Paradoks Kaczyńskiego. Za rządów PiS Polacy mniej konserwatywni społecznie i bardziej liberalni gospodarczo
W skrócie
Paradoks Jarosława Kaczyńskiego polega na tym, że w zasadniczych sporach cywilizacyjnych, gospodarczych czy dotyczących spraw międzynarodowych i pozycji Polski w Unii Europejskiej ma rację. Jednak w efekcie jego rządów Polacy coraz rzadziej podzielają jego poglądy, a w polityce międzynarodowej – umacniają się trendy, którym w deklaracjach przeciwdziała. W krótkiej perspektywie umocnił polityczną (poprawiające się wyniki wyborcze) i społeczną (transfery socjalne, symboliczne docenienie prowincji, budowa „nowych elit”) pozycję swojego obozu. W długiej nie tylko nie zahamował liberalno-lewicowego walca, ale wpycha podeń kolejne grupy Polaków. Oczywiście, na część globalnych metaprocesów wpływ krajowej polityki jest ograniczony. Jednak konserwatysta powinien oczekiwać od konserwatywnej władzy co najmniej spowolnienia niekorzystnych trendów i złagodzenia ich skutków. Rządy PiS je przyspieszają i zaostrzają.
Centrum Badania Opinii Społecznej opublikowało nową edycję dużego cyklicznego badania poglądów Polaków we wrażliwych kwestiach wraz informacjami o poglądach poszczególnych elektoratów („Elektoraty o istotnych kwestiach społeczno-politycznych”, CBOS 91/2021). Wyniki na pierwszy rzut oka zaskakują, szczególnie w zestawieniu z polepszającymi się w ostatnich latach wynikami wyborczymi Prawa i Sprawiedliwości oraz wciąż przyzwoitymi sondażami tej partii.
W wielu obszarach w ciągu ostatnich sześciu lat wzrósł opór wobec kierunku zmian prowadzonych przez ekipę rządzącą. Świadczy o tym nie tylko osłabienie postaw konserwatywnych w tzw. sprawach światopoglądowych, ale również istotne wzmocnienie liberalnych gospodarczo deklaracji.
Badanie dostarcza zasadniczo ciekawej wiedzy w dwóch obszarach: po pierwsze przez swoją cykliczność ukazuje trendy i zmiany w ogólnych postawach Polaków, po drugie przez rozbicie na wyborców konkretnych partii – wskazuje na cały szereg paradoksów i nieoczywistości polskiego dyskursu politycznego. Zasługuje więc na chociaż powierzchowne omówienie.
Konserwatyzm w getcie wyborców PiS
Zacznijmy od tzw. kwestii światopoglądowych. Jak wskazują autorzy raportu – mamy do czynienia z konsekwentną liberalizacją stanowisk Polaków, która zauważalnie przyspieszyła w ostatnich dwóch latach. „W ciągu ostatnich dwóch lat największe zmiany zaszły w opiniach dotyczących kwestii światopoglądowych: miejsca Kościoła w życiu publicznym, prawnej regulacji aborcji, praw gejów i lesbijek. (…) Odsetek badanych przychylających się do poglądu, że konkordat między Polską a Stolicą Apostolską jest niepotrzebny, a państwo nie powinno wyróżniać żadnego z wyznań ani Kościołów, wzrósł z 40% do 49%. Jednocześnie z 40% do 34% zmniejszył się odsetek osób przekonanych, że państwo powinno współpracować z Kościołem katolickim. (…) Poparcie dla prawnej dopuszczalności aborcji jest obecnie większe niż w poprzednich badaniach realizowanych od 1999 roku (41%, wzrost o 12 punktów procentowych od 2019 roku). Za prawnym zakazem przerywania ciąży opowiada się dziś 29% badanych (o 10 punktów mniej niż dwa lata temu). (…) Za prawną instytucjonalizacją jednopłciowych związków partnerskich opowiada się obecnie więcej niż jedna trzecia badanych (36%, wzrost o 6 punktów od 2019 roku i o 10 punktów od 2015 roku). Przeciw temu rozwiązaniu jest połowa ankietowanych (50%, spadek o 5 punktów w stosunku do 2019 roku i o 9 punktów w porównaniu z rokiem 2015)” – czytamy w opracowaniu.
Warto podkreślić, że we wszystkich tych trzech kwestiach – akceptacja dla instytucjonalizacji związków jednopłciowych, dopuszczalność aborcji i relacje państwo-Kościół – poglądy Polaków są dziś najbardziej liberalne i najmniej konserwatywne od momentu, kiedy CBOS zdecydował się o nie pytać.
Co jednak z perspektywy konserwatywnej najbardziej niepokojące – w tzw. kwestiach światopoglądowych postępuje partyjna polaryzacja, zgodnie z którą poglądy zachowawcze prezentuje niemal wyłącznie znaczna nadreprezentacja wyborców PiS, zaś w pozostałych elektoratach (z Konfederacją włącznie; ze względu zapewne na zbyt małą próbę zwolenników PSL nie uwzględniono w analizie) są one istotnie słabsze i najprawdopodobniej tam ulegają najsilniejszej liberalizacji. Należy się spodziewać, że gdy tylko dojdzie w Polsce do zmiany władzy – czeka nas instytucjonalizacja obyczajowej rewolucji.
Tak więc za aborcją na życzenie opowiada się: 84% wyborców Lewicy, 60% Polski 2050, 59% Koalicji Obywatelskiej, 41% Konfederacji i 17% Zjednoczonej Prawicy. Przeciwne stanowisko („przerywanie ciąży powinno być całkowicie zakazane”) popiera zaś: 56% zwolenników PiS z koalicjantami, 31% Konfederacji, 15% Polski 2050, 12% Koalicji Obywatelskiej i 5% Lewicy.
Za nota bene niezbyt precyzyjnym stanowiskiem „Konkordat między Polska a Stolica Apostolską jest niepotrzebny. Państwo nie powinno wyróżniać żadnego z wyznań ani Kościołów” opowiada się: 89% wyborców Lewicy, 76% Koalicji Obywatelskiej, 72% Polski 2050, 54% Konfederacji i 20% PiS. Tezy, że „Konkordat jest potrzebny. Państwo powinno współpracować z Kościołem katolickim, do którego należy większość społeczeństwa” popiera 63% zwolenników Zjednoczonej Prawicy, 33% Konfederacji, 17% formacji Szymona Hołowni, 15% Platformy Obywatelskiej z koalicjantami i 8% Lewicy.
Wreszcie, za prawną instytucjonalizacją związków homoseksualnych („Prawo powinno dopuszczać możliwość zawierania formalnych związków partnerskich przez osoby tej samej płci”) opowiada się: 80% elektoratu Lewicy, 68% Koalicji Obywatelskiej, 59% Polski 2050, 30% Konfederacji i 13% PiS. Ze stanowiskiem przeciwnym („Prawo w ogóle nie powinno dopuszczać możliwości zawierania formalnych związków partnerskich przez osoby tej samej płci”) zgadza się: 80% zwolenników Zjednoczonej Prawicy, 58% wyborców Konfederacji, 26% Polski 2050, 20% Koalicji Obywatelskiej i 10% Lewicy.
Polacy coraz bardziej liberalni gospodarczo
Teza o postępującej liberalizacji światopoglądowej towarzyszącej rządom PiS nie jest nowa. Dużo bardziej zaskakiwać może jednak fakt, że równolegle postępuje liberalizacja części poglądów gospodarczych Polaków.
Nadal większość Polaków opowiada się za progresją podatkową („Osoby dużo zarabiające powinny płacić wyższy procent podatku od swoich dochodów niż ci, którzy zarabiają mało”). Dziś wskaźnik ten wynosi jednak 56%, podczas gdy u progu rządów PiS (IV/V 2015) wynosił 64% (spadek o 8 p.p.), a w roku 2009: 71% (spadek o 15 p.p.).
Analogicznie najwyższe w historii jest poparcie dla podatku liniowego („Wszyscy, niezależnie od tego, ile zarabiają, powinni płacić jednakowy procent podatku od dochodów”), które wynosi dziś 32%. To ponad dwukrotnie więcej niż w czasach, gdy miała go w programie Platforma Obywatelska (14% w 2001 roku, 15% w 2005 roku). U progu rządów PiS, wiosną 2015 poparcie dla tej idei wynosiło 24%, a więc wzrosło do dziś o 1/3, tj. 8 p.p. Podobnie ma się rzecz z opinią na temat prywatyzacji. Za pełną prywatyzacją („Należy sprywatyzować wszystkie przedsiębiorstwa państwowe”) opowiada się dziś 22%, podczas gdy w 2015 roku było to ledwie 13%.
Przeciwnego zdania („Znaczna liczba przedsiębiorstw powinna pozostać własnością państwową”) jest 55% ankietowanych. Oznacza to spadek o 12 p.p. od roku 2015.
Dla pełni obrazu należy dodać, że pomimo tej punktowej liberalizacji Polacy pozostają zwolennikami państwa opartego o państwowe usługi publiczne. Z twierdzeniem „Państwo powinno zapewnić obywatelom wysoki poziom świadczeń społecznych, takich jak opieka zdrowotna, szkolnictwo itp.” zgadza się 81% badanych. Ankietowani byli jednak podzieleni, gdy chodzi o dylemat elastyczność (32%) vs. bezpieczeństwo (39%) rynku pracy oraz udział zagranicznego kapitału na krajowym rynku. Za jego ograniczaniem opowiada się 39% badanych, za likwidacją wszelkich barier – 30%.
Wśród zwolenników progresji dominuje PiS (74%), następnie: Lewica (57%), KO (49%), PL2050 (47%), Konfederacja (21%). Wśród zwolenników podatków liniowych kolejność jest w uproszczeniu odwrócona: jest ich 67% wśród wyborców Konfederacji, 44% w KO, 41% w PL2050, 29% wśród zwolenników Lewicy i 17% w elektoracie PiS. Za całkowitą prywatyzacją opowiada się 6% wyborców PiS, 34% PL2050, 37% Lewicy, 39% Konfederacji i 43% Koalicji Obywatelskiej.
Podsumowując: chociaż Polacy wciąż opowiadają się w gospodarce za modelem etatystyczno-opiekuńczym, to zaskakuje, że w dwóch kluczowych dla „tożsamości” ekonomicznej kwestiach – prywatyzacji i podatków – poglądy liberalne nasiliły się i osiągnęły najwyższe wskaźniki w historii badania.
Jest to zadziwiające podwójnie biorąc pod uwagę, że przecież z odwrotem od dominacji liberalnego dyskursu gospodarczego mamy do czynienia nie tylko w krajowej polityce gospodarczej za rządów PiS, ale również w globalnym ekonomicznym mainstreamie i praktyce politycznej innych państw Zachodu.
Integracja i wolności obywatelskie, czyli PiSowskie wahadło
Wśród licznych pozostałych kwestii wyróżnić należy jeszcze trzy: stosunek Polaków do integracji europejskiej, wolności i praw obywatelskich oraz transformacji energetycznej. Każdy z nich wskazuje nieco inne, ciekawe zjawisko
Od 2005 CBOS pyta Polaków o to, czy opowiadają się za modelem coraz ściślejszej integracji („Polska powinna dążyć do jak najściślejszej integracji w ramach Unii Europejskiej”) czy modelem maksymalizacji niezależności Polski w ramach (podkreślenie – PTr) Unii („Polska powinna dążyć do zachowania w Unii Europejskiej jak najdalej idącej niezależności”).
W historii badań tylko dwukrotnie odsetek zwolenników „niezależności” istotnie przewyższał ten procent zwolenników „głębszej integracji”. Działo się to dwukrotnie krótko przed dojściem PiS do władzy. Następnie wskaźniki zmierzały się do przewagi „jak najściślejszej integracji”.
Wiosną 2005 roku był to stosunek 40% (niezależność) do 28% (integracja), wiosną 2015 roku: 41% (niezależność) do 33% (integracja). Dziś to 43% (integracja) wobec 35% (niezależność).
Odwróciły się poglądy Polaków, gdy chodzi o akceptację dla ograniczania praw i swobód obywatelskich w imię walki z przestępczością. W 2009 roku deklarowało ją 54% badanych („Z przestępczością należy walczyć twardo, nawet jeśli miałoby to ograniczać prawa i swobody zwykłych obywateli”), a 33% było przeciw („Z przestępczością należy walczyć, ale tak, by nie ograniczać praw i swobód zwykłych obywateli”). Dziś jest to odpowiednio 35% akceptacji dla ograniczania praw i swobód i 53% sprzeciwu wobec takiego działania.
Gdy chodzi o kwestię transformacji energetycznej Polacy są wyraźnie spolaryzowani. Gdy jednak przyjrzeć się elektoratom partyjnym widać, że pytanie to bardziej niż kwestie gospodarcze czy światopoglądowe tworzy wspólnotę „prawicy” (PiS i Konfederacja) i „nie-prawicy” (pozostałe formacje opozycyjne).
39% wszystkich badanych uważa, że Polska powinna jak najszybciej odejść od energetyki opartej na węglu, zaś 38%, że Polska powinna jak najdłużej móc wykorzystywać węgiel w energetyce. Za szybką dekarbonizacją są kolejno wyborcy Lewicy (80%), KO (73%), PL2050 (63%), Konfederacji (33%) i PiS (21%). Za utrzymaniem węgla: zwolennicy PiS (57%), Konfederacji (49%), PL2050 (17%), KO (15%) i Lewicy (10%).
Kierunek ten sam, tylko zwrot przeciwny
Analiza powyższych danych prowokuje do postawienia wniosków o długofalowych skutkach rządów Zjednoczonej Prawicy. PiS pozostaje wciąż liderem sondaży, choć od jesieni ubiegłego roku szanse na sprawowanie władzy przez tę formację w kolejnej kadencji wydają się nikłe. Jednocześnie musimy pamiętać, że w każdych dotąd wyborach od 2015 roku formacja Jarosława Kaczyńskiego zwiększała liczbę zmobilizowanych wyborców popierających tę partię. Widać, że choć udaje się formacji Kaczyńskiego pozyskiwać nowy elektorat, to w ogóle społeczeństwa – promowane przez tę formację poglądy tracą na uznaniu, a wzrasta odsetek ich przeciwników.
Tyczy się to nie tylko tzw. spraw światopoglądowych, ale też gospodarczych czy choćby podejścia do integracji europejskiej. Ta ostatnia jest chyba największym paradoksem.
PiS stojąc od lat na słusznym gruncie eurorealizmu, Europy Ojczyzn, maksymalizacji polskiej podmiotowości w ramach traktatów i sprzeciwu do pozyskiwania przez Brukselę ponadtraktatowych kompetencji – w praktyce prowadzi do nasilenia postaw odmiennych, w dwóch skrajnych wydaniach.
Cytowane powyżej dane wskazują wszak, że za rządów PiS konsekwentnie powiększa się odsetek Polaków opowiadających za jak najściślejszą integracją. Pytanie tyczy się jednak wyłącznie polityki Polski wewnątrz UE. Z kolei inne nowe badania wskazują, że równolegle rośnie akceptacja dla PolEXITu – również sprzecznego ze stanowiskiem partii rządzącej.
Co więcej, PiSowska praxis w polityce międzynarodowej prowadzi też częstokroć do skutków odmiennych od deklarowanych celów. Najlepszym tego przykładem są spory o praworządność. Politycy obozu rządzącego mają słuszność wskazując, że organizacja wymiaru sprawiedliwości i ustroju sądów wykracza poza kompetencje Komisji Europejskiej i Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, a dodatkowo brukselskie elity wykazują się w tej sprawie hipokryzją, negując mechanizmy obecne w innych państwach wspólnoty.
Cóż jednak z tego, skoro choćby próba skrócenia kadencji sędziów Sądu Najwyższego czy niekonstytucyjne ukształtowanie Izby Dyscyplinarnej Sądy Najwyższego PiS dały unijnym elitom pretekst do toczenia bojów z Polską na europejskiej arenie.
Co gorsza zaś – mając przy głowie rewolwer blokowania funduszy dla Polski, PiS z kolejnych zmian musi się ostatecznie wycofywać. Tym samym nie tylko legitymizuje przekraczanie przez unijne organy traktatowych kompetencji, ale robi coś jeszcze gorszego – potwierdza, że to taktyka skuteczna i zachęca unijne organy do takich działań w przyszłości.
Paradoks Jarosława Kaczyńskiego polega więc na tym, że w zasadniczych sporach cywilizacyjnych, gospodarczych czy dotyczących spraw międzynarodowych i pozycji Polski w Unii Europejskiej ma rację. Jednak w efekcie jego rządów Polacy coraz rzadziej podzielają jego poglądy, a w polityce międzynarodowej – umacniają się trendy, którym w deklaracjach przeciwdziała. Jak w starym dowcipie o studencie fizyki zapytanym o drogę – kierunek się zgadza, ale zwrot jest przeciwny.
W krótkiej perspektywie Kaczyński umocnił polityczną (poprawiające się sondaże) i społeczną (transfery socjalne, symboliczne docenienie prowincji, budowa „nowych elit”) swojego obozu. W długiej nie tylko nie zahamował liberalno-lewicowego walca, ale wpycha podeń kolejne grupy Polaków. Na część globalnych metaprocesów, zwłaszcza ofensywy progresywistycznych ideologii, wpływ krajowej polityki jest ograniczony. Jednak konserwatysta powinien oczekiwać od konserwatywnej władzy co najmniej spowolnienia niekorzystnych trendów i złagodzenia ich skutków. Rządy PiS je przyspieszają i zaostrzają.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki 1% podatku przekazanemu nam przez Darczyńców Klubu Jagiellońskiego. Dziękujemy! Dołącz do nich, wpisując nasz numer KRS przy rozliczeniu podatku: 0000128315.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.