Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Tomasz Turejko  8 listopada 2017

Zapomnijcie o reparacjach. Przynajmniej na razie

Tomasz Turejko  8 listopada 2017
przeczytanie zajmie 7 min

Już był w ogródku, już witał się z gąską… Nic z tego. Niedawne orzeczenie sądu we włoskiej Sulmonie, w którym zasądzono odszkodowanie od państwa niemieckiego za zbrodnie dokonane przez III Rzeszę w Abruzji, ponownie podsyciło w Polsce dyskusje na temat reparacji za II wojnę światową. Rozczarują się jednak ci, którzy liczą na skuteczność polskich pozwów w sprawie odszkodowań wojennych od Niemiec. Wyrok ten nie zmieni bowiem zupełnie nic, a szanse na uzyskanie odszkodowań od Niemiec za II wojnę światową są dla Włochów dokładnie takie same jak dla strony polskiej – żadne.

Portal wPolityce napisał: „Włosi wywalczyli reparacje! Sąd nakazał rządowi Niemiec wypłatę odszkodowań za hitlerowską masakrę w 1943! Teraz kolej na Polskę?”. Wirtualna Polska podała: „Niemcy zapłacą odszkodowania za zbrodnie wojenne. Wyrok sądu”, a Centrum im. Adama Smitha ironicznie pytało na jednym z portali społecznościowych: „Dlaczego sąd we Włoszech nakazał rządowi Niemiec wypłatę odszkodowań za jedną z masakr a u nas jest to niemożliwe?”. Niestety wbrew entuzjazmowi polskich mediów Włosi nie wywalczyli tym wyrokiem żadnych reperacji, Niemcy nie zapłacą im ani eurocenta odszkodowań za zbrodnie, a wydanie podobnego orzeczenia jest tak samo możliwe i tak samo nieskuteczne zarówno we Włoszech, jak i w Polsce. Dlaczego? Ostatecznie i tak rozbije się ono o mur, którym jest immunitet jurysdykcyjny państwa.

Immunitet jurysdykcyjny państwa to zasada wynikająca z prawa zwyczajowego, stanowiącego część prawa międzynarodowego publicznego. Zgodnie z nią państwo nie może wykonywać jurysdykcji wobec innego państwa (żadne państwo nie podlega sądom państwa obcego). Co to oznacza w praktyce? Państwo X nie może w żadnym wypadku pozwać państwa Y przed swoim sądem i wydać wiążącego dla kraju Y orzeczenia. Takie rozwiązanie znajduje swoje uzasadnienie w oparciu o rzymską paremię „par in parem non habet imperium” („równy nie ma władzy nad równym”).

Trudno sobie bowiem wyobrazić świat, w którym państwa pozywają siebie nawzajem o szkody rzeczywiste lub domniemane, a komornicy egzekwują wedle prawa każdego z tych państw roszczenia, pieczętując budynki państwowe i dokonując ich licytacji w celu egzekucji długu.

Każde państwo ma prawo podejmować suwerenne akty o charakterze władczym (iure imperii) i naturalnie nie podlegają one sądowej ocenie żadnego innego państwa.

Pytanie, jakie doktryna prawa międzynarodowego zadaje sobie od dłuższego czasu, brzmi: czy immunitet ten obowiązuje państwo również w przypadku naruszenia najbardziej podstawowych i bezwzględnie obowiązujących norm prawa międzynarodowego (tzw. norm ius cogens)? Naruszeniem norm ius cogens są m.in. najcięższe zbrodnie przeciwko życiu i zdrowiu, zbrodnie przeciwko pokojowi, zbrodnie przeciwko ludzkości, zbrodnie wojenne oraz akty ludobójstwa, czyli niemal wszystkie delikty prawa międzynarodowego, które formalnie stanowią podstawę prawną do ubiegania się przez Polskę o reperacje wojenne od Niemiec. Nierozstrzygnięte pozostaje, czy zbrodnie wojenne są „aktem władczym państwa” i czy immunitet jurysdykcyjny również obejmuje je swoim zakresem.

Wszystko w rękach Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości

W 1944 r. włoski obywatel Luigi Ferrini został przesiedlony przez okupacyjne władze III Rzeszy do niemieckiego obozu pracy. Ponad 60 lat później pan Ferrini postanowił walczyć o swoje racje i pozwał państwo niemieckie o zapłatę odszkodowań z tytułu wykonywania przez niego pracy niewolniczej podczas II wojny światowej. Sprawa trafiła do sądu włoskiego i przewinęła się przez wszystkie instancje. W 2008 r. Sąd Najwyższy Włoch orzekł o dopuszczalności pozwu i uznał roszczenie Ferriniego za zasadne. Niemcy początkowo zlekceważyli sprawę i patrzyli na nią z pewnym dystansem. Podobne orzeczenia były wydawane bowiem wcześniej przez sądy greckie i nie odniosły żadnego praktycznego skutku.

Włosi jednak nie zamierzali się poddawać i… przystąpili do egzekucji wyroku. Komornik podjął czynności egzekucyjne przeciwko niemiecko-włoskiemu centrum wymiany kulturalnej Villa Vigoni, stanowiącego własność niemiecką na terenie Włoch.

Niemcy bardzo szybko z postawy nad wyraz lekceważącej przeszli do ofensywy i skierowali sprawę do Międzynarodowego Trybunały Sprawiedliwości w Hadze, zarzucając włoskiemu sądowi naruszenie immunitetu jurysdykcyjnego państwa. Włosi argumentowali, że immunitet jurysdykcyjny nie dotyczy naruszenia norm ius cogens. Stanowisko swoje wzmocnili aktem uchylenia indywidualnego immunitetu osobom sprawującym władze publiczną za najcięższe zbrodnie prawa międzynarodowego w trakcie postępowania prowadzonego przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze. Uchylenie immunitetu rządzącym jest praktyką powszechną również dzisiaj w sprawach przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym o zbrodnie ludobójstwa, zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości. Niemcy podtrzymywali, że immunitet państwa nie podlega uchyleniu (co innego immunitet konkretnych jednostek sprawujących władze) i w związku z tym sąd włoski nie miał prawa wydać takiego wyroku, ani tym bardziej przystąpić do jego egzekucji.

W tym starciu dwóch doktryn – konserwatywnej opowiadającej się za bezwzględnym charakterem immunitetu jurysdykcyjnego państw, i reformatorskiej – opowiadającej się za immunitetem ograniczonym tj. z wyłączeniem spod jego ochrony naruszenia norm ius cogens, Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwość przyznał rację stronie niemieckiej. Immunitet jurysdykcyjny jest wiążący, a postępowanie prowadzone w sądzie jednego państwa przeciwko drugiemu państwu jest jego naruszeniem bez względu na przedmiot sprawy.

Orzeczenie to jest wielce problematyczne. Źródłem immunitetu jurysdykcyjnego jest, jak wspomniałem wyżej, prawo zwyczajowe, które należy do powszechnej praktyki państw, uznawanej przez nie za prawnie wiążącą. Oznacza to, że prawo zmienia się wraz ze zmianą powszechnej praktyki podmiotów prawa międzynarodowego. Należy podkreślić, że praktyka w tym zakresie jest niejednoznaczna, a orzeczenia sądów krajowych, które tę praktykę również współkreują wielokrotnie podważały obowiązywanie immunitetu jurysdykcyjnego w jego konserwatywnym wydaniu.

Przykładowo grecki Sąd Najwyższy w sprawie Distomo, orzekając wyrokiem z dnia 4 maja 2000 r. w swojej argumentacji wskazał na art. 11 Europejskiej konwencji o immunitecie państwa z dnia 16 maja 1972 r., który stanowi, iż państwo nie może powoływać się na immunitet w sprawach o roszczenia wynikające z uszkodzenia ciała lub szkody w mieniu, jeżeli uszkodzenie lub szkoda wynikły wskutek zdarzeń, które miały miejsce na terytorium państwa sądu orzekającego, oraz jeżeli sprawca był obecny na tym terytorium w czasie, gdy doszło do tych zdarzeń. Grecki sąd uznał, że konwencja stanowi kodyfikację istniejącego prawa zwyczajowego. MTS nie podzielił jednak tego reformatorskiego stanowiska i głosami 12 do 3 uznał racje strony niemieckiej. Wyrok jest niezaskarżalny i wiążący dla obu państw.

Co to oznacza? Włoskie sądy mogą wydać nawet tysiąc orzeczeń podobnych do tego wydanego w Sulmonie, a strona niemiecka nie ma najmniejszego obowiązku, by ten wyrok wykonać. Jest on w praktyce aktem martwym, mającym co najwyżej walor polityczno-społeczny, ale nie prawny. Prawo międzynarodowe jest jednak płynne i nie jest wykluczone, że w przyszłości zakres obowiązywania immunitetu jurysdykcyjnego państw ulegnie zmianie, tym bardziej że w orzecznictwie już widać wyłomy od jego tradycyjnej wykładni.

Politycy, robicie to źle

Do kuriozalnej sytuacji z punktu widzenia prawa międzynarodowego doszło pod koniec października bieżącego roku, kiedy to europoseł Arkadiusz Mularczyk złożył do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o zbadanie zgodności niemieckiego immunitetu jurysdykcyjnego z… polską konstytucją. Pomijając fakt, że takie orzeczenie wykraczałoby poza jurysdykcję Trybunału, to badanie czy prawa innych państw wynikające z międzynarodowych norm zwyczajowych są zgodne z naszą ustawą zasadniczą, jest zwyczajnie niepoważne.

Równie dobrze poseł Młynarczyk mógłby zwrócić się do Trybunału Konstytucyjnego z wnioskiem o zbadanie, czy prawo do samostanowienia Republiki Federalnej Niemiec jest zgodne z polską konstytucją. Poziom absurdu jest mniej więcej podobny.

To prawda, że włoski TK wydał kiedyś podobne orzeczenie. Po pierwsze, należy jednak podkreślić, że w praktyce nic ono nie dało. Po drugie, polski wymiar sprawiedliwości nie musi powielać wszystkich, nawet najbardziej niedorzecznych orzeczeń wydanych przez sądy państw obcych.

Ukraiński pozew za „kolonializm” i „pańszczyznę”?

W swoim poprzednim tekście poświęconym reparacjom wojennym wskazywałem na podstawy prawne ubiegania się przez Polskę o odszkodowania od Niemiec za okres II wojny światowej. Wnioski z tego tekstu są jednak mniej optymistyczne i wskazują, że choć Polska ma pełne prawo ubiegać się o reparacje, to nie ma prawnych (i pozaprawnych) instrumentów, by je rzeczywiście wyegzekwować. Polskie sądy oczywiście mogą obrać „reformatorską” linię orzeczniczą w zakresie immunitetu jurysdykcyjnego państwa i próbować w ten sposób wpłynąć na zmianę prawa zwyczajowego (linię taką przyjęły m.in. sądy włoskie, greckie i amerykańskie).

Niemniej należy pamiętać, że każdy kij ma dwa końce. Jeżeli ktoś uważa, że immunitet jurysdykcyjny jest niesprawiedliwy, niech sobie wyobrazi hipotetyczną sytuację, w której przykładowo państwo ukraińskie przed sądem w Kijowie sądzi państwo polskie (zgodnie z przyjętą nad Dnieprem wykładnią historii) o „kolonializm” i „niewolniczą pracę” w czasach I RP, a polskie władze byłyby zobowiązane taki wyrok wykonać.

Należy pamiętać, że interpretacja historii jest różna, stąd też czasami kwestią trudną do jednoznacznej oceny jest słuszność samych odszkodowań lub ich wysokość za naruszenie prawa międzynarodowego publicznego. Kto bowiem zabroni ukraińskim czy białoruskim organom zasądzić na rzecz ich obywateli miliardowych odszkodowań, bo na tyle wycenili pracę rusińskich chłopów na szlacheckich folwarkach? Przecież w orzeczeniach politycznych granica absurdu praktycznie nie istnieje.

Ostatecznie pieniądze i tak musi przelać Deutsche Bundesbank

Na sam koniec warto również zwrócić uwagę na jeszcze jedną kwestię. Nawet jeżeli udałoby się polskie roszczenia potwierdzić wyrokiem MTS (co z różnych powodów prawdopodobnie nigdy nie nastąpi), to w jaki sposób zmusić państwo niemieckie do egzekucji takiego orzeczenia? Trzeba sobie powiedzieć jasno, że bez dobrej woli ze strony Niemiec nie dostaniemy za straty związane z wojną ani złotówki i żadne orzeczenia lokalnych sądów polskich, włoskich, greckich czy amerykańskich tego nie zmienią.

Prawo międzynarodowe nie przewiduje instytucji „międzynarodowego komornika”, który zająłby konta Deutsche Bundesbanku i przelałby pieniądze na konto NBP. Prawo międzynarodowe kapituluje, kiedy nie ma dobrej woli państw, by go przestrzegać, dlatego spory takie jak ten o reparacje należy przede wszystkim rozstrzygać na płaszczyźnie politycznej.

***

Czy wobec tego takie stracone procesy cywilne w rodzimych sądach i wydawanie przez nie „martwych” wyroków ma jakikolwiek sens? Okazuje się, że do pewnego, bardziej symbolicznego niż praktycznego, stopnia jak najbardziej. Orzeczenia sądów polskich i zagranicznych mają bowiem istotny walor z punktu widzenia polityki historycznej. W dobie polityczno-historycznej propagandy w mediach, kiedy to w prasie i  internecie podejmowane są próby zacierania różnic pomiędzy katami a ofiarami, takie wyroki pomagają upomnieć się o historyczną prawdę również poza granicami Polski. Dlatego też temat reparacji może być rozgrywany do różnych celów, różnymi środkami, ale powinien być zawsze rozgrywany mądrze i roztropnie. Emocje nie są dobrym doradcą, ani w polityce, ani w prawie międzynarodowym. Nie spowodują też, że ktoś nam zapłaci za coś, co nam się nawet słusznie należy.