Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

WOT się sprawdził. Tylko czy wystarczy na wypadek rosyjskiej inwazji?

WOT się sprawdził. Tylko czy wystarczy na wypadek rosyjskiej inwazji? Autorka ilustracji: Julia Tworogowska

Wojska Obrony Terytorialnej działają w Polsce już od prawie siedmiu lat. Choć wielu spośród 38 tys. terytorialsów chwali sobie służbę w wojsku w tej formule, zarówno media, jaki i politycy oponowali przed powstaniem tego dodatkowego rodzaju sił zbrojnych. Okazało się jednak, że wyzwania takie jak pandemia czy kryzys na granicy polsko-białoruskiej potwierdziły przydatność WOT. Czy jednak formacja ta sprawdziłaby się w obecnym kształcie w pełnoskalowym konflikcie zbrojnym?

Wojska Obrony Terytorialnej (WOT) istnieją od 1 stycznia 2017 roku i od tego czasu, pomimo rzeszy zajadłych przeciwników i niezliczonych dyskusji na temat zasadności ich tworzenia, zdążyły osiągnąć stan 38 tys. żołnierzy. Obecnie każde województwo dysponuje jedną brygadą WOT-u, z wyjątkiem województwa mazowieckiego, które dysponuje trzema brygadami.

Są to jednostki, w których żołnierze pełnią tzw. terytorialną służbę wojskową (TSW) w ramach rotacji, czyli weekendowych szkoleń oraz corocznych zgrupowań poligonowych. Oprócz tego w Wojskach Obrony Terytorialnej funkcjonują żołnierze zawodowi, stanowiący kadrę i personel odpowiedzialny za bieżące funkcjonowanie jednostki, czyli prace sztabowe, obsługę sprzętu, szkolenie itp.

Abstrahując od politycznych przepychanek związanych z genezą tego rodzaju sił zbrojnych, formacja ta, mimo krótkiego okresu istnienia, zdążyła już wykazać się w wielu zadaniach. Wyznaczone obowiązki żołnierze WOT-u realizowali zarówno w czasie pokoju, jak i kryzysu, m.in. podczas pandemii COVID-19 i kryzysu na granicy polsko-białoruskiej.

Wydarzenia te pokazały niewątpliwą zaletę WOT-u, jaką jest jej pozytywne oddziaływanie na społeczeństwo i dużo większa bliskość tej formacji do zwykłych ludzi, nieporównywalnie większa niż wojsk operacyjnych. Stało się tak, ponieważ od samego początku jedną z idei przyświecających tworzeniu WOT-u było pozyskiwanie ochotników z lokalnych społeczności, aby działali dla ich dobra. Warto więc przestudiować te przypadki.

Pierwsze wyzwania: pandemia i klęski żywiołowe

Bardzo szybko, bo już w 2020 roku, żołnierze pełniący terytorialną służbę wojskową, obok swych rutynowych zajęć, a więc ćwiczeń i szkoleń, musieli wspomóc dodatkowo personel medyczny, służby i swoje społeczności lokalne podczas pandemii COVID-19.

W obliczu przeciążenia systemu ochrony zdrowia część z nich przywdziała nawet kombinezony ochronne, służąc wsparciem personelowi medycznego na punktach wymazów czy w szpitalach. WOT-owcy wspierali także policję w kontakcie z ludźmi objętymi kwarantanną, co sprowadzało się do przeprowadzania kontroli albo uczestniczenia w patrolach mieszanych podczas lockdownów.

Formacja była także zaangażowana w dostarczanie niezbędnych dóbr i środków osobom, które nie mogły ich sobie zapewnić, np. seniorom mieszkającym samotnie, bez bliskich, którzy mogliby dostarczyć im zakupy.

W międzyczasie przez Polskę przetoczyła się fala ekstremalnych zjawisk pogodowych, burz, ulewnych deszczy i powodzi. Do usuwania ich skutków również powoływani zostali żołnierze WOT-u, na których stanie coraz częściej pojawiał się specjalistyczny, dedykowany takim akcjom sprzęt, jak np. maszyny inżynieryjne, hydrauliczne czy piły spalinowe.

Oprócz nauki taktyki wielu żołnierzy TSW uczestniczyło w szkoleniach prowadzonych przez zawodowych strażaków lub ochotników z OSP. Dzięki tym szkoleniom, gdy zaszła taka potrzeba i dedykowane do akcji ratowniczych podmioty nie radziły sobie ze skalą kryzysu, żołnierze WOT-u zaczęli stanowić świetne narzędzie wsparcia lokalnych służb i samorządów.

Przykładami takich akcji mogą być pomoc mieszkańcom województwa lubelskiego po przejściu trąby powietrznej (2019) lub usuwanie skutków nawałnic i podtopień na Podkarpaciu, (2020), w Małopolsce i na Mazowszu (2021).

Egzamin dojrzałości: kryzys na granicy z Białorusią

Kolejny egzamin dla WOT-u nadszedł z chwilą eskalacji wywołanego przez reżim Łukaszenki kryzysu migracyjnego na granicy polsko-białoruskiej w 2021 roku. Terytorialsi służyli wtedy jako wsparcie dla Straży Granicznej, wojsk operacyjnych i policji w przedsięwzięciach związanych z ochroną polskiej granicy, pełniąc tę służbę do dziś.

Żołnierze WOT-u, na początku siłami brygad z województw graniczących z Białorusią, wypełniali podstawowe obowiązki, wspierając służby swoim wyposażeniem (bezzałogowe statki powietrzne, optoelektronika, maszty oświetleniowe) oraz prowadząc patrole (piesze, kołowe, wodne, a nawet konne) wspólnie z funkcjonariuszami służb i zawodowymi żołnierzami.

Później w ramach rotacji personelu do zadań dołączyli również żołnierze z pozostałych brygad z całego kraju. W toku działań przygranicznych na Podlasiu i Lubelszczyźnie odbył się także szereg ćwiczeń związanych tak z demonstracją siły, jak i przygotowaniem do zadań przewidzianych do realizacji na granicy.

Nie wiadomo, jak ten wciąż przecież trwający kryzys się zakończy i czy nie czeka nas jego intensyfikacja w przyszłości. Natomiast dotychczasowe działania pokazały, że warto dysponować siłą, która zna swój teren i lokalną społeczność oraz jest wysoko zmotywowana do ich obrony. Dodatkowym atutem jest czas mobilizacji, który w przypadku WOT-u jest bardzo krótki i daje władzom możliwość sprawniejszego reagowania na zagrożenia takie jak działania hybrydowe podejmowane przez siły białoruskie.

W związku z sytuacją na granicy były już minister obrony narodowej, Mariusz Błaszczak podpisał koncepcję utworzenia Komponentu Obrony Pogranicza, w strukturach którego powstały 19. Nadbużańska Brygada Obrony Terytorialnej (OT), 20. Przemyska Brygada OT i wydzielone zostały po dwa bataliony z 1. Podlaskiej Brygady OT i 4. Warmińsko-Mazurskiej Brygady OT.

Czy WOT przydadzą się w czasie wojny?

Żeby zrozumieć, na czym polega problem w tworzeniu odpowiedniej koncepcji obrony państwa, należy pojąć, jak działają interesujące nas komponenty armii. Powyższe przykłady pokazują, że WOT nadają się znakomicie do udzielania wsparcia w bardzo szerokim zakresie. Formacja ta sprawdziła się również „w boju”, wykorzystując kryzysy ostatnich lat jako szansę na zbudowanie zaufania publicznego.

Jednakże pomoc straży pożarnej czy medykom to tylko jedna strona działalności WOT-u. Nie wymaga ona zaangażowania tak wielkich sił i środków, jakich wymagałby konflikt zbrojny, a to do tych właśnie działań predestynowani są terytorialsi.

Może np. okazać się, że jest to zbyt mała formacja, aby zrealizować postawione przed nią zadania. Żeby dobrze ukierunkować rozwój Wojsk Obrony Terytorialnej, bardzo ważna jest odpowiednio napisana strategia, byśmy wiedzieli, do jakiej wojny mamy się przygotować i jakie siły są nam potrzebne.

Zgodnie z definicją zaczerpniętą ze słownika terminów z zakresu bezpieczeństwa narodowego wojska operacyjne to „zasadnicza część sił zbrojnych, przeznaczonych do działań bojowych, niezależnie od podziałów terytorialnych”. Głównym zadaniem wojsk operacyjnych we współczesnym konflikcie jest zatem umiejętne manewrowanie i kanalizowanie ruchu wrogich wojsk, aby skutecznie wykorzystać swój potencjał w ich zwalczaniu.

Natomiast obrona terytorialna to „część systemu militarnego przygotowana do prowadzenia wspólnie z wojskami operacyjnymi, pozamilitarnymi ogniwami obronnymi i społeczeństwem obrony powszechnej państwa. Jej celem jest przygotowanie i prowadzenie obrony rejonów oraz obiektów na obszarze całego kraju, stwarzanie warunków do rozwinięcia i działania wojsk operacyjnych oraz podjęcia działań nieregularnych w masowej skali, a także wspieranie pozamilitarnych działań obronnych”.

Ta różnica pomiędzy komponentami operacyjnym i terytorialnym zawiera się w konkluzji, że komponent operacyjny służy do działań manewrowych, natomiast terytorialny spełnia swą funkcję w obronie miejscowej. Wzajemnie się wtedy uzupełniają i odciążają w zadaniach.

Dlatego w naszych warunkach warto byłoby pochylić się nad koncepcją masowej, powszechnej obrony terytorialnej, która tylko w takiej formie jest w stanie realnie zwiększyć zdolności obronne państwa i wypełnić swoje podstawowe zadanie w przypadku konfliktu zbrojnego.

Zasadne jest więc pytanie, czy dla bezpieczeństwa państwa bardziej opłacalne jest funkcjonowanie WOT-u jako rodzaju sił zbrojnych, czy może uczynienie z nich oddzielnego komponentu, działającego niezależnie.

Problemy z organizacją

Ministerstwo Obrony Narodowej u schyłku IX kadencji Sejmu ogłosiło głośne plany rozwinięcia polskiej armii do 300 tys. żołnierzy, w składzie której miało się znaleźć 53 tys. terytorialsów. Pokazuje to, że rola WOT-u jest obecnie traktowana jako marginalna i podrzędna względem wojsk operacyjnych.

Zachodzi ryzyko, że stanowiąc jeden z rodzajów sił zbrojnych, WOT będą postrzegane jako hamulcowy rozwoju wojsk operacyjnych, ponieważ będą potrzebować kadr i sprzętu, który często był pozyskiwany właśnie z jednostek żołnierzy zawodowych na rzecz WOT-u.

Na ten problem nałożyło się także utworzenie dwóch nowych dywizji (1. Dywizja Piechoty Legionów i 8. Dywizja Zmechanizowana), co jest przykładem sytuacji, w której tempo rozwoju struktur prześciga możliwości pozyskiwania ludzi mających je współtworzyć. W grę wchodzi też czynnik różnorakiego specjalistycznego sprzętu, który według zapewnień rządzących ma być liczny i nowoczesny, wymagać więc będzie odpowiedniej liczby specjalistów.

Tymczasem 53-tysięczny WOT, przewidziany w obecnej doktrynie jako wsparcie wojsk operacyjnych, będzie musiał swoimi siłami ponieść wysiłek ewentualnego zabezpieczenia szlaków komunikacyjnych, infrastruktury krytycznej i prowadzenia działań nieregularnych oraz znaleźć siłę do obrony miast i ludności.

Należy pamiętać, że w formacji tej dominuje uzbrojenie lekkie (karabinki, karabiny maszynowe, lekkie moździerze, bezzałogowe statki powietrzne, broń wyborowa itp.). Działa ona na zasadach lekkiej piechoty, co czyni ją bezbronną w konfrontacji z siłami przeciwnika uzbrojonymi w ciężki sprzęt.

Być może zasadnym byłoby więc dozbrojenie tej formacji w przenośne zestawy do zwalczania broni pancernej i lotnictwa. Należy zaznaczyć, że część terytorialsów odbyła już szkolenia na takim sprzęcie i znajduje się on na wyposażeniu niektórych jednostek. Wciąż jest to jednak za mało, aby WOT mogły w odpowiednim stopniu wykorzystywać swoje możliwości i spełniać przewidziane dla siebie zadania.

Obrona totalna

Specjaliści z dziedziny obronności zauważają, że obecnie funkcjonujące Wojska Obrony Terytorialnej nie noszą znamion prawdziwej obrony terytorialnej. Brakuje im przede wszystkim oparcia na terytorialnych strukturach dowodzenia, powszechności i bycia częścią szerszego systemu obrony terytorialnej, bo takiego po prostu nie ma.

W skład takiego systemu, za prof. Ryszardem Jakubczakiem, miałyby wchodzić terytorialne organy dowodzenia, Wojska Obrony Terytorialnej, operacyjne przygotowanie terytorium kraju do obrony i obronnie przygotowane społeczeństwo oraz działania nieregularne w masowej skali.

Dopiero tak stworzony system umożliwi zorganizowanie sił zbrojnych opartych na dwóch komponentach, to znaczy operacyjnym i terytorialnym. Problem obecnego WOT-u polega na tym, że powołane zostały same wojska OT, zaś zrezygnowano z całej reszty, przez co de facto WOT funkcjonują w obszarze komponentu operacyjnego.

Być może przyczyną takiego stanu rzeczy jest niechęć polityków do wprowadzania niepopularnych społecznie zmian, które mogłyby stać się gwoździem do ich politycznej trumny. Wspominam o tym, bo stworzenie powszechnej obrony terytorialnej w ramach koncepcji obrony totalnej wymagałoby zaangażowania całego społeczeństwa, w tym obowiązkowej służby wojskowej, a także gruntownego przemodelowania administracji wojskowej.

Jednak za takim rozwiązaniem przemawiają kwestie stworzenia armii nie tylko do obrony, lecz przede wszystkim do odstraszania. Ponadto powszechna OT byłaby rozwiązaniem tańszym niż trzymanie pod bronią wojsk operacyjnych w czasie pokoju. Zwłaszcza że olbrzymie środki zostają przeznaczone równocześnie na sprzęt, który głównie trafi do wojsk operacyjnych. Oczywiście nie nawołuję do zaniedbywania i rezygnacji z tego rodzaju wojsk.

Armia rezerwistą stoi

Przekaz medialny na temat sił zbrojnych zdominowany jest przez treści dotyczące pozyskiwanego sprzętu oraz tabelki świadczące o wzroście liczebności wojska. Należy jednak zadać pytanie, na ile i do kiedy formuła ochotnicza będzie wystarczającą siłą napędową w sukcesywnym zwiększaniu potencjału ludzkiego w armii?

Plany rozbudowy Wojska Polskiego stanowiły dobry powód do wprowadzenia nowych form odbywania służby wojskowej. Są to programy skierowane przede wszystkim do potencjalnych rezerwistów, których aktualnie brakuje.

Programy takie jak „Trenuj jak żołnierz”, „Dobrowolna zasadnicza służba wojskowa”, czy „Aktywna Rezerwa” pokazują, że decydenci i resort obrony narodowej przygotowały grunt dla ludzi, którzy nie mają zamiaru służyć na stałe w Wojsku Polskim, ale w wolnym od pracy czasie chcą otrzymać odpowiednie przeszkolenie.

Są to ciekawie skrojone i elastyczne oferty, ponieważ można tu wybierać ilość czasu, jaką chce się spędzić w mundurze, a także jednostkę wojskową, w której będzie odbywane szkolenie. Wiążą się z tym też benefity w postaci wynagrodzenia i możliwości przejścia do służby zawodowej czy uzyskania pierwszeństwa zatrudnienia w administracji publicznej. W zamian osoba, która podjęła się takiego trudu, staje się pasywnym lub aktywnym rezerwistą po złożeniu przysięgi wojskowej.

„Trenuj jak żołnierz” jest szesnastodniowym wakacyjnym szkoleniem mającym na celu zapoznanie z podstawami obsługi broni, strzelania, taktyki, terenoznawstwa, walki wręcz i musztry. Kandydat ma do wyboru 30 jednostek wojskowych, w których jest realizowany ten program.

„Dobrowolna zasadnicza służba wojskowa” jest formułą dłuższą, bo trwa rok. Pierwsze 27 dni to szkolenie podstawowe, które nie obowiązuje kandydatów, którzy mieli już styczność z wojskiem. Pozostałe 11 miesięcy to szkolenia specjalistyczne. Niekoniecznie trzeba być w tym czasie skoszarowanym, można też w każdej chwili zrezygnować. Odbycie szkolenia wlicza się w czas pełnionej służby lub okres zatrudnienia.

W „Aktywnej Rezerwie” ochotnik powoływany jest raz na kwartał na dwa wolne od pracy dni i raz na trzy lata na 14 dni. W czasie pełnienia tego rodzaju służby żołnierz przypisany jest do danej jednostki i pododdziału. Ten przewidziany przez Dowództwo Generalne sposób funkcjonowania ma pozwolić dowódcom rozpoznać, jakimi ludźmi dysponują i dowodzić oddziałami o zróżnicowanym stopniu gotowości i czasie stawiennictwa.

Jest to dopiero koncepcja funkcjonowania rezerwy w obecnej formie. Obok „Aktywnej Rezerwy”, zgodnie z Ustawą o obronie Ojczyzny stworzono także pasywną rezerwę, czyli ludzi, którzy kwalifikują się do powołania ich na ćwiczenia wojskowe oraz tych, którzy złożyli przysięgę wojskową, ale nie chcą podejmować aktywności w wyżej wymienionych programach.

Część z ochotników obok nauki ma chęć podzielenia się swoimi umiejętnościami przydatnymi w służbie. Osobiście, jako były żołnierz WOT-u, byłem świadkiem, jak to wyglądało w praktyce i ręczę, że wielu terytorialsów nie tylko coś otrzymało, ale aktywnie wsparło proces szkolenia nowo wcielonych ochotników. Być może synteza doświadczeń WOT-u i wyżej wymienionych programów przyniesie rozwiązanie w pozyskiwaniu i szkoleniu rezerw odpowiadającym potrzebom obronności.

Przyszłość WOT-u

Problem przede wszystkim stanowią liczby i wspomniane już umiejscowienie WOT-u w obecnym systemie Sił Zbrojnych. Polskie realia związane z zagrożeniami i wyzwaniami, jakie generuje obecne środowisko bezpieczeństwa (kryzys graniczny i wojna na Ukrainie), zapowiadana przez rząd chęć obrony całego terytorium, a także potrzeba pozyskania czasu na ewentualne wsparcie ze strony NATO wymuszają pytanie, czy trzystutysięczna armia z WOT-em liczącym 53 tys. żołnierzy jest wystarczającą odpowiedzią na nasze potrzeby. W 2022 roku z samej DZSW skorzystało zaledwie 16 tys. osób.

Formuła ochotnicza się wyczerpuje, o czym świadczy słaby rezultat projektu Narodowych Sił Rezerwowych. Na ofertę niezawodowej służby odpowiada niewielkie grono pasjonatów lub – tak jak w przypadku NSR – osób chętnych do wstąpienia do zawodowego wojska.

NSR obliczone były na zbudowanie dwudziestotysięcznego ochotniczego komponentu przewidzianego do wsparcia Sił Zbrojnych. Nie była to zatem struktura mająca na celu wypuszczenie dobrej jakości rezerwistów, a już absurdem były pomysły, aby formację o takiej liczebności nazywać Obroną Terytorialną lub próbować tworzyć ją w ramach NSR.

Ostatecznie po przeszkoleniu kilkudziesięciu tysięcy żołnierzy i utrzymywaniu połowy z przewidzianego stanu NSR zostały zlikwidowane wraz z wejściem w życie nowej Ustawy o obronie Ojczyzny. Nikt nie zagwarantuje też, że np. po odbyciu DZSW większość zechce zostać żołnierzami zawodowymi lub kontynuować proces szkolenia.

W końcu: dlaczego prawie czterdziestomilionowego państwa bronić ma garstka wsparta oczywiście rezerwami, ale czy przeszkolonymi? Art. 85 Konstytucji RP stanowi, że obrona ojczyzny jest obowiązkiem każdego obywatela.

Poza tym zapowiadana rozbudowa armii zakłada, że jej większość będą stanowić żołnierze zawodowi. Wesprzeć ma je właśnie WOT i dobrowolne programy szkolenia rezerw, z których skorzysta zdecydowana mniejszość społeczeństwa, a wypadałoby, żeby kraj o poważnych aspiracjach i narażony na kryzysy i zagrożenia zadbał o swoje bezpieczeństwo oraz struktury umożliwiające wykorzystanie swojego potencjału. W przeciwnym razie może się okazać, że stworzona armia będzie niezdolna do wypełnienia stawianych przed nią zadań.

W obecnych powyborczych realiach ciekawe jest również to, jak do kwestii obronnych podejdzie nowy rząd. Czy zdecyduje się kontynuować rozpoczęte procesy lub w jakim stopniu przemodeluje kierunki rozwoju armii? Warto jednak zaznaczyć, że o ile debata i spory są nieodłączną częścią polityki, tak konsensus m.in. w sprawach obronności jest niezbędny dla bezpieczeństwa państwa.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.