Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Rozmowy o polityce przy świątecznym stole to nic w porównaniu z forami o rodzicielstwie

Rozmowy o polityce przy świątecznym stole to nic w porównaniu z forami o rodzicielstwie Grafikę wykonała Julia Tworogowska

Ten, kto chce zobaczyć piekło dwubiegunowej polaryzacji, w której właściwie nie ma miejsca dla umiaru, niuansowania i poszukiwania złotego środka, niech zajrzy na fora internetowe dla młodych rodziców. A jako, że centralnym zagadnieniem Klubu Jagiellońskiego jest popularyzacja takich rozwiązań w zakresie polityki publicznej, które mają potencjał niwelować polaryzację, podjęliśmy się tematu instytucjonalnej opieki nad dziećmi, a konkretnie – próbie znalezienia kompromisu między żłobkiem a pozostaniem z dzieckiem w domu. Te dwa aspekty łączą punkty dziennej opieki.

Ten artykuł to wstęp do raportu Alternatywa dla żłobka. System opieki nad dziećmi do lat 3 w Polsce. Zapraszamy do zapoznania się z całością pracy!

Centralnym zagadnieniem całej działalności Klubu Jagiellońskiego jest proponować, badać i popularyzować takie rozwiązania w zakresie polityki publicznej, które w naszej opinii mają potencjał niwelować polaryzację. Ta zdaje się najpoważniejszą chorobą współczesnych demokracji. Nasza ambicja wynika wprost z określonego rozumienia polityki – troski o dobro wspólne, które definiujemy jako sumę warunków życia społecznego, jakie obywatelom i wspólnotom pozwalają osiągnąć w najpełniejszy sposób ich integralny rozwój. Jeżeli mamy starać się jednocześnie zapewniać integralny rozwój obywatelom i ich wspólnotom, musimy wyrwać się z pułapki polaryzacji. Republikańska polityka to nieustająca sztuka poszukiwania złotego środka w każdym aspekcie życia wspólnotowego.

Śmiem twierdzić, że nie widział prawdziwej plemiennej walki i źle rozumianego radykalizmu ten, kto swoje postrzeganie tych problemów ogranicza do śledzenia dyskusji sporów politycznych sensu stricto. O partie i polityków możemy się kłócić zawzięcie, ale dla ogromnej większości z nas to sfera odległa, na którą oddziaływanie naszych wyborów i decyzji jest dość umiarkowane.

Prawdziwie gorące emocje pojawiają się, gdy chodzi o sprawy naszej rodziny, a szczególnie o decyzje podejmowane względem naszych dzieci. Kto chce zobaczyć piekło dwubiegunowej polaryzacji, w której właściwie nie ma miejsca dla umiaru, niuansowania i poszukiwania złotego środka, niech zajrzy na fora internetowe dla młodych rodziców. Od sporów o znieczulenie w czasie porodu przez karmienie piersią, szczepionki aż po kluczowy z perspektywy raportu dylemat między możliwie długim pozostaniem jednego z rodziców z małym dzieckiem w domu bądź skierowaniem go do żłobka.

Nie jest chyba przypadkiem, że opisując postępującą polaryzację między konserwatystami a liberałami, lewicowy amerykański badacz – George Lakoff – posługuje się właśnie rodzicielską metaforą. Opisuje nasze życiowe, polityczne i aksjologiczne wybory uwarunkowaniem przez alternatywę konserwatywnego surowego ojca i liberalnego opiekuńczego rodzica. 

Inny wybitny badacz tej tematyki, psycholog społeczny – Jonathan Haidt – dodaje, że różnice między nami są ufundowane na tym, w jaki sposób przejmujemy się moralnymi alternatywami – troski i krzywdy, sprawiedliwości i oszustwa, lojalności i zdrady, autorytetu i buntu, świętości i upodlenia. Nazywa je „kubkami smakowymi moralności” i twierdzi, że zależenie od naszego stosunku do nich opowiadamy się po jednej ze stron konkretnych politycznych, społecznych i kulturowych sporów.

Choć w efekcie od tego, jak podświadomie porządkujemy sobie hierarchię tych dylematów, zależeć mają wedle psychologów polityki nasze partyjne wybory i stosunek do rozmaitych kontrowersji społecznych i metod polityki publicznej, to nie mam wątpliwości, że ze swojej moralnej natury tym bardziej uzasadniają postępującą polaryzację dotyczącą postaw rodzicielskich.

Moralny i podświadomy charakter różnic w naszych preferencjach radykalnie utrudnia, jak przekonująco argumentują przywołani autorzy, zrozumienie osób o innych poglądach decydujących się na inne wybory. Sądzę, że te podświadome uwarunkowania moralne są źródłem rosnącego niepokoju, który towarzyszy podejmowaniu tak wyborów publicznych, jak i tych rodzinno-życiowych.

***

„Wszyscy czujemy, że strachu jest coraz więcej. Lawinowy przyrost lęków rodzicielskich stał się widoczny zwłaszcza u zachodniej klasy średniej, której praktyki są o tyle istotne, że poprzez centralną pozycję w popkulturze i kulturze wysokiej zarządzają zbiorową wyobraźnią wspólnoty. To, co robi klasa średnia, chciałaby robić klasa ludowa i często z rozpędu nadal robi klasa wyższa. A klasa średnia boi się coraz bardziej” 

w znakomitym zbiorze esejów poświęconych wyzwaniom współczesnego rodzicielstwa Pasterze smoków. Rodzice kontra świat pisze Karolina Lewestam.

W najmniejszym stopniu niech nie rozgrzesza nas samopostrzeganie w kategorii półperyferiów i przekonanie, że daleko nam do powszechności doświadczeń zachodniej klasy średniej. Międzynarodowe badania koordynowane przez Katolicki Uniwersytet w Leuven wskazują, że spośród 42 badanych państw Polska jest niechlubnym liderem doświadczenia zwanego wypaleniem rodzicielskim. Opublikowane w 2021 roku badania przeprowadzono w latach 2018-2019.

Co to w praktyce oznacza? Polki i Polacy częściej niż przedstawiciele innych nacji zgadzają się z takimi deklaracjami, jak „bycie rodzicem kompletnie mnie wykańcza” albo „nie jestem już takim rodzicem, jakim kiedyś byłem”.

Między polaryzacją postaw i wyborów życiowych każdego z nas a dużą polityczną polaryzacją jest jeszcze obszar pośredni, korespondujący z oboma – polaryzacji eksperckiej. W kontekście raportu jej kluczowym wymiarem są dwa, poniekąd nierozstrzygalne, spory. 

Pierwszy tyczy się tego, czy przyczyny niskiej dzietności są przede wszystkim kulturowe, czy też ekonomiczno-infrastrukturalne. Drugi, czy zinstytucjonalizowana opieka nad najmniejszymi dziećmi jest najlepszym wyborem z perspektywy emocjonalno-psychologicznej. We wprowadzeniu do analitycznej części tego opracowania Marcin Kędzierski przedstawia argumenty obu stron. Zwraca też uwagę, że radykalne zwiększenie kosztów na wsparcie tak bezpośrednie, jak i instytucjonalne dla rodziców dzieci nie przyniosło satysfakcjonującej poprawy wskaźników dzietności.

Godząc się na nierozstrzygalność tych dylematów, zdecydowaliśmy się na opracowanie raportu, jak i przeprowadzenie większego projektu dotyczącego zawartej w nim tematyki. Wyszliśmy od opisanej we wstępie ambicji osłabienia tej polaryzacji, a przynajmniej chęci redukcji niesionych przez nią obciążeń, zwłaszcza psychicznych, dla rodziców muszących opowiedzieć się między skrajnymi stanowiskami.

W dylemacie między ekonomicznymi a kulturowymi przyczynami kryzysu demograficznego niedoceniony wydaje się bowiem aspekt psychologiczno-społeczny. Stoimy na stanowisku, że jak długo będziemy przodować we wskaźnikach wypalenia rodzicielskiego oraz pogłębiać lęki i strachy związane z posiadaniem dzieci, tak długo z pewnością nie odwrócimy niepokojących trendów.

***

Autor raportu wziął pod lupę funkcjonowanie dziennego opiekuna. To wzorowana na modelu francuskim instytucja wprowadzona do polskiego prawa w 2011 roku.

Nie przesądzamy, że dzienny opiekun jest wspomnianym złotym środkiem systemu opieki nad małymi dziećmi ani tym bardziej świętym Graalem polityki rodzinnej. Zdecydowaliśmy się jednak poświęcić tej instytucji tyle uwagi ze względu na fakt, że przynajmniej w teorii jawi się ona jako próba znalezienia kompromisu między żłobkiem a pozostaniem z dzieckiem w domu, modelem defamilizacyjnym a familizacyjnym opieki nad maluchami.

To forma opieki, która w swoich założeniach pozwala w jakimś stopniu godzić aktywizację zawodową z uczestnictwem w opiece nad dzieckiem. Oferuje znacząco mniejsze grupy niż w bardziej powszechnych metodach instytucjonalnej opieki nad dziećmi do lat 3. Pozwala na pozostawanie dzieci w warunkach zbliżonych do domowych, w bliskich naturalnym, różnowiekowym grupom rówieśniczym. Ponadto model ten jest obarczony znacząco niższymi biurokratycznymi barierami wejścia.

Być może popularyzacja tego rozwiązania pozwoliłaby obniżyć psychologiczne koszty decyzji rodziców o tym, na jaką formę opieki się zdecydować. Czyni wybór między powrotem na rynek pracy a zapewnieniem dziecku możliwie długo bliskiej i troskliwej opieki mniej radykalnym. Jeżeli naszą ambicją powinna być redukcja omówionych wcześniej lęków i poczucia wypalenia rodziców, to promocja mniej jednostronnych decyzji wydaje się tworzyć potencjał właśnie do zniwelowania odczuwania negatywnych konsekwencji lub wręcz wyrzutów sumienia z powodu dokonanego wyboru.

Obok aspektu depolaryzacyjnego istnieje jeszcze kilka powodów, dla których omówienie instytucji dziennego opiekuna wydało nam się dziś szczególnie pożyteczne. Po pierwsze, w efekcie rosyjskiej agresji na Ukrainę Polska przyjęła rekordową liczbę uciekinierów z zaatakowanego, sąsiedniego państwa. Jednocześnie obserwujemy bezprecedensowe w skali znanych nam migracji uchodźczych wskaźniki ich gotowości do podjęcia pracy zarobkowej.

Wraz z mamami z Ukrainy do Polski przybyły także dziesiątki tysięcy małych dzieci. Upowszechnienie instytucji dziennego opiekuna właśnie wśród uchodźców wydaje się dobrym kierunkiem zarówno opieki nad nimi, jak i dalszej aktywizacji zawodowej przybyłych do Polski kobiet. 

Dzięki niskim barierom biurokratycznym i infrastrukturalnej lekkości tego rozwiązania zdaje się ono idealne w sytuacji, w której – miejmy nadzieję – w nieodległej perspektywie część z naszych gości będzie mogła wrócić do ojczyzny.

Po drugie, w najbliższych latach planowane było finansowanie tworzenia nowych miejsc żłobkowych ze środków Krajowego Planu Odbudowy. Na ten cel przewidywano 381 mln euro, które pozwolić miało na stworzenie dodatkowych 36 tys. miejsc opieki nad dziećmi do lat 3. W chwili, gdy raport trafia do prac wydawniczych, kwestia terminu wypłaty Polsce pieniędzy z NextGenerationEU stoi wciąż pod znakiem zapytania. Jednocześnie wydaje się, że w razie ich ostatecznego pozyskania być może warto będzie przynajmniej część ze środków planowanych na inwestycje infrastrukturalne przekierować właśnie na rozwój systemu dziennego opiekuna.

Po trzecie, z perspektywy całej działalności Klubu Jagiellońskiego niezwykle istotnym problemem jest kwestia solidarności terytorialnej i równego dostępu do usług publicznych bez względu na miejsce zamieszkania. Od lat konsekwentnie przeciwstawiamy się wizji postrzegania problemów publicznych jedynie z perspektywy Warszawy i kilku największych aglomeracji. Tymczasem zebrane dla potrzeb badania dane dowodzą, że jak dotąd instytucja dziennego opiekuna była niezwykle rzadka właśnie poza wielkimi miastami. Wydaje się to zupełnie nieintuicyjne.

Ze względu na proces wyludniania się mniejszych ośrodków to właśnie tam powstawanie „lekkich” i „tanich” na etapie inwestycyjnym punktów dziennej opieki jawi się jako szczególnie pożądane. Łatwiej i taniej znaleźć dwa pokoje przy urzędzie gminy, parafii albo w prywatnym lokalu i stworzyć punkt opieki nad pięciorgiem dzieci, niż wybudować nowy żłobek, do którego za dekadę nie będzie komu uczęszczać. 

Mamy nadzieję, że zarówno raport, jak i towarzyszące mu publikacje o charakterze popularyzacyjnym przyczynią się do zwiększenia świadomości istnienia takiego modelu opieki nad dziećmi zarówno wśród rodziców poza największymi miastami, jak i wśród samorządowców.
Po czwarte, nawet ograniczone badanie funkcjonowania instytucji dziennego opiekuna, jakie przeprowadziliśmy dla potrzeb raportu, wskazuje na konieczność systemowego prowadzenia w Polsce badań legislacyjnych ex post. Zebrane dane i głosy wskazują bowiem dość jednoznacznie, że w praktyce instytucja dziennego opiekuna okazała się czymś nieco innym niż w wyobrażeniu ustawodawcy w chwili, gdy wprowadzono ją do porządku prawnego. Nie rozstrzygamy, czy to dobrze, czy źle. Nie mamy jednak wątpliwości, że to wiedza cenna nie tylko z punktu widzenia polityki rodzinnej, ale szerzej – ewaluacji polityki publicznej.

Mamy nadzieję, że raport w wartościowy sposób uzupełni stan wiedzy tak decydentów (polityków i urzędników na szczeblu centralnym i samorządowym), jak i rodziców oraz potencjalnych organizatorów punktów dziennej opieki. Być może część z zawartych w nim rekomendacji zasługuje na rozważenie przez ustawodawcę.

Przede wszystkim jednak raport jest próbą wskazania drogi w myśleniu o wyzwaniach stojących przed młodymi rodzicami. Tam, gdzie to możliwe, poszerzajmy gamę dostępnych rozwiązań i popularyzujmy te scenariusze, które mogą choć trochę zredukować dyskomfort związany z podejmowaniem trudnych wyborów między radykalnymi alternatywami. Rolą państwa jest bowiem tworzyć możliwości, a rolą rodziców odpowiedzialnie podejmować najlepsze z punktu widzenia ich rodzin decyzje.

Zadanie współfinansowane ze środków Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej w ramach konkursu „Po pierwsze Rodzina!”. Więcej informacji o projekcie realizowanym przez Klub Jagielloński dowiesz się na podstronie www.AlternatywaDlaŻłobka.pl.