Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Szymaniak: Proces drenowania mniejszych miast z ludzi postępuje od dekad [PODCAST]

Szymaniak: Proces drenowania mniejszych miast z ludzi postępuje od dekad [PODCAST] Zespół dawnych Zakładów Bawełnianych „Bielbaw” w Bielawie [za:] Wikipedia

„Termin „zapaść miast”, który zainspirował moją książkę, pochodzi z raportu opracowanego przez prof. Przemysława Śleszyńskiego, który wydała Polska Akademia Nauk. W raporcie zostało wyszczególnionych 255 polskich miast zmagających się z problemami społeczno-gospodarczymi. Spośród tej grupy 122 miasta mierzą się z poważnymi wyzwaniami strukturalnymi, które wiążą się z wyludnieniem, rynkiem pracy lub dostępem do usług publicznych. Pogarszające się warunki bytowe w tych miastach doprowadzają do błędnego koła, ponieważ coraz więcej osób wyjeżdża, przez co dotychczasowe problemy nasilają się jeszcze bardziej” – mówił Marek Szymaniak, autor książki „Zapaść. Reportaże z mniejszych miast” w rozmowie z Jakubem Kucharczukiem w podcaście „Międzymiastowo”.

„Oczywiście różne miasta mają różne problemy. W jednym miejscu będą to kłopoty z rynkiem pracy, w innym zaś trudności związane z transportem publicznym. Jednak wspólnym mianownikiem miast, o których piszę, jest to, że wszystkie te problemy występują jednocześnie. Rynek pracy w mniejszych miejscowościach wygląda źle. Jeśli praca jest, to jest ona niestabilna, płace są zdecydowanie niższe niż w większych miastach, wybór pracodawców z perspektywy pracownika jest bardzo ograniczony, a wiele zależy od znajomości i poleceń. Nawet jeśli ktoś jest specjalistą i ma wykształcenie, to wyjeżdża z takiego miejsca, bo nie może tam znaleźć dla siebie żadnej oferty zatrudnienia” – mówi Szymaniak.

„Proces drenowania mniejszych miast z ludzi postępuje od dekad. Nie mówię tylko o tych, którzy wyjechali na studia, a potem nie wrócili. Mówię także o tych, którzy skończyli, na przykład, miejscowe technikum, ale albo nie mogli znaleźć w swoim rodzinnym mieście żadnej pracy, albo zatrudnienie było tak kiepskie i niskopłatne, że lepszą opcją wydawał się wyjazd do większej miejscowości lub za granicę. Jeden z moim rozmówców, przedsiębiorca z Bartoszyc, zwracał uwagę na profile w lokalnym techników. Wśród nich był profil hotelarski, chociaż w mieście jest tylko jeden, ledwo działający hotel. W jaki sposób kilkadziesiąt osób rocznie z tej klasy ma znaleźć pracę w tym hotelu? To w zasadzie jest zmuszanie ich do wyjazdu, ponieważ uczą się do zawodu, w którym nie będą mogli podjąć na miejscu pracy” – twierdzi ekspert.

„W miastach, które opisuje, zwiększa się udział osób starszych w strukturze wiekowej. Dane pokazują, że gdzieniegdzie przez kilkanaście lat liczba osób po 60 roku życia wzrosła z 15% do 25% czy 30% ogółu mieszkańców. W mniejszych miastach ma to katastrofalne skutki. Prognozy wskazują na to, że te miasta będą jeszcze bardziej się wyludniać. To samonapędzające się koło. Jeśli młode osoby nie znajdują w swojej miejscowości dla siebie oferty, nie tylko oferty na rynku pracy, to wyjeżdżają i nie płacą na miejscu podatków, firmy podupadają, samorządy nie mają mniejsze wpływy do budżetu, co przekłada się na jakość miejscowych usług publicznych. A skoro jest gorzej, to kolejne roczniki nie widzą dla siebie szans i też wyjeżdżają w poszukiwaniu lepszego życia gdzieindziej” – mówi Szymaniak.