Mazur: Lewica zdradziła robotników [VIDEO]
W skrócie
„Powrót do Raims to najnowsza książka francuskiego socjologa Didiera Eribona. Opowiada o wstydzie społecznym wynikającym z posiadania robotniczych korzeni. Autor wyjechał do wielkiego miasta, aby pozbyć się kompleksów związanych z homoseksualizmem, tam jednak czekały na niego kompleksy wynikające z prowincjonalnego pochodzenia. Na jego przykładzie widać ewolucję francuskiej lewicy. Czy książka Eribona mówi nam coś o współczesnej Polsce?” – pyta w najnowszym #KrajObrazieMazura Krzysztof Mazur.
„Moim zdaniem tak. Współczesna polska lewica intensywnie wpatruję się bowiem w tę francuską. Zacznijmy od słynnego antagonizmu między klasą ludową a elitami. Przejawem takiego politycznego sporu jest dyskusja między Janem Śpiewakiem a Krystyną Jandą. Aktorka na Facebooku udostępniła satyryczny rysunek porównujący wyborców PiS-u, którzy za 500+ »dadzą głos«. Jan Śpiewak nie bez racji odpowiedział, że jest to pewnego rodzaju pochodna walki między chłopstwem a szlachtą w czasie I RP, kiedy szlachta traktowała chłopów właściwie jako zupełnie inny naród. Dlatego nazwał Krystynę Jandę rasistką. To dziś rzeczywisty problem wielu kręgów lewicowych. Teoretycznie kochają one lud, proletariat i robotników, ale w praktyce nimi gardzą. Nie podoba im się ich homofobia, stosunek do emigrantów, inaczej rozumiany patriotyzm. Lewica, chociaż politycznie powinna być z ludem, kulturowo jest od niego bardzo daleka” – mówi politolog.
„A jak wyglądała relacja między lewicą a robotnikami w ostatnich kilku dekadach? Oczywiście kluczowym momentem był strajk w Stoczni Gdańskiej w latach 80. Robotnicy uznali wówczas, że to nie komuniści reprezentują ich interesy, ale środowiska odwołujące się do koncepcji narodu oraz nauki Kościoła. To później rzutowało na całą III RP. SLD chociaż miał lewicę w nazwie, tak naprawdę był partią mieszczańską, broniącą kształtu transformacji ustrojowej i interesów robionych na uwłaszczeniu nomenklatury” – twierdzi Mazur.
„No i wreszcie nowa lewica spod sztandaru Krytyki Politycznej, Ruchu Palikota, czy Roberta Biedronia. Tak jak pisze Eribon, to nie są partie, które odwołują się już do klas ludowych, tylko do jednostek. I bardziej niż o agendzie poprawy warunków życia wolą mówić o tematach światopoglądowych. W konsekwencji sami wyalienowali się od klas ludowych – zbyt homofobicznych, nacjonalistycznych i antyemigranckich. Pozostaje więc narracja skierowana do elektoratu wielkomiejskiego” – komentuje Krzysztof Mazur.
„Głosy pracowników fizycznych reprezentuje dziś Prawo i Sprawiedliwość. To właśnie PiS zaproponował język, który pozwala opisać kiepską sytuację ekonomiczną klas ludowych. Mówiąc o Zachodzie, używają języka neokolonialnego. W ich narracji potężne międzynarodowe korporację wyzyskują polskich robotników” – zwraca uwagę były prezes KJ.
„Nie ma w Polsce miejsca na partię lewicową w sensie gospodarczym, bo tę rolę pełni PiS. Jedyne co zostaje nowej lewicy to język rewolucji światopoglądowej. Dokładnie ten, jakim dziś mówi Platforma Obywatelska” – kończy Mazur.