Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Bartosz Bieliszczuk  19 czerwca 2015

Słabego państwa marzenia o łupkach

Bartosz Bieliszczuk  19 czerwca 2015
przeczytanie zajmie 5 min

Po początkowych hurraoptymistycznych zapowiedziach coraz rzadziej mówi się o wydobyciu gazu łupkowego w Polsce. Czy pierwotne plany mogły zakończyć się sukcesem? Być może. Główną przeszkodą okazało się jednak nie „lobby Gazpromu”, ale brak sprawnej administracji, jasnego prawa i sensownej strategii.

Grzegorz Makuch w książce „Gaz łupkowy. Wielka gra o bezpieczeństwo energetyczne” przeprowadził szereg rozmów z politykami, urzędnikami, naukowcami i ekspertami z branży energetycznej. Obraz, jaki się z nich wyłania – niezależnie od tego, czy rozmówcą jest bezpartyjny ekspert, czy urzędnik państwowy – jest zatrważający.

Analiza systemowego nieprzygotowania Polski na wydobycie gazu łupkowego jest materiałem na osobną, obszerną pracę naukową. Wymieńmy tutaj kilka kwestii, na które zwracali uwagę rozmówcy Makucha.

Polski system prawny posiada niedoróbki dotyczące np. wykorzystania gruntów pod budowę infrastruktury. Może to utrudniać ewentualny przesył i dystrybucję wydobywanego gazu (także łupkowego) do innych części kraju. W połowie 2012 roku, dr Adam Szurlej z Ministerstwa Gospodarki oświadcza Makuchowi, że opracowywana przez Ministerstwo ustawa dot. korytarzy przesyłowych powinna to ułatwić.

Na marginesie warto dodać, że dziś, po 5 latach prac (sic!), ustawa wciąż nie jest gotowa.

Polska nie posiada ministerstwa energetyki. Kto zatem odpowiada za krajową politykę energetyczną? Dobre pytanie – komentuje urzędnik Ministerstwa Środowiska. Otóż bezpośrednio i pośrednio leży ona w kompetencjach Ministerstw: Gospodarki, Skarbu Państwa, Środowiska oraz (w mniejszym stopniu): Spraw Zagranicznych, Finansów, a nawet Rolnictwa, Infrastruktury i Rozwoju. Ta długa wyliczanka nie uwzględnia jeszcze aktorów takich jak np. Urząd Regulacji Energetyki czy Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Aby usprawnić swe działania, Rada Ministrów powołała w 2012 roku Urząd Pełnomocnika Rządu Ds. Rozwoju Wydobywania Węglowodorów. Zgodnie z rozporządzeniem, pełnomocnik miałby: przygotowywać koncepcje ekonomiczne, prawne i strategiczne; inicjować i koordynować przygotowanie aktów prawnych oraz dokumentów rządowych dot. poszukiwania i wydobycia węglowodorów; inicjować i prowadzić prace nad zmianami instytucjonalnymi w tym zakresie; koordynować działania organów administracji rządowej i samorządowej; współpracować z ministrami: finansów, gospodarki, skarbu państwa, spraw zagranicznych.

Pełnomocnika jednak nigdy nie mianowano.

Natomiast minister Budzanowski postuluje podporządkowanie polityki energetycznej premierowi. Jak zauważa: w obecnej sytuacji politykę energetyczną prowadzą dwie, trzy instytucje, czasami reprezentując całkowicie ze sobą sprzeczne stanowiska. O opracowywanej od 2009 roku, wspomnianej już ustawie dot. korytarzy przesyłowych w 2013 mówi: powinna być już dawno przyjęta.

Innym problemem, na który zwracają uwagę rozmówcy, jest brak wolnych mocy przesyłowych w polskich gazociągach. Nie dlatego, że wypełniony jest on surowcem. Przepisy pozwalają na rezerwację większej mocy niż faktycznie używana, co blokuje dostęp do gazociągów.

Jak natomiast eksperci oceniają polskie plany i myśl strategiczną? Nie ma w nich poważnych scenariuszy i wariantów kryzysowych. Oddajmy głos dr Andrzejowi Sikorze (Wydział Wiertnictwa Nafty i Gazu AGH; prezes zarządu Instytutu Studiów Energetycznych):

Jeśli Rosjanie odetną nam gaz, to pięć zakładów chemicznych wstrzyma prace. Rosjanie to wiedzą, my to wiemy i taka jest dziś baza do renegocjacji czegokolwiek.

Na marginesie warto wspomnieć, że kiedy eksperci mówili, że Polski nie stać na równoczesną inwestycję w gaz łupkowy i elektrownię atomową, Donald Tusk stwierdził, że zainwestujemy i w to, i w to. Opisywane problemy pokazują, że oba projekty mogą ponieść klęskę.

Rozmówcy wskazują też na fakt, że polska administracja i sądy rozpatrują sprawy latami. Warto pamiętać, co oznacza to dla zagranicznych koncernów, które przy ocenie ryzyka dla inwestycji zagranicznych wybiorą kraj, który stwarza mniejsze bariery dla inwestora.

Rodzi to pytanie – jak państwo, które ma problemy z przygotowaniem prawa dla tak ważnego projektu, ma radzić sobie z wyzwaniami zewnętrznymi?

Nie należy oczywiście lekceważyć lobbingu Rosji, jednak nie powinniśmy zawężać tylko do niej listy przeciwników gazu łupkowego. Makuch przypomina słowa byłego prezesa PGNiG: w Europie są cztery silne lobby antyłupkowe – jądrowe, OZE, ekologiczne i dotychczasowych producentów gazu. Wobec powyższego, słaby kraj nie wypracuje własnej strategii i nie wywalczy pozycji, ale będzie musiał wpisać się w decyzje podejmowane przez silniejszych.

Rodzi to konsekwencje nie tylko dla energetyki. Polska nie potrafiła zablokować budowy Gazociągu Północnego ani nawet zapewnić ułożenia rury na odpowiedniej głębokości. Jak mówi Krzysztof Szczerski, spycha to port Świnoujście-Szczecin do drugiej kategorii, jeśli chodzi o handel, osłabiając jego pozycję m.in. wobec Hamburga.

Na poziomie unijnym dla krajowej gospodarki zagrożeniem jest także pakiet klimatyczny, z drugiej strony zaś niektóre kraje sprzeciwiają się nawet badaniom naukowym nad wydobyciem gazu łupkowego.

Szczególnie interesujące są relacje Bogusława Sonika, który opisuje nastawienie unijnych elit do gazu łupkowego i węgla oraz zabiegi lobbingowe niemieckich „zielonych” instytutów badawczych.

Powyżej przedstawiono generalny obraz, jaki wyłania się z rozmów Grzegorza Makucha. W książce znajdziemy 12 wywiadów. Rozmówcy to Mikołaj Budzanowski, prof. Erhard Cziomer, Antoni Fałkowski, prof. Mariusz Orion-Jędrysek, prof. Maciej Kaliski, prof. Stanisław Nagy, prof. Stanisław Rychlicki, dr inż. Andrzej Sikora, Bogusław Sonik, prof. Piotr Such, Krzysztof Szczerski, dr inż. Adam Szurlej.

Powszechnie uważa się, że najbardziej śmiałe bądź ostre tezy postawić mogą nie politycy, ale niezależni eksperci. Jednak w tym przypadku za wielką zaletę publikacji należy uznać fakt, że w zasadzie wszyscy rozmówcy otwarcie mówią o problemach polskiej energetyki. By nie być gołosłownym: z partii rządzącej bardzo interesująco mówią o energetyce Bogusław Sonik (zakulisowe rozgrywki w Unii Europejskiej) i Mikołaj Budzanowski (o przygotowaniu polskiego państwa do wydobycia gazu). W przypadku polityków PiS, wobec rządu PO kierowana jest cała lista oskarżeń. Rozmówcy z obozu władzy potwierdzają – pośrednio – tezy stawiane przez adwersarzy, odpowiadając na kolejne pytania dot. ustaw bądź przygotowywanych projektów. Autorowi należą się za to wyrazy uznania.

Książka nie powiela przy tym uproszczonych klisz dot. zagrożenia Rosją i Gazpromem. Szczególnie ciekawe (i rzadziej spotykane w polskiej debacie publicznej) są uwagi dr Sikory na temat polityki wobec wschodniego sąsiada – o bardziej wykalkulowanym, elastycznym podejściu do Moskwy i wschodnich koncernów. Na pytanie, czy Polska powinna próbować kupić gaz od innego dostawcy niż Gazprom, Sikora stwierdza: „spróbujmy”. Jak dodaje, ewentualne zniesienie monopolu Gazpromu na eksport gazu czy pozbawienie go złóż to w kraju takim jak Rosja „kwestia jednego dekretu” (szczególnie przy zaostrzeniu walk pomiędzy różnymi grupami interesów).

Publikacja posiada de facto tylko jedną wadę: rozmowy przeprowadzane były na przestrzeni 2 lat. Taki okres jest w branży energetycznej bardzo długi. Niemniej wnioski płynące z książki wydają się (niestety) aktualne.

Przed kilkoma laty, podczas konferencji promującej jego książkę „Słabe państwo”, prof. Artur Wołek stwierdził, że realnym testem dla polskich władz i administracji w nadchodzących latach będzie m.in. wydobycie gazu łupkowego oraz przygotowanie na to państwa i instytucji. Dziś słowa politologa można wspomnieć jedynie z gorzkim uśmiechem. Jest to tym smutniejsze, że – jak zgodnie twierdzą rozmówcy – w kraju mamy duży kapitał wiedzy oraz doświadczonych i kompetentnych inżynierów oraz geologów. Pomimo to państwo polskie wyzwaniu temu nie podołało.