Bauer: Czy warto jeszcze wracać do domu?
O migracji do dużych miast i powrotach do rodzinnych miasteczek z Jerzym Bauerem, burmistrzem Ostrowi Mazowieckiej, 23-tysięcznego miasta na północno-wschodnim Mazowszu, rozmawia Kacper Kempisty.
Czy emigracja z takich miast jak Ostrów jest nieunikniona?
Tak, to zjawisko nieuniknione, stare jak świat. W aglomeracjach koncentruje się kapitał, a to zwiększa szanse na znalezienie pracy. Korzystają z tego zwłaszcza ci, którzy nie dysponują kapitałem własnym czy atrakcyjnymi pomysłami na rozwój firm. To także obszary gromadzące większą ilość ludzi – być może łatwiej znaleźć „odpowiednie osoby” tam niż w obrębie lokalnej, niewielkiej społeczności.
Czym to skutkuje?
Odpływem ludzi, szczególnie mobilnych, przedsiębiorczych i wykształconych. Zwiększa to odsetek osób z wykształceniem średnim i zawodowym oraz tych z niską motywacją do prowadzenia działalności gospodarczej. W konsekwencji prowadzi to do niskiej innowacyjności, spadku tempa rozwoju gospodarczego i utrwalania się opinii, że małe miasto nie daje perspektyw. Z takimi poglądami spotykam się w Ostrowi. Dla władz miasta taka sytuacja jest niebezpieczna, bo osłabia w ludziach motywację do działania.
Szczególnie dotyczy to młodych: jeśli przez całą szkołę słyszy się rozważania o elastyczności i propozycje szukania rozwoju gdzieś na zewnątrz, pogłębia to zjawisko drenażu.
Czy można ograniczyć jego skalę?
Właśnie w tym problem: możemy mówić jedynie o ograniczeniu skali odpływu. Dlatego cele muszą być bardzo realistyczne.
Nie można założyć, że proces odpływu zaniknie, że da się go zupełnie powstrzymać, bo to niemożliwe.
Co może więc zrobić małe miasto, żeby zatrzymać młodych i aktywnych?
To jedno z największych wyzwań dla władzy publicznej.
Samorząd nie prowadzi działalności gospodarczej, musi więc odwołać się do kapitału społecznego. Musi spowodować, by kapitał lokalny był wykorzystywany na miejscu i przez to przyciągał kapitał zewnętrzny.
Zwiększona wymiana pomiędzy podmiotami gospodarczymi spowoduje konieczność sprowadzenia nowych osób, a dzięki temu poszukiwani będą najzdolniejsi.
Jak można do tego doprowadzić?
Podstawową sprawą jest dialog z przedsiębiorcami. Miasto może zaoferować przedsiębiorcom dostosowanie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego do ich potrzeb. Bywa, że firma ma teren, ale nie może nic na nim wybudować, bo plan nie przewiduje takiej możliwości. I zamiast się rozwijać, popada w stagnację. Warunkiem prowadzenia działalności biznesowej są drogi dojazdowe, kanalizacja, prąd, gaz, a za te elementy w dużym stopniu odpowiada samorząd.
W Ostrowi, która ma tylko 22 km2 powierzchni, fizycznie nie ma miejsca na nowe większe przedsiębiorstwa. Dlatego wielkim wyzwaniem jest otwarcie na tereny należące do gminy Ostrów Mazowiecka, czyli zbudowanie współpracy z samorządem gminy.
A czy teraz jest do czego wracać?
Niewątpliwie duże miasta oferują większe możliwości. Niemniej Ostrów ma swoje problemy, ale ma też atuty. Jednym z nich jest mniejsza konkurencja i mniejsze koszty życia.
Łatwiejszy jest też dostęp do programów oferowanych przez Powiatowy Urząd Pracy, pomagających w rozpoczęciu działalności gospodarczej. Jeśli podczas studiów w dużym ośrodku nabyło się wiedzę i umiejętności, a rodzinne okolice są potencjalnym miejscem ich realizacji, warto podjąć to wyzwanie.
Co konkretnego może zaoferować małe miasto tym, którzy chcą wrócić?
Sytuacja w samorządach lokalnych jest wypadkową sytuacji gospodarczej w skali państwa. A za nią odpowiada władza centralna. Nie zapominajmy o tym: dochodzi bowiem do pewnego zafałszowania odpowiedzialności za rozwój gospodarczy. Od siedmiu lat realizowana jest polityka promująca metropolie kosztem pozostałych obszarów. Samorządy lokalne pozbawiane są dochodów, a jednocześnie nakłada się na nie kolejne obowiązki. Jednym z najlepszych przykładów jest oświata. W Ostrowi Mazowieckiej budżet oświatowy to jedna trzecia całego budżetu miasta. W efekcie mimo tego, że samorządy nie ponoszą pełnej odpowiedzialności za sytuację gospodarczą, muszą się za nią tłumaczyć przed wyborcami.
Wracając do oferty: lokalny przemysł i usługi. Jest też program dofinansowania do nowotworzonych firm z programów Powiatowego Urzędu Pracy.
Po ostatnich wyborach rozpoczęliśmy przygotowania do ogólnospołecznej, regularnie prowadzonej debaty z udziałem biznesu, instytucji samorządowych i rządowych oraz tzw. trzeciego sektora. Jednym z zadań tej debaty jest analiza możliwości zagospodarowania wiedzy i umiejętności młodego pokolenia.
Wspominał Pan o programie Urzędu Pracy – jak to wygląda w praktyce?
Na rozpoczęcie działalności można uzyskać 20 lub 40 tys. złotych oraz zwolnienie z połowy składek ZUS przez określony czas. Przedsiębiorcy mogą otrzymać też dotacje na tworzenie nowych stanowisk. O szczegółach informują biura.
Jeszcze jako wicestarosta organizował Pan spotkania z młodymi, którzy wrócili po studiach. Czym motywowali tę decyzję?
We wrześniu 2014 rozpocząłem projekt „Zmiany są możliwe. Nadaj im kierunek”. To cykl otwartych spotkań z udziałem młodych, którzy dzielili się zdobytymi doświadczeniami. Były to osoby w okolicach 30. roku życia, mogące powiedzieć o sobie, że dzięki determinacji znalazły miejsce w lokalnym środowisku, mają stabilność ekonomiczną i są zaangażowane w życie społeczne.
Ważnym kryterium ich powrotu po studiach był dom rodzinny, który gwarantował wsparcie w pierwszym okresie życia na własny rachunek. U wszystkich wyraźnie dawała się zauważyć determinacja w dążeniu do samodzielności oraz pozytywne nastawienie. Wśród nich byli rolnicy, nauczyciele, przedsiębiorcy. Był też aktor, który rozwinął lokalny teatr młodzieżowy. Dzięki własnej pracy zrobił z niego, wraz z młodzieżą, markę znaną nie tylko na Mazowszu.
Wydaje się, że mniejsze miasto daje lepsze warunki do założenia rodziny niż metropolia. Czemu młodzi nie zakładają tu większych rodzin?
Są dwa podstawowe powody: mocny antyrodzinny przekaz w kulturze i mediach oraz trudna sytuacja finansowa młodych ludzi. To powoduje, że sytuacja demograficzna w Polsce jest dramatyczna. W tym zakresie różnice pomiędzy dużymi i małymi ośrodkami są raczej niewielkie.
Da się to zauważyć w skali kraju, ale czy przysłowiowe „cisza i spokój” nie są przewagą mniejszych miejscowości? Nawet tych satelitarnych w stosunku do metropolii?
Cisza i spokój mogą przyciągać, jeśli zabezpieczone są potrzeby ekonomiczne. Miejscowości wokół Warszawy przyciągają tańszymi gruntami i niższymi kosztami życia. Owszem, dają też komfort osobom, które pracują w takiej metropolii. Ostrów, leżąc po ok. 100 kilometrów od Warszawy i od Białegostoku, nie korzysta z ich oddziaływania, a sama cisza młodych ludzi nie przyciągnie. Ale odnotowujemy w powiecie ostrowskim, w szczególności wzdłuż doliny Bugu i w wioskach Puszczy Białej, zwiększone osadnictwo przyjezdnych osób starszych, na emeryturze.
Jak Pan sądzi, czemu młodzi boją się „wychodzić na swoje” w małych miastach?
Przede wszystkim odpływ ludzi najaktywniejszych obniża ogólny poziom aktywności w małych, lokalnych społecznościach. Rośnie grupa osób, które ze względów finansowych mogą pozwolić sobie tylko na zaspokojenie podstawowych potrzeb. To powoduje, że potencjalnie mało jest nabywców nowych usług i towarów. Takie okoliczności gospodarcze małych społeczności stanowią element zniechęcający do „wychodzenia na swoje”. Ryzyko porażki dla wielu jest zbyt duże.
Jak zachęcić do podjęcia tego ryzyka?
Same słowa na niewiele się zdadzą, liczą się możliwości. A te biorą się z własnej pomysłowości, innowacyjności, wiedzy zdobytej na studiach czy praktykach, z szans tworzonych przez gospodarkę, samorząd, państwo lub z pomocy rodziców. Ale przede wszystkim konieczna jest wola walki o siebie i o swoją rodzinę. Bez tego najbardziej oczywiste szanse mogą pozostać niezauważone, najlepsza okazja przejdzie niewykorzystana. Nie zachęcam nikogo do ryzykanctwa, ale do podejmowania umiarkowanego, oszacowanego ryzyka zachęcam z całego serca. Każdy z nas ma jakieś zdolności. I warto pamiętać, z jaką przyganą spotkał się jeden z bohaterów opowiadania ewangelicznego o talentach. Był malkontentem. Nic dobrego z tego nie wyszło.
Spodobał Ci się ten artykuł? Przekaż nam choćby symboliczną darowiznę w wysokości 4 złotych. To mniej, niż kosztuje najtańszy z tygodników opinii, a nasze teksty możesz czytać bez żadnych limitów i ograniczeń.
Klub Jagielloński
Nr konta: 16 2130 0004 2001 0404 9144 0001
W tytule: „darowizna na cele statutowe: jagiellonski24”
Dziękujemy!