Ekstremalnych efektów zmian klimatycznych doświadczymy już wkrótce
W skrócie
Szczytne cele porozumienia paryskiego drastycznie odbiegają od rzeczywistości – emisja gazów cieplarnianych w skali globu szybko rosną. Rozpoczynający się za kilka dni szczyt klimatyczny w Katowicach to jedna z ostatnich szans, by w końcu rozpocząć walkę z emisją gazów cieplarnianych. Bez radykalnych zmian już za kilkadziesiąt lat czekają nas temperatury, które wywrócą globalny ład, a w wielu miejscach świata uniemożliwią ludzką egzystencję.
W grudniu w Katowicach odbędzie się Konferencja Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu (COP24), będąca kolejnym istotnym krokiem globalnego procesu negocjacyjnego na rzecz ochrony klimatu. W 2015 roku w Paryżu 195 krajów podpisało porozumienie, którego kluczowym postanowieniem było „utrzymanie wzrostu globalnych średnich temperatur na poziomie znacznie poniżej 2 stopni Celsjusza ponad poziom przedprzemysłowy i kontynuowanie wysiłków na rzecz ograniczenia wzrostu temperatur do 1,5 stopnia”. Jednak szczytne cele porozumienia drastycznie odbiegają od rzeczywistości. Emisja gazów cieplarnianych w skali globu szybko rośnie (i jest już o połowę większa niż na początku wieku), co roku notując kolejne rekordy.
Po co ten szczyt?
Do stolicy Górnego Śląska przyjadą delegacje blisko 200 państw, a także reprezentanci nauki, biznesu, organizacji pozarządowych i ekologicznych. Liczba uczestników szczytu klimatycznego jest szacowana na ok. 30 tysięcy osób.
Najważniejszym zadaniem stojącym przed uczestnikami szczytu klimatycznego w Katowicach będzie uzgodnienie formalnych ram realizacji porozumienia paryskiego. Przed decydentami stoi zadanie stworzenia „instrukcji obsługi” wskazującej jak założenia porozumienia paryskiego powinny być wprowadzane w życie.
W Katowicach doprecyzowywane będą mechanizmy wsparcia finansowego dla krajów rozwijających się na inwestycje w ograniczanie emisji i adaptację do zmiany klimatu oraz kompensacji szkód w dotkniętych zmianą klimatu krajach. Dyskutowane będą też deklaracje działań na rzecz redukcji emisji gazów cieplarnianych składane przez poszczególne kraje.
W dyskusjach na pewno pojawi się też temat społecznych aspektów transformacji na drodze do gospodarki zeroemisyjnej, w szczególności w regionach uzależnionych od starego modelu energetyki, np. wydobycia węgla, a także uzyskania poparcia społecznego dla zmian.
Polska, jako jeden z krajów Unii Europejskiej, nie przedstawia własnego stanowiska odnośnie celów redukcji emisji (są one ustalane wspólnie przez kraje UE). Możemy jednak spodziewać się polskich akcentów promowanych w ostatnim czasie przez rządzących, jak na przykład reklamy tzw. Leśnych Gospodarstw Węglowych (przy wielkoskalowym wdrożeniu mają potencjał do skompensowania do ok. 2% całości polskiej emisji CO2 z innych sektorów, choć w obecnie wdrażanej skali jest to raczej 0,01%) czy ambitnych planów rozwoju elektromobilności (na razie niestety wciąż w sferze planów, a nie znaczących działań).
Raport, który uświadamia, jak źle jest z naszym klimatem
Aby w trakcie negocjacji COP móc oprzeć się na najnowszym stanie wiedzy, w październiku opublikowano zamówiony w czasie paryskiego szczytu Specjalny Raport Międzyrządowego Zespołu ds. Zmiany Klimatu ONZ (IPCC). Przeanalizowano w nim działania niezbędne dla realizacji celów postawionych przez porozumienie paryskie. Według ostatniego raportu IPCC, jeśli chcemy zapobiec niebezpiecznej zmianie klimatu, to w ciągu 12 lat powinniśmy na świecie ograniczyć emisję dwutlenku ze spalania paliw kopalnych (węgla, ropy i gazu) o połowę, a kilkanaście lat później – do zera.
Jak wyjaśnia profesor Jim Skea, współprzewodniczący III grupy roboczej IPCC: „Prawa chemii i fizyki nie wykluczają możliwości ograniczenia ocieplenia do 1,5°C, ale wymagałoby to bezprecedensowych zmian”.
Niestety, raport wykazuje, że ocieplenie klimatu nawet tylko o pół stopnia większe od 1,5°C – które przecież także wymaga ogromnych wysiłków redukcyjnych – będzie miało bardzo poważne konsekwencje, grożące destabilizacją porządku światowego.
Jeszcze większe ocieplenie (którego „optymistycznie” zamówienie raportu nie obejmowało, a które stanie się faktem, jeżeli utrzymamy aktualnie realizowane tempo wzrostu emisji w myśl zasady „biznes jak zwykle”), bezpośrednio grozi destrukcją świata jaki znamy i w którym możemy żyć jako gatunek ludzki. Warto zdać sobie sprawę, że 4-5°C chłodniej w skali globu niż obecnie to kilometry lądolodu nad Polską. Z kolei świat cieplejszy o 4-5°C nie będzie nadawał się do zamieszkania przez człowieka – gatunek, który wyewoluował w świecie chłodnym.
Takie temperatury panowały ostatnio na naszej planecie kilkanaście milionów lat temu, jednak realizacja scenariusza „biznes jak zwykle” doprowadzi do nich w ciągu kilkudziesięciu lat. Niestety, do tak szybkich i wielkich zmian nie dostosujemy się ani my, ani nasze otoczenie.
Świat, w którym ludzkość nie przetrwa
Nawet w wypadku przestrzegania limitów ustanowionych w ramach porozumienia paryskiego, fale upałów będą wywierać coraz większą presję na zdrowie ludzi i zwierzęta hodowlane. Ocieplenie klimatu zmieni znaczne obszary Afryki, Bliskiego Wschodu i innych regionów tropikalnych i subtropikalnych w przestrzenie niezdatne do życia.
Rosnące temperatury w połączeniu z suszami będą powodować znaczący spadek plonów i głód. Podnoszący się poziom morza zagrozi miastom portowym i deltom rzek. Wzrost temperatury oceanów i ich postępujące zakwaszanie doprowadzą do zagłady wielu ekosystemów, w tym raf koralowych, a ocean przestanie być żywicielem znacznej części ludzkości.
Dojdą do tego coraz częstsze powodzie, silniejsze huragany, ekspansja chorób tropikalnych i inne wywoływane przez zmianę klimatu problemy. Efektem będą kolejno: katastrofy humanitarne, destabilizacja całych społeczeństw, bezprecedensowe migracje i rozlewające się konflikty. W takim świecie liczenie na to, że nasza polska chata jest „z kraja” i wszystko to nas jakoś ominie, jest złudzeniem.
Czasu na uniknięcie najgroźniejszych konsekwencji ocieplenia jest coraz mniej. Wbrew niektórym głosom nie da się emisji z węgla, ropy i gazu w znaczącym stopniu skompensować zalesianiem. Ani w Polsce, ani na świecie.
Stoimy więc przed ogromnym wyzwaniem: koniecznością niezwykle szybkiej i głębokiej poprawy efektywności energetycznej – w budynkach, transporcie i innych sektorach gospodarki, oraz zastąpienia dotychczasowych elektrowni i innych urządzeń zasilanych paliwami kopalnymi bezemisyjnymi źródłami energii.
To olbrzymie wyzwanie stanowi jednocześnie naruszenie status quo bardzo wielu interesów różnych krajów, koncernów i organizacji gospodarczych. To także zmiana wpływająca na sposób życia wszystkich z nas.
Trudna zmiana
Zmiany zawsze są trudne i spotykają się z oporem. Stojąc w obliczu niewygodnych faktów często wolimy je zanegować lub wyprzeć. Próby negacji niezwykle silnych ustaleń nauki są powszechne i wspierane przez wielu interesariuszy. Bardzo często przywołuje się głosy outsiderów naukowych, ideologów czy nierzetelne opracowania przygotowane na zamówienie jako przeciwwagę dla stanu wiedzy.
Kolejnym problemem jest wyparcie: gdy próby negacji nie przynoszą skutku, wielu próbuje wyprzeć ze świadomości problem i nie wspominać o prawdopodobnych konsekwencjach.
Jednak prawa fizyki zupełnie nie przejmują się tym czy wypieramy rzeczywistość, czy też nie. Fizycznie skutki naszych działań związanych emisją gazów cieplarnianych są dobrze zbadane i jednoznaczne.
Dalsze zamiatanie problemu pod dywan, czego możemy się spodziewać na zbliżającym się szczycie klimatycznym w wykonaniu przedstawicieli wielu państw mających silne lobby paliw kopalnych (takich jak np. Arabia Saudyjska, USA, Brazylia, Australia a także Polska) oraz niektórych rozwijających się gospodarek, podążających wytyczoną przez te państwa drogą, mogą postawić nas na prostej drodze do katastrofy.
Węgiel nas nie uratuje
Polska uzgadnia swoje zobowiązania do redukcji emisji w ramach Unii Europejskiej. Nasze aktualne zobowiązania krajowe mówią o redukcji emisji z wielkiej energetyki i instalacji przemysłowych (objętych tzw. EU ETS, czyli systemem handlu uprawnieniami do emisji) do 2030 roku o 43%, a w pozostałych sektorach (w tym m.in. transporcie, komunalnym i rolnictwie) o 7%. Nasze cele są znacznie niższe niż uzgodnienia porozumienia paryskiego, dlatego na forum unijnym trwają rozmowy odnośnie ich poprawienia. Ostatnio Parlament Europejski wezwał do podniesienia celu redukcji emisji gazów cieplarnianych przez UE do 2030 roku z 40% do 55%. Jednocześnie mamy problemy ze zrealizowaniem celu udziału czystej energii w wysokości 15% w 2020 roku (w ostatnim roku było to zaledwie 11%).
Często spotykany w kręgach polskich polityków pogląd, że mamy duże zasoby węgla, polityka ochrony klimatu jest przejściową fanaberią, a czyste źródła energii i inwestycje w efektywność są zbyt kosztowne, musi odejść do lamusa.
Dziś myślenie o negocjacjach klimatycznych jako o „ugraniu” jak najmniej ambitnych działań i zakonserwowaniu krótkotrwałych interesów stojących paliwami kopalnymi stron nie leży już w interesie obywateli żadnego kraju. Powinniśmy myśleć o skoordynowanej globalnej akcji na rzecz ochrony klimatu jako o czymś, co należy budować i stymulować.
Potrzebujemy ambitnych celów – dla świata, Europy i Polski.
Musimy przy tym mieć świadomość, że także z perspektywy Polski światła i konsekwentna budowa gospodarki zeroemisyjnej może wręcz rozwiązać szereg dręczących nas problemów: poprawić bilans handlowy i bezpieczeństwo energetyczne, wyeliminować zanieczyszczenia powietrza, ograniczyć ubóstwo energetyczne, poprawić zagospodarowanie przestrzeni, stymulować innowacyjne gałęzie gospodarki, i pomóc zbudować kraj i świat będące lepszym miejscem do życia.
Wymaga to wielkiego wysiłku, mądrości i determinacji, ale jest możliwe. Liderzy takiego wysiłku mają szansę stać się liderami społeczności światowej. Hamulcowi upadną. Chodzi o to, żeby nie pociągnęli do upadku nas wszystkich. Stojący przed nami wybór to albo podążać dalej dotychczasową drogą i przegrać wszystko, albo działać tak, żeby wygrać przyszłość. Prawdopodobnie zobaczymy na COP, że niewielu przywódców politycznych ma odwagę tak postawić sprawę. Nie cieszmy się, gdy wygrywają partykularyzmy, bo na końcu tej drogi czeka nas – zarówno Polskę, jak i Europę i cały świat – krótka i mroczna przyszłość.
Anglojęzyczna wersja materiału do przeczytania na łamach serwisu Visegrad Plus. Wejdź, przeczytaj i wyślij swoim znajomym z innych krajów!
prof. Szymon Malinowski
Marcin Popkiewicz