Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Nie tylko start-upy mogą być innowacyjne

Rywalizacja z Niemcami lub Francuzami? Nie ma problemu. Dostosowanie się do realiów rynkowych po 1989 r.? Większym wyzwaniem było wejście do UE i przejście na nowe standardy unijne. Jest dywersyfikacja produkcji, jest laboratorium badawcze, są specjaliści z uczelni. Można? Można. Z Januszem Szajtą, prezesem spółdzielni pracy Aktywizacja rozmawia Bartosz Brzyski.

Jak to się stało, że w czasach bardzo dużej konkurencji, mała spółdzielnia z Krakowa, która zatrudnia 36 osób stała się największym producentem sprzętu BHP dla energetyki w kraju, a zarazem wypchnęła z rynku dużo większych od siebie graczy z Francji oraz Niemiec?

Po pierwsze, upór i stałe dążenie do wyznaczanych celów, a po drugie odpowiedni ludzie na odpowiednich stanowiskach. Kiedy zostałem zatrudniony w firmie 25 lat temu, wydawało się, że przedsiębiorstwo będzie istnieć na rynku jedynie kilka lat i to głównie dzięki  zamówieniom z sektora państwowego. W tym czasie mój poprzednik Ryszard Pęcikiewicz zaczął kompletować ludzi, którzy mogli tę firmę unowocześnić i dać jej impuls do dalszego rozwoju. Przedsiębiorstwo było w bardzo trudnej sytuacji. Były zarząd odszedł, biorąc ze sobą kilka najlepiej sprzedających się produktów i założył własną działalność gospodarczą, która funkcjonuje zresztą do dzisiaj. Zaczęliśmy powoli rozwijać zespół m.in. z Januszem Kulczyckim, który przeszedł do nas z AGH i przeorganizował nasze laboratorium, aby z jednej strony służyło do testowania już gotowych rozwiązań schodzących z linii produkcyjnej, z drugiej do eksperymentowania z nowymi pomysłami. Musimy być innowacyjni i stereotypowe postrzeganie spółdzielni jako miejsca technologicznego zastoju nie ma tutaj wiele wspólnego z rzeczywistością.

Newralgicznym momentem było jednak wejście do UE i przejście z norm polskich na europejskie. Standardy zachodnie powstają w oparciu o badania i doświadczenia dużych koncernów, które dysponują środkami budżetowymi kilkaset razy większymi od naszych. Rozpoczęliśmy więc we własnym zakresie prace nad odpowiednimi dokumentacjami oraz negocjacje z naszymi poddostawcami, aby dostarczali materiały zgodne z nowymi normami. W tym samym okresie dzięki otwarciu granic na naszym rynku pojawiła się konkurencja z Francji, która mimo bardzo słabej oferty posiadała dosyć dużą  siłę przebicia. Skutkowało to dużym zainteresowaniem ze strony zakładów energetycznych, co później sporo ich kosztowało, ponieważ słabe jakościowo produkty dosyć szybko stały się bezużyteczne.

Warto tutaj przypomnieć, że 25 lat temu mogliśmy zaoferować sześć lub siedem produktów, których opis mieścił się na dwóch kartkach A4. Dziś nasz katalog posiada 200 stron. Musieliśmy rozszerzyć  i zdywersyfikować naszą ofertę, dlatego braliśmy udział we wszystkich możliwych targach branżowych i odwiedzaliśmy przedsiębiorstwa energetyczne, dopytując jakie aktualnie są potrzeby, co pozwalało nam powoli zdobywać cenne doświadczenie.

Natomiast w tamtym czasie pewnym utrudnieniem dla nas była struktura spółdzielcza. W spółdzielni każdy członek dysponuje jednym głosem na walnym zgromadzeniu i bez znaczenia jest wielkość posiadanych udziałów. Zarząd musi więc realizować postanowienia walnego zgromadzenia, a dodatkowo ma nad sobą jeszcze radę nadzorczą i praktycznie, jeśli walne zgromadzenie w jakiś sposób podzieli zysk niezgodnie z intencją zarządu to zarząd musi to przyjąć i nie można tego nigdzie zaskarżyć. Staraliśmy się więc szukać konsensusu, aby nie wszystkie środki „przejadać” i to nam się udało.

Spółdzielnia powstała w roku 1958 roku. Czy najtrudniejszym momentem w całej historii jej funkcjonowania nie był rok 89’ i transformacja gospodarcza? Wiele spółdzielni w tym czasie nie odnalazło się w rynkowych realiach i upadło.

Faktycznie do roku 1989 funkcjonowanie nie było niczym zagrożone, ponieważ funkcjonowała gospodarka „nakazowa”. Spółdzielnie były w rękach komunistów, co skutkowało tym, że zarządy oraz prezesi byli wybierani przez komitet Partii. Co ciekawe, w tamtych czasach praca w zarządzie spółdzielni traktowana była tak jak przemysł terenowy w filmie Poszukiwany, poszukiwana, czyli można powiedzieć jak zesłanie. Przemysł terenowy był najgorszym miejscem w całej hierarchii.

Niemniej jednak państwo było gwarantem sprzedaży wszystkiego, co zostało wyprodukowane. Po transformacji z 2000 spółdzielni pracy zostało bodajże około 600. Parę lat temu rozmawiałem z prezesem spółdzielni, która produkuje łańcuchy i stwierdził on, że ma coraz mniej klientów, a posiada jedynie maszyny do produkcji łańcuchów. Nie próbował w pewnym momencie swojej działalności dywersyfikować sprzedaży, czego my stale dokonywaliśmy. Przez dwa lata przed wejściem do UE kilku naszych pracowników z działu technicznego i laboratorium ciężko pracowało nad tym, aby przeanalizować europejskie normy, wyprodukować nowy sprzęt, zbadać go i potem jako spełniający wymagania formalne wprowadzić do produkcji.

Jakie rzeczy decydują o tym, że tak mała krakowska spółdzielnia wygrywa z dużym koncernem mając kilkukrotnie, czy kilkunastokrotnie mniejsze nakłady inwestycyjne?

Zagraniczne koncerny na pewno nie doceniły naszego potencjału. Chociaż warto powiedzieć, że Francuzi byli zainteresowani zakupem naszej spółdzielni. Dostaliśmy propozycję transferu ich technologii w zamian za 60% udziałów w nowej spółce, do której miałaby wejść spółdzielnia. Gwarancje socjalne, które zaproponowali miały trwać trzy lata, czyli po tym okresie najprawdopodobniej zostalibyśmy zlikwidowani. Oczywiście nie zgodziliśmy się, ponieważ nasze wyroby były tak samo dobre, spełniały te same normy, a dodatkowo były równie trwałe i o połowę tańsze, co po pewnym czasie przyniosło oczekiwaną reakcję rynku. W przeciwieństwie do naszych zagraniczne produkty ulegały awariom, a na terenie kraju nie znajdował się ich serwis tak jak ma to miejsce w naszym przypadku. Poza tym posiadaliśmy renomę, która wynikała z faktu, iż przez ponad 58 lat naszej działalności nie było żadnego wypadku spowodowanego przez nasz sprzęt.

Walka z zagraniczną konkurencją na polskim podwórku to jedno. A jak wygląda kwestia sprzedaży państwa produktów spółdzielni za granicą ?

Sprzedaż zagraniczna jest dużym problemem. Nasz rynek po wejściu do UE otworzył się na wyroby z zewnątrz, natomiast przynajmniej w naszej branży nie odczuliśmy tego ani na rynku niemieckim, ani na rynku francuskim, chociaż ten drugi jest nam najbliższy ze względu na podobnie skonfigurowaną energetykę. Niestety żaden Francuz, jak i Niemiec polskiego produktu z naszej branży nie kupi. Kiedyś firma Rafako budowała w Niemczech duży obiekt, w którym chciała użyć naszych uziemiaczy spełniających wszelkie normy i wymagania, a jednocześnie o  połowę tańszych od niemieckim. Wie Pan jaka była odpowiedź ? Nie, tylko niemieckie. Poza tym dla Niemiec jesteśmy głównie poddostawcą półproduktów. Budujemy kółka do wózków albo nogi do krzeseł, ewentualnie montujemy silniki. Jakby Polacy chcieli wyprodukować samochód z polskich komponentów i wysłać do Niemiec zapewne nikt by go nie kupił.

Okazja pojawia się natomiast w krajach, gdzie nie ma rodzimych producentów jak np. Litwa, Łotwa, Estonia. Niestety tam również silną pozycję zbudowały koncerny niemieckie, które wykupiły tamtejsze zakłady energetyczne  lub posiadają pakiety większościowe i to oni decydują co chcą kupować.

Wspominał Pan o spółdzielniach i pewnej strukturze, a gdzie znajduje się miejsce spółdzielni w Polskiej gospodarce? Często są one kojarzone z czymś archaicznym, a coraz częściej mówi się o spółdzielniach prężnie rozwijających się, czego przykładem jest Muszynianka, Społem czy też właśnie Aktywizacja.

Spółdzielczość jest rzeczą, która sprawdzała się w przeszłości i nadal się sprawdza, ponieważ na całym świecie jest nas prawie miliard. Teoretycznie zarówno poprzedni, jak i obecny rząd  preferuje ten system własności, czego dowodem jest tworzenie spółdzielni socjalnych. W większości wypadków są to spółdzielnie non profit, czyli dające zatrudnienie i aktywizujące bezrobotnych. Prawo spółdzielcze chroni pracownika w sposób niespotykany w innych zakładach pracy, ponieważ każdy spółdzielca jest dodatkowo właścicielem. Co więcej, każdy ma dokładnie jeden głos, co skutkuje tym, że prezes i zwykły pracownik decydują wspólnie o wyborze nowych władz i w każdej chwili mogą je odwołać. Zarządzanie spółdzielnią jest więc trudniejsze niż normalną spółką, ale spółdzielcza umowa o pracę jest formą zatrudnienia niespotykaną w innych przedsiębiorstwach, stąd jej strategiczna pozycja z punktu widzenia całej gospodarki, bo chroni pracownika i nawet najtrudniejszych momentach nie produkuje bezrobotnych.

Patrząc przez pryzmat rynku – co jest największą wadą, a co zaletą w prowadzaniu spółdzielni?

Największą zaletą jest fakt, że pracownicy utożsamiają się z zakładem pracy i dlatego zupełnie inaczej pracują. W naszej firmie wszyscy są pewni swojego zatrudnienia, nikt nie straszy zwolnieniem, nikt nie straszy sankcjami. Prowadzi to do tego, że wszyscy jesteśmy zaangażowani w rozwój przedsiębiorstwa. W sytuacji, kiedy trzeba zostać po godzinach lub zrobić coś dodatkowego nikt nie protestuje, ponieważ wszystkim zależy na dobru przedsiębiorstwa.

Ze  swojej strony staram się natomiast dzielić zysk w sposób sprawiedliwy. Zysk spółdzielni dzielony jest proporcjonalnie do udziałów- im ktoś dłużej pracuje, tym tych udziałów posiada więcej, co skutkuje większą premię z zysku. Natomiast młodzi pracownicy, którzy jeszcze nie uzbierali zbyt dużo udziałów, partycypują w funduszu socjalnym, który wyrównuje pewne wady tego systemu spółdzielczego.

Minusem natomiast jest bardzo spłaszczona siatka płac. Prezes zarabia trochę więcej od zwykłego pracownika i nie są to takie dysproporcje jak w spółkach Skarbu Państwa czy prywatnych przedsiębiorstwach. Ja zarabiam 2-3 razy więcej od najgorzej zarabiającego pracownika. Można powiedzieć, że trzeba być entuzjastą, aby zarządzać spółdzielnią, bo odpowiedzialność za zakład oraz pracowników jest duża, natomiast zarobki często zupełnie tego nie odzwierciedlają. W środowisku podnoszone są głosy, aby w jakiś sposób to zmienić, ponieważ najlepsi menedżerowie zwyczajnie odchodzą.

Uwarunkowania wewnętrzne to jedno, zasady systemowe to drugie. Jak rolę ma do odegrania państwo?

Spółdzielnie są podwójnie opodatkowane. Ponieważ jesteśmy teoretycznie firmą prywatną, to od zysku firmy płacimy podatek i praktycznie na tym powinno się kończyć. Niestety każdy z pracowników, który potem z zysku dostaje swoją część, płaci jeszcze kolejny podatek. My płacimy podatek rzędu miliona złotych CIT-u. Jednocześnie jesteśmy pozbawieni jakichkolwiek ulg inwestycyjnych ze strony miasta. Dla przykładu za miesiąc startujemy z pracami budowlanymi, na które pozwolenie uzyskaliśmy dopiero po dwóch latach usilnych starań.

Przemysł mleczarski to tylko spółdzielnie i proszę zauważyć, jak świetnie sobie radzą na rynku. Banki są wyjątkiem, ale tutaj akurat sytuacja wygląda różnie. Spółdzielnie mieszkaniowe to kolejna kwestia. Osobiście uważam, że spółdzielnia, w której mieszkam jest bardzo dobrze prowadzona, ale są oczywiście spółdzielnie, gdzie ludzie walczą z zarządami, podejmującymi niezrozumiałe działania na niekorzyść członków, nie mniej są to wyjątki i nie można ich uogólniać na całą branżę.

Podpisana jeszcze przez prezydenta Komorowskiego nowelizacja prawa spółdzielczego w paru punktach wyrządziła o wiele więcej szkody niż pożytku, bo np. pozwoliła zamieniać spółdzielnie w spółki, co było tak niedoprecyzowane, iż zdarzało się, że mniejszość przejmowała majątek większości. Z reguły 100% spółdzielni, które podjęły taką decyzję zniknęły z rynku. Majątek spółdzielczy to jest majątek spółdzielców i to były jeszcze jedne z ostatnich pieniędzy w Polsce, które wydawały się „do wzięcia” poprzedniej ekipie.

Rozmawiał Bartosz Brzyski.

Tekst powstał ze środków programu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego „Promocja literatury i czytelnictwa”.