Pro life to więcej, niż zakaz aborcji. Chcemy, aby żadna kobieta nie czuła się samotna
W skrócie
Dla niektórych dwie kreski na teście ciążowym są jak wyrok. Gdy ciąża jest nieplanowana, a pomoc państwa niewystarczająca, narodziny dziecka stają się wyzwaniem. Podczas gdy polski ruch pro life skupia się na zaostrzeniu prawodawstwa, wyraźny jest brak systemowej pomocy dla kobiet, które zaszły w ciążę w trudnej sytuacji. Bez wsparcia partnera, rodziny czy finansów, kobieta wydaje się nie mieć alternatywy poza aborcją. O tym, jak systemowo pomagać kobietom rozmawiamy ze Stowarzyszeniem „Dwie Kreski”.
Anna Grąbczewska: Od jesiennych protestów minęło już kilka miesięcy, ale na murach polskich miast wciąż można znaleźć wlepki lub napisy z numerem do pewnej organizacji, która organizuje kobietom aborcję farmakologiczną lub wyjazd do zagranicznych klinik aborcyjnych. Numer do państwa organizacji również przeznaczony jest dla kobiet w ciąży. Czym Stowarzyszenie Dwie Kreski różni się od Aborcyjnego Dream Teamu?
Do naszej organizacji mogą dzwonić wszystkie kobiety, u których pojawienie się tytułowych dwóch kresek na teście ciążowym wiąże się z lękiem spowodowanym przeróżnymi czynnikami. Ten telefon nie musi wcale oznaczać tylko prośby o zorganizowanie terminacji ciąży.
Karolina Olejak: Kto dzwoni do Was najczęściej i z jakimi problemami konkretnie?
Trudno wyodrębnić jedną specyficzną grupę kobiet, które dzwoniłyby najczęściej. W pierwszej kolejności wskazałbym na kobiety znajdujące się w trudnej sytuacji rodzinnej, konflikcie z partnerem bądź mężem lub zmagające się z problemami finansowymi. Są to kobiety w każdym wieku, czasem niepełnoletnie, ale także z dwójką, trójką dzieci. Nie planowały ciąży i boją się, że nie podołają czasowo albo finansowo.
Nasi wolontariusze z telefonu zaufania oferują szereg propozycji pomocy (oczywiście bez wsparcia przy przeprowadzeniu aborcji), rozmowy nie sprowadzają się do prostej dychotomii: urodzić albo nie urodzić. Dostosowujemy wsparcie do konkretnej sytuacji danej osoby, oferujemy pomoc psychologiczną, prawną, wsparcie materialne.
A.G.: Spróbujmy prześledzić teraz cały proces pomocy od samego początku, czyli wybrania numeru do Waszej organizacji.
Kluczowa jest sama rozmowa, która pozwala ściągnąć z dzwoniących kobiet stres i presję, rozwiać szereg wątpliwości, z którymi się do nas zwracają i zwiększyć świadomość kobiet, co do istniejących opcji wyjścia z danej sytuacji. Nieraz już na samej dłuższej rozmowie nasze wsparcie się kończy.
Jeśli to nie wystarczy, to uruchamiamy naszą ogólnopolską sieć wolontariuszy, których mamy ponad tysiąc w całej Polsce. Ich podstawowym zadaniem jest udzielenie wsparcia kobietom w miejscu ich zamieszkania. Ta pomoc jest koordynowana z warszawskiej centrali, ale opiera się o bezpośredni kontakt wolontariuszy z potrzebującą kobietą. To często pomoc materialna: zrobienie zakupów, kupno ubrań, leków, wózka. Nieraz sami wolontariusze przekazują własne nieużywane rzeczy.
Jak to wygląda na konkretnych przykładach? Kobieta zaszła w ciąże, chciała skończyć studia, ale nie miała komputera. Szybko jej więc go zakupiliśmy. Innej kobiecie opłaciliśmy kurs zawodowy dla męża, ponieważ znajdowali się w trudnej sytuacji materialnej. Mężczyzna dzięki temu znalazł nową pracę i wkrótce nie potrzebowali już naszej pomocy. Poza pomocą materialną oferujemy także różnorodne wsparcie specjalistyczne: psychologiczne, psychoterapeutyczne, psychiatryczne, ale także ginekologiczne i położnicze.
K.O.: Podane przykłady wpisują się w logikę jednorazowego wsparcia. Świadczycie również pomoc długofalową?
Bardzo często organizujemy pomoc prawną dla naszych podopiecznych: zarówno przy prostych sprawach, jak wypełnienie jakiegoś urzędowego wniosku lub przy kontakcie z MOPS-em, jak i w tych poważniejszych, jak pozwy o alimenty, czy reprezentacja w sądzie. Z bardziej nietypowych sytuacji: jednej z kobiet zorganizowaliśmy kurs noszenia dziecka w chuście, bo wiedzieliśmy, że ma ona problem z nawiązaniem bliskości z dzieckiem, które pierwotnie chciała oddać do adopcji. Powyższe wsparcie specjalistyczne rzeczywiście często ma charakter „akcyjny” czy też jednorazowe, ale są też przypadki, w których pomoc specjalisty jest udzielana długoterminowo.
A.G.: Jaką sytuację rodzinną mają kobiety, które do Was dzwonią? Czy otrzymują wsparcie od bliskich, czy raczej ich telefon wynika z faktu, że działają wbrew rodzinie?
Najczęściej są to kontakty od kobiet, które nie mają się kogo poradzić i nie znajdują zrozumienia wśród najbliższych, często pozostają w konflikcie z rodzicami, mężem lub partnerem. Czy to jakiś konflikt z rodzicami, jeżeli jest to młodsza kobieta, czy z partnerem, mężem.
K.O.: Skoro mówimy o sytuacjach konfliktów, to nie sposób nie zapytać o zjawisko przemocy domowej.
Tak, niestety przypadki przemocy domowej również się zdarzają, podobnie jak uzależnienia partnerów czy wręcz prowadzona przez nich działalność przestępcza. Do tego dochodzą opuszczenia kobiet przez partnerów, kiedy dowiadują się oni o nieplanowanej ciąży. Przykładem tego typu sytuacji może być historia pani Martyny, którą opowiedziała nasza wolontariuszka:
„Lipiec był początkiem kontaktów telefonicznych z Martyną. Młoda kobieta po rozwodzie, była w piątym tygodniu ciąży. Rozważała aborcję po tym, jak ojciec dziecka, dowiedziawszy się o poczęciu, zerwał z nią kontakt. Przed ciążą planowali ślub, przeprowadzkę do wynajętego mieszkania, była także mowa o powiększeniu rodziny. Martyna nie radziła sobie z emocjami oraz z wieloma innymi problemami, które – jak mówiła – narastały każdego dnia. Jej córeczka miała wówczas 7 lat. Martyna po rozwodzie z mężem (agresywnym alkoholikiem) zamieszkała z nią w domu u rodziców. Niestety, zamiast wsparcia i miłości otrzymywała od nich niechęć, poniżanie i wyzwiska, nawet w obecności córki. To wszystko nasiliło się jeszcze bardziej, gdy rodzice dowiedzieli się o ciąży z nowym partnerem.
Często pisała sms-y. Gdy już nie wytrzymywała psychicznie, umawiałyśmy się telefoniczne w wyznaczonych godzinach. Po długich rozmowach zdecydowała, że urodzi poczęte dziecko. Obiecałam jej, że nie zostanie sama i otrzyma pomoc taką, jakiej będzie potrzebowała. Przyjmowała moje rady, stosowała się do nich. Obserwując sytuację z boku, odnosiłam wrażenie zupełnego braku wsparcia ze strony jej własnej matki. Miało się wrażenie słuchania o osobie która ma »serce z kamienia« (oczywiście nie mówiłam o tym Martynie).
W przypadku Martyny bardzo wiele trzeba było zmienić w jej życiu, począwszy od znalezienia i wynajęcia dla niej mieszkania, co nie było łatwe (samotna matka z dzieckiem, a do tego w ciąży). Udało się. Po kilku miesiącach (dwa miesiące przed porodem) Martyna odzyskała wreszcie spokój, o którym marzyła. Córeczka została bardzo dobrze przyjęta w nowej szkole. A ojciec jej drugiego dziecka otrząsnął się z »szoku ojcostwa« i powrócił do niej.
Nie mam już kontaktu z Martyną, ale wiem od osób, które pomagały jej po przeprowadzce i czynią to nadal, że urodziła zdrowego synka, jest szczęśliwą mamą. Ojciec dziecka stanął na wysokości zadania, pomaga jej i czeka cierpliwie na przyjęcie przez nią przeprosin, mając nadzieję, że »zaczną wszystko od nowa«.”
A.G.: A zdarzają się sytuacje, w których to bliscy dzwonią, prosząc o pomoc dla członków rodziny?
Zdecydowanie częściej dzwonią same kobiety, ale zdarzały się sytuacje, w których dostawaliśmy telefony od zaniepokojonych matek lub mężczyzn, którzy chcieli poradzić się w sytuacji niepewności co do tego czy ich partnerka nie zajdzie w ciążę.
K.O.: Z dyskusji publicznej, jaka rozgorzała po zamieszaniu wokół wyroku Trybunału Konstytucyjnego, wyłaniał się obraz, w którym to aborcja jest pierwszym narzędziem radzenia sobie z trudną sytuacją wynikłą z zajścia w nieplanowaną ciążę. Czy rzeczywiście dzwoniące kobiety proszą od razu o pomoc przy przerwaniu ciąży?
Dużo bardziej powszechna jest wiedza o aborcji niż o możliwych formach pomocy. Do nas zgłaszają się raczej kobiety, które się wahają, a nie te zdeterminowane już w jednym określonym kierunku. Owszem, mają już kupione tabletki wczesnoporonne, ale wciąż istnieje duża możliwość odciągnięcia ich od tej decyzji.
Kiedyś zgłosiła się do nas kobieta, która zażyła już środki mające spowodować śmierć dziecka, ale to dziecko przeżyło i dzwoniła, poradzić się co ma w tej sytuacji zrobić. Po przedstawieniu wszystkich opcji zdecydowała się dziecko urodzić, ale oddać je do adopcji. I faktycznie po porodzie, jeszcze w szpitalu, zrzekła się praw rodzicielskich.
A.G.: Jak wygląda sam proces zgłaszania się do pracy w Waszym stowarzyszeniu jako wolontariusz? Czy wiąże się to z jakimś dłuższym szkoleniem? Wystarczy sam entuzjazm i chęć niesienia pomocy?
Istnieją trzy możliwości działania w naszej organizacji: praca jako wolontariusz lokalny, który działa bardziej „z doskoku”, praca w stałym zespole terenowym lub aktywność w naszej centrali w Warszawie.
W pierwszym przypadku wystarczy wypełnić formularz zgłoszeniowy na naszej stronie internetowej i oczekiwać na informację z centrali, jeśli pojawi się kobieta, której w określony sposób można pomóc i która mieszka właśnie w pobliżu lokalnego wolontariusza. Dopiero w momencie pojawienia się potrzeby tej pomocy, przeprowadzamy odpowiednie szkolenie i podpisujemy niezbędne dokumenty z wolontariuszem. Najczęściej staramy się, aby były to dwie osoby: inne spojrzenie na problem oraz kwestie bezpieczeństwa.
Grupy terenowe działają w Warszawie, Krakowie, Poznaniu, Trójmieście i Bełchatowie. W ich przypadku praca jest mocniej zorganizowana, szersza i bardziej czasochłonna np. samodzielnie organizują dla siebie szkolenia wewnętrzne, rozwijają kompetencje etc. Natomiast na poziomie centrali zajmujemy się koordynacją całości zadań w skali kraju, działalnością marketingową, obsługą informatyczną całej organizacji, istnieje dział prawniczy i finansowy. To także praca osób z telefonu zaufania, którzy tworzą mocną i zwartą grupę – w ich przypadku szkolenia są najbardziej intensywne i rozbudowane, do tego dochodzi regularna ewaluacja samej pracy. Obecnie tworzymy nową grupę terenową w Katowicach, rekrutujemy również na bieżąco wolontariuszy lokalnych w całym kraju.
K.O.: Ile jest kobiet, którym udzielacie pomocy?
W 2020 r. było 200 kontaktów z naszym dyżurnym telefonem. Wiemy, że 7 kobiet, które do nas zadzwoniły na pewno urodziły dzieci. W porównaniu z tymi 200 to nie jest duża liczba, ale z większością tych kobiet nie było dłuższego kontaktu albo po prostu w pewnym momencie nie było potrzeby kontynuowania tej pomocy, bo kobieta wiedziała, że już da sobie radę sama i kontakt się urywał. Często kobiety kontaktują się z nami anonimowo, piszą pod pseudonimem na czacie lub wysyłają wiadomości z fejkowego adresu mailowego. Jest jeszcze grono kobiet, które są w ciąży, z którymi jesteśmy w kontakcie i pomagamy, a urodzą w tym roku.
A.G.: Działania stowarzyszenia wydają się substytutem dla niewystarczającej aktywności państwa i jego instytucji w zakresie pomocy kobietom znajdującym się w ciężkiej sytuacji w związku z nieplanowaną ciążą. Czy rzeczywiście postrzegacie swoją pracę w ten sposób?
Rzeczywiście, nasza aktywność jest odpowiedzią na systemowe niedostatki naszego państwa. Dziś mamy pojedyncze programy, pomoc socjalną, czy program „Za życiem” skierowany do osób z niepełnosprawnością. Natomiast brak zupełnie systemowego wsparcia dla kobiet, które dopiero w nieplanowaną ciąże zaszły. Tę „lukę” musimy uzupełnić sami, we współpracy z innymi organizacjami o podobnym profilu.
A.G.: Istnienie konkretnych organizacji to jedna rzecz, ale ważniejsza jest możliwość skorzystania z ich pomocy. Co państwa zdaniem jest największym problemem w tym względzie? Niewystarczająca liczba miejsc, w których kobieta może znaleźć pomoc? Brak informacji na ten temat? Wstyd przed szukaniem pomocy?
Brakuje mi w tym kontekście fachowej wiedzy socjologicznej, ale ze swojego doświadczenia dostrzegam na pewno braki w świadomości społecznej o funkcjonowaniu takich organizacji jak nasza. Robimy wszystko co w naszej mocy, żeby kobiety, które potrzebują pomocy, dowiedziały się o naszym istnieniu. Widzimy, że to przynosi skutki. Czasem pytamy kobiet o to skąd dowiedziały się o stowarzyszeniu? Często odpowiadają, że widziały reklamę na Facebooku, profil na Instagramie itd. Jednocześnie mamy przekonanie, że zwiększenie świadomości społecznej o istnieniu takich organizacji jak nasza zmniejszy też strach przed proszeniem o pomoc.
Po kliknięciu w ten link, zostaniesz przekierowany na stronę Stowarzyszenia Dwie Kreski.
Jeśli chcesz skontaktować się ze Stowarzyszeniem, napisz na adres: [email protected]
Chcesz zostać wolontariuszem? Napisz na adres: [email protected]
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.
Jan Wanke
Anna Grąbczewska
Karolina Olejak