Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Damian Kasperczyk  10 grudnia 2013

Kasperczyk: Nie idźmy dalej

Damian Kasperczyk  10 grudnia 2013
przeczytanie zajmie 4 min

Jeszcze kilka miesięcy temu trafiając na fragmenty takich programów jak Trudne sprawy, Pamiętniki z wakacji czy Dlaczego ja byłem przekonany, że dalej już zajść się nie da. Sądziłem, że dotarliśmy do magicznej granicy i nie zrobimy kolejnego kroku w stronę nowej formy rozrywki dla mas.

Nie pamiętam jak to widziałem – czy jako wielką ścianę, której ani obejść ani przeskoczyć się nie da albo jako przewodnika tłumu, który odwraca się do reszty i krzyczy „Zaszliśmy za daleko, dalej nic już nie ma, zawracamy”. Niestety, żadna z tych sytuacji nie miała miejsca, ruszyliśmy dalej i niestety znaleźliśmy coś nowego –zawitała na nasze ekrany zawitała Ekipa z Warszawy.

Kiedy w naszej telewizji zaczęły pojawiać się programy paradokumentalne nie byłem tym ani zdziwiony, ani przerażony. Ot, jeden czy dwa programy przeznaczone dla osób wymagających mniej ambitnej rozrywki. Straszne zaczęło robić się dopiero wtedy, gdy przy próbie zliczenia ich zaczynało brakować palców u rąk. Oczywiste jest, że powstają one ze względu na ogromną popularność oraz znikome koszty produkcji. Niestety, ta pierwsza cecha jest odpowiedzią na potrzebę społeczeństwa – a ta okazuje się wręcz ogromna. Co jednak przychodzi nam na myśl, kiedy przypominamy sobie takie sceny jak Dariusz w wannie, śpiewanie piosenki o mięsnym jeżu czy dynamiczne tańce Sofoklesa? Cóż, jest to suma fatalnego aktorstwa, absurdalności oraz żenującej wręcz „fabuły”. Niby nic, co powinno nas przyciągać, a jednak jest w tym jakaś magia – czarna, najprawdopodobniej.

Byłem przerażony popularnością takich produkcji. Czemu właściwie tak wiele osób właśnie tak decyduje się spędzać wolny czas? Jest kilka możliwości. Część widzów może wybierać programy tego typu ze względu na to, że są dla nich po prostu śmieszne, do innych trafia absolutna nieprzewidywalność. Egzystencja innych jest na tyle monotonna i nieciekawa, że chcą zająć się życiem osób dookoła nich. Jest ono bardziej atrakcyjne lub po prostu przynajmniej coś się w nim dzieje. Z tego powodu są również popularne seriale posiadające setki czy tysiące odcinków oraz prasa opisująca prywatne sprawy osób mniej lub bardziej znanych. Zapewne odnajdziemy też grupę widzów, którzy oglądając takie programy w pewien sposób się dowartościowuje. Oglądają i powtarzają sobie, że są lepsi zarówno od granych bohaterów – ich życie jest jednak dużo normalniejsze i bardziej przewidywalne niż aktorów, którym przyszło grać w tak niewdzięcznych produkcjach. Pomimo tego, takie programy są po prostu albo śmieszne w sposób bardzo specyficzny, zupełnie bezwartościowe lub po prostu żenująco-bezsensowne. Widz oglądający coś takiego regularnie może zostać po prostu – mówiąc kolokwialnie – ogłupiony. I tylko tyle. Jeszcze kilka dni temu użyłbym słowa , ale widziałem Warsaw Shore.

Nie ma znaczenia fakt, że nie jest to nasz rodzimy pomysł, a jedynie polska edycja programu. To, co można zobaczyć na ekranach telewizorów i komputerów jest absolutnie wstrząsające i jakiekolwiek usprawiedliwianie takich produkcji raczej nie powinno mieć miejsca. Większość uczestników możemy określić jako ewidentnie prymitywnych – nie dość, że połowa z nich ma dość spore problemy z wypowiedzeniem się w rodzimym języku, to jeszcze ich piramida wartości jest dość „specyficzna”. Luksus, imprezy, hektolitry alkoholu i seks – najlepiej z wszystkimi uczestnikami płci przeciwnej, chociaż są i osoby, które nie chcą się w tym względzie ograniczać. Wręcz przytłaczająca ilość przekleństw, przedmiotowe podejście do innych uczestników czy chora konkurencja z ekipami z innych krajów to tylko namiastka tego, z czym możemy się spotkać. Co ciekawe – część uczestników mówi o twardych zasadach (jak mniemam moralnych), z którymi przyszli do tego programu i nie chcą ich łamać.

Dlaczego kolejne odcinki cieszą się tak ogromną popularnością? Oglądalność pierwszego jest łatwa do wytłumaczenia ze względu na ciekawość. Co jednak z resztą? Wydaje mi się, że jednym z bardziej ciekawych powodów – absolutnie nie chcę określać go mianem najpowszechniejszego – jest swego rodzaju ucieczka od socjalizacji. O ile większość z nich jak najbardziej pokrywa się z tymi, o których wspominałem przy serialach paradokumentalnych, to ten jest czymś zupełnie nowym. Patrząc na zachowanie uczestników ciężko stwierdzić, że ma ono wiele wspólnego z wartościami, które są nam – jako społeczeństwu – wpajane od lat. Każdy z nas w większym lub mniejszym stopniu  poprzez kontakt z innymi oraz obserwację otaczającego świata przyjmuje powtarzane wzorce jako swoje. Jest to swego rodzaju konflikt na płaszczyźnie kultura-natura, gdzie ta pierwsza zastępuje drugą. Jeżeli uznamy, że najbardziej pożądanym elementem w programie jest seks, a cała reszta (luksus, alkohol itd.) jest jedynie otoczką, fragmentem, który razem z innymi fragmentami prowadzi do kulminacji, to możemy uznać, że jest to swego rodzaju powrót do naszej pierwotnej natury. Oczywiste jest, że u zwierząt najważniejsze jest zachowanie materiału genetycznego poprzez potomstwo. U ludzi wygląda to inaczej – właśnie ze względu na socjalizację, zdobywane normy i zasady. Jest to oczywiście kwestia ważna, ale nie za wszelką cenę. Wracając jednak do samego programu, możliwe jest, że część widzów ogląda go po to, aby powrócić do tego, co zostało im w pewien sposób zabrane i zastąpione. Ciężko sobie wyobrazić ,aby prowadzić takie życie – chociaż zapewne i takie osoby się znajdą, ale mam nadzieję, że są to jednak przypadki marginalne. Reakcja społeczeństwa byłaby bardzo prosta do przewidzenia – jednostka zostałaby prawdopodobnie odrzucona. Samo oglądanie może zastępować pewną podświadomą, pierwotną potrzebę kontaktu właśnie z takimi zachowaniami. Moim zdaniem jest ona jednak wysoce demoralizująca – zwłaszcza biorąc pod uwagę podatną na wzorce młodzież. Nie ma też sensu dyskutowanie nad tym, czym w tym przypadku powrót do natury jest dobry czy zły – to tak, jakby zastanawiać się, czy metoda „za włosy i do jaskini” jest właściwa czy też nie.

Kiedy patrzę na konsekwencje kolejnych kroków stwierdzam, że dalej już nie idę. Innych przed tym nie zatrzymam, chociaż nie ukrywam – akurat w tym wypadku bardzo bym chciał. Usiądę, zaczekam, pomyślę i bez pośpiechu poszukam innej ścieżki. A może najbardziej właściwym zachowaniem byłoby odwrócenie się na pięcie, ruszenie w drogę powrotną i poszukiwanie w tumanach drogowego kurzu malutkich elementów olbrzymiej całości, którą od dawna stopniowo gubimy? Chyba, że tym razem dostrzeżemy, że jesteśmy zdecydowanie za daleko na zdecydowanie niewłaściwej ścieżce.