrowa?
Dla każdej rządzącej formacji przychodzi taki moment, kiedy niezależnie od zaangażowania opinia publiczna przestaje „chwytać”. Opozycja nie musi się zbytnio wysilać, bo i tak wszystko co dobre działa na jej korzyść, a to, co złe spada na rządzących. Do tego momentu dotarł właśnie PiS.
Wiedzą o tym dobrze politycy lewicy i Platformy. Oni mają już to za sobą, PiS zaś przed sobą. Czy tylko chwilowo z perspektywą oddalenia zagrożenia, czy też trwale? To zależy przede wszystkim od rządzących i tego, czy wyciągną wnioski i wykonają nowe otwarcie, czy zamkną się w swoim świecie.
Jedno jest pewne. Kolejnych sukcesów bez korekty nie będzie. Nie mamy już do czynienia ze światem dającym możliwość efektywnej komunikacji z szeroką bazą wyborczą, która pozwala na kolejne zdobycie większości po 2023 roku. Nie ma już Polski PiS-u AD 2015, a nawet AD 2019. Jest Polska z nowymi wyzwaniami, olbrzymimi zmianami w myśleniu Polaków. Polska coraz bardziej centrowa.
Dlatego pytany o to, czy sondażowa korekta dziejąca się mimo granicy, a głównie za sprawą inflacji, zapowiada rychły punkt zwrotny na polskiej scenie politycznej, odpowiadam: blisko, coraz bliżej. To jeszcze nie przełom, ale od sześciu lat jest on już widoczny na horyzoncie. COVID, inflacja, coraz bardziej gorszące przykłady konsumowania władzy i personalne kompromisy niezbędne w sytuacji, gdy sejmowa większość wisi na włosku – takiej kumulacji opozycja nie miała od 2015 roku. Czy ją wykorzysta? Zobaczymy. W niej (jak zawsze) największa nadzieja Jarosława Kaczyńskiego.
Niniejszy tekst to zredagowana wersja obszernego wątku opublikowanego na Twitterze autora.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.