Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Krzysztof Nędzyński  3 kwietnia 2015

Człowiek, który zmienił moje życie

Krzysztof Nędzyński  3 kwietnia 2015
przeczytanie zajmie 3 min

Nigdy go nie spotkałem. Ani osobiście, ani na Błoniach. Nawet w telewizji mało go widziałem. Interesowały mnie wtedy inne rzeczy. A jednak zmienił moje życie – jak nikt inny.

Gdyby nie Jan Paweł II, nie napisano by listu Tertio Millenio Adveniente. Gdyby nie było Jana Pawła II, nie powstałby Instytut Tertio Millenio. A wtedy być może nigdy bym się nie nawrócił i wszystko w moim życiu potoczyłoby się inaczej.

Nie to, że przez ITM Pan Bóg od razu stał się bardzo pociągający. Nie interesowała mnie wówczas teologia, interesowała mnie wyłącznie filozofia polityczna. I ekonomia. Jan Paweł II ze swoimi encyklikami społecznymi jakoś pasował do tego obrazka, głównie dlatego, że czytaliśmy go wyrywkowo.

Po prostu imponowali mi ludzie, których poznałem przez Instytut. Podziwiałem ich inteligencję, wiedzę, elokwencję i last but not least zaradność życiową zmaterializowaną w prosperujących firmach, eleganckich samochodach itp. Wstyd się przyznać, ale to był dla mnie prawdziwy magnes.

Jak dziś pamiętam, w jakich okoliczościach dowiedziałem się o śmierci papieża – pewnie byłem jednym z ostatnich, do których dotarła ta wiadomość. W sobotę 1 kwietnia położyłem się wcześniej spać. Wybierałem się do Krakowa. Tomek, Kuba i ja mieliśmy zostać sfotografowani do artykułu o rynku przewidywań politycznych, który miał się ukazać w inauguracyjnym numerze „Ozonu”. O tym, że papież umarł, dowiedziałem się z radio, jadąc rano na dworzec.

Zrządzeniem Opatrzności znalazłem się w Krakowie w tamtą pamiętną Niedzielę Miłosierdzia. Razem z ekipą Instytutu byliśmy na mszy u dominikanów.

Atmosfera była bardzo podniosła, a jakże, ale łzy kolegów wydawały mi się przesadą. To było wydarzenie społeczne, oczywiście, ale tak bardzo osobiste? Byłem zdziwiony tak emocjonalną reakcją.

Dalej krążyłem wokół Instytutu po coraz cieśniejszej orbicie. Wreszcie spadłem. Pamiętam, że to któryś Tertion ostatecznie zdecydował, że idę do porządnej spowiedzi. I poszedłem. Tak zaczęła się droga, która przez ocean cierpienia, świątobliwego kapłana i wspólnotę doprowadziła mnie do miejsca, w którym dzisiaj jestem.

Kim jestem? Człowiekiem nadziei. Mam nadzieję życia wiecznego – jak każdy chrześcijanin. Mam też nadzieję, że Polska jest dziś bardzo ważnym miejscem na mapie świata. Tak jak były nim włoskie republiki w XVI, Niderlandy w XVII czy Stany Zjednoczone w XVIII wieku. Tu dzieje się historia. Tu zrobimy kolejny krok do Królestwa Bożego na ziemi.

Drogę mojego nawrócenia traktuję jako moje prywatne potwierdzenie, że Jan Paweł II był święty. Święci, jakkolwiek fascynującymi ludźmi by nie byli, nade wszystko są drogowskazami do Boga.

Karol Wojtyła był fascynujący. Dopiero teraz odkrywam, kim naprawdę był pod względem intelektualnym. Był czarnym łabędziem, outlierem, człowiekiem wykraczającym poza wszelkie skale.

Status quo ante wygląda mniej więcej tak: pomimo niesamowitego postępu naukowego, technicznego i społecznego, pod bardzo fundamentalnymi względami zachodnia cywilizacja idzie na zatracenie – w niektórych przypadkach od 500 lat.

Potem przychodzi jeden człowiek, który oddziela ziarno nowożytności od plew, po nowoczesnemu diagnozuje problemy „odwieczne”, jak filozofia bytu czy relacje wiary i rozumu, oraz „doraźne”, jak komunizm czy rewolucja seksualna – i rozwiązuje je intelektualnie.

Nie, liberalna demokracja nie stanowi końca historii; nie, wiara nie jest czymś zupełnie oddzielonym od rozumu; nie, nie trzeba wierzyć w Boga, żeby uzasadnić czystość w sferze seksualnej.

Co prawda jest to w stanie zrozumieć garstka ludzi. Ale ci nieliczni, którzy rozumieją, widzą, do jak głębokich pokładów cywilizacji sięga Jan Paweł II, żeby je uzdrowić – choć pewnie dochodzenie do zdrowia zajmie następnych 500 lat. Na wierzchu niestety dalej żniwo zbiera cywilizacja śmierci, ale teraz jest nadzieja. Przyszłość przestała być bezalternatywna w swojej nijakości.

Dzięki Janowi Pawłowi II doszliśmy do najbardziej niesamowitego punktu w historii kultury, w którym… konserwatyzm staje się awangardowy.

Witkace poprzednich epok patrzą na nas z zazdrością. A Pan Bóg patrzy na wszystkich z miłością, przypominając, że w Ostatecznym Rozrachunku nie liczy się zmienianie świata, tylko zmienianie siebie.

Piszę te słowa w moim gabinecie w dziesiątą rocznicę jego śmierci. Z beatyfikacyjnego portretu na ścianie uśmiecha się do mnie Jan Paweł II. Człowiek, przez którego Bóg zmienił moje życie.