Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Horyzont Jagielloński  2 grudnia 2014

Imperializm nie taki straszny, jak go malują?

Horyzont Jagielloński  2 grudnia 2014
przeczytanie zajmie 3 min

18 listopada w Pracowni KJ odbyła się druga Debata Jagiellońska, poświęcona rosyjskiemu neoimperializmowi. Dyskusja odbyła się z udziałem prof. Joachima Dieca z Instytutu Rosji i Europy Wschodniej UJ, dr Olgi Nadskakuły z Instytutu Historii UPJPII oraz dr Karoliny Kotulewicz i dr Rafała Lisiakiewicza z Katedry Nauk Politycznych UEk.

Prelegenci, odwołując się do tekstu analityka Ośrodka Studiów Wschodnich Marka Menkiszaka „Doktryna Putina”, próbowali nakreślić możliwy zasięg terytorialny imperialnych ambicji Moskwy. Zgodzono się co do tego, że w centrum zainteresowania Kremla znajdują się Białoruś i Ukraina jako swoisty „rdzeń rosyjskiego świata”, przy czym o ile w tożsamości białoruskiej bliskość z Rosją zajmuje ważne miejsce, o tyle w przypadku Ukraińców sytuacja przedstawia się, jak tego dowiodły wydarzenia ubiegłych kilkunastu miesięcy, odmiennie.

Goście uznali za mało prawdopodobne, by Moskwa dążyła do dalszej ekspansji w kierunku europejskim.

Za słusznością tej tezy przemawiają m. in. słowa Aleksandra Dugina, który wykluczył Polskę i państwa bałtyckie z russkiego miru. Tym samym dla rosyjskiej polityki zagranicznej kluczowy jest obszar poradziecki, ale z wyłączeniem wspomnianych czterech krajów.

Goście odnieśli się także do wątku ludności rosyjskojęzycznej jako społeczności, na straży której chciałby stać Kreml. Podkreślono, że problem ten nie dotyczy wyłącznie Ukrainy i Białorusi, ale także np. Azji Centralnej. Różnica polega tu jednak na bliskości kulturowej, jaka występuje między Rosją a pierwszymi państwami, co nie pozostaje bez znaczenia dla postrzegania ich roli przez Moskwę.

Niejednoznacznie oceniono wagę mitu Świętej Rusi w polityce zagranicznej Rosji. Z jednej strony nadal pozostaje on ważny i jest wykorzystywany np. przez rosyjskich nacjonalistów z Aleksandrem Prochanowem na czele. Z drugiej jednak takich mitów jest więcej, a Świętą Ruś trudno uznać za imperatyw zarówno dla władz, jak i społeczeństwa. Prof. Joachim Diec wyjaśnił, że pojęcie to ma charakter religijny i sugeruje wyjątkowość czy też nadrzędność (świętość) cywilizacji rosyjskiej, co stoi w sprzeczności z powszechnością prawosławia jako wyznania. Ponadto w obecnej rosyjskiej elicie politycznej nie brakuje osób wywodzących się z KGB – trudno zatem przyjąć, że doznali oni gwałtownego nawrócenia. Odwoływanie się do Świętej Rusi wynika raczej z potrzeb bieżącej polityki – ekipie Władimira Putina zależy na dobrych stosunkach z Cerkwią.

Sporo uwagi poświęcono Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej – sztandarowemu rosyjskiemu projektowi integracyjnemu ostatnich lat. Prelegenci zgodnie prognozowali, że z kilku powodów EUG nie ma wielkich szans na powodzenie.

Po pierwsze, Kijów nie zamierza przyłączyć się do inicjatywy Moskwy, a bez Ukrainy, także ze względu na rozmiar rynku, funkcjonowanie Unii z racji zbyt małego potencjału ekonomicznego nie ma większego sensu. Prowadzone obecnie działania wojenne nie zmienią tego stanu rzeczy. Po drugie, gospodarki państw członkowskich EUG są względem siebie konkurencyjne, nie zaś komplementarne. Po trzecie, konflikt na Ukrainie dowodzi słabości procesu integracji euroazjatyckiej pod kątem politycznym. Przykładowo Kazachstan i Białoruś nie udzieliły polityce Moskwy wobec Kijowa pełnego poparcia. Mimo to, zdaniem dr Karoliny Kotulewicz, jeśli by porównać EUG z innymi projektami integracyjnymi Kremla, należy uznać, że posiada ona pewien potencjał. Z kolei dr Rafał Lisiakiewicz podkreślił, że Unia jest de facto projektem politycznym, a nie gospodarczym – wszak powstała jako konkurencja dla Unii Europejskiej.

Wreszcie prelegenci zaprezentowali swoje poglądy na kwestię długoterminowej (strategicznej) polityki Polski wobec Rosji. W opinii dr Karoliny Kotulewicz współpraca gospodarcza na linii Warszawa-Moskwa nie układa się najlepiej, zarówno w odniesieniu do handlu, jak i inwestycji. Być może, gdyby było inaczej, dzięki stosunkom ekonomicznym udałoby się osiągnąć porozumienie przynajmniej co do niektórych konfliktów natury politycznej.

Dr Rafał Lisiakiewicz stwierdził, że trudno mówić o polskiej polityce wschodniej – nadal dominuje tu doktryna Jerzego Giedroycia oraz obawa o bezpieczeństwo w związku z działaniami Kremla.

Ponieważ jego zdaniem Rosja raczej nie stanowi dla nas poważnego zagrożenia, wskazana byłaby ponowna, rzetelna analiza interesów Polski na Wschodzie. Dr Olga Nadskakuła i prof. Joachim Diec zgodnie zwrócili uwagę na problem braku zrozumienia Rosji (jej interesów i światopoglądu) w Polsce. Chodzi tu m. in. o funkcjonujące stereotypy i uprzedzenia czy też politykę resentymentów po stronie Warszawy (goście przywołali tu przykład akcji jedzenia jabłek „na złość” Władimirowi Putinowi). Zgodzono się także co do tego, że Polska powinna opracować długofalową strategię wobec Kremla, jednakże udzielnie odpowiedzi na pytanie, jaka powinna ona być, jest niezwykle trudne.