Nie można łączyć pedofilii z homoseksualizmem
W skrócie
W połowie maja polskie media obiegła informacja o przyznaniu przez wojewodę lubelskiego medali dla samorządowców, którzy zgodnie z jego opinią sprzeciwiali się „ideologii LGBT”. W czasie uroczystości wojewoda wypowiedział się także w kwestii nadużyć seksualnych księży, stwierdzając, że „homoseksualizm jest główną przyczyną pedofilii w Kościele”. Nie jest to pierwszy przypadek, w którym przedstawiciele prawicy wskazują homoseksualizm jako przyczynę pedofilii. Problem polega na tym, że współczesna psychologia – oparta na wynikach empirycznych badań – odrzuciła łączenie pedofilii z homoseksualizmem.
Oczywiście należy pamiętać, że problem przestępstw seksualnych w Kościele nie redukuje się do problemu pedofilii, jako że wiele nadużyć ze strony księży dotyczyło osób po okresie pokwitania. Dlatego też ten tekst nie ma ambicji wyjaśniania całości przyczyn występowania nadużyć seksualnych w Kościele. Te przyczyny mogą zresztą różnić w zależności od kraju. Koncentruję się tu jedynie na wąskim temacie postulowanego związku między pedofilią a homoseksualizmem.
Na samym początku można zapytać, skąd pomysł by wiązać homoseksualizm z pedofilią. Główną przesłanką jest obserwowana statystyczna zależność, że większość dzieci molestowanych przez księży to chłopcy (zob. np. dane przytaczane przez Dominikę Krupińską). Podobna zależność ujawnia się w przypadku wyników dotyczących całej populacji. Na przykład dane badaczy amerykańskich wskazywały, że podczas gdy proporcja osób homoseksualnych do osób heteroseksualnych wynosi jedynie ok. 1:20, to proporcja przestępców molestujących chłopców do przestępców molestujących dziewczynki wynosi 1:2. Ponieważ praktycznie wszyscy dopuszczający się przestępstw pedofilskich są mężczyznami, to powyższe dane mogą sugerować, że homoseksualni mężczyźni są odpowiedzialni za nieproporcjonalnie wiele przypadków molestowania dzieci.
Trzeba jednak pamiętać, że twierdzenie o męskim homoseksualizmie jako przyczynie pedofilii jest jedną z wielu możliwych hipotez wyjaśniających proporcje pomiędzy płcią ofiar przestępstw pedofilów. Alternatywnie można by wyjaśniać występujące różnice odmienną dostępnością ofiar-chłopców i ofiar-dziewczynek lub odmienną wykrywalnością przestępstw. Co więcej, osoba postulująca związek pedofilii z homoseksualizmem musi przyjąć, że nie istnieje istotne zjawisko wykorzystywania chłopców przez mężczyzn na co dzień deklarujących orientację heteroseksualną oraz że nie istnieje znaczny zbiór mężczyzn, którzy są seksualnie zainteresowani jedynie dziećmi i nie przejawiają dodatkowo typowych preferencji homo- lub heteroseksualnych.
Dlatego też aby uzasadnić, że pedofilia faktycznie jest związana z homoseksualizmem należałoby wskazać dodatkowe dane w bardziej bezpośredni sposób wskazujące na istnienie takiego związku. Jest jednak inaczej, uzyskiwane wyniki empiryczne nie tylko nie potwierdzają obecności związku pomiędzy homoseksualizmem a pedofilią, a wręcz dostarczają racji na rzecz odrzucenia tej hipotezy.
Klasycznym punktem odniesienia w pracach psychologicznych są badania Freunda i współpracowników prowadzone w latach 80. i 90. XX wieku. Były to badania mierzące poziom pobudzenia seksualnego w następstwie prezentowania bodźców wizualnych. Ponieważ mierzono automatyczne reakcje fizjologiczne, badani nie mieli dużych możliwości oszukania eksperymentatorów – np. poprzez udawanie, że bodźce w postaci zdjęć nagich dzieci nie są dla nich seksualnie atrakcyjne.
W rezultacie prowadzenia badań uzyskano trzy rodzaje wyników. Po pierwsze, mężczyzn, których pobudzają bodźce prezentujące dorosłych mężczyzn nie pobudzają bodźce prezentujące dzieci (niezależnie od płci). Podobnie mężczyzn, których pobudzają bodźce prezentujące dorosłe kobiety, nie pobudzają bodźce prezentujące dzieci (niezależnie od płci). Ten wynik wskazuje, że ani orientacja homoseksualna, ani heteroseksualne nie jest związana z przejawianiem skłonności pedofilskich. W obu tych grupach skłonności pedofilskie albo nie występują, albo są rzadkością.
Po drugie, badania nad skazanymi za czyny pedofilskie pokazały, że osoby, które dopuściły się przestępstw wobec chłopców są słabiej pobudzane przez bodźce prezentujące dorosłych mężczyzn niż mężczyźni homoseksualni. Podobnie osoby, które dopuściły się przestępstw wobec dziewczynek są słabiej pobudzane przez bodźce prezentujące dorosłe kobiety niż mężczyźni heteroseksualni. Stanowi to przesłankę na rzecz tezy, że zarówno pedofile dopuszczając się przestępstw wobec chłopców, jak i ci dopuszczający się przestępstw wobec dziewczynek nie przejawiają ani typowych preferencji homoseksualnych, ani heteroseksualnych.
Oczywiście wyniki uzyskiwane w badaniach nad skazanymi należy traktować z dużą ostrożnością, gdyż nie wiadomo na ile cechy tej szczególnej grupy są reprezentatywne dla ogółu osób o skłonnościach pedofilskich (z których większość nigdy nie została skazana i mogła nigdy nie przejść do realizacji swoich skłonności). Jednakże nawet biorąc pod uwagę te zastrzeżenia, uprawniony jest wniosek negatywny: otrzymane wyniki nie stanowią poparcia dla tezy o homoseksualizmie jako przyczynie pedofilii.
Po trzecie, okazało się, że o ile mężczyźni pobudzani przez bodźce prezentujące dorosłych mężczyzn z reguły nie są pobudzani przez bodźce prezentujące kobiety, a mężczyźni pobudzani przez bodźce prezentujące dorosłe kobiety z reguły nie są pobudzani przez bodźce prezentujące mężczyzn, to analogiczna zależność jest słabsza w przypadku osób skazanych za przestępstwa pedofilskie. W przypadku mężczyzn skazanych za takie przestępstwa częściej zdarzało się, że byli pobudzani przez bodźce prezentujące dzieci dowolnej płci, niezależnie od tego czy popełnione przez nich przestępstwo dotyczyło chłopców czy dziewczynek. Może to wskazywać, ponownie biorąc poprawkę na szczególny charakter badań na skazanych, że istnieje istotna grupa pedofilów, którzy czują pociąg seksualny do dzieci w ogóle, niezależnie od ich płci.
Wszystkie te wyniki sugerują, że mężczyźni homoseksualni, mężczyźni heteroseksualni oraz pedofile stanowią osobne grupy, które co najwyżej w niewielkim stopniu się przecinają. Co więcej, nic nie wskazuje, że ów ewentualny obszar przecięcia miałby być większy pomiędzy pedofilami a osobami homoseksualnymi niż między pedofilami a osobami heteroseksualnymi. Jeśli hipoteza o związkach pedofilii z homoseksualizmem byłaby prawdziwa, to powinno się otrzymywać wyniki wskazujące, że mężczyźni homoseksualni, częściej niż mężczyźni heteroseksualni, czują także pociąg seksualny do dzieci. Uzyskane dane nie wskazują jednak na występowanie takich zależności.
Alternatywnie ktoś mógłby zaproponować, że nawet jeśli zbiór homoseksualistów jest rozłączny ze zbiorem pedofilów, to wciąż możliwe są transfery pomiędzy tymi zbiorami. Być może homoseksualny mężczyzna ma większą szansę, na jakimś etapie swojego życia, stać się pedofilem niż mężczyzna heteroseksualny. Jednakże również taka hipoteza nie znajduje umocowania w wynikach badań.
Zarówno preferencje homoseksualne, heteroseksualne, jak i pedofilia kształtują się na wczesnych etapach rozwoju jednostkowego i w okresie dojrzewania osiągają stabilną formę. Co więcej, trwałość skłonności pedofilskich jest na tyle duża i zarazem podobna do trwałości preferencji hetero- i homoseksualnych, że niektórzy badacze postulują wręcz, że pedofilia powinna być uznana za alternatywną wobec heteroseksualizmu i homoseksualizmu orientację seksualną (oczywiście taki postulat ma charakter deskryptywny i nie wiąże się z afirmacją realizowania pedofilskich skłonności). Tego rodzaju obserwacje ponowie świadczą na korzyść tezy, że mężczyźni homoseksualni i pedofile należą do dwóch osobnych kategorii i nie widać powodu, dlaczego przepływ pomiędzy tymi kategoriami miałby być większy niż w przypadku mężczyzn heteroseksualnych.
Biorąc pod uwagę omawiane wyżej dane, można stwierdzić, że współczesna psychologia nie dostarcza racji, aby uznać, że hipoteza o związku homoseksualizmu z pedofilią jest dobrym sposobem wyjaśnienia danych dotyczących proporcji ofiar-chłopców i ofiar-dziewczynek – zarówno w kontekście księży, jak i ogółu populacji.